Dodany: 03.10.2013 23:26|Autor: misiak297

I zachwyca, i rozczarowuje


Przez ostatnie parę dni znów przebywałem w Wałbrzychu Joanny Bator. Moja poprzednia wizyta w tym mieście, gdy autorka była mi przewodnikiem ("Piaskowa Góra"), należała do niezwykle udanych. To była proza najwyższej jakości - poukładana, dobrze przemyślana, ciekawa, wciągająca. Sięgając po "Ciemno, prawie noc" wiedziałem, że będę miał do czynienia z co najmniej dobrą literaturą. Jednak w gruncie rzeczy zapomniałem już, jak świetną pisarką jest Joanna Bator. Jak potrafi wciągnąć czytelnika w wykreowany przez siebie świat - boleśnie realistyczny i magiczny zarazem. Niepokojący, ale i fascynujący. Jednocześnie pełen piękna i okrucieństwa.

Taki jest świat w "Ciemno, prawie noc". Zgodnie z tytułem - to powieść niejako zanurzona w mroku. Nie chodzi tylko o to, że wiele wydarzeń rozgrywa się w ciemnościach. Również o tajemnice, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. I o zło, które wylęga się niespodziewanie i nie daje się zgładzić (może być co najwyżej neutralizowane), przybiera postać bezwzględnych (choć metaforycznych - bo metafora to ważny element świata Bator) kotojadów. Ale i w tym posępnym mroku błyska czasem światełko nadziei - a to za sprawą kociar, kobiet poświęcających się opiece nad kotami i... naprawiających świat.

"Ciemno, prawie noc" składa się z kilku płaszczyzn (co skrupulatnie wypunktowują kolejni recenzenci). Można je opisać w ten sposób:

1) Historia Alicji Tabor - to narratorka - dziennikarki, która powraca do rodzinnego Wałbrzycha, aby napisać reportaż o trójce zaginionych dzieci; Andżelika, Patryk i Kalinka zniknęli w niejasnych okolicznościach. A jednak w Wałbrzychu Alicja musi zmierzyć się z własnymi demonami. Nie może uciec - jak to ma w zwyczaju - każda droga i tak prowadzi do zaniedbanego domu. Stopniowo poznajemy naznaczone rozmaitymi nieszczęściami życie Alicji - która udaje Pancernika, a tak naprawdę pozostała małą, przerażoną Siuśmajtką. Ona sama musi odkryć niewiadome nagromadzone wokół jej rodziny. Ale tu historie łączą się ze sobą - bo historia Alicji jest też historią Ewy (to chyba najbardziej fascynująca i najlepiej nakreślona postać w "Ciemno, prawie noc"!), która - mimo że już nie żyje - wciąż jest w jakiś sposób obecna w życiu młodszej siostry. To również historia ich ojca, który uciekał przed życiem w podziemia, gdzie szukał skarbu - pereł niezwykłej księżnej Daisy (zresztą autentycznej postaci) - i nie mógł go znaleźć. A także Anny Lipiec, matki Ewy i Alicji - kobiety-potwora albo kobiety skrzywdzonej.

2) Historia Łabędzia - cwanego hochsztaplera, który wypłynął na śmierci uwielbianego przez tłumy, uważanego za proroka Jana Kołka. Kiedy śledzi się te sceny, czyta natchnione, pełne patosu przemowy Łabędzia na wałbrzyskim rynku, kiedy obserwuje się z dystansem jakby zahipnotyzowany tłum, nie sposób nie pomyśleć o ogólnopolskiej akcji "gdzie jest krzyż". Bo choć w "Ciemno, prawie noc" chodzi o figurę Matki Boskiej, to jednak Bator wykorzystała autentyczne kwestie, które padały na Krakowskim Przedmieściu (kto śledził tę masową gorączkę choćby poprzez krótkie filmiki zamieszczone na Youtubie, bez trudu odnajdzie dosłowne cytaty z wypowiedzi zgromadzonych tam osób). Autorka świetnie oddaje walkę za poronioną ideę, fanatyzm i związaną z nim nienawiść (całość potęgują jeszcze rozdziały "Bluzgi", składające się wyłącznie z wulgarnych wpisów na jednym z forów internetowych). Historia wzniesienia i upadku Łabędzia może i jest momentami groteskowa (mogłaby pewnie wyjść spod pióra Gombrowicza), ale bardziej chyba jednak przerażająca. Coś takiego wszak niedawno się działo - i być może jeszcze będzie miało miejsce.

3) Historia porwań dzieci - w końcu to zbrodnia sprowadza Alicję do Wałbrzycha. I z tymi wydarzeniami łączą się inne historie - żyjącej w nędzy Barbary Mizery obarczonej nadmiarem potomstwa; staruszki Zofii Sochy, która opiekuje się wnukiem porzuconym przez matkę; Mariana Waszkiewicza, dyrektora domu dziecka "Aniołek", z którego zniknęło najmłodsze z dzieci; maltretowanego rodzeństwa, które dokonuje zemsty. Kto porwał niekochane dzieci? Zgroza narasta ze strony na stronę.

W "Ciemno, prawie noc" opowieść goni opowieść, konwencje mieszają się ze sobą, tematyka jest bardzo zróżnicowana, a nawiązania literackie wyraźne (choćby do "Alicji w Krainie Czarów", powieści gotyckich pokroju "Mnicha", a także... samej "Piaskowej Góry". Nad wszystkim dominuje nastrój niepokoju i grozy, makabra z domieszką realizmu magicznego (to, co na wskroś realistyczne sąsiaduje z tym, co dziwaczne, jakby nie z tego świata). Świat wykreowany przez Bator wciąga - tutaj nie ma łatwych odpowiedzi, przewidywalnych rozwiązań fabularnych czy szablonowych bohaterów. Tym bardziej szkoda, że powieść, chociaż momentami zachwyca... zarazem nieco rozczarowuje.

O ile "Piaskowa Góra" wydawała mi się zwartą całością, która runęłaby, gdyby wyjąć choćby jedno słowo, o tyle "Ciemno, prawie noc" przypomina układankę - a jednak nie wszystkie klocki pasują do siebie, i to jest największy zgrzyt w tej prozie. Joanna Bator proponuje patchwork rozmaitych historii, form i konwencji, ale to się zwyczajnie nie sprawdza. Choć poszczególne historie bronią się jako odrębne całości, razem za nic nie chcą współgrać. Ma się wrażenie, że konstrukcyjnie ta powieść trzyma się na słowo honoru, a trzy wymienione płaszczyzny nie łączą się ze sobą tak, jak powinny. Im bliżej końca, tym trudniej oprzeć się wrażeniu przekombinowania. Wyjaśnienie zagadki porywania dzieci rozczarowuje, Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Do tego "Ciemno, prawie noc" jest książką bardzo nierówną. Fragmenty zachwycające (cała historia rodziny Taborów, jakby wyjęta z powieści Jelinek czy Ostrowskiej) umieszczone są obok scen nieco nużących, wyraźnie zbędnych (rozbudowana opowieść Mariana Waszkiewicza o jego życiu). Język powieści przeważnie oczarowuje - jest żywy, pełen pięknych metafor i osobliwych porównań - a jednak i tu zdarzają się pojedyncze sztuczne dialogi. Nie zaszkodziłoby też, gdyby Joanna Bator użyła czasem klawisza Backspace - wtedy czytelnik na pewno nie odniósłby wrażenia przegadania. "Bluzgów" jest trochę za dużo (trzy porcje - zupełnie niepotrzebnie!), a jedna ze scen erotycznych została niepotrzebnie rozbudowana - i nie wiadomo, czy bardziej bawi, czy zniesmacza. Opis zbliżenia przypomina ten, jaki możemy spotkać w debiutanckiej książce Ilony Felicjańskiej czy powieściach Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Opis - dodajmy - z którego można było zrezygnować bez szkody dla całości.

Problem z oceną powieści Joanny Bator polega na tym, że w gruncie rzeczy jest ona z jednej strony naprawdę dobra, ale z drugiej - nie do końca przemyślana. "Ciemno, prawie noc" zachwyca - tak, zachwyca! Ale jednocześnie - tylko czasami, ale jednak - rozczarowuje. Zbyt dużo grzybów dostało się do tego literackiego barszczu, a łączenie wszystkiego skończyło się wolną amerykanką. W "Ciemno, prawie noc" jest materiału na trzy powieści - wtłoczenie tego w jedną nie wyszło jej na dobre.

Mimo wszystko czas przeznaczony na lekturę nie będzie czasem straconym. Zachęcam do sięgnięcia po "Ciemno, prawie noc" i dzielenia się swoimi wrażeniami. To jedna z tych wyjątkowych pozycji, o których można pisać bez końca. I niewątpliwie wartościowa - mimo pewnych mankamentów.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8331
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 19
Użytkownik: Firmin 06.10.2013 21:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Przez ostatnie parę dni z... | misiak297
No wstrzeliłeś się z tą recenzją czasowo. Ale po twojej krytyce powieści mniemam, że nagrody Nike byś nie przyznał.
Użytkownik: misiak297 06.10.2013 21:34 napisał(a):
Odpowiedź na: No wstrzeliłeś się z tą r... | Firmin
No rzeczywiście, sam jestem zaskoczony.

Powiem tak - gdyby ta powieść wyszła spod pióra innej, mniej doświadczonej autorki - dostałaby u mnie 5. Ale Bator stać na trochę więcej - stąd 4+. Niemniej uważam, że Bator umie pisać, a "Ciemno, prawie noc" pomimo pewnych minusów, to bardzo dobra powieść.

A Ty czytałaś już tę książkę? Co o niej sądzisz?
Użytkownik: Firmin 06.10.2013 22:21 napisał(a):
Odpowiedź na: No rzeczywiście, sam jest... | misiak297
Jeszcze nie czytałam, więc trudno mi się odnieść. Natomiast "Piaskowa góra" była świetna.
Użytkownik: katie77 06.10.2013 22:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Przez ostatnie parę dni z... | misiak297
A jednak są w tej powieści takie momenty, że czyta się je z dreszczami na plecach. A to wbrew pozorom nie często się zdarza, zwłaszcza gdy ktoś dużo czyta. Zaliczyłam przez "Ciemno, prawie noc" bezsenną noc kompletnie wytrącona z równowagi... i wiedziałam, że to nie koniec mojej przygody z Joanną Bator. Fakt, "Piaskowa Góra" i "Chmurdalia" są bardziej dopracowane, przemyślane, wręcz perfekcyjne. Ale być może w tym szaleństwie jest jakaś metoda i trzeba tę książkę zaakceptować taką jaką jest. A na pewno jest warta uwagi.
Mnie najbardziej nie spodobało się to, jak zakończyły się sprawy związane z Dawidem, chłopakiem siostry Alicji. Miałam wrażenie, że to już przesada. Ale by nie zdradzać szczegółów czytelnikom, nie mogę nic więcej napisać...
Użytkownik: misiak297 06.10.2013 22:45 napisał(a):
Odpowiedź na: A jednak są w tej powieśc... | katie77
Akurat motyw z Dawidem mi się spodobał, ale to kwestia gustu:) I zgodzę się, że groza w "Ciemno, prawie noc" jest wyraźna.

Poza tym przeglądając recenzje tej książki w sieci, zauważyłem, że wielu czytelników zarzuca Bator nadmiar zła w powieści. Okropność goni okropność. To mi akurat nie przeszkadza - i rzeczywiście robi wrażenie.

Właściwie emocje czytelnicze już opadły i stwierdzam, że bardzo słabo wyszedł wątek z porywanymi dziećmi. Natomiast samo życie Alicji i wątek Łabędzia wiele wynagradzają. Choć całość jest nieco niedopracowana (gdzieniegdzie dłużyzny, przekombinowanie i ta scena erotyczna - litości!).
Użytkownik: miłośniczka 24.06.2014 23:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Akurat motyw z Dawidem mi... | misiak297
A wiesz, że musiała nie robić wrażenia (scena erotyczna), bo czytałam niedawno a już kompletnie nie łapię, o jakiej scenie mówisz.
Użytkownik: miłośniczka 24.06.2014 23:04 napisał(a):
Odpowiedź na: A jednak są w tej powieśc... | katie77
Dokładnie! Dla mnie zakończenie historii z Dawidem to największy zgrzyt w tej powieści. Nie do przetrawienia. Wszystko w "Ciemno, prawie noc" akceptuję, ale żądam alternatywy dla Dawida! Dla mnie przedstawiona jest nie do przyjęcia.
Użytkownik: Agis 07.10.2013 10:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Przez ostatnie parę dni z... | misiak297
Po raz kolejny Twoje odczucia po lekturze książki, prawie idealnie współgrają z moimi. Wszystkie pozostałe książki Bator oceniłam na sześć, a tę na cztery. Ale i tak ogromnie się cieszę, że dostała Nike, bo po prostu powinna dostać ją już dawno. Dla mnie mistrzostwem świata jest też język takich postaci jak Barbara Mizera czy Zofia Socha - robi wrażenie nie tylko specyficzna melodyjność tych wypowiedzi, ale także ich treść, w sensie demaskowania sposobu myślenia za pomocą sposobu mówienia. Dla mnie ich język był do tego stopnia sugestywny, że nie mogłam czytać jej kwestii po cichu, tylko czytałam na głos, naśladując intonację. Nie mogłam się powstrzymać!
Użytkownik: misiak297 08.10.2013 11:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Po raz kolejny Twoje odcz... | Agis
A ja właśnie mam problem z tym językiem. Np. sceny z Zofią Sochą wydawały mi się strasznie przegadane, a w warstwie dialogicznej często nienaturalne. Jednak te zabawy językiem, które uprawia Bator w dialogach mnie nie przekonują. Dużo lepiej pod tym względem - moim zdaniem - wypadają Kuczok, Papużanka czy Witkowski.

A co do języka opowieści Bator, narracji - nie mam zastrzeżeń. Zachwyca.
Użytkownik: misiak297 24.10.2013 14:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Przez ostatnie parę dni z... | misiak297
Oto bardzo ciekawy artykuł o powieści Joanny Bator:

http://kultura.newsweek.pl/joanna-bator-o-walce-o-nike-i-najnowszej-powiesci-ciemno-prawie-noc-na-newsweek-pl,artykuly,272391,1.html

A to opinia o "Ciemno, prawie noc" Małgorzaty Kalicińskiej:

"Małgorzata Kalicińska, autorka „Domu nad rozlewiskiem” na swoim blogu napisała, że „po takich lekturach to nic tylko iść do pobliskiego GS-u, kupić sznur i obwiesić się, skoro to życie jest takie zasrane! I znów krytycy będą zapłakiwać się, że to nasze okropne społeczeństwo nie chce czytać o kolejnych gwałtach, nieszczęściu, łzach szarości i beznadziei”."
Użytkownik: Que_Sabe 24.10.2013 15:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Oto bardzo ciekawy artyku... | misiak297
Ech... Rzetelność Newsweeka jak zwykle na tym samym, niskim poziomie - piszą, że "Piaskowa Góra" była jej debiutancką powieścią. A "Kobieta" z 2002? Fakt, że niezbyt udana, ale jednak powieść.
Użytkownik: adas 30.01.2014 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Przez ostatnie parę dni z... | misiak297
Trochę mi Twój tekst wyjaśnia. Czytałem książkę jako pierwszą z prozy Bator i od połowy zastanawiam się na ile jest ona reprezentatywna dla tej pisarki. Wcześniej znałem tylko "Japoński wachlarz" i o dziwo mi się pewne elementy powtarzają.

Z jednej strony mamy przenikliwość i wnikliwość, zdolność obserwacji, węch do dziwnych zdarzeń, ironię. Z drugiej - to wszystko ginie w natłoku słów i pomysłów. Obecność autorki - bo umówmy się, Alicja to też Joanna - czasem jest niezbędna, a czasem irytuje. Najgorsze, że przy całym zachwycie dla językowej sprawności i sympatii dla poszczególnych opowieści, jako całość ta historia mnie niezbyt interesuje. Wydaje mi się zresztą, że główna historia jest zbyt ciężka, przez to kilka bardziej "komediowych" fragmentów (dobrych) trochę szokuje.
Użytkownik: porcelanka 20.02.2014 22:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Przez ostatnie parę dni z... | misiak297
A mnie „Ciemno, prawie noc” bardzo się podobało. To książka całkiem inna od „Piaskowej Góry” i „Chmurdalii”, a jednak napisana tym samym gawędziarskim stylem. W pewnym sensie widać jak opowieści wypływają z pióra Bator i zaczynają żyć własnym życiem. Uwielbiam właśnie taką konwencję – gawędy, opowieści, która musi zostać opowiedziana. Pomimo tej całej otoczki i metafizyki, a może zwłaszcza ze względu na nią - „Ciemno ,prawie noc” wydaje mi się bardzo realne i prawdziwe. Zdecydowanie Joanna Bator stała się jedną z moich ulubionych pisarek:)
Użytkownik: tamarek 27.06.2014 19:03 napisał(a):
Odpowiedź na: A mnie „Ciemno, prawie no... | porcelanka
Ja należę właśnie do tych nieprzekonanych. Niby dobra proza, a czyta się tak jakoś... "żeby już się skończyło".
Użytkownik: jolietjakeblues 27.06.2014 19:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja należę właśnie do tych... | tamarek
A mnie przekonała. Ma nieprawdopodobną atmosferę. Ale przede wszystkim to temat!
Użytkownik: sonmi 02.11.2014 22:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Przez ostatnie parę dni z... | misiak297
Mnie historia intrygowała do połowy książki. Od pewnego momentu, kiedy wątek kryminalny bierze górę i niestrudzona/nieustraszona bohaterka w pojedynkę szuka sprawców tajemniczych porwań dzieci, byłam coraz bardziej rozczarowana. Jakoś nie przemawiała do mnie nadprzyrodzoność i nierzeczywistość pewnych zdarzeń. Dużą przesadą było według mnie zakończenie wątku Dawida. Metafizyka to jednak ostatnia rzecz, jakiej szukałam w książce.

Ps. Nie do końca rozumiem samą postać Celestyny, co ją łączyło z Marcinem i sens sceny z ciasteczkami z marihuaną. Dlaczego Alicję "nafaszerowano" tymi ciasteczkami?
Użytkownik: lutek01 17.06.2016 02:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Przez ostatnie parę dni z... | misiak297
Uffff. Skończyłem, co z ulga.
To chyba będzie moje rozczarowanie roku.

Po niemal genialnej "Piaskowej Górze" i "świetnej" Churdalii" nastawiłem się na bombę.
I była, mniej więcej do połowy. Fakt, książka wciąga pioruńsko i trudno się oderwać, ale ilość wpadek i to, jak Joanna Bator potraktowała taki temat skopuję tę książkę do poziomu marnej trójczyny. No bo co zrobić, gdy napięcie pęka w połowie jak przekłuty balon i cały potencjał diabli biorą... Takie marnotrawstwo...

Ale po kolei, najpierw plusy:

- bardzo wciągająca, narastające poczucie grozy i jakiegoś nieuniknionego zła, które ma wybuchnąć już, zaraz, za chwilę świadczy o świetnym pomyśle i wielkim talencie autorki. Chyba ostatnio tak miałem, jak czytałem "Prowadź swój pług przez kości umarłych" (bardzo podobna konwencja, ale jednak Tokarczuk lepsza) i jak oglądałem ponownie "Miasteczko Twin Peaks"
- bardzo przekonujący główni bohaterowie, a raczej bohaterki - świetne rysy psychologiczne (Alicji, Ewy, Anny ale też Mareczka)
- charakterystyczny styl narracji Bator spod znaku "Piaskowej Góry"
- pięknie odrysowany obraz nastrojów społecznych: narodowych histerii, wykrzywionych religijności i wszelkich fobii społecznych, które mogą się wydawać abstrakcyjne, ale przestają takie być, gdy się np. poogląda programy informacyjne w telewizji bądź poczyta fora internetowe.

To chyba tyle, teraz minusy:
- zupełnie, ale to zupełnie od czapy rozwiązany wątek kryminalny; aż nie mogłem uwierzyć, że autorka poszła tak bardzo na łatwiznę
- kilka idiotycznych scen bądź wątków, nieuzasadnionych, znajdujących się w nieodpowiednim miejscu bądź niemających sensu, np. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
- przydługawy motyw Łabędzia, słynne bluzgi, których za dużo i które nużą
- wątek Dawida zupełnie niepotrzebny i wstawiony na siłę dla efektu
- okropnie dużo, za dużo przemocy; ja wiem, że to generalnie książka o przemocy i znęcaniu się, ale czytając niektóre sceny miałem wrażenie, że autorka władowała w nie absolutnie wszystko, co najpodlejsze Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu, czy naprawdę potrzebna była aż taka koncentracja potworności? Czy naprawdę motywów z zabijaniem zwierząt musiało być aż tyle? Przeciętnemu czytelnikowi chyba wystarczyłaby połowa tego, żeby "poczuł klimat"
- wtórność w stosunku do "Piaskowej Góry" i "Chmurdalii", np. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Koło tej książki nie sposób przejść obojętnie. Ale jest to jedna z tych pozycji, których ocena jest bardzo trudna, bo jest wypadkową bardzo wielu czynników.
Użytkownik: misiak297 17.06.2016 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Uffff. Skończyłem, co z u... | lutek01
Rany, to prawie jak (negatywna) recenzja!
Użytkownik: margines 17.06.2016 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Rany, to prawie jak (nega... | misiak297
„Delikatnie” napomknął ten, co „nie” pisze takich:P
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: