Dodany: 16.09.2013 16:16|Autor: AnnRK

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Oczy czarne, oczy niebieskie: Z drogi do Santiago de Compostela
Wiernikowska Maria

2 osoby polecają ten tekst.

"Kłębek cudzej rozpaczy"


O Drodze św. Jakuba (Camino de Santiago) słyszał chyba każdy chrześcijanin. Obok traktów do Rzymu i Jerozolimy, jest jednym z najważniejszych szlaków pielgrzymkowych. Na Camino de Santiago składa się wiele dróg, każda jednak prowadzi do katedry w Santiago de Compostela w północno-zachodniej Hiszpanii. Ludzie wędrują setki kilometrów. Jedni się modlą, drudzy szukają przebaczenia lub pomocy, innych do pielgrzymki pcha wdzięczność, ciekawość lub chęć przeżycia przygody. To już nie tylko doświadczenie stricte religijne, ale także forma turystyki. Co roku Drogę św. Jakuba przemierza wiele tysięcy pielgrzymów. Pewnego dnia wyruszyła nią Maria Wiernikowska, dziennikarka, reporterka, korespondentka wojenna, autorka relacji z powodzi tysiąclecia w Polsce, a sprawozdanie z tej podróży znajdziecie w "Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela".

"Idę spełniać cudze pobożne życzenia. Ten abstrakcyjny pomysł ułatwia mi przełknąć gulę: wyrwałam się z Warszawy na dziesięć dni, zostawiając starego psa, niemłodych rodziców, dojrzewającego synka i rozgrzebane sprawy w robocie. Ja, co chodzę do kościoła na śluby i pogrzeby, idę do grobu świętego Jakuba, żeby dziękczynić i prosić"[1]. Początkowo pieszo, później zaś na rowerze, Maria Wiernikowska przemierza 764 kilometry. A my razem z nią, przy okazji poznając myśli i poglądy dziennikarki.

Z góry uprzedzam, zawiedzie się ten, kto spodziewa się opisów uroków Galicji, wzdychania nad urodą mijanych kwiatków, drzew czy miasteczek. Co prawda autorka zamieszcza zdjęcia uwieczniające mijane krajobrazy, lecz tematem jej książki nie jest krajoznawcza wędrówka po Hiszpanii. Główną atrakcją dla czytelnika jest możliwość wybrania się w podróż z niezwykłą osobą o mocnych, nierzadko kontrowersyjnych poglądach, nie zaś podziwianie panoram. Mam wrażenie, że dla Marii Wiernikowskiej odbyta podróż stała się okazją do uporządkowania myśli, przeanalizowania życia, podsumowania przeszłości. Wędruje sama, a to sprzyja tego typu refleksjom. Tym bardziej, że bagaż Marii to coś więcej niż plecak "ze sweterkiem babci Moniki, koszulkami i skarpetkami dziadka Dominika, kosmetyczką pełną plastrów na pęcherze i maści na zakwasy, z szarym mydłem do wszystkiego, pętem suchej kiełbasy i sucharkami"[2]. Wiernikowska niesie coś dużo cięższego. Wspomnienia. Wypadku, w którym ciężko ranna została jej przyjaciółka, wojen pełnych bólu i cierpienia, chwil, które nie blakną, choć niekiedy chciałoby się wymazać je z pamięci.

Maria jest silna. Dźwiga ten plecak dzielnie, choć zdarza jej się marudzić. Ciekawym postaciom wiele się jednak wybacza, a Wiernikowska bez wątpienia do takich należy. Nie zgodziłby się z tym pewnie Pisarz Światowej Sławy, o którym dziennikarka w kontekście Camino de Santiago wspomina dosyć często. Pewnie wielu dowiedziało się o szlaku, zgłębiając jedną z książek owego pisarza. Nietrudno zauważyć, że Wiernikowska nie ma najlepszego zdania o twórczości PŚS, zwłaszcza gdy ten sięga po temat tak bliski reporterce - wojnę i pracę korespondentów wojennych. Gdy Pisarz Światowej Sławy w swym uduchowionym stylu próbuje nadać wojnie głębszy sens, widząc na jej tle żołnierzy, którzy nie boją się śmierci, gdyż "od strachu silniejsze jest poświęcenie"[3], ludzi czujących, że "uczestniczą w czymś naprawdę ważnym"[4], korespondentka podsumowuje to krótko: "pierdolenie, z przeproszeniem"[5], po czym dodaje: "na wojnie wszyscy czują, że uczestniczą w jakimś koszmarnym paradoksie"[6]. I ja jej wierzę. Wystarczy spojrzeć na miejsca, w których przebywała podczas konfliktów zbrojnych, przyjrzeć się jej doświadczeniom, posłuchać, poczytać o tym, co widziała, przeżyła, poznała. Nie dorabia ideologii do tego, co sprowadza się do bezsensownego rozlewu krwi. I wie, o czym mówi.

Autorka ma poglądy zdecydowane i kontrowersyjne, a jej "Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela" są kopalnią materiałów do dyskusji. Pisze o relacjach damsko-męskich, zdradzie, komunizmie, fundacjach charytatywnych (nazywając je eleganckim żebractwem) i wielu innych kwestiach, przede wszystkim zaś o wojnie, o swoim doświadczeniu z pracy w roli korespondentki wojennej. Pisze właściwie o wszystkim, co jej przyjdzie na myśl. Wszystko może ją sprowokować do kolejnych wynurzeń. Wiernikowska nie bawi się przy tym w subtelności. Swoje opinie rzuca czytelnikowi w twarz. Konsekwentnie i prowokacyjnie. Ostro, bez pardonu.

"Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela" to osobisty, odważny dziennik. Jego autorka jest szczera i nie przebiera w słowach. Pomiędzy wyrzucanymi z siebie poglądami na różne tematy, Wiernikowska snuje prywatną opowieść, dzieląc się wspomnieniami, marzeniami, tęsknotami, wątpliwościami, opowiadając o często niełatwej przeszłości, przywołując obraz wojny, sceny, które ją bolą, zawstydzają, smucą. Dziennikarka rusza w podróż bez przekonania. Nie jest religijna, spełnia raczej cudze oczekiwania, niż zaspokaja własne pragnienie. Często mówi się o podróży, której celem jest nie dotarcie do fizycznego celu, a wędrówka w głąb siebie. To wyświechtane zdanie jak ulał pasuje do pielgrzymki Marii. Pod koniec Wiernikowska określa siebie jako "kłębek cudzej rozpaczy"[7], zdradza, że chciała się urwać, znaleźć siebie nową. Czy znalazła? A może ta podróż wprawiła w zdumienie ją samą, pozwoliła odkryć coś, czego się nie spodziewała?

Zaskoczyła mnie odwaga autorki, jej chęć obnażenia się przed czytelnikami. Nie idealizuje swego życia, wprost mówi o swoich porażkach, o błędach - tych popełnionych oraz tych, których popełnienia była blisko, a które mogły zmienić tak wiele. Maria Wiernikowska publicznie rozlicza się z przeszłością, opowiada o swoich ambicjach z lat młodzieńczych, o życiu osobistym, relacjach rodzinnych, o poszukiwaniu miejsca, potrzebie pchania się tam, gdzie świst kul rozbija poczucie bezpieczeństwa w drobny mak. Ostry styl jej wynurzeń kaleczy palce przewracającego kartki czytelnika. Niejeden będzie chciał polemizować, kłócić się, wdać z autorką w dyskusję. To jest siła tej książki - nie pozostawia obojętnym.

"Człowiek wolny to nie ten, kto robi co chce, a ten, kto swobodnie poddaje się nurtowi. Drodze"[8]. To, co na końcu tej drogi odkryjemy, może zaskoczyć nas bardziej, niż moglibyśmy się spodziewać.



---
[1] Maria Wiernikowska, "Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela", wyd. Zwierciadło, 2013, s. 11.
[2] Tamże, s. 13.
[3] Tamże, s. 29.
[4] Tamże.
[5] Tamże.
[6] Tamże.
[7] Tamże, s. 247.
[8] Tamże, s. 79.


[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 11305
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Marioosh 17.09.2013 00:17 napisał(a):
Odpowiedź na: O Drodze św. Jakuba (Cami... | AnnRK
Widzę, że mamy podobne odczucia po przeczytaniu tej książki:) A niewiele brakowało, a nie doczytałbym jej do końca o czym zresztą napisałem w recenzji, bo strasznie mnie rozdrażniła zgryźliwość autorki - co tu dużo gadać, już po pierwszym zdaniu lekko się zjeżyłem. Przeszedłem Camino 2 lata temu i od tamtego czasu przeczytałem kilka wspominkowych książek, ale chyba żadna z nich nie dała mi tak po głowie. Widzę, że Ciebie też nie pozostawiła obojętną - i bardzo dobrze, nie ma nic gorszego niż nijaka książka. Pozdrawiam!
Użytkownik: AnnRK 18.09.2013 20:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Widzę, że mamy podobne od... | Marioosh
Mam chyba słabość do takich ludzi, bo miałam wręcz przeciwnie - z każdym kolejnym zdaniem chciałam więcej. Nie dlatego, że się z autorką we wszystkim zgadzałam, ale dlatego, że lubię mocne charaktery, a autorka bez wątpienia taki ma.

Co do nijakich książek - 100% zgody. :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: