Dodany: 23.02.2008 12:15|Autor: dansemacabre

Książka: 39,9
Rakusa Monika

Doświadczanie siebie na kartach pamiętnika


Wydaje się, że we współczesnej literaturze kobiecej następuje swoiste odświeżenie polskiej siedemnastowiecznej mody na pamiętnikarstwo. Po Soni Raduńskiej i Annie Janko, tym razem Monika Rakusa postanawia upublicznić swój prywatny strumień świadomości, ujawniając nam nasycone emocjami zapiski kobiety, która musi mierzyć się z nie byle kim, bo z samą sobą. Co bowiem zrobić, jeśli nieba i przeznaczenia nie ma, a o swoje szczęście trzeba zadbać tu i teraz, w realnym i nad wyraz bolesnym świecie? Co uczynić z duszą, jeśli ciało bezdyskusyjnie poddaje się upływowi czasu? Jak poradzić sobie z tym, że przekracza się czterdziestkę, a bilans dotychczasowego życia nie nastraja do optymistycznych rozważań?

Rakusa radzi sobie na kartkach „39,9” w dwojaki sposób. Próbuje wskrzesić więzi rodzinne z przeszłości oraz nadać nowe znaczenie swojemu życiu poprzez analizę własnych dokonań i scalenie ich w spójną biografię, pod którą można się bez lęku podpisać: „ja, spełniona czterdziestolatka”. Pamiętnik Rakusy jest autoironicznym i nasyconym głębokim humanizmem zapisem stanu gorączki duszy, którą należy jak najszybciej zbić poprzez „leczenie wnętrza”, dokładną i przejmującą wiwisekcję duszy.

W głowie bohaterki dźwięczy dość uciążliwa polifonia. Dopadają ją zarzuty własne i pretensje otoczenia, które ma jej za złe ciągłe wypadanie z wyznaczonych ról. W swoim pamiętniku Rakusa próbuje oswoić tę polifoniczność, dystansując się od siebie – pisze o sobie bowiem na przemian w pierwszej i trzeciej osobie. Udaje się jej próba pojednania z samą sobą i zaakceptowanie siebie z taką konstrukcją psychiczną, jaką wybudowało jej czterdziestoletnie życie. Jest to jednak okupione dość bolesną traumą wspomnień i analizy zdarzeń życia tych, których przy niej już nie ma, a którzy mieli znaczący wpływ na to, jaka jest obecnie.

Najsilniej zaznaczony w książce problem to zrozumienie swego żydowskiego pochodzenia. Rakusa wspomina, w jak przypadkowy sposób o nim się dowiedziała i jak bardzo nieprzypadkowo zdeterminowało ono w pewien sposób jej dalsze życie. Swoje pochodzenie autorka traktuje dość ambiwalentnie – raz jest ono bowiem brzemieniem, raz czymś na kształt zbawienia. „Dla mnie bycie Żydem to bycie inteligentem. (…) Bycie Żydem to moja ucieczka przed pustką blokowisk i tożsamością córki inwalidki, bez ojca. Dla mnie bycie Żydem to wielki świat, który wykradam. To także świat wielkich wartości, pod które się podszywam”*. Histeryczne wręcz reakcje przy bramie oświęcimskiego obozu zagłady kontrastują z ciepłem sentymentalnych wędrówek w miejsca związane z żydowskimi przodkami. Rakusę boli Żydówka w niej samej, ale jednocześnie jest dla niej swoistą podwaliną osobowości, ważnym i koniecznym prapoczątkiem rozumienia siebie.

Emocjonalna labilność, która tak często wyziera z kart pamiętnika, idzie w parze z religijną niepewnością bohaterki. Wierzy ona ciągłym zwątpieniem i w wierze tej nieustająco poszukuje pewnika, stabilnego punktu odniesienia i steru, który kierowałby nią w życiu. „Całe swoje dorosłe życie utrzymuję Jezusa w przekonaniu, że jeszcze do niego powrócę. Im bardziej wydaje mi się to nieprawdopodobne, tym gorliwsze są moje religijne zrywy. Okresami jestem głęboko praktykującą niewierzącą”**.

Trzeci istotny aspekt rozumienia bohaterki to kwestia zerwanych więzi rodzinnych, które – jedynie mentalnie – próbuje ona na nowo odbudować, poddając się terapeutycznym ustawieniom i snując pełne dramatyzmu wspomnienia o matce, ojcu, dziadkach i dalszej rodzinie, której wartki nurt brutalnej historii nie oszczędzał ani przez chwilę. Aby być dobrą matką dla Klary i Antka, aby realizować się jako szczęśliwa żona u boku drugiego mężczyzny życia, bohaterka pamiętnika musi z pełną świadomością zrozumieć błędy popełniane przez jej rodziców i pojąć motywy postępowania matki, która całe życie walczyła nie tylko z okrutną chorobą, ale także z otaczającym ją światem.

Skoro psychiatra nie zechciał zapisać jej farmakologicznego szczęścia, Rakusa musi w inny sposób odpędzić widmo depresji i zagubienia. Ta właśnie książka okaże się terapią najlepszą, terapią oczyszczającą i skuteczną. Lektura „39,9” zbliży nas do bardzo kobiecych, ale jednocześnie uniwersalnych rozważań o życiu i roli, jaką sami dla siebie w nim odgrywamy. I chociaż to bardzo kobieca literatura, czuję się do tej książki przekonany, a przeżycia bohaterki stały się po części moimi przeżyciami. Tak jak „Dzieci Hioba” Kaczmarskiego, w które nigdy uważnie się nie wsłuchiwałem, stały się teraz równie ważną jak dla autorki pamiętnika pieśnią. Dziękuję Monice Rakusie za możliwość doświadczenia jej metrykalnego i emocjonalnego momentu przejścia między tym, co było, tym, co jest i tym, co będzie.



---
* Monika Rakusa, "39,9", wyd. W.A.B., 2008, s. 154.
** Tamże, s. 125.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3444
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 25.02.2008 18:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydaje się, że we współcz... | dansemacabre
O, tak! Przymierzałam się do tej książki, a Twoja recenzja utwierdza mnie w mniemaniu, że warto.
Użytkownik: iwka_j 31.03.2008 10:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydaje się, że we współcz... | dansemacabre
Kupilam te ksiazke w ciemno, po przeczytaniu Twojej recenzji widze, ze dobrze zrobilam:-) mam nadzieje, ze po przeczytaniu ksiazki pozytywne odczucie pozostanie:-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: