Raz na jakiś czas nachodzi mnie ochota na przeczytanie jakiegoś horroru. Niestety w bibliotekach trudno o innego autora z tego typu literatury niż Stephen King. Niestety... bo każde dotychczasowe z nim spotkanie okazało się porażką. Mimo to z braku wyboru sięgam po jego książki z nadzieją, że wszystkie pozytywne opinie, jakie pojawiają się przy nazwisku Kinga okażą się w końcu prawdziwe. Tym razem do rąk mi wpadła Gra Geralda (King Stephen (pseud. Bachman Richard, Evans Beryl)), książka która okazała się jeszcze większą porażką niż przeczytane wcześniej dzieła "mistrza horroru". O ile pomysł na powieść nie jest jeszcze taki zły, o tyle jego wykonanie jest już tragiczne. Miał być horror, wyszło... jak zwykle, czyli dużo zbędnego tekstu i mało strachu. W porównaniu z jedyną powieścią grozy innego autora niż King, jaką udało mi się przeczytać, a mianowicie Twierdza (Wilson Francis Paul (Wilson F. Paul)), „Gra Geralda” wypada blado, żeby nie powiedzieć przezroczyście. Oczywiście Wilson też ma swoje wady, ale przy tym co serwuje King, nie mają one kompletnie żadnego znaczenia. Podsumowując, jeśli ktoś ma ochotę na dobry horror, to zdecydowanie nie polecam sugerowania się wszystkimi „hurrra recenzjami” na cześć jedynego słusznego pisarza grozy, czyli Stephena Kinga.
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu