Adoracja pustki?
W jednym z wywiadów przeprowadzonych jakiś czas po premierze „Doliny nicości” Bronisław Wildstein zdecydowanie zaprzeczył, jakoby planował kontynuację tej powieści. W pewnym sensie słowa dotrzymał, w innym zaś - wręcz przeciwnie. Otóż ani monumentalny „Czas dokonany”, ani „Ukryty” nie są w żadnym razie ciągiem dalszym historii Wilczyckiego i Returna. Natomiast łączy wymienione powieści wspólny świat. Każda z tych trzech książek to inne spojrzenie na w miarę stałe universum postaci i wydarzeń, które rządzi się nieubłaganymi prawami. Z każdym kolejnym tytułem Wildstein nieco je rozszerza, pokazuje inny jego aspekt, ale rdzeń tego świata pozostaje wciąż taki sam.
Głównym kontekstem „Ukrytego” jest katastrofa smoleńska i późniejsze wydarzenia spod pałacu prezydenckiego, ze szczególnym uwzględnieniem tzw. wojny o krzyż. Wildstein nie wdaje się w dywagacje o możliwych przyczynach katastrofy i traktuje Smoleńsk jedynie jako specyficznie rozumianą aksjologiczną scenerię. Na jej tle pokazuje losy trzech zupełnie różnych postaci: policjanta Jerzego Tatara, byłego piarowca Juliana Rosy i Przemysława Morskiego, który dopiero aspiruje do roli medialno-politycznego Demiurga.
Nicią łączącą wszystkie wątki jest sprawa zagadkowych zgonów osób związanych z warszawskimi kręgami artystycznymi, prowadzona przez „najstarszego aspiranta w polskiej policji”, który ze względu na swoje zaangażowanie w Solidarność nigdy nie zrobił kariery. Jak to zwykle ma miejsce w powieściach Wildsteina, bohater nie jest postacią kryształową. Tatar jest zmęczony podchodami, w które musi się bawić z przełożonymi, nieopatrznie wdaje się również w romans z młodziutką prostytutką, co zresztą szybko obraca się przeciwko niemu. Jest przegrany i nie może zbyt wiele. A jednak podejmuje wyzwanie i stara się znaleźć rozwiązanie zagadki, które wydaje się rozpływać w serii błysków kolejnego performance'u czy politycznej nagonki na słabszych, dla cynicznego posła mającej się stać przepustką na europejskie salony. Uważna lektura każe jednak sądzić, że to wcale nie on jest tutaj najważniejszy.
Trafniejszą kandydaturą wydaje się Rosa, który w wyniku śmierci ukochanej kobiety przeżywa załamanie nerwowe i dokonuje bilansu dotychczasowego życia. Jego przejście na nowe tory nie jest ani proste, ani budujące. W końcu interesuje go głównie to, żeby ukarać winnych śmierci Ewy. Rosa dokonuje więc ekspiacji, ale jest ona niejako dodatkiem do starań o ujawnienie tożsamości mordercy. I to właśnie ta przemiana jest najmocniejszym psychologicznie elementem książki. Do ostatnich scen „Ukrytego” czytelnik ma wątpliwości, do czego Rosa jest tak naprawdę zdolny...
„Ukryty” (tak jak i pozostałe książki Wildsteina) to nie zbeletryzowana publicystyka. Ta zawsze nosi znamiona szczególnie widocznej doraźności; jest odpowiedzią na potrzebę uzyskania błyskawicznego komentarza, a niekiedy stawiane w nim diagnozy równie błyskawicznie tracą aktualność. I choć impulsem do powstania „Ukrytego” był dla autora Smoleńsk, to przesłanie powieści daleko wykracza poza ten tragiczny, ale jednak partykularny kontekst. Skłaniałbym się ku stwierdzeniu, że jest to raczej powieść pełniąca funkcję lustrzanego odbicia. Możemy w niej bowiem przyjrzeć się współczesnej Polsce. Na obrazie tym są rysy, zabrudzenia, a także sceny, od których chce się odwrócić wzrok, choć jednocześnie ma się świadomość, że po prostu nie wolno. Pokazując to wszystko, Wildstein broni swoistego minimum moralnego. Nie wymaga od swoich bohaterów szczególnego heroizmu - poza zgłoszeniem sprzeciwu, gdy granice zostają w ewidentny sposób przekroczone.
Szczególnie interesujące wydają się w „Ukrytym” dwa obrazy-koncepty, które autor umieścił niejako obok rozwoju fabuły. Pierwszy to makabryczna wizja, w której odcięta głowa zamordowanej kobiety toczy się po dnie Wisły tak długo, aż w końcu zatraca jakiekolwiek cechy wyróżniające. To koszmar, który prześladuje Rosę, a jednocześnie jest paliwem dla jego zemsty. Drugi natomiast to wariacja na temat „Pokłonu Trzech Króli” Botticellego, który we współczesnej wersji staje się po prostu adoracją pustki. „Ukryty” to nic innego, jak tylko panorama świata, w którym ten nowy obrzęd się dokonuje. To fakt, jego konsekwencje są odrażające. Bynajmniej nie z winy autora.
[Tekst ukazał się również na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.