Dodany: 09.10.2013 22:36|Autor:

Książka: Eli, Eli
Tochman Wojciech
Notę wprowadził(a): agnesines

nota wydawcy


Kto przeczyta "Eli, Eli", może już nigdy nie będzie podróżował jak przedtem. Wojciech Tochman opowiada nam o Filipinach, jakich nie znamy, o świecie najuboższych, którzy od lat żyją w slumsach i na cmentarzach Manili. Ale nie jest to książka tylko o nich. Jest i o nas.

Wszyscy coraz więcej podróżujemy, coraz więcej fotografujemy świat. Ale nie widzimy tego, o czym pisze Tochman, i co fotografuje Wełnicki. Tego, co pod powierzchnią: cierpienia i bólu. Bo się na nie uodporniliśmy. Tochman odwraca obiektyw, przygląda się nam, ale i sobie, naszemu spojrzeniu na tragedię, na Innego, i dokonuje odnowienia empatycznej więzi.

"Eli, Eli" jednocześnie oskarża i niesie nadzieję. A może nawet rozwiązanie dylematu, co zrobić z widokiem ludzkiego cierpienia. Kluczem jest reporterska uważność, krytycyzm wobec własnego spojrzenia i otwartość na innego człowieka.

Gęstej prozie Tochmana towarzyszą znakomite, poruszające zdjęcia Grzegorza Wełnickiego. Twarze, które oglądamy na jego portretach nie są anonimowe. Tochman przedstawia nam historię ludzi z tych fotografii, opowiada o losach każdego z nich. Z głęboką wrażliwością znaną czytelnikom jego poprzednich książek, wprowadza nas w cichy świat kobiety-drzewa, w codzienność dzieci mieszkających na grobach, w dramat czternastoletniego bohatera opery mydlanej, która nigdy nie powstanie. Patrzymy na ich życie z tak bliska, że wreszcie zaczynamy czuć.

[Wydawnictwo Czarne, 2013]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1647
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: tynulec 24.10.2013 14:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto przeczyta "Eli, Eli",... | agnesines
Na tę książkę czekałam długo. Teraz jest już w moich rękach i mam mieszane uczucia, ale najpierw trzeba skończyć, by móc się wypowiedzieć.
Użytkownik: Eida 24.10.2013 14:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Na tę książkę czekałam dł... | tynulec
To jestem ciekawa Twojej opinii.
Ja też przymierzam się do przeczytania jej, ale z powodu licznych zaległości (jak to często w Biblionetce bywa), musi jeszcze trochę poczekać.
Użytkownik: tynulec 25.10.2013 22:33 napisał(a):
Odpowiedź na: To jestem ciekawa Twojej ... | Eida
Na "Eli, Eli" czekałam długo i wiedziałam, że muszę ją mieć w swojej bibliotece. Jak się tylko ukazała, zaczęłam śledzić wszelakie wywiady z Tochmanem, wypatrywałam spotkania autorskiego gdzieś blisko mojego miejsca zamieszkania. Potem przyszła pora na zakup i dzisiaj skończyłam czytać. Nie jest to obszerna lektura, zaledwie sto trzydzieści parę stron w tym zdjęcia Grzegorza Wełnickiego.

Tochmana czytałam i uważałam, że reportaże, które pisze są mistrzostwem tego gatunku. "Eli, Eli" jest inne, jakby "nietochmańskie". Tym razem pojechał na Filipiny, do Manili, nie sam, ale z fotoreporterem, który tak naprawdę przetarł mu ścieżki i umożliwił kontakt z ludźmi stamtąd, to znaczy z Onyxu (dzielnicy slumsów). Każdy rozdział to opowieść o człowieku/ludziach ze zdjęcia, o biedzie takiej, o jakiej wcześniej nie czytałam. Tylko, że źródło dramatów jego bohaterów wydaje się być przez niego pojmowane niezwykle stereotypowo. Autor wprost pisze, że to katolicyzm jest przyczyną takiego stanu rzeczy na Filipinach, a może szerzej, że to religia jest powodem szeroko rozumianego zła na świecie, przeciwko czemu wszystko się we mnie buntuje. Nie zgadzam się na takie uproszczenia, których w najnowszym reportażu Tochmana jest wiele. Jestem zła, że kpi i ironizuje z Ewangelii, której słowa raz po raz przeplata z siarczystymi przekleństwami. Nie podobało mi się również to, że totalnie odrzuca jakikolwiek sens cierpienia, wyśmiewając między wierszami tych, którzy próbują sensu szukać. Skończyłam czytać i byłam rozgniewana, że właśnie tak, że według mnie mało obiektywnie, a potem jak błyskawica przez głowę przeszła myśl, że może mu właśnie o to chodziło, że zrobił to specjalnie, że chciał wzbudzić w końcu gniew, złość i bunt, że masz czytelniku się nie zgodzić, masz myśleć, bronić swoich wartości, a nie przyjmować wszystko takim, jakim daje Ci reporter? Nie wiem. Tylko tytuł, który rozumiem, że odnosi do słów Chrystusa na krzyżu [Eli, Eli = Boże mój, Boże mój] rozwiewa trochę wątpliwości i pozwala wierzyć, że to cały czas ten sam Tochman, którego poznałam w jego poprzednich reportażach. Rzetelny, obiektywny, niedający gotowych odpowiedzi, wolny od ironii i kpiny, od reprezentowania skrajnych poglądów.
Użytkownik: Eida 25.10.2013 23:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Na "Eli, Eli" czekałam dł... | tynulec
Dziękuję Ci za obszerną opinię. Ja też przeczytałam kilka książek Tochmana i z tego co pamiętam zawsze był dość oszczędny jeśli chodzi o własne komentarze na temat opisywanych zjawisk - te pozostawiał czytelnikowi. Muszę przyznać, że jeszcze bardziej rozbudziłaś moją ciekawość odnośnie książki.
Użytkownik: lutek01 26.10.2013 00:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Na "Eli, Eli" czekałam dł... | tynulec
Ciekawe rzeczy piszesz.
Ja już ostrzę sobie pazury na "Eli, Eli" i mam nadzieję, że wkrótce przeczytam.
Użytkownik: reniferze 16.02.2014 21:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto przeczyta "Eli, Eli",... | agnesines
Pod względem narratorskim to droga przez mękę. Żadna historia nie zrobiła na mnie wrażenia, za to musiałam się zmuszać do czytania każdego akapitu po kilka razy, żeby wyłuskać treść z bardzo niefajnego, nieliterackiego języka. Z reportażystów zdecydowanie wolę Hugo-Badera, bo jego książki czyta się z zapartym tchem, a nie z bólem.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: