„Twarzą do ściany” to drugi tom czterotomowego cyklu Janusza Krasińskiego i kontynuacja pierwszego, zatytułowanego „Na stracenie”. Akcja rozgrywa się w murach więzienia we Wronkach w latach 1947-1953. Uwięziony za szpiegostwo na mocy sfingowanego zarzutu i procesu, młody Szymon Bolesta ma przed sobą piętnastoletni wyrok.
W więzieniu Bolesta i współwięźniowie poddawani są okrutnym i uciążliwym szykanom i przeróżnym torturom, jak bicie i kopanie, zmuszanie do skakania nago żabką po dziedzińcu, zamykanie w karcerze, gdzie przemarza się do kości, polewanie zimną wodą lub głodzenie, a także odmowę pomocy medycznej.
Bolesta co i raz poddawany jest przeróżnym, często wręcz fantastycznym prowokacjom, takim jak namowa do podpisania zgody na zarażenie tyfusem, co miałoby umożliwić ucieczkę z transportu chorych. Żyje w nieustannym lęku, bo z sytuacji, w których jest stawiany, praktycznie nie ma honorowego wyjścia. Jeśli zgodzi się na przystąpienie do ucieczki, kapuś ma na niego materiał donosicielski, jeśli odmówi i sam nie doniesie, służby specjalne mają go w ręku za brak lojalności i wspomaganie rzekomego uciekiniera. Bolesta marzy, aby pozostawiono go w spokoju, bo na tym oddziale są książki: „
Zbrodnia Sylwestra Bonnard (
France Anatole (właśc. Thibault Jacques Anatole François))
”, „
Wyspa pingwinów (
France Anatole (właśc. Thibault Jacques Anatole François))
”, „
Nędznicy (
Hugo Victor (Hugo Wiktor))
” - i to jest jedyny ratunek przed obłędem.
„To nie był bełkot chorej wyobraźni. Ale co od niego chciał ten kapuś? Wciągnąć w tę ucieczkę, czy tylko skłonić do donosu, by przystał do ich donosicielskiego grona? Nie rozumiał Heglisty do końca, jego jedności przeciwieństw i czuł się coraz bardziej nieswojo. Słyszał już różne rzeczy o tutejszym Wydziale Specjalnym. Potrafił wytoczyć kapturowy proces i wydać samowolny wyrok, bez sędziego, bez prokuratora... Jeśli nie sypnie w porę tej ucieczki, może stanąć przed samozwańczym sądem za zatajenie trucicielskiego spisku. Ogarnął go lęk. Zrzucić klapę? Kazać się prowadzić do speca czy zwlekać? Zwlekać jedynie ze względu na książki?”[1].
„Czterdzieści kilka lat później w ręce Szymona wpadł donos czy też tajna opinia o nim złożona przez Heglistę w Wydziale Specjalnym. Przebijał z niej wielki żal, że nie doniósł na niego, że tak go zlekceważył”[2].
Boleście nie udaje się uniknąć prowokacji, staje przed kolejną próbą, ma świadczyć, że widział, kto przepiłował kratę (w rzeczywistości podpiłowana przez strażników krata to stałe narzędzie prowokacji). Odmawia donosu. W nowej celi, na nowym oddziale, nie ma książek. Na prośbę o książki strażnik odpowiada:
„- A na co wam czytać? Wyście są na zgnojenie, a nie na uczenie. I za niedługo będzie z was gnój. - Gniewnie trącił nogą wystawione za próg naczynie. - Zabierzcie to!”[3].
W więzieniu, przenoszony z celi do celi, z oddziału na oddział, Bolesta spotyka galerię niezwykłych i szlachetnych postaci. Postaci znanych, jak sekretarz przedwojennej Partii Socjalistycznej Kazimierz Pużak, pułkownik Władysław Lipiński – obaj zamęczeni lub zamordowani w więzieniu. Wraz z nim siedzi we Wronkach kwiat utalentowanej młodzieży: geniusz matematyk mydłem piszący wzory na ścianach, pianista ćwiczący na narysowanej na stole klawiaturze, skrzypek – na kiju od szczotki, młody Polak urodzony we Francji, Żan, udzielający lekcji francuskiego. Wraz z bohaterem jesteśmy świadkami systematycznego wykańczania więźniów tak, że pozostaje z nich strzępek człowieka, zanim umrą od wrzodów, na gruźlicę lub z wycieńczenia albo w wyniku sfingowanego samobójstwa – jak ma to miejsce w przypadku pułkownika Lipińskiego. W więzieniu bowiem nie ma mocy wykonawczej akt łaski podpisany przez prezydenta Bieruta, panem życia i śmierci jest zupełnie kto inny.
„- Widziałem się z nim [pułkownikiem Lipińskim] na kilkanaście dni przed jego śmiercię – powiedział docent przeciskając słowa przez ściśnięte gardło. - Miał mi coś ważnego do powiedzenia i doktor Bruno nas tu ściągnął. A to, co usłyszałem, przejęło mnie zgrozą. Odwiedził go Różański, wiesz, i odbył z nim rozmowę w cztery oczy. »Różański, mówił pułkownik, bardzo inteligentny człowiek, aż szkoda, że sadysta. Świetnie mi się z nim rozmawiało«. Mówili o Piłsudskim, bitwie nad Wisłą i Wrześniu. Lecz gdy pułkownik zapytał go, skąd u niego, szefa UB, tak żywe zainteresowanie historią Drugiej Rzeczypospolitej, Różański odparł, że dobrze jest wiedzieć co ma zostać do reszty pogrzebane. Pułkownik wyraził swoje zdziwienie i przypomniał, że pakt Ribbentrop-Mołotow pogrzebał już ją przecież bez reszty. Różański ponoć uśmiechnął się i rzekł: »Jeśli dobrze pana zrozumiałem, pułkowniku, to chciałby pan wiedzieć, czy będzie pan żył. Cóż, odpowiem: Bierut pana ułaskawił, ale ja pana nie ułaskawiam«. To są słowa szefa UB. Powtarzam dokładnie, co słyszałem od mojego przyjaciela – zastrzegł się docent Andrzej. - A także to, co mu na to odpowiedział: »Wydał pan na mnie wyrok«. A Różański pokręcił głową: »Pan dobrze wie, pułkowniku, że wyrok może wydać jedynie sąd i sąd go wydał. A ja... ja tylko nie zgadzam się z Bierutem«. Zaś pułkownik na to: »Wiedziałem, że jest pan agentem sowieckim, lecz nie przypuszczałem, że ma pan aż tak wielką władzę«. Tak Stalin pamiętliwy – powiedział docent Andrzej niepewnie spoglądając ku drzwiom. - Przysłał mu czekistę, niegdyś warszawskiego kauzyperdę, adwokata drobnych sklepikarzy i wyposażył go w plenipotencje przewyższające władzę prezydenta. Sam pułkownik mówił o nim »Kat-dżentelmen, dał mi do celi śmierci fajkę, a gdy zostałem ułaskawiony, przyjechał, by osobiście zapewnić mnie, że i tak nie będę żył«”[4].
Zarówno długość wyroku, jak i zarzut szpiegostwa, któremu podlega Szymon Bolesta, powodują, że Urząd Bezpieczeństwa odmawia zgody na kurację streptomycynową, którą przepisuje więzienny lekarz zarażonemu gruźlicą Boleście. Tylko dzięki sympatii i inwencji lekarzy pacjent otrzymuje tak zwane popłuczki, resztki pozostałe po streptomycynie przyznanej innemu choremu. To cząstkowe leczenie oraz śmierć Stalina w 1953 roku ratują życie więźniowi.
Powieść Krasińskiego, ze względu na bogactwo faktów historycznych i zapisane przez niego w formie zbeletryzowanej świadectwo wielu współwięźniów, z którymi miał pośredni lub bezpośredni kontakt, jest bezcennym źródłem historycznym dotyczącym wydarzeń i spraw do tej pory zatajonych i nieznanych. Polecam wszystkim zainteresowanym wyjaśnieniem białych kart historii, jak i oczyszczeniem i przywróceniem blasku wielu bohaterom podziemia, szczególnie tym walczącym do końca i wydanym na śmierć w wyniku fingowanych procesów lub wywiezionym w głąb ZSRR w latach powojennych. Wreszcie polecam jako trzymającą w napięciu lekturę o wielu bohaterskich wyborach, losach i czynach, o których powinniśmy pamiętać.
---
[1] Janusz Krasiński, "Twarzą do ściany", wyd. Czytelnik, Warszawa 1996, str. 19.
[2] Tamże, str. 22.
[3] Tamże, str. 31.
[4] Tamże, str. 49.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.