Dodany: 23.10.2013 21:17|Autor: AnnRK
Osamotny
Dziecięca zazdrość. O starszego brata, o młodszą siostrę. O to, że on ma, a ja nie. O to, że jej wolno, a mnie nie pozwalają. O zbyt długi uścisk mamy, zbyt wiele uwagi taty. O wszystko. Nasz bohater nie ma wprawdzie rodzeństwa, ale nie wychowuje się sam. Jego rodzice co rusz przygarniają innych chłopców, tworząc dla nich rodzinę zastępczą.
"Pamiętam Marcusa. Przez niego przesiedziałem dwie godziny na drzewie. Pamiętam złego Marcusa, który podkładał pod dywan w moim pokoju pinezki szpicem do góry"[1].
Obecnie zamiast Marcusa jest Robert.
"Moja Mama mówi o sobie, że jest szczególnie dobra i właśnie dlatego bierze na wychowanie dzieci, których matki i ojcowie nie są tak dobrzy albo walczą ze sobą, chociaż głęboko w środku są dobrymi ludźmi"[2].
Robert ma złych rodziców. I dwanaście lat, prawie trzynaście. Może więc siedzieć z przodu samochodu. Później chodzić spać. Robert lubi chmury. Jest grzeczniejszy, bardziej dojrzały, właściwie niemal dorosły. W odczuciu małego bohatera, nowy lokator jest dla niego zagrożeniem. Jakby to on był rodzonym synem Mamy, jakby to jego kochała bardziej.
Akcja poruszającej powieści Jona Bauera "Kamyki w brzuchu" toczy się dwutorowo. Dorosły mężczyzna wraca do swego rodzinnego domu, by zaopiekować się matką. Chora na raka mózgu kobieta niknie w oczach, ledwie mówi, wymaga stałej kontroli. Powrót do niej to także powrót do wspomnień, nie najlepszych, nie najpiękniejszych. Żal syna do matki jest wyraźny. Chłopiec mógłby mieć takie szczęśliwe dzieciństwo, gdyby to na nim skupiła się cała uwaga rodziców, gdyby nie musiał się dzielić ich miłością z dziećmi, które przewijały się przez ich dom. "Kiedy pojawiają się dzieci, wszystko psują. Mama i Tata strasznie się dla nich starają, a one prawie nigdy nie są wdzięczne, prawie nigdy nie odwzajemniają miłości. A ja kocham Mamę i Tatę i jestem im wdzięczny, więc nie rozumiem, dlaczego po prostu nie przestaną wpuszczać do domu niemiłych ludzi"[3]. Poznajemy więc zarówno teraźniejszość (zmagania z chorobą matki i wspomnieniami), jak i przeszłość (nierówna walka z zazdrością i poczuciem osamotnienia) bohatera.
Zazdrość pojawia się od pierwszych chwil, od momentu, w którym Robert przekroczył próg domu. Towarzyszyła jej nienawiść. "Jego nienawidzę najbardziej. A jeszcze bardziej nienawidzę jego rodziców za to, że byli źli, bo gdyby byli dobrzy, tak jak moja Mama, to nie musiałbym się nią dzielić"[4]. Mimo upływu czasu, negatywne emocje nie znikają. Będą towarzyszyć bohaterowi także jako dorosłemu mężczyźnie i nie znikną nawet wtedy, gdy Roberta już nie będzie. Agresję wzbudza w nim wszystko to, co przywołuje obrazy z dzieciństwa. Wyładowuje się na matce, na obcym mężczyźnie, demoluje studio, w którym przed laty fotograf próbował uwiecznić rodzinne szczęście. Poczucie krzywdy, niesprawiedliwości, żal, złość, nienawiść - taka kumulacja negatywnych uczuć ma niesamowitą siłę niszczącą. Emocje, przez wiele lat przechowywane w sercu i pamięci, znajdują ujście. Ze wspomnień wyłania się dramatyczna historia. Co jeszcze wydarzyło się przed dwudziestoma laty, że bohater wciąż nie potrafi uporać się z przeszłością?
"Kamyki w brzuchu" to jedna z tych historii, które emocjonalnym ładunkiem uderzają w przeponę czytelnika, odbierając mu oddech. Ośmiolatek, spragniony całej uwagi rodziców, nie potrafi sobie poradzić z zazdrością, z obecnością w domu "konkurenta". Niejednokrotnie podkreśla, że sam czuje się jak przybrane dziecko, jakby to on był tym dodatkowym lokatorem, na dodatek niechcianym. Ileż w tym chłopcu żalu, złości! Ile myśli, które wzbudzają niepokój. Ile smutku. Paczki z podarkami urodzinowymi dla Roberta wydają mu się zbyt wielkie jak "na siatkę z prezentami dla kogoś, kto nawet nie jest ich synem"[5]. "Jeśli się tego wystarczająco pragnie można ukraść życzenie urodzinowe osobie, która zdmuchuje świeczki. Życzę sobie w myślach, żeby Robert umarł"[6]. Przechodzą mnie dreszcze. Jak bardzo trzeba czuć się samotnym, odrzuconym, by dopuścić do siebie takie myśli? Osamotny - mówi o sobie chłopiec. Po latach nie jest już taki pewny, czy rodzice faktycznie go zaniedbywali, czy też to niczym nieuzasadniona zazdrość była (i jest!) powodem frustracji. Wciąż jednak jest samotny, nie potrafi stworzyć trwałej relacji z innymi ludźmi.
Mały, a później już całkiem dorosły narrator opowiada swoją historię niezwykle przejmująco. Jego emocje się udzielają, niepokój czytelnika rośnie tym bardziej, im więcej bohater zdradza ze swej przeszłości.
Gdy zamyka się tę książkę, wszędzie zapada cisza. Nawet mucha nie bzyczy, wcale nie dlatego, że jesień, że chłodno, więc niemrawo porusza się po parapecie. Powieść Jona Bauera to emocjonalny nokaut, to powieść brutalnie szczera, boleśnie prawdziwa. Po jej odłożeniu każdy dźwięk wydaje się nie na miejscu. Cisza zapewnia odpowiednie tło do rozmyślań. A jest o czym myśleć, to pewne. Autor postawił bohaterów w niezwykle trudnej sytuacji. Małżeństwo chce pomóc dzieciom z trudnych rodzin, zapewnić im dach nad głową, odrobinę czułości, uwagi, dać poczucie bezpieczeństwa, pomóc w miarę bezboleśnie przejść przez dzieciństwo, przygotować do dorosłego życia. To piękne i godne podziwu. Z drugiej strony jest jednak mały chłopiec, który nie rozumie, dlaczego obcy dzieciak skupia na sobie uwagę JEGO mamy, JEGO taty. Może to zwykła dziecięca zazdrość, silniejsza, niż gdyby "ten drugi" był rodzonym bratem, co usprawiedliwiałoby zainteresowanie nim rodziców, a może faktycznie opiekunowie za bardzo starali się stworzyć rodzinę dla przygarniętego chłopca, zaniedbując przy tym własnego syna?
Nie znam odpowiedzi i nie potrafię ocenić bohaterów. Wiem natomiast jedno: "Kamyki w brzuchu" Jona Bauera to przejmująca historia, wspaniały wgląd w dziecięcą psychikę, powieść, która gwarantuje intensywność przeżyć. Nie da się potraktować jej obojętnie. Po takim nokaucie czytelnik łatwo się nie podniesie.
"Nie wiem co jest prawdą: ich zaniedbanie czy moja zazdrość. Co faktycznie miało miejsce? Czy tylko moja zazdrość, czy również zaniedbanie?"[7]
---
[1] Jon Bauer, "Kamyki w brzuchu", przeł. Katarzyna Rojek, Wyd. Helion, 2013, s. 67.
[2] Tamże, s. 28.
[3] Tamże, s. 27.
[4] Tamże, s. 16.
[5] Tamże, s. 104.
[6] Tamże, s. 105.
[7] Tamże, s. 287.
[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.