Dodany: 18.09.2013 19:54|Autor: jeassy
O nieodkrytym na poważnie i na wesoło
Gruzja – kraj nie do końca odkryty i jeszcze bardzo tajemniczy. Ciągnie nas na południe Europy, wiemy coraz więcej o Indiach, eksplorujemy Afrykę. Ale niepozorna Gruzja pozostaje w cieniu. Może nie do końca słusznie. Z drugiej strony, parafrazując słowa autora jednej z książek podróżniczych, jeszcze nie nastąpiła zemsta natury na człowieku, który próbuje ją sobie przyporządkować.
"»Jedziecie do Gruzji? A czy tam nie jest niebezpiecznie?« – oto najczęściej zadawane pytanie o Gruzję. Oj, jest niebezpiecznie. Naprawdę. Niebezpiecznie jest iść przez ten kraj i robić pamiątkowe fotografie przydrożnych domów albo drzew. Zawsze bowiem można trafić na gościnnego Gruzina, a wtedy sprawy mogą potoczyć się własnym niespodziewanym torem"*.
Gruzja to kraj umiłowany przez parę polskich dziennikarzy. Tak bardzo go kochają, że pozostawili tutaj pół życia wspomnień (włącznie z dniem własnego ślubu), a także licznych przyjaciół. W "Gaumardżos!" przedstawiają chwile mniej lub bardziej pobudzające do śmiechu, ale zawsze pełne gruzińskiego klimatu. W bardzo przystępny sposób opisują nietkniętą przyrodę, ale także – w stylu klasyczno-reporterskim – wspominają o niezbyt miłych wydarzeniach w historii tego państwa.
Mimo wszystko książka jest bardzo chaotyczna. Autorzy w dwojaki sposób chcą podać absolutnie wszystkie powody, dla których to właśnie te tereny są ich ukochanym miejscem na ziemi. Czasami brak innego łącznika niż sama Gruzja. Momentami reporterskie zacięcie przechodzi w bardzo swobodny styl literacki. Niektóre fragmenty wyraźnie wskazują na to, że książkę pisali razem, ale jednak osobno. Pewne wątki jakby zostały wklejone nie tam, gdzie powinny się znaleźć. Tym samym mamy niejako dwa spojrzenia. Pan Meller podaje głównie informacje historyczne (również dotyczące historii najnowszej), a pani Meller zajmuje się tymi bardziej przewodnikowymi, jak choćby gruzińska kuchnia. Niby autorstwo konkretnych fragmentów nie jest podane czarno na białym, ale jednak różnica rzuca się w oczy. Nie oznacza to jednak, że jedno z autorów pisze lepiej niż drugie. Brak tylko odpowiedniego spoiwa, by nadać całości jakiś kształt. Podtytuł należałoby potraktować dosłownie. Mamy bowiem wrażenie, że są to opowiadania pochodzące z różnych wszechświatów.
W "Gaumardżos!" jest całe mnóstwo anegdotek z tego pięknego kraju. Całość składa się na pierwszej klasy zaproszenie do państwa, które - jak piszą państwo Mellerowie we wstępie - z każdym rokiem musi coraz mocniej uginać się i zmieniać pod napływem turystów. Już w momencie wydania książki nie była w stu procentach taka, jaką ją opisują.
Znaleźć tutaj można opowieści czasem straszne, czasem przekomiczne i nieprawdopodobne, czasem wzruszające. Wspaniałe zdjęcia dodają tym historiom jeszcze większego uroku. Znajdziemy informacje na absolutnie każdy temat: historia, kulinaria, gruzińska gościnność, piękno przyrody, absurdy życia codziennego i wiele więcej.
Nawet jeśli ta książka nie zajmie szczególnego miejsca w sercu czytelnika, warto do niej zajrzeć głębiej, a nawet spoglądać wielokrotnie. Jest tego warta, bo przepełniona jest wiedzą popartą latami doświadczania atmosfery, jaka w tym kraju panuje. Uwielbienie autorów widać na każdej stronie, może więc nie wszystko jest w niej obiektywne, ale na pewno "Gaumardżos!" daje świetny obraz Gruzji i zachęca do własnych doświadczeń z Gruzinami i Gruzinkami.
---
* Anna Dziewit-Meller, Marcin Meller, "Gaumardżos! Opowieści z Gruzji", wyd. Świat Książki, 2011, str. 148.
[Recenzja wcześniej zamieszczona na prywatnym blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.