Dodany: 19.02.2008 22:32|Autor: omuerte

Opowieść o synach kolekcjonera


Ile stron potrzeba, by poznać większość emocji (jeśli nie wszystkie), jakie gnieżdżą się w człowieku? Ile słów należy wylać na papier, by stworzyć historię, w której w urzekający sposob przeplatać się będą ze sobą świat widzialny i niewidzialny? Éric-Emmanuel Schmitt w "Dziecku Noego" potrzebował tych stron tylko 132. Co zawiera opowieść, ktorą na nich zapisał?

Można powiedzieć, ze to minikronika strachu i nadziei, konfliktu i pokoju, niebezpieczeństwa, które uzmysławia doniosłość życia oraz beznamiętnej harmonii, która to życie wypala, a przez to jednocześnie sprawia, że czujemy głód poszukiwań i popycha do działań.

"- Oficer spojrzał na ojca Ponsa, któremu drżały wargi. Część z nas zaczęła płakać. Ja szczękałem zębami. Zrazu pomyślałem, że oficer sięga do pasa po rewolwer. W rzeczywistości wyciągnął portfel.
- Proszę - powiedział do ojca Ponsa podając mu banknot - kupi pan dzieciom cukierki.
(...) uśmiechnął się do nas, mrugając okiem, stuknął obcasami i wyszedł"*.

Mógłbym też napisać, że jest to książka o poszukiwaniu swojej tożsamosci, o tym, że nie przychodzi ona od razu, ale puka do naszych drzwi przez dłuższy okres, by dać znać, że jest. Świadomość tego, jako kto przychodzimy na ten świat i jacy jesteśmy - ma wcale niemały wpływ na nasze dalsze losy...

"- Dzisiaj najważniejsze jest to, żebyś zaakceptował fakt, że jesteś Żydem. To nie ma nic wspólnego z wiarą. Później, jeśli nadal będziesz chciał, będziesz mógł zostać nawróconym Żydem.
- Więc jednak zawsze Żyd, na zawsze Żyd?
- Tak. Zawsze Żyd. (...)"**.

To wreszcie opowieść o żydowskim chłopcu imieniem Joseph.

W obawie przed prześladowaniami ze strony nazistów okupujących Belgię, rodzice chłopca powierzają go bogatej rodzinie de Sully. Stamtąd trafia mały Joseph do Żółtej Willi, gdzie poznaje człowieka, który miał tylko "wynaleźć pumeks", a zmienił całe jego życie.

Charakterystyczny dla Schmitta styl pisania potrafi szarpać struny wrażliwości, wzbudzać w człowieku coś, co wydawało się uśpione, obumarłe. Ma przypomnieć mu, że i on był kiedyś dzieckiem. I z podobną naiwnością i zaciekawieniem patrzył na świat. Czasem może nazbyt dziecinne, przesadnie czułostkowe pióro francuskiego pisarza właśnie przez to potrafi zaskakiwać. Ten "styl przedszkolaka" pozwala niekiedy powiedzieć o ludziach więcej, niż zawiłe teorie i badania psychologiczne i filozoficzne.

Na osobny akapit zasługuje końcowa scena... Ale powinien to być akapit, który każdy zapisze sam, w swoim wnętrzu, w swoim wewnętrznym kościele, synagodze, tudzież... domu pani Marcelle, gdy tylko zetknie się ze schmittowskim "Dzieckiem Noego". A później, po lekturze, zgromadzi w swojej duchowej krypcie emocje i refleksje, podobnie jak ojciec Pons gromadził...

Ta książka to jednocześnie wezwanie do tworzenia swojej "kolekcji".

To może nazbyt daleko idące porównanie, ale przez treść swoich dzieł, w których podejmuje tematy związane z moralnością, wiarą, człowieczeństwem - Schmitt przypomina mi momentami wielkiego mistrza de Saint-Exupéry'ego. Choć w mojej opinii autor "Twierdzy" i "Małego Księcia" dysponował o wiele bogatszym wachlarzem umiejętności literackich. Ale sam fakt takiego zestawienia wystarczyć powinien za rekomendację i zachętę do sięgnięcia po minidziełka Schmitta. A przynajmniej po "Dziecko Noego". Tak na początek.

Słowem - piękna książka.


---
* Éric-Emmanuel Schmitt, "Opowieści o Niewidzialnym", przekład: Barbara Grzegorzewska, wyd. Znak, 2005, strona 198.
** Ibidem, strona 234.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8428
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: MaTer 20.02.2008 16:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Ile stron potrzeba, by po... | omuerte
Oj tak, piękna :) pamiętam, że popłakałam się na końcu.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: