Dodany: 16.09.2013 23:31|Autor: majkanew

Powrót z mroku


Jak wiele wiemy o ludzkich cierpieniach, chorobach, z którymi się borykają inni? Czy przypadkiem nie jest tak, że słysząc diagnozę cudzego schorzenia, natychmiast szufladkujemy daną osobę ze względu na jej zaburzenia? Nie obchodzi nas, co czuje i czego potrzebuje chory, my widzimy tylko nazwy i kojarzące się z nimi stereotypy. Wystarczy wspomnieć choćby zespół Downa, chorobę Alzheimera czy zespół Touretta, a wśród wielu ludzi wzbudzą one uśmiech, może nawet śmiech, drwiące spojrzenia i szereg słów takich jak „mongoł”, „wariat” czy inne podobne (oczywiście generalizuję, ale tylko po to, by zwrócić uwagę, że problem ten jest wciąż aktualny). Arnhild Lauveng w swojej biograficznej książce „Byłam po drugiej stronie lustra” apeluje o patrzenie zawsze na Człowieka, nie na jego chorobę.

W wieku kilkunastu lat zdiagnozowano u Arnhild schizofrenię. Przyczyn swojej choroby kobieta upatruje w samotności, której doświadczała jaka młoda dziewczyna, niezrozumiana, prześladowana przez rówieśników w szkole. Im głębiej zapadała w otchłań choroby, tym trudniej było jej wyrazić swoje uczucia, opisać swój stan lub po prostu prosić o pomoc. Ludzie z jej otoczenia widzieli w niej dziwaka (znajomi), zagubioną, zbuntowaną nastolatkę (rodzina, nauczyciele) czy wreszcie kolejny przypadek medyczny (służba zdrowia). Niewielu z ludzi, których spotkała na swej drodze, rozumiało stan, w jaki popadła, nieliczni potrafili wyjść naprzeciw jej potrzebom, dać wsparcie. Jako pacjentka była leczona teoriami, środkami farmakologicznymi, przemocą czy ubezwłasnowolnieniem. „Byłam po drugiej stronie lustra” to książka-apel, szczególnie do lekarzy i pielęgniarek, od których oczekuje się największej pomocy chorym.

Dziś Arnhild, jako osoba zdrowa, absolwentka psychologii, sama pomaga cierpiącym. Jej doświadczenia są największą nauką, jaką mogła zdobyć. Wyraźnie podkreśla, że aby pomóc, trzeba przede wszystkim empatii. Zaznacza także, że ludzie chorzy na schizofrenię niewiele różnią się od „zdrowych” – słuchają i doskonale rozumieją, odczuwają, mają takie same potrzeby, więc dlaczego traktuje się ich jak istoty bez serca, bez rozumu? Takie poniżające zachowania burzą pewność siebie, a bez tej cechy ludziom nie uda się pokonać choroby. Potrzeba im wiary i nadziei, motywowania, mówienia i słuchania.

Autorka opisuje wszystkie (mniej lub bardziej) charakterystyczne objawy schizofrenii, analizuje każdy z nich na własnym przykładzie. Mówi o swoich ówczesnych emocjach, zachowaniach, potrzebach, stara się wytłumaczyć swoje uczucia, opierając się na teoriach specjalistów. Nie opisuje wprost ostatniego etapu swoich zmagań, nie wiemy dokładnie, co sprawiło, że zwyciężyła, ale dzięki lekturze powieści możemy domyślać się, że trafiła na osoby, które nie tylko wyciągnęły do niej pomocną dłoń, ale i okazały serce.

Od lat młodzieńczych Arnhild prowadziła pamiętnik, rejestrując w nim przede wszystkim stan swojej duszy. Materiał ten okazał się nieodzowny podczas pracy nad powieścią. Książka zawiera również minihistorie innych pacjentów. Ciekawym rozwiązaniem jest sięganie do bajek czy opowieści. Dzięki takiemu zabiegowi czytelnik nie ma wrażenia nudy, ciężar powieści jest minimalizowany, to również doskonały sposób, by dać szerszy ogląd wybranego problemu i oczywiście wzbogacenie wrażeń estetycznych.

„Byłam po drugiej stronie lustra” to książka niezwykle ważna. Uczy patrzeć i widzieć. Lauveng zmieniła swoje życie, a dzięki jej książce my mamy szansę zmienić nasze. Bo tak naprawdę, moim zdaniem, bardziej niż o chorobie - jest to opowieść o ludziach zdrowych…


[Recenzję opublikowałam wcześniej również na blogu oraz stronach księgarń internetowych]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 643
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: