Dodany: 21.02.2008 16:11|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Bieguni
Tokarczuk Olga

5 osób poleca ten tekst.

Żyć, czyli być w ruchu


Pomijając „Lalkę i perłę”, jak na mój gust zbyt hermetyczną, zbyt erudycyjną, lektura każdej kolejnej książki Tokarczuk jest dla mnie coraz większą przyjemnością. Po „Ostatnich historiach”, stanowiących spójną, klarowną całość, z wyraźnie opowiedzianą akcją każdej z trzech części – znając temat kolejnej powieści, spodziewałam się czegoś jeszcze bardziej ciągłego i fabularnego. A tymczasem niespodzianka!

„Biegunów” trudno nawet nazwać powieścią sensu stricto, no bo gdzie prolog i epilog, gdzie zawiązanie i rozwiązanie intrygi, które postacie pierwszo- a które drugoplanowe, który wątek główny i czy w ogóle jest tu jakiś konkretny wątek? Ma go co prawda każde z wtrąconych w tekst opowiadań, ale co wspólnego ma ze sobą historia polskiego turysty, któremu podczas urlopu w Chorwacji zgubiła się żona, i holenderskiego anatoma z przełomu XVII i XVIII wieku, Rosjanki uciekającej przed męką codzienności do podziemi metra i średniowiecznego władcy maleńkiego arabskiego kraiku? A prócz tych opowiadań są jeszcze zapiski z podróżnego notesu, luźne refleksje, cytaty ze źródeł prawdziwych i zmyślonych. Ta mieszanina tematów, gatunków, konwencji powoduje, że „Biegunów” nie da się opowiedzieć tak, jak można było opowiedzieć „E. E.” czy „Prawiek i inne czasy”. Można tylko stwierdzić, że treścią ich jest ruch i bezruch, istnienie i przemijanie, pozostawanie i uciekanie, pozwalanie rzeczywistości, by opływała nas swobodnie i odsuwała się w zapomnienie, albo jej desperackie utrwalanie przy pomocy wszelkich dostępnych metod. Życie i niby-życie.

Jak mówią członkowie dziwnej sekty biegunów, tylko ruch chroni człowieka przed złem; „to dlatego tyrani wszelkiej maści, piekielni słudzy, mają we krwi nienawiść do nomadów – to dlatego prześladują Cyganów i Żydów, to dlatego przymusowo osiedlają wszystkich wolnych ludzi, naznaczają adresem, który dla nas jest wyrokiem. Chodzi im o zbudowanie zastygłego porządku, o uczynienie upływu czasu pozornym. O to, żeby dni stały się powtarzalne i nie do odróżnienia, o zbudowanie wielkiej machiny, w której każde stworzenie będzie musiało zająć swoje miejsce i wykonywać pozorne ruchy. Instytucje i biura, pieczątki, okólniki, hierarchie i szarże, stopnie, podania i odmowy, paszporty, numery, karty, wyniki wyborów, promocje i zbieranie punktów, kolekcjonowanie, wymienianie jednej rzeczy na drugie. Przyszpilić świat za pomocą kodów kreskowych, każdej rzeczy dać etykietę, niech będzie wiadomo, co to za towar i ile kosztuje”[1].

Wygląda to na jakiś manifest anarchistyczny… ale czyż pozbawione jest racji? Może niekoniecznie trzeba prowadzić żywot nomady, traktować dom jak hotel, a hotel jak dom, ale po prostu być w ruchu – choćby metaforycznie? Podróżować w głąb własnego ciała albo w przestrzenie wyobraźni, wszystko jedno, byle być mobilnym, nie pogrążać swojego życia w formalinie nawyków i konwenansów, nie zesztywnieć jak „starannie wykonane preparaty zatopione w pleksi”[2]…

Na jednoznacznie pozytywne wrażenie, jakie pozostało mi po lekturze, składa się nie tylko uniwersalność przesłania, ale także – może nawet w równej mierze – kwestie warsztatowe. Ta nieciągłość wątków, to poszatkowanie na mniejsze i większe porcje o różnym ciężarze gatunkowym – z których tylko kilka musi mieć swoje stałe miejsce, pozostałe zaś, podobnie jak w „Grze w klasy” Cortázara, mogą zostać wymieszane i ułożone od nowa, nie tracąc wymowy ani zrozumiałości – czyni cały tekst jedną wielką alegorią mobilności. A zarazem stanowi wyjście naprzeciw podróżującym, czy – szerzej – będącym w ruchu; tej książki nie trzeba czytać jednym ciągiem, można przy niej przystanąć na chwilę – tyle, ile trzeba na otarcie potu z czoła albo rozprostowanie nóg – wchłaniając w siebie jedną z kilkuzdaniowych miniatur („Instrukcja”, „Kleopatry”, „Cecha pielgrzyma”), i można pozwolić sobie na dłuższy popas, zatrzymując się w rzeczywistości któregoś z dłuższych opowiadań.

A prócz tego niezmiennie urzeka mnie styl i język autorki, gdzie trzeba – prosty, zwięzły („Podoba mi się też, że nie widać tu żadnych gospodarzy, nie dobijają się tu rano żadne pokojówki, nikt się tu nie szwenda. Nie ma żadnej recepcji. Nawet kawę robię sobie sama, tak jak lubię”[3]; „Spotykali się codziennie po zajęciach, przestraszeni nieco wielkim miastem, zagubieni. Czasem przemycali się do swoich akademików, raz – teraz sobie przypomina – on nawet wchodził po rynnie na pierwsze piętro. Pamięta też numer pokoju: 321”[4]), a gdzie trzeba – wysmakowany, metaforyczny, poetycki („Czy nie lepiej byłoby spiąć umysł spinaczem, ściągnąć lejce i wyrażać się nie historiami, ale prostotą wykładu, gdzie w zdaniu po zdaniu klaruje się jedna myśl, a w następnych paragrafach fastryguje się ją z innymi”[5]; „(…) z wiekiem pamięć zaczyna powoli otwierać swoje holograficzne przepaście, jedne dni wyciągają jak po sznurku drugie, a te – kolejne godziny i minuty. Nieruchome obrazy ruszają, najpierw wolno, powtarzając raz po raz te same momenty; przypomina to wydobywanie z piasku prastarych szkieletów: najpierw widzi się pojedynczą kość, ale już miotełka odsłania inne, w końcu cała skomplikowana struktura zostaje wydobyta na jaw, stawy, połączenia, konstrukcja, na której wspiera się ciało czasu”[6]).

Czytelnika nieoswojonego z naukami biologicznymi (ale czy dziś, w epoce Internetu i multimediów, są jeszcze tacy?) szokować może dosłowność opisów w tekstach z wątkiem, nazwijmy to, anatomicznym, która jednak nigdzie nie przekracza granicy dobrego smaku. Jedyną w mojej opinii wadą książki jest brak spisu treści, powodujący, że aby odszukać wybrany tekst, trzeba za każdym razem przerzucić sporą liczbę kartek.

Ale poza tym – delicja!


_ _ _
[1] Olga Tokarczuk, „Bieguni”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007, s. 293-294.
[2] Tamże, s. 445.
[3] Tamże, s. 192.
[4] Tamże, s. 319.
[5] Tamże, s. 239.
[6] Tamże, s. 326.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 17949
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 26
Użytkownik: bidrek 22.02.2008 00:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Pomijając „Lalkę i perłę”... | dot59Opiekun BiblioNETki
Piekna i madra opinia i ksiazce. Rowniez i dla mnie czytanie "Biegunow" bylo sama przyjemnoscia.
Użytkownik: Agis 22.02.2008 11:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Pomijając „Lalkę i perłę”... | dot59Opiekun BiblioNETki
Czy jest ktoś komu się ta książka nie podobała? Bo widzę tylko jednoznacznie pozytywne opinie. Ja też ostatecznie jestem usatysfakcjonowana, ale pierwsze kilkadziesiąt stron to była ciągła irytacja. I do dziś nie przebaczam Tokarczuk dwóch fragmentów:
1. Opis pijących mężczyzn ze stron 51-52
2. Opis kobiety w rozdzialiku "Zbiory modeli woskowych"

Dla mnie to typowe nudy na pudy, pisanie o niczym, forma bez treści. Zawsze ceniłam Tokarczuk właśnie za formę wypełnioną treścią po brzegi tym większe moje rozczarowanie. Można opisywać i ubieranie buta i trzepanie dywanów w pięknych słowach, tylko po co?
Użytkownik: verdiana 22.02.2008 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy jest ktoś komu się ta... | Agis
A mnie właśnie początek zachwycił najbardziej. Szczególnie opis stosunku narratorki do psychologii i... zbiory modeli woskowych. :D
Użytkownik: sonja1 22.02.2008 20:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy jest ktoś komu się ta... | Agis
Mnie się nie podoba - utknęłam gdzieś w połowie i aż się nie chce kontynuować lektury. Przy sporej dozie samozaparcia skończę ją, ale motywacji brak, bo książka jest moja i może tak stać latami.
Użytkownik: librarian 23.02.2008 19:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy jest ktoś komu się ta... | Agis
Witaj Agis. Haha, ja napisałam już pod jakąś wcześniejszą recenzją, że wcale mi się nie podoba i nie rozumiem zachwytów nad nią. Dla mnie to jest książka o niczym. Ani myśl przewodnia - trzeba być w ruchu - nie jest dla mnie zrozumiała czy sensowna, ani nie porwała mnie proza Tokarczuk. Te wszystkie opisy są dość okropne, a historia z przewożeniem serca Szopena całkiem niesmaczna. Do tej pory przeczytałam trzy pozycje Olgi Tokarczuk ale żadna mnie nie porwała. Ale myślę sobie że młodym ludziom takie gdybania się podobają, może to jest jakiś etap. Na przykład "Gra w klasy" fascynowała mnie w liceum, teraz zupełnie nie, to trochę podobna forma a i treść taka nijaka, przelewanie z pustego w próżne.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 24.02.2008 11:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj Agis. Haha, ja napi... | librarian
No cóż, może fakt, że mnie się podoba, świadczy o tym, że mimo pięćdziesiątki na karku jeszcze całkiem nie dojrzałam? :) Zresztą od dawna sama siebie o to podejrzewam, i chociaż czasem tu ględzę jak stara ciotka, to widocznie ta nieletnia część mnie musi się czasem wyrwać...
Szkoda, że Wam się nie podoba, bo zawsze jest mi przyjemnie, gdy się okazuje, że z osobami, które uważam za biblionetkowe pokrewne dusze, mam wspólne upodobanie do jeszcze jednego autora, jeszcze jednego tytułu. Ale rozumiem, że tak może czy nawet musi być, bo przecież ja też nie dam się przekonać do pewnych dzieł czy pewnych autorów, nawet tych ocenianych przez 99% znajomych na "5" czy "6". Może następnym razem się trafi coś, nad czym zgodnie się pozachwycamy?
Użytkownik: Bozena 24.02.2008 21:53 napisał(a):
Odpowiedź na: No cóż, może fakt, że mni... | dot59Opiekun BiblioNETki
Z dużym zainteresowaniem przeczytałam Twoją recenzję, Dot. I pomyślałam od razu jaki to słuszny pomysł przyświecał Oldze Tokarczuk, bo książka, wnioskując z tego co napisałaś, ma ważne przesłanie, a nawet bardzo ważne. I tylko mobilność (nawet wyłącznie intelektualna), uważam, może ocalić dziś nas. Przyznam, że rozumiem konieczność uporządkowania wszelkich szczebli organów administracji państwowej, ale osobiście bardzo, ale to bardzo umęczona jestem... numeracją. Moja pamięć zadręcza się, mimo, że notuję to i owo; a momentami odnoszę wrażenie, że żyję w absurdalnym świecie. Może już zmęczenie ogólne dokucza mi, a może zostawiłam omyłkowo za sobą świat dorożek i gazowych latarni.:)

I nigdy nie miałam wrażenia, że „ględzisz”, Dot., bo na ile to jest możliwe, czytam Twoje teksty, nie dlatego, by „rzucić” się na recenzowaną lekturę, bo bardziej klasyka pociąga mnie, a Ty we współczesności bardziej gustujesz, ale dla samej przyjemności czytania Twoich tekstów, i ogólnego rozeznania co dzieje się... :) A dzieje się wiele. I za to dziękuje Ci.

I jeszcze coś Ci zdradzę: otóż i ja mam wrażenie, że nieraz dziewczyna we mnie siedzi, tak jak dziś na przykład odnalazłam ją podskakując z radości. Ale... tak po cichu (już na głos w tej chwili) mówię sobie, że to wielkie szczęście właśnie - takie emocje odczuwać mi.

A recenzja znakomita, Dot.!


Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 25.02.2008 16:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Z dużym zainteresowaniem ... | Bozena
Czy pamiętasz swój PESEL, NIP, PIN od telefonu, PIN od karty bankomatowej i takie rzeczy? Bo ja nie, a tego ostatniego ustrojstwa - przyznam się bez specjalnego wstydu - nawet nie umiem używać. Mąż za mnie wypłaca. Więc gazowe latarnie i owszem. Dorożki też. Albo sanie (takie jak z piosenki Mistrza Bułata, choć niekoniecznie w Moskwie, bo czasy caratu jakoś mnie nie pociągają). Co byś powiedziała na Wyspę Księcia Edwarda, na przykład?
A co do klasyki... teraz na przykład "chodzi za mną" "Saga rodu Forsyte'ów", i obliczam, ile razy będę się musiała przejechać do biblioteki, żeby ją sobie przypomnieć (bo mogę wypożyczyć 4 tomy naraz).
A Proust (z wyjątkiem tomu I, którego w merlinowej promocji nie było, a w innych księgarniach tudzież antykwariatach tylko z innego wydania) właśnie spoczął w mojej biblioteczce, by być dostępnym na życzenie. Lecz fakt, że trudno mi się oprzeć nowościom...
Użytkownik: Bozena 26.02.2008 23:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy pamiętasz swój PESEL,... | dot59Opiekun BiblioNETki
Może i pamiętam lub staram się pamiętać, ale bywają chwile kiedy tracę grunt, jak choćby ta, w której trzykrotnie wprowadzałam PIN karty kredytowej zamiast karty oszczędnościowej, z jakimś uporem czyniłam to, aż kartę „wcięło” mi. A potem... Jazda do banku, i tak dalej. I więcej jeszcze. Tylko numeru NIP-u nie zdarzyło mi się zapomnieć nigdy, lecz fakt ten z charakteru mej pracy wynika, bo NIP mój widzę codziennie.
Zgodziłabym się i ja na Wyspę Księcia Edwarda, którą proponujesz, Dot.:))
---
"Sagę..." i ja czytałam, choć dawno. Miłej lektury.

"Miliony ludzi - a wszyscy żyjący własnym życiem - tyle energii, radości, smutków i cierpień, wyrzeczeń i rezygnacji i samotnej walki o byt."
[J. Galsworthy]
Użytkownik: librarian 25.02.2008 00:38 napisał(a):
Odpowiedź na: No cóż, może fakt, że mni... | dot59Opiekun BiblioNETki
Droga Immienniczko, różnorodność gustów w Biblionetce to nic innego jak odbicie samego życie, takie ono jest - różnorodne. Podobają nam się różne książki, na różnych etapach naszego życia. Albo dlatego że mamy różne zainteresowania i spojrzenie na świat. Nic w tym złego, prawda? Biblionetka tylko na tym zyskuje. Kiedyś taka proza fascynowała mnie, teraz nie. Co absoloutnie nie zmienia faktu, że Twoje recenzje cieszą się u mnie dużym szacunkiem i zawsze czytam je z zainteresowaniem.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 25.02.2008 16:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Droga Immienniczko, różno... | librarian
I nawzajem, choć nie zawsze daję temu świadectwo na piśmie, bo zanim poodpowiadam na komentarze do swoich wypowiedzi, wpiszę oceny i przejrzę recenzje, to już mi się zjawia za plecami mój potomek, mrucząc błagalnym tonem: długo jeszczeee? :)
Użytkownik: librarian 27.02.2008 15:44 napisał(a):
Odpowiedź na: I nawzajem, choć nie zaws... | dot59Opiekun BiblioNETki
Gdyby tylko pojawiły się w moim życiu jakieś pieniądze, to zaraz ufunduję nagrodę w postaci laptopa dla autorów najciekawszych recenzji w Bnetce. :))
Użytkownik: sowa 22.02.2008 18:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Pomijając „Lalkę i perłę”... | dot59Opiekun BiblioNETki
Oj, taką zacności recenzję napisałaś, Dot, że aż się chyba przymierzę do "Biegunów", chociaż nie przepadam za Tokarczuk:-).
Użytkownik: Marylek 22.02.2008 18:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Pomijając „Lalkę i perłę”... | dot59Opiekun BiblioNETki
Bardzo pięknie napisałaś. Aż się chce czytać. :-)
Miałam "Biegunów" w planach, ale może uda mi się ich trochę przesunąć na początek kolejki?...
Pozdrawiam!
Użytkownik: carmaniola 22.02.2008 18:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Pomijając „Lalkę i perłę”... | dot59Opiekun BiblioNETki
Nie mogę się powstrzymać: piękna recenzja Dot! Cudna! "Bieguni" czekają cierpliwie na swoją kolejkę i kiedy już zamknę książkę, wiem, że zajrzę tu jeszcze raz. :-)
Użytkownik: anndzi 16.08.2008 00:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Pomijając „Lalkę i perłę”... | dot59Opiekun BiblioNETki
Recenzja zaiste piękna, aczkolwiek o książce mam zdanie zgoła odmienne.
O ile opowiadania o Rosjance, Kunickim i jego zaginionej żonie czy też małżeństwie - znawcach starożytnej Grecji, wywarły na mnie wrażenie, o tyle nużyły mnie i nudziły owe, jak to określiłaś, "poszatkowane" fragmenty. Nie znalazłam niestety w książce żadnego przesłania. Jesteśmy w ciągłym ruchu i nad czym tu się rozwodzić? I to ciągłe powracanie do ludzkich organów w formalinie przyprawiało mnie wręcz o mdłości.
Może coś przeoczyłam, może jestem za młoda, w każdym razie nie trafia do mnie ta książka w ogóle, zmogłam ją dopiero po półrocznej walce. Chyba muszę się zabrać za "Prawiek i inne czasy", bo "Bieguni" to pierwsza przeczytana przeze mnie powieść Tokarczuk i chyba źle wybrałam...
Użytkownik: Groszuuua 08.11.2009 18:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzja zaiste piękna, a... | anndzi
Ja muszę powiedzieć, że mam co do tej książki mieszane odczucia. Z jednej strony fascynuje mnie właśnie to co Tokarczuk uskutecznia w swoim życiu (jeżeli ziidentyfikuejmy narratorke z autorką- ale chyba w tym wypadku jest to możliwe, prawda?), a więc wieczny ruch, zmienność, poszukiwanie czegoś nowego, nie zastyganie w formalinie jak napisała autorka recenzji. To jest piękne i fascynujące, zgodne z moim charakterem. Ale z drugiej strony, nie mogę zgodzić się z Dot., że anatomiczne opisy nie przekraczają granicy dobrego smaku - dla mnie wręcz przeciwnie, powiedziałabym, że dziwi mnie niezmiernie ta fascynacja ludzkim ciałem w sposób dosadny, w sposób tak bardzo inegerencyjny jeżeli można to tak określić. Może to nie jest po prostu moje pole zainteresowań, a może jestem nie takim typem człowieka dla którego wszystko można odbejrzeć, doświadczyć empirycznie, bo do tego moim zdaniem sprowadza się właśnie owo oglądanie z każdej perespektywy ciała ludzkiego - nie ma już żadnej tajemnicy, wszystko zostało odkryte, naocznie sprawdzone. Mnie to razi, ale rozumiem, że są tacy, którym może to odpowiadać. Nieco roczarowują również niezrozumiałe przerwy w historiach np. Polaka i jego żony-uciekinierki, mam wrażenie, że Tokarczuk sama nie wiedziała jak poprowadzić ten wątek i zakończyła go w sumie również nie do końca dla mnie satysfakcjonująco.
Ale niewatpliwie książkę powinno się wziąć do ręki, zachęcam do tego, choć może nie być to podróż jednostajnie i równomiernie przyjemna ;)
Użytkownik: inheracil 08.11.2009 19:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja muszę powiedzieć, że m... | Groszuuua
Dla mnie z kolei było niezwykle oczyszczające to zapatrzenie na ludzką fizyczność. Ciało ludzkie w pełni zaakceptowane, bez hipokryzji, bez udawania że nie jesteśmy z materii. Może właśnie dlatego lubię Tokarczuk, umie dostrzec piękno tam gdzie inni widzą rzeczy obrzydliwe. "Bieguni" to książka, która jednocześnie jest w zgodzie ze światem, który płynie, zmienia się, przesuwają się ważne ośrodki, ruch i zmiana to są rzeczy niezmienne. Z drugiej strony ważny temat ludzkiego ciała wewnątrz, podniesiony do rangi arcydzieła, co już stoi w opozycji do światopoglądu wyznawanego prze większość (warto przypomnieć chociażby kontrowersje związane z wystawą ludzkich ciał).
Użytkownik: Groszuuua 08.11.2009 19:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie z kolei było nie... | inheracil
tu nie chodzi o hipokryzje, tylko chodzi o pewne rzeczy w zyciu, ktore wg. mnie nie powinny byc do konca "odkryte" ? jest jakas granica ktorej czlowiek nie przekroczy? jest jakies miejsce, do ktorego nie zajrzy? wszystko chcemy poznac, sprawdzic, zrozumiec. rozumiem poszukiwanie prawdy, sama w ta idee wierze, ale tez zostawiam pewne rzeczy za woalka tajemniczosci, niepoznaania, gdyz inaczej czekaloby mnie juz tylko roczarowanie, ze to wszystko 'sprawdzilam'. i tego sie wlasnie obawiam widzac fascynacje olgi tokarczuk w aspekcie owej 'anatomii'. nie wiem czy teraz sie ze mna zgodzisz? ;)
Użytkownik: inheracil 08.11.2009 21:41 napisał(a):
Odpowiedź na: tu nie chodzi o hipokryzj... | Groszuuua
Rozumiem, że można nie chcieć o czymś czytać i akceptuję to, ale literatura zawsze łamała schematy, poszukiwała czegoś nowego inaczej byśmy nigdy nie wyszli poza epos heroiczny. To kwestia wyboru co się chce czytać. Wolę przeczytać o ludzkim ciele w pełnych zachwytów opisach Tokarczuk, niż gdyby miał ktoś to robić z obrzydzeniem i pogardą, gdyż tak naprawdę współczesna kultura uważa ciało człowieka, takie jakim jest, za nieestetyczne. Tokarczuk naprawdę (wg mnie) przelewa swoje fascynacje ciałem bez zbędnej ohydy. Czy nie warto o czymś pisać? Myślę, że nie. Każdy podjęty temat jest ważny, jest świadectwem czasów, myśli i nie warto z tego rezygnować.
Użytkownik: Groszuuua 09.11.2009 21:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem, że można nie ch... | inheracil
No i konkluzyjnie możemy powiedzieć - jak dobrze, że istnieje wybór ;-)
Pozdrawiam!
Użytkownik: lutek01 14.12.2021 22:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzja zaiste piękna, a... | anndzi
No i tu mogę się podpisać pod prawie każdym słowem. Styl jak najbardziej w porządku, z treścią już trochę gorzej, niektóre rozdziały były strasznie wydumane no i to zafiksowanie na konserwacji ludzkich zwłok - nie całkiem to rozumiem. Owszem - podróże w przestrzeni i czasie, niech będzie, ale to dla mnie jednak za mało jak na kilkaset stron. A poza tym "Bieguni" to dla mnie książka "amorficzna", książka bez formy, opierająca się tylko na pomyśle i luźno ze sobą związanych tekstach, a ja tak nie lubię. Inne powieści Tokarczuk - owszem chętnie, ale ta akurat nie.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 15.12.2021 10:53 napisał(a):
Odpowiedź na: No i tu mogę się podpisać... | lutek01
Nie czytałem "Biegunów", ale po Twoim komentarzu widzę, że owo "straszne wydumanie" to znak rozpoznawczy albo cecha konstytuująca pisarstwo Tokarczuk. Podobnie chyba jak fiksacja na jakimś temacie - w paru innych jej powieściach jest tak z grzybami.

Natomiast co do amorficzności - w tym podcaście (niestety nie jestem w stanie podać timestampa):
www.youtube.com/watch?v=GVX0aPsgtS4
wskazane jest m.in. że jest to zamierzone, że nie ma to być "standardowa fabuła" i że często czytelnicy zrażają się do Tokarczuk, zaczynając znajomość z nią od "Biegunów".
Użytkownik: lutek01 15.12.2021 11:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie czytałem "Biegunów", ... | LouriOpiekun BiblioNETki
Co do pierwszej części wypowiedzi, to chyba nie do końca się zgodzę. Takie na przykład Prowadź swój pług przez kości umarłych (Tokarczuk Olga) w bardzo prosty choć dosadny sposób wyjaśnia istotę wegetarianizmu, co mnie bardzo przekonuje, a jest to tym bardziej ciekawe, że ta, że tak to ujmę, pochwała wegetarianizmu, jest ubrana w historię z bardzo konkretną fabułą, na dodatek kryminalną. Uważam, że to bardzo ciekawy zabieg. Gdzieś mi to koresponduje z Imię róży (Eco Umberto), które bardzo lubię.

Co do drugiej części, no cóż - po prostu nie jestem czytelnikiem docelowym tej książki. Tylko tyle. Nie lubię takiej formy, z tego powodu zarzuciłem parę lat temu czytanie Lapidarium (Kapuściński Ryszard), autora, którego przecież bardzo lubię. Nie ma chemii.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 15.12.2021 12:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Co do pierwszej części wy... | lutek01
Cóż, w takim razie mogę tylko odesłać do mojej czytatki Spotkanie z noblistką Tokarczuk, gdzie określiłem "Prowadź…" m.in. takimi słowy: pastisz nt. nawiedzonej ekoterrorystki. Wskazałem także androny, głoszone podniosłym tonem, seksistowski bełkot oraz właśnie zwyczajne rezonerstwo, które jest znakiem rozpoznawczym Tokarczuk :)
Użytkownik: Marylek 15.12.2021 14:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Co do pierwszej części wy... | lutek01
Dla mnie nie ma porównania, między "Lapidariami" Kapuścińskiego, a "Biegunami" Tokarczuk. Te pierwsze, to rodzaj pamiętnika, zapisków myśli, które w danej chwili przychodziły autorowi do głowy, w związku z jakaś sytuacją, bądź obrazem. Intymne, osobiste.

"Bieguni" to zbiór opowieści (bo nie opowiadań) powiązanych luźna ideą zmiany. Dla mnie byli ciężcy do strawienia, nie czułam ani myśli przewodniej, ani refleksji odautorskiej. Język ładny, niektóre opowieści interesujące, ale tylko niektóre.

Do "Lapidariów" wracam z przyjemnością czasami. Do "Biegunów" nie wrócę nigdy, - "nie ma chemii".
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: