Dodany: 12.02.2008 23:42|Autor: jagu

Książki i okolice> Książki w ogóle

Przykre rozczarowanie


Zapewne każdy w nas przeżył nie raz rozczarowanie książką, czy też autorem, po których wiele oczekiwał. Niekoniecznie są to książki naszym zdaniem najgorsze, ale rozziew między wiązanymi nadziejami, a tekstem bezprzecznie (choć w naszej subiektywnej ocenie) lichym, sprawia, że zawód jest wyjątkowo przykry.
Na rozgrzewkę moja lista: Sarah Kane, "Mistrz i Małgorzata", "Wybór wierszy" Z.Herberta, "Pod wulkanem" M.Lowry'ego, Thomas Mann.
Wyświetleń: 68188
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 199
Użytkownik: pralinka 13.02.2008 03:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
największe rozczarowanie: chcę przeczytać coś, co nie jest lekturą szkolną ale nie mam kiedy :(
A ostatnimi czasy przeczytałam, może nie tyle rozczarowującą, co raczej zdumiewającą rozprawę Nietzschego na temat emancypacji kobiet... I jeśli on naprawdę myślał tak, jak pisał, to to musiał strasznie dziwny człowiek być :) <ale to tak całkiem na marginesie>
Użytkownik: wenoma 13.02.2008 23:38 napisał(a):
Odpowiedź na: największe rozczarowanie:... | pralinka
Nie zapominaj o czasach, w których żył... Nie możemy na to potrzeć z perspektywy dzisiejszej feminizacji. To była inna epoka.
Użytkownik: magrat_g 13.02.2008 08:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Ostatnio była dla mnie takim rozczarowaniem "Krakowska żałoba" Piątkowskiej. No owszem, sprawnie napisana, nawet dosyć błyskotliwie, momentami zastanawiałam się skąd ta czarownica tyle wie o kolejach małżeństwa od zarania aż po grób ;-) Więc też wiarygodna. Ale oczekiwałam, że mnie porwie i pozbawi tchu, a tu nic z tego... Narzucały mi się skojarzenia z Hrabalem i Grzesiukiem (postać Jachulca bardzo mi się z Grzesiukiem kojarzyła). Generalnie miałam wrażenie lekkiej wtórności i chłodu (braku zaangażowania autorki).
Użytkownik: JoannazKociewia 26.04.2008 09:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio była dla mnie ta... | magrat_g
Zgadzam się z Tobą (oprócz tego o Grzesiuku i Hrabalu - nie znam). Spodziewałam się czegoś bardziej wciągającego. A skończyłam właściwie po to, by dowiedzieć się, jak to będzie z tą zemstą pani Urszuli. A przecież pomysły autorki były takie obiecujące...
Użytkownik: exilvia 13.02.2008 15:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Problem w tym, że subiektywna ocena może być w dwóch znaczeniach subiektywna - subiektywnie (bo mam takie upodobania bądź inne) książka może mi się nie podobać, ale subiektywnie (bo JA czuję a nie nikt inny) czuję, że ta książka to wielka literatura (tu zmierzamy w stronę obiektywizmu, po prostu niektóre, także wymienione przez Ciebie, pozycje książkowe to JEST wielka literatura - np. "Mistrz i Małgorzata" czy większość książek Tomasza Manna).

Ja się najbardziej zawiodłam na książce przeczytanej po obejrzeniu filmu na jej podstawie - a chodzi o "Godziny" Cunnighama - straszna książka, ale cieszę się, że została napisana, bo film uważam za wspaniały!
Użytkownik: jagu 13.02.2008 21:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Problem w tym, że subiekt... | exilvia
Wątpię, czy dobrze Cię rozumiem, a chyba nawet wiem, że nie rozumiem, tak jak i nie rozumiałem "M&M", co stawia Cię na krótką chwilę w jednym rzędzie z Bułhakowem, a na krótką dlatego, że Twój komentarz czyta się jednak lepiej i ma się chęć coś napisać, czego nie mogłem powiedzieć po ostatecznym zamknięciu "M&M" z westchnieniem ulgi, po którym musiałem obejrzeć transmisję gali boksu, żeby tylko nie patrzeć na drukowane literki, które teraz sam wpisuję w małe okienko sprowokowany Twoim komentarzem, o którym wątpię, czy dobrze go rozumiem, a chyba nawet wiem, że nie rozumiem, tak jak i nie rozumiałem...(chyba się zaplątałem)
A już całkiem poważnie: rozczarowanie pojawia się przy wysokich oczekiwaniach, które nie biorą się znikąd, a bardzo często właśnie z obiegowej i być może obiektywnej opinii o tym, co jest wielką literaturą. A ja byłem rozczarowany np. Bułhakowem, czy Mannem właśnie dlatego, że miałem wrażenie obcowania z gniotami lub conajwyżej pozycjami do bólu przeciętnymi.
Użytkownik: exilvia 29.04.2008 11:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Wątpię, czy dobrze Cię ro... | jagu
Boli mnie to, co piszesz :-), chociaż nie jestem "wyznawczynią" Bułhakowa ani Manna.

A co uznajesz za wielką literaturę?
Użytkownik: Edycia 13.02.2008 23:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Problem w tym, że subiekt... | exilvia
Exilvio, zgadzam się wreszcie :P "Godziny" książka jako książka były dla mnie straszne. Nie dość, że wiało nudą, to jeszcze ciężko mi się czytało.
Po obejrzeniu filmu, nastawiłam się na świetne czytadło, ale dałam pałkę - beznadzieja.:)

Użytkownik: exilvia 29.04.2008 11:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Exilvio, zgadzam się wres... | Edycia
A ja miałam nadzieję, że to nie będzie czytadło (czytadła jako czytadła mnie nie kręcą, wolę tracić czas przy serialach i sitcomach :-)), tylko jedna z moich ważnych książek, tak jak film jest jednym z moich ważnych filmów.
Użytkownik: Edycia 29.04.2008 19:47 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja miałam nadzieję, że ... | exilvia
No i exilivia zrobiła nam się serialowa mama.:)

A jakie seriale Cię kręcą.;P
Użytkownik: exilvia 30.04.2008 10:12 napisał(a):
Odpowiedź na: No i exilivia zrobiła nam... | Edycia
Ło, jezu - całe dzikie mnóstwo seriali i sitcomów! Obecnie siedzę po uszy w 7. sezonie "Kochanych kłopotów", a zaraz za nimi czeka już końcówka 1. sezonu i cały 2. sezon "Ally MacBeal" :-) Od ponad 10 lat oglądam też w kółko wszystkie 10 sezonów "Przyjaciół".
Użytkownik: gandalf 29.04.2008 10:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Problem w tym, że subiekt... | exilvia
Wybacz, ale nie mogę się z tobą zgodzić. Dla mnie, o tym czy książka jest wielka decyduje jedynie moja prywatna opinia i książka, którą uważam za słabą nie zasługuje na miano wielkiej (przynajmniej dla mnie), nawet jeśli powszechnie się ją za taką uważa.
Użytkownik: exilvia 29.04.2008 11:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Wybacz, ale nie mogę się ... | gandalf
Chyba o czym innym mówimy. Ja napisałam, że można nie lubić, może się nie podobać komuś jakaś książka należąca do wielkiej literatury, co nie oznacza, że od razu skreślamy tę książkę jako gniot. Np. nie lubię powieści Austen, ale uznaję jej kunszt literacki.

Powszechne "się" uważanie też nie decyduje o mojej opinii o książce. Żeby było jasne. :-)
Użytkownik: gandalf 06.05.2008 12:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba o czym innym mówimy... | exilvia
Faktycznie, chyba nie do końca rozumiem, co masz na myśli...

Chodzi Ci więc o sytuację, gdy podoba ci się styl danego pisarza, jego sposób przedstawiania świata, ale nie do zaakceptowania jest dla Ciebie np. przesłanie jego utworu? Czy może o to, że choć nie lubisz książek jakiegoś słynnego autora, doceniasz jego wkład w rozwój literatury?
Użytkownik: exilvia 06.05.2008 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Faktycznie, chyba nie do ... | gandalf
Albo temat niezbyt mnie pociąga. Albo uważam styl za męczący/trudny albo temat za męczący/trudny, a wolę lżejszą lekturę.
Użytkownik: falkor 06.08.2008 07:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Wybacz, ale nie mogę się ... | gandalf
Po raz kolejny mylone są dwa pojęcia. Mianowicie, książkę, która się podoba myli się z dziełem literackim. Tymczasem może okazać się, że ktoś gubi się w mistrzowsko splecionych wątkach dzieła, że komuś nie przeszkadza liniowa i przewidywalna fabuła kiczu tudzież jego papierowi i płascy bohaterowie. I co wtedy? Czy ten kicz stanie się wielką literaturą, bo się podoba, a dzieło - gniotem, bo go nie rozumiem?
Użytkownik: gandalf 04.01.2009 01:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Po raz kolejny mylone są ... | falkor
Ach, jakżeż ja uwielbiam taki sposób myślenia! Zgodnie z nim wszyscy ludzie musieliby rozumować następująco: "ta książka mi się nie podoba, ale przecież 200 lat temu jacyś krytycy uznali ją za arcydzieło, więc to musi być arcydzieło, a ja po prostu jestem zbyt głupi/-a żeby tę książkę docenić".

No cóż, dla mnie nie ma znaczenia to, że ktoś tam, gdzieś tam, uważa książkę, która mi wydała sie tragicznie słaba za skończone arcydzieło. Dla MNIE ta książka jest beznadziejna nawet, jeśli miałbym być jedyną osoba na całym świecie, która tak sądzi. Możesz się ze mną nie zgadzać na jej temat, ale, na litość boską, nie odbieraj mi prawa do posiadania własnego zdania i nie zmuszaj mnie do tego, żebym ją "docenił" i uznał jej "zasługi dla rozwoju literatury", bo wcale tak nie myślę i w ogóle nie mam ochoty jej doceniać.

A tak z ciekawości, czy "Mistrza i Małgorzatę" uważasz za dzieło literackie? Bo przecież zdecydowana większość krytyków uważa tę książkę za jedno z najważniejszych dzieł literackich XX wieku. A ty oceniłeś ją zaledwie na 2...
Użytkownik: falkor 26.02.2009 22:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, jakżeż ja uwielbiam ... | gandalf
Nie rozumiem, dlaczego tak na mnie naskoczyłeś. Moje zdanie da się bardzo łatwo wytłumaczyć. Wystarczy jedynie uważnie czytać.
Chodzi mi o to, że SĄ książki uznane za arcydzieła światowej klasy, które nie robią na mnie żadnego wrażenia, mówiąc krótko, nie podobają mi się i SĄ książki, w których jestem zakochany, a o których nie mówi się nawet na wykładach z filologii. Najlepszymi przykładami są "Mistrz i Małgorzata" - arcydzieło, którego nie zrozumiałem i przy którym się wynudziłem, co jednak nie sprawiło, że przestało być arcydziełem i "Od strony serca", - tomik, który od lat dyżuruje przy mojej poduszce, choć nikomu, prócz mnie, się nie podoba.
Wydaje mi się, że taka postawa jest zdrowsza i właściwsza, niż twoja. Bo powiedz mi, kto ci daje prawo oceniania wartości literackich tekstu, do decydowania o byciu lub niebyciu arcydziełem, skoro dopiero rozpoczynasz studia i to wcale nie filologiczne. Może się zdziwisz, ale istnieje coś takiego, jak kanon piękna, jak warsztat literacki, jak kontekst kulturowy i jak wiele innych rzeczy decydujących o tym, że coś jest dziełem. Ja się na tym nie znam, więc decyzję o wartości artystycznej pozostawiam fachowcom, sobie zostawiam smakowanie całej palety emocji dostarczanych mi poprzez czytanie.
Kończąc, nie odróżniasz tego, co obiektywne od tego, co subiektywne. Możesz więc mieć problem w przyszłości, jeżeli pozostaniesz wierny wybranemu kierunkowi studiów, ale to już inna sprawa...

Użytkownik: gandalf 28.02.2009 05:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie rozumiem, dlaczego ta... | falkor
„powiedz mi, kto ci daje prawo oceniania wartości literackich tekstu, do decydowania o byciu lub niebyciu arcydziełem, skoro dopiero rozpoczynasz studia i to wcale nie filologiczne.”

Widzę, że niewiele zrozumiałeś z mojej wypowiedzi. Pomiędzy mną i tzw. „osobami kompetentnymi w kwestii oceny wartości dzieł literackich” (krytykami, filologami itp., itd.) jest jedna znacząca różnica. Moja opinia na temat danej książki należy wyłącznie do mnie i choćbym był jedyną osobą na całej planecie, której dana książka się nie podobała, to nie ugnę się przed opinią większości uważającą ten utwór za arcydzieło. Nikomu swojej opinii jednak nie narzucam, co niestety, często czyni wielu wspomnianych „ekspertów", którzy pokazują palcem na daną pozycję i mówią „to jest arcydzieło, to macie podziwiać”. A jeśli osoba nie będąca „ekspertem", wyłoży im swoją opinię, dlaczego się z nimi nie zgadza, uśmiechną się z wyrozumiałością i powiedzą coś w stylu „oczywiście, każdy ma prawo do własnego zdania”, sugerując jednak dość jednoznacznie, że to właśnie ich zdanie jest najważniejsze (sam się z czymś takim spotkałem).

„Może się zdziwisz, ale istnieje coś takiego, jak kanon piękna, jak warsztat literacki, jak kontekst kulturowy i jak wiele innych rzeczy decydujących o tym, że coś jest dziełem.”

Po pierwsze, to mógłbyś sobie darować ten protekcjonalny ton. Nie tylko studenci filologii znają te pojęcia.
A po drugie... Kanon piękna, warsztat literacki...
Oczywiście, że takie pojęcia istnieją. Jednak z tego co wiem, w każdej epoce literackiej pojmowano je w zupełnie inny sposób. Trudno więc mówić o jakimś obiektywnym kanonie piękna i wartości literackich. Poza tym, każdy z „ekspertów” wyrokujących o jakości książek tak naprawdę ma inny gust literacki i trudno by znaleźć książkę, która by każdemu z nich podobała się w momencie, gdy ją wydano. O jej ewentualnym uznaniu za arcydzieło decyduje albo opinia większości „ekspertów”, albo tej ich części, która jest najbardziej wpływowa i której opinia jest najbardziej znacząca. Po latach oczywiście wszyscy zapominają o głosach krytycznych z tego czasu i zazwyczaj zgodnie chwalą daną pozycję (bo z opinią „dzieła wielkiego” naprawdę trudno polemizować). Dlatego niezbyt trafne jest stwierdzenie, że książka jest „w powszechnej opinii uznana za arcydzieło”, gdy tak naprawdę trzeba by powiedzieć, że „została uznana za arcydzieło przez część krytyków”. W dodatku nie da się ukryć, że książki się starzeją i część dawnych arcydzieł po latach broni się jedynie jako historyczny zapis zmian zachodzących przez lata w literaturze. Utraciły już jednak moc swego oddziaływania na czytelnika (a mimo to zazwyczaj nadal obligatoryjnie nazywa się je arcydziełami). Z tych wszystkich wyżej wymienionych powodów trudno mi na serio brać „powszechną” opinię o uznaniu danej książki za arcydzieło.

„Kończąc, nie odróżniasz tego, co obiektywne od tego, co subiektywne. Możesz więc mieć problem w przyszłości, jeżeli pozostaniesz wierny wybranemu kierunkowi studiów, ale to już inna sprawa...”

No to porównanie naprawdę mnie rozbawiło ;-))) Czy ty na serio sądzisz, że ktoś może stosować te same kryteria oceny zarówno co do książek, jak i osób oskarżonych w procesie karnym?
A coś takiego jak czysty obiektywizm nie istnieje. Każda opinia, którą nazywamy obiektywną, jest tak naprawdę subiektywna, tyle, że przedstawiona jest w sposób nieco bardziej wyważony i, jak mi się wydaje, przede wszystkim oparty na rozumie, a nie na emocjach. Ale opinią subiektywną być nie przestaje.
Użytkownik: jakozak 13.02.2008 15:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Nana, Kwietniowa czarownica, Imię róży, Gam, Grzech pana Antoniego.
Użytkownik: jakozak 13.02.2008 15:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Nana, Kwietniowa czarowni... | jakozak
Krystyna córka Lawransa, Florencja córka diabła, Karin córka Monsa.

Użytkownik: krasnal 13.02.2008 16:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Krystyna córka Lawransa, ... | jakozak
Córek coś nie lubisz, Jolu;)
A "Ronja, córka zbójnika"?:)
Użytkownik: jakozak 14.02.2008 07:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Córek coś nie lubisz, Jol... | krasnal
Ronji nie czytałam. :-). Agnieszkę córkę Kolumba lubię. Córy wiatru też.
Użytkownik: jakozak 04.08.2008 19:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Krystyna córka Lawransa, ... | jakozak
Moje drzewko pomarańczowe.
Użytkownik: jakozak 27.02.2009 13:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Moje drzewko pomarańczowe... | jakozak
Narrenturm
Użytkownik: villena 27.02.2009 14:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Moje drzewko pomarańczowe... | jakozak
O, pod tym mogę się podpisać.
Użytkownik: jakozak 27.02.2009 14:16 napisał(a):
Odpowiedź na: O, pod tym mogę się podpi... | villena
Pod drzewkiem jesteś, czy pod Narrenturm?
Użytkownik: villena 27.02.2009 14:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Pod drzewkiem jesteś, czy... | jakozak
Pod drzewkiem :-) Nie dobrnęłam do końca. Nie twierdzę, że to zła książka, ale w ogóle do mnie nie trafiła.
A Narrenturm - owszem podobał mi się, choć do Wiedźmina mu daleko. Inna kategoria po prostu. Z tym że przed przeczytaniem mniej-więcej wiedziałam czego się spodziewać, więc rozczarowania nie było.
Użytkownik: jakozak 27.02.2009 14:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Pod drzewkiem :-) Nie dob... | villena
Ja nie wiedziałam, czego się spodziewać w Narrenturm. Chciałam drugiego Wiedźmina.
Użytkownik: krasnal 13.02.2008 16:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Nana, Kwietniowa czarowni... | jakozak
O właśnie - "Kwietniowa czarownica"! Książka nie jest zła, ale po tym, co się o niej naczytałam w Biblionetce, spodziewałam się nie wiadomo jakiego cudu;) A tu tylko czwóreczka...
Użytkownik: lusinka1992 13.02.2008 16:02 napisał(a):
Odpowiedź na: O właśnie - "Kwietni... | krasnal
Dla mnie takim wielkim literackim rozczarowaniem jest Pachnidło Patricka Suskinda. Bardzo przereklamowana książka.
Użytkownik: krasnal 13.02.2008 16:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Dla mnie takim rozczarowaniem była "Gra w klasy" i Borges. Jak ma zachwycać, jak nie zachwyca?
Użytkownik: Ayame 13.02.2008 18:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Jestem w trakcie rozczarowywania się Fiedlerem, a konkretnie książką "Kanada pachnąca żywicą". Miałam na nią od dawna straszną ochotę i jeszcze polecaną recenzję kilka dni temu przeczytałam, a tu jak na razie nic ciekawego :(.
Użytkownik: illerup 13.02.2008 19:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
"Śnieg" Pamuka i "Miasto śniących książek" Moersa.
A, i jeszcze "W stronę Swanna" Prousta.
Użytkownik: ulaluna 14.02.2008 00:27 napisał(a):
Odpowiedź na: "Śnieg" Pamuka ... | illerup
a ja sie rozczarowalam ksiazka " Przeminelo z wiatrem " naprawde przeminelo!
Użytkownik: Annvina 14.02.2008 11:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Rozwazna i Romantyczna - bardzo podobal mi sie film - po ksiazke siegnelam w orginale - pomyslalam, ze bedzie mi latwiej czytac znajac mniej-wiecej tresc.
Moze moj angielski nie jest dosc dobry, by docenic te lekture...
Użytkownik: jagu 14.02.2008 19:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozwazna i Romantyczna - ... | Annvina
Znaczy rozczarowałeś się nie tyle książką, ile swoją znajomością angielskiego. Czy dobrze rozumiem? ;-)
Użytkownik: Annvina 15.02.2008 08:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Znaczy rozczarowałeś się ... | jagu
Nie wiem, czy to kwestia ksiazki czy jezyka - bede mogla ocenic dopiero, jak sprobuje przeczytac po polsku...
Hobbita jakos przeczytalam - po polsku, angielsku i dunsku - i za kazdym razem tak samo mi sie podobal!
Użytkownik: jagu 15.02.2008 14:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, czy to kwestia ... | Annvina
Czy po rozczarowaniu wersją angielską masz jeszcze ochotę na polską?
Użytkownik: Annvina 17.02.2008 14:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy po rozczarowaniu wers... | jagu
Szczerze mówiąc - nie wiem... Może kiedyś...
Użytkownik: aleutka 29.04.2008 11:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, czy to kwestia ... | Annvina
Ja bym cie zachecala do siegniecia po polski tekst. Zeby docenic np. poczucie humoru Austen trzeba znac angielski raczej dobrze - i to XVIII - XIX wieczny angielski. Inaczej duzo niuansow umyka. Rozwazna... to debiut Austen i ma pewne slabosci debiutu. Sprobuj Dumy i uprzedzenia albo Emmy... Sprawdz przeklad - ten najnowszy kuleje, polecam Anne Przedpelska Trzeciakowska....
Użytkownik: Ayame 14.02.2008 19:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Ooo, wiem, jeszcze Austen. Tyle się nasłuchałam dobrego, aż w końcu kupiłam "Mansfield Park", przy którym udało mi się raz nawet zasnąć z nudów. Tak sobie myślę, że chyba powinnam była zacząć od czegoś innego.
Użytkownik: visia 14.02.2008 19:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Ooo, wiem, jeszcze Austen... | Ayame
Na początek najlepsza jest "Duma i uprzedzenie".
Użytkownik: Ramblas 16.05.2008 23:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Ooo, wiem, jeszcze Austen... | Ayame
Od Austen chyba najbardziej polecam "Opactwo Northanger", uśmiałam się na tym jak nigdy.
Użytkownik: kurt1985 14.02.2008 19:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Największym rozczarowaniem jest dla mnie "Żywe srebro: Tom I". Po przeczytaniu pierwszego tomu nie mam najmniejszej ochoty czytać kolejnych.
Użytkownik: Valaya 03.08.2008 16:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Największym rozczarowanie... | kurt1985
A szkoda. Wiele tracisz moim zdaniem. Cały Cykl Barokowy stoi u mnie na piedestale. Dawno współczesny autor mną tak nie wstrząsnął jak Neal Stephenson właśnie.
Użytkownik: obsesja 18.02.2008 18:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
"Paragraf 22". Tyle się nasłuchałam i... lipa. W dodatku czuję się inna, bo wszyscy znajomi są zachwyceni ;)
Użytkownik: scandal 19.02.2008 16:40 napisał(a):
Odpowiedź na: "Paragraf 22". ... | obsesja
Jak już przy tym to Paragraf 22 bis. Masakra.
Użytkownik: lapsus 23.02.2008 14:03 napisał(a):
Odpowiedź na: "Paragraf 22". ... | obsesja
Dla mnie "paragraf" nie był "przykrym" rozczarowaniem, a właściwie to się nawet "pozytywnie" rozczarowałem tą książką.
Użytkownik: marjory23 06.05.2009 17:50 napisał(a):
Odpowiedź na: "Paragraf 22". ... | obsesja
Ja również jestem rozczarowana "Paragrafem 22" i nie potrafię zrozumieć zachwytu nad tą książką. Mnie ona irytowała.
Użytkownik: Sophie7 18.02.2008 20:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Dla mnie największym rozczarowaniem był Harry Potter-przeciętna książka o banalnym czasem wręcz prostackim języku.Synek zmuszał mnie do czytania jej przed snem.Całe szczęście,że w końcu nauczył się czytać samodzielnie,bo po przeczytaniu 2 tomów powiedziałam, -- Nigdy więcej--
Nie wiem czy to wina polskiego przekładu czy też angielska wersja to podobny przereklamowany gniot.
Użytkownik: magrat_g 18.02.2008 22:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie największym rozc... | Sophie7
Oo, podaję Ci rękę w tej sprawie; nie czytałam oryginału, ale po lekturze przekładu (do 4 tomu włącznie, wszystko dla dzieci) wrażenia mam podobne. Przy czym sama fabuła, mimo nagromadzenia potworów i innych cudowności wydaje mi się także nadmiernie uproszczona, postaci są jednowymiarowe i brak im głębi psychologicznej. A główny bohater budzi we mnie niechęć ;-)
Użytkownik: Rewolwer_Ocelot 24.02.2008 11:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Oo, podaję Ci rękę w tej ... | magrat_g
Ja się niestety dołączam do tej opinii. Po pierwszej części nie sięgnęłam już po żadną inną (i pewnie nie sięgnę;)
Użytkownik: efka-63 29.04.2008 12:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja się niestety dołączam ... | Rewolwer_Ocelot
Hej, całe szczęście mam dorosłe dzieci i nikt mnie nie zmuszał do przeczytania. Osobiście zamknęłam I tom po czterech stronach. Myślałam, że to ze względu na mój wiek, ale Wasze opisy mnie pocieszyły. :).
Użytkownik: Ramblas 16.05.2008 23:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Hej, całe szczęście mam d... | efka-63
Ja jeszcze nie mam dzieci, nawet matury nie mam, a Harrego po prostu nie byłam w stanie przeczytać. Może jeszcze kiedyś do tego podejdę, póki co...poddaję się:)
Użytkownik: jm1986 23.02.2008 15:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Dla mnie największym rozczarowaniem było "w drodze" Jacka Kerouaca. Czytałem inne książki zaliczane do kanonu lektur pokolenia bitników i hipisów i wszystkie bardzo mi się podobały- "lot nad kukułczym gniazdem", "buszujący w zbożu", "wilk stepowy", ale "w drodze" to jak dla mnie zupełnie przeciętna książka.
Użytkownik: cypek 23.02.2008 20:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie największym rozc... | jm1986
Moze nie największym,ale rozczarowaniem na pewno.Niby kultowa jeszcze tam jakaś.Nieraz książka o której się nie mówi może być dużo ciekawsza,niż te wykreowane."Ambasador"-Brink ksiązka o której nie slyszałem nawet w biblionetce,wziąłem z powodu rozmiaru żebym miał co czytac w czasie jazdy na zakupy.
Użytkownik: exilvia 26.04.2008 10:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Moze nie największym,ale ... | cypek
Jest wg mnie różnica między książkami "wykreowanymi" czyli komercyjne, dobrze się sprzedające, a książki ważne dla jakiegoś pokolenia, jakiejś grupy.
Użytkownik: cypek 26.04.2008 19:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest wg mnie różnica międ... | exilvia
Prawdopodobnie masz rację.O Podróży do Rosji-Słonimskiego możesz coś napisać.
Użytkownik: exilvia 29.04.2008 11:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Prawdopodobnie masz rację... | cypek
Słonimski ujął mnie humorem, z dzisiejszej perspektywy i wiedzy jego felietony wydają się raczej naiwne, chociaż jakby tak pomyśleć, że on w latach 30' XX wieku opisywał system sowiecki, który nie tak znowu długo później i u nas zagościł, a on nie miał wtedy o tym bladego pojęcia i wychwala polskie obyczaje i stosunki społeczne (w porównaniu do tego, co się w tym czasie dzieje w Rosji, oczywiście), to jest to ciekawe doświadczenie.
Użytkownik: Vilya 29.04.2008 12:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Słonimski ujął mnie humor... | exilvia
Exilvio, pytałaś mnie kiedyś, gdy rozmawiałyśmy o nowym Sorokinie, o książki w ogóle o tym, co w Rosji specyficzne, o "rosyjskiej duszy" właściwie. Nadal nad tym myślę, nie zapomniałam. ;-) I wymyślę coś zapewne. Słonimskiego jeszcze nie czytałam, mam w planach. :-) Za to chciałabym Ci podsunąć coś, z czym zapoznałam się ostatnio w drodze z Krakowa do domu - książeczka w sam raz na podróż (jeśli o rozmiary idzie): Myśl w obcęgach: Studia nad psychologią społeczeństwa Sowietów (Cat-Mackiewicz (właśc. Mackiewicz Stanisław, pseud. Romanowska Felicja)) Stanisława Mackiewicza. Wydaje mi się zresztą, że i ta: Bolszewizm i bolszewicy w Rosji (Parandowski Jan) Parandowskiego, powinna być znaleźć się w polu naszych zainteresowań.

Tak popełniam to moje magisterium o Wacie i jego Rosji widzeniu, ale błądzę ostatnio w rejonach chronologicznie wcześniejszych i coraz bardziej interesujące zdaje mi się to, jak polska inteligencja, intelektualiści właściwie, w Dwudziestoleciu postrzegali dawną Rosję, jak patrzyli na ZSRR - czy dostrzegali w tym kontynuację carskiej Rosji, czy też całkowite jej zaprzeczenie. To jest tak interesujące zagadnienie! I tak bardzo żałuję, że nie mogę w nim teraz grzebać do woli, gdyż są na razie rzeczy pilniejsze.
Użytkownik: exilvia 30.04.2008 10:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Exilvio, pytałaś mnie kie... | Vilya
Myślałam, że nie zauważyłaś mojego komentarza :-) To pięknie, że myślisz! Super brzmi już sam tytuł książki Mackiewicza. Parandowskiego już namierzyłam. Dzięki za tropy!

Powiem Ci, co ja w najbliższym czasie będę "rosjoznawczego" czytać: Krystyny Kurczab-Redlich Głową o mur Kremla (Kurczab-Redlich Krystyna) i Pandrioszka (Kurczab-Redlich Krystyna) (to o całkiem współczesnej Rosji, co mnie też interesuje, mam już też na oku książki Politkowskiej) oraz Koniec mojej Rosji: Dziennik 1914-1919 (Sayn-Wittgenstein Katarzyna) Katarzyny Sayn-Wittgenstein o Rosji przedrewolucyjnej. A w tle zaczęłam podczytywać Wojna i pokój (Tołstoj Lew)Wojna i pokój (Tołstoj Lew) :-)
Użytkownik: Vilya 30.04.2008 10:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślałam, że nie zauważył... | exilvia
"Głową o mur Kremla" mam na stosiku koło łóżka, takoż i Politkowską ("Udręczoną Rosję", jej "Druga wojna czeczeńska" bardzo mi się kiedyś podobała - głównie z racji pasji i zaangażowania, ale nie wiem, czy taki typ dziennikarstwa przemawiałby do mnie dziś tak samo mocno). "Koniec mojej Rosji" też kojarzę. A z "rosjoznawczych" rzeczy, które nadawałyby się do czytania normalnie, a nie dla egzemplarzy na pograniczu obsesji, jako ja, pożyczyłam sobie jeszcze ostatnio, przypadkiem właściwie zupełnym, Miejsce po imperium (Reszka Paweł (ur. 1969)) Pawła Reszki, ale pojęcia jeszcze nie mam, ile to warte. I jeszcze podczytuję sobie 5% prawdy: Donos i donosiciele w czasach stalinowskiego terroru (Nérard François-Xavier) Nerarda; niby praca historyczna, ale napisana przyjemnie, a przy tym sensownie dobierająca fakty i, przynajmniej na pierwszy rzut oka, rzetelna (chociaż oceniam na podstawie pierwszego rozdziału, który nie odnosi się do czasów stalinowskich, ale daje rys wcześniejszy).

Co do Mackiewicza tylko jedna uwaga - nie nastawiaj się, chociaż bliskie by to było Twojemu sercu ;-), na pracę z pogranicza nauk społecznych. Ja się tego trochę po tytule spodziewałam, stąd to zastrzeżenie. Owszem, Mackiewicz niby to robi, ale to jednak ni to reportaże (krótkie), ni to felietony - jeśli mu się udaje to uchwycić, to jakby mimochodem, chociaż zgodnie z góry założonym zamysłem. Dla mnie cenniejsze były tam jednak poszczególne drobne obserwacje.

A komentarz zauważyłam, zauważyłam, tylko nie miałam wtedy głowy do myślenia o Rosji.

PS. I Kereta sobie czytam, Rury (Keret Etgar). Zaklinałam się, że krótkie formy zupełnie nie są dla mnie, a tu proszę - tak pozytywne rozczarowanie! Powolutku czytam, bo z wyrzutami sumienia, że w tym czasie nie zajmuję się komunizmem czy antykomunizmem ;-), za to z entuzjazmem.
Użytkownik: exilvia 30.04.2008 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: "Głową o mur Kremla&... | Vilya
"Ni to reportaże, ni felietony" brzmi w moich uszach jeszcze lepiej :-) Ostatnio takie hybrydy bardziej mnie cieszą niż cosie należące do konkretnego gatunku. Książkę Reszki miałam w rękach niedawno, ale wypuściłam, jak przeczytasz, napisz kilka zdań, czy warto sięgać. Wyszła ostatnio też taka książka o stalinowskiej Rosji, zastanawiłam się nad nią: Szepty: Życie w stalinowskiej Rosji (Figes Orlando). Nerard wędruje do poszukiwanych :-)

Keret, Keret - bardzo bliski mojemu sercu. Cieszy, że Tobie też przypadł do gustu. "Meduzy" zrobione przez Kereta i jego żonę są już normalnie w kinie (tak podejrzewam, bo widziałam na przystankach plakaty!), zatem jeśli nie widziałaś - namawiam. Nic nie napiszę o tym filmie, bo za duże wrażenie na mnie zrobił i po prostu nie umiem.
Użytkownik: Vilya 30.04.2008 13:57 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ni to reportaże, ni... | exilvia
Ja w ogóle najbardziej lubię hybrydy. Zawsze i wszędzie. :-)

"Szepty" mignęły mi dziś na wystawie mijanej księgarni, ale nic więcej o nich nie wiem - zwróciłam na nie uwagę, jako i na wszystko, co choćby w sposób odległy i pokrętny odwołuje się do Rosji. ;-)

Na "Meduzy" idę jutro. Film musi mi się spodobać. Z takim wybieram się wewnętrznym przekonaniem ;-), a i nadzieją, że coś wreszcie przełamie stanowczo zbyt długą już się ciągnącą litanię filmów co najwyżej średnich, które ostatnio oglądałam.
Użytkownik: exilvia 30.04.2008 10:50 napisał(a):
Odpowiedź na: "Głową o mur Kremla&... | Vilya
Patrz jakie to ironiczne - piszemy o tych książkach w wątku o literackich rozczarowaniach :-)
Użytkownik: krzyniu 26.04.2008 10:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
O to, to!
największe rozczarowania:

Limes inferior (Zajdel Janusz A. (Zajdel Janusz Andrzej))
Diuna (Herbert Frank)
Gra w klasy (Cortázar Julio)
Użytkownik: jesienna 26.04.2008 11:01 napisał(a):
Odpowiedź na: O to, to! największe roz... | krzyniu
"Cień wiatru" - podrasowane romansidło. I jeszcze "Forrest Gump" - po obejrzeniu filmu oczekiwałam dobrej książki, a to takie bzdury...
Użytkownik: veverica 29.04.2008 12:34 napisał(a):
Odpowiedź na: "Cień wiatru" -... | jesienna
"Cień wiatru" - zgadzam się w całej rozciągłości:) Nawet dałam 4, ale po tych wszystkich zachwytach, jakie słyszałam...
Co jeszcze?
"Forrest Gump" - też, owszem. Może nawet nie spodziewałam się czegoś genialnego, ale jednak mnie rozczarował - w zestawieniu z filmem.
Nasłuchałam się i naczytałam dobrych opinii o Somozie i znów rozczarowanie - jego książki ewidentnie do mnie nie przemawiają.
Do rozczarowań po-filmowych mogę zaliczyć też "Przerwaną lekcję muzyki" - film świetny, książka czwórkowa.
Hm... Na pewno też "Pani Bovary", "Dama kameliowa"...
"Nieprzyzwoita obsesja" - znów wielkie nadzieje wywiedzione z BiblioNetki, a okazało sie, że jedno z bardziej niezamierzenie komicznych powieścideł jakie czytałam:)
Jeszcze mi sie coś kołacze po głowie, ale nie mogę sobie przypomnieć co...
Użytkownik: adrianna 26.04.2008 11:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Mistrz i Małgorzata (Bułhakow Michaił (Bułhakow Michał)) i
Paragraf 22 (Heller Joseph), którego nie zdzierżyłam i porzuciłam po kilkudziesięciu stronach.
Użytkownik: hburdon 29.04.2008 15:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Historyk (Kostova Elizabeth) i Miłość ponad czasem: Historia inna niż wszystkie (Niffenegger Audrey), dwa potworne (moim zdaniem) gnioty. A takie polecane!

Osoba, która poleciła mi "Żonę", poleciła mi też to: "Musimy porozmawiać o Kevinie (Shriver Lionel)" - jedna z nielicznych książek, których po prostu nie byłam w stanie skończyć. Dno.
Użytkownik: magrat_g 29.04.2008 15:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Dokładam jeszcze "Przyjaciół" Marty Madery. Naprawdę, nie byłam nastawiona na arcydzieło, wiedziałam, że to tzw. lekka literatura. Co mnie uderzyło przede wszystkim, to kompletny brak oryginalności - pani Madera pisze na zmianę to Sową, to Grocholą, momentami dodatkowo popadając w rozmazaną czułostkowość. Powieść kończy się happy endem w postaci kilku ciąż. Bardzo schematyczne bohaterki - jak we większości tzw. "polskich bridget jones" mamy bohaterkę szaloną (która w końcu nieco się ustatkuje), bohaterkę idealną (której jednak w pewnym momencie wszystko zaczyna się walić), oraz nie-za-piękną i nie-za-mądrą główną bohaterkę, z którą ma się identyfikować czytelniczka. Mimo kilku całkiem zabawnych anegdot, całość rozpaczliwie nieinteresująca, błaha i bez wdzięku.
Użytkownik: Doktor Zawisza 30.04.2008 23:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Dokładam jeszcze "Pr... | magrat_g
Kod leonarda
Po prostu tandeta. Nikomu nie polecam.
Użytkownik: AnnRK 04.05.2008 15:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Rumunia: Podróże w poszukiwaniu diabła (Kruszona Michał), a tak się cieszyłam na myśl o podróży po tym nieznanym mi kraju.
Użytkownik: Panterka 06.05.2008 13:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
"Paragraf 22"
"Forrest Gump"
"Trzech panów w łódce (nie licząc psa)"
"Hotel Wieczność"
i jak na razie "Pamiętnik przetrwania". Nie skończyłam jeszcze, ale spodziewałam się zupełnie czegoś innego!
Użytkownik: wenoma 08.07.2008 15:21 napisał(a):
Odpowiedź na: "Paragraf 22" "Forrest G... | Panterka
Zgadzam się całkowicie co do "Pamiętnika..." Męczyłam się strasznie, ale całe za mną...
Użytkownik: Sznajper 06.05.2008 13:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Zobaczyć Lankmar i umrzeć (Leiber Fritz) Fritza Leibera. Mocno się nastawiałem na Przygody Fafryda i Szarego Kocura, zwłaszcza po wstępie Sapkowskiego, a książka okazała się taka jak jej okładka - nudna i nijaka.
Użytkownik: Sznajper 27.02.2009 00:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Zobaczyć Lankmar i umrzeć... | Sznajper
Przeglądam tak sobie ten odświeżony wątek i chciałbym coś komuś odpowiedzieć, ale albo nie czytałem, albo mi się akurat dana książka podobała... A tu nagle BACH! Z tym mógłbym się zgodzić, to mniej więcej to co myślę. Ktoś z ust mi to wyjął. Patrzę kto. A to ja sam, sklerotyk. :)
Użytkownik: hburdon 27.02.2009 00:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeglądam tak sobie ten ... | Sznajper
:D Ale nie do końca się ze sobą zgadzasz, tylko mniej więcej, ciekawe. :)
Użytkownik: didoz 08.05.2008 06:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Aż się boję.. ale co tam. Po wszystkich biblionetkowych zachwytach sięgnęłam po "Sto lat samotności". Przeczytałam bo to arcydzieło.I nic. Bohaterowie, wzięli mi się i pomieszali.I chyba ja tej literatury normalnie nie rozumiem.
Użytkownik: Aquilla 08.05.2008 16:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Chmielewska. No kompletnie mi nie podeszła :/ Przeczytałam pół książki i właśnie rzuciłam w kąt. A miała przebić Christie... Ech - idę po Gaimana, przynajmniej wiem, że lubię jego styl.
Użytkownik: Anna 46 08.05.2008 16:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Chmielewska. No kompletni... | Aquilla
Która Chmielewska?
Użytkownik: Aquilla 08.05.2008 17:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Która Chmielewska? | Anna 46
Ups - zapomniałam dopisać :) Wszystko czerwone - ponoć jedna z jej najlepszych książek
Użytkownik: Anna 46 08.05.2008 18:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Ups - zapomniałam dopisać... | Aquilla
Nic się nie martw, nie ma przepisu, że trzeba kochać panią Chmielewską. Ja ja kocham, ale tę wczesną i ze Wszystkim czerwonym właśnie. :-)))
Użytkownik: AnnRK 17.05.2008 20:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Chmielewska. No kompletni... | Aquilla
Podobnie miałam z tak wychwalanym "Lesiem...". Na szczęście nie dałam się łatwo zniechęcić i sięgnęłam po "Całe zdanie nieboszczyka". Tym razem wybór okazał się trafny.
Użytkownik: emczyem 08.05.2008 18:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
No i ja mam kłopot z "Panią Bovary". No dla mnie normalnie jest kiepska, spodziewałam się dużo, a tymczasem się trochę ponudziłam, rozdrażniłam i rozczarowałam. Wszyscy się zachwycają a ja co? No bo jak ma zachwycać jak nie zachwyca?
Użytkownik: joanna.syrenka 09.05.2008 00:53 napisał(a):
Odpowiedź na: No i ja mam kłopot z &quo... | emczyem
Miałam to samo, aczkolwiek co do "rozdrażnienia" to myślę, że jest to celowe działanie autora - pani Bovary ma wkurzać, i wkurza bardzo skutecznie :)
Użytkownik: archijoa 09.05.2008 18:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Rozczarowania lekturą przeżywam dosyć rzadko, ponieważ przeważnie wybierając książkę czytam opis, czasem recenzję, przeważnie także 1-2 strony ze środka. Czasem jednak porywam się na tzw. książki kultowe albo chociaż popularne - kieruje mną zwykła ciekawość.
Największe rozczarowania (choć niekoniecznie najgorsze książki):
- "Dziennik geniusza" Salvadora Dali - niestety mimo uznania dla malarza w tej książce niczego genialnego nie odnalazłam
- "Sto lat samotności" - bohaterowie mi się pomieszali i niestety nie dobrnęłam do końca - ale to może dlatego, że miałam wtedy jakieś 14-15 lat
- "Spis cudzołożnic" Pilcha - pretensjonalne, nudnawe, strasznie irytujący język
- "Alchemik" Coelha - niezwykle odkrywcze spostrzeżenia, do jakich dochodzi zwykle przeciętna czternastolatka
- "Bagno" Piątka - nuda i tania sensacja
- "Siekierezada" Stachury
Użytkownik: wenoma 08.07.2008 15:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
"Weronika postanawia umrzeć". Choć czy do końca rozczarowanie? Nie lubię wiedzieć co będzie dalej, umieć przewidzieć na początku książki jej zakończenie... Przyjemnie się czytało, one spodziewałam się dużo więcej. Przede wszystkim odkrywania, a nie oczywistości.
Użytkownik: jabłuszko 04.08.2008 18:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Moje rozczarowania:
1. "Podpalaczka" - niby była bardzo dobra, ale sama nie wiem... Coś mi w niej nie pasowało.
2. "Pan Ibrachim i kwiaty Koranu" - sądząc po tytule, wydawało mi się, że książeczka będzie o mądrościach Koranu.
3. "Bridged Jones" - tak bardzo wylansowana przez media, kobiety. Dla mnie historia o sfrustrowanej kobiecie uganiającej się za facetami i z obsesją na punkcie odchudzania jest nie do przebrnięcia.
4. Joanna Chmielewska - bezustannie zaczynam i nie mogę skończyć.
Użytkownik: exilvia 10.08.2008 10:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Moje rozczarowania: 1. &... | jabłuszko
"Bridget..." została wylansowana nie bez powodu. Odzwierciedla pewne zjawiska społeczne i jako pierwsza zwróciła na nie uwagę na taką skalę (piszę o skali rozgłosu). Tak samo jak "Seks w wielkim mieście", "Kroniki Seinfelda" czy "Przyjaciele". To ważna książka, wbrew pozorom. :-)
Użytkownik: inheracil 04.08.2008 19:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Największym rozczarowaniem jakie wiąże się z książką był dla mnie "Kod Leonarda Da Vinci", sądząc po opiniach spodziewałem się czegoś naprawdę dobrego. A w moje ręce trafiła tania szmira, nie zasługująca na otworzenie. Taka reklama dla takiego gniota?
Użytkownik: klapek_lewy 10.08.2008 10:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Ostatnio bardzo zawiódł mnie „Eragon” Paolli’ego. Spodziewałam się fantastyki na poziome, a tu takie byle co, mało spójne, chaotycznie wręcz napisane.
Użytkownik: Maxim212 10.08.2008 10:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio bardzo zawiódł m... | klapek_lewy
A może załóżmy dział książek jednorazowego użytku??
Użytkownik: carmaniola 10.08.2008 10:42 napisał(a):
Odpowiedź na: A może załóżmy dział ksią... | Maxim212
Cześć, Maksimie - dawno Cię nie było. :-)
Użytkownik: Euterphe 10.08.2008 11:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Cześć, Maksimie - dawno C... | carmaniola
"Lolita", której adaptatcja bardzo mi się podobała i liczyłam na niesmowite wrażenia literackie, ale sposobu narracji jakoś kompletnie nie mogłam znieść.
I "Samotność w sieci", której adaptacja w najmniejszym nawet stopniu mi się nie podobała, ale doszłam do wniosku, że coś w tym jednak może być, skoro tyle osób sięgało swego czasu po tą książkę.
Użytkownik: Maxim212 10.08.2008 14:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Cześć, Maksimie - dawno C... | carmaniola
Witam cieplutko.
Zapracowany jestem do wiwatu i dlatego rzadko się odzywam, jednak zaglądam bardzo często...
:)
Użytkownik: jolietjakeblues 10.08.2008 11:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
"Tomek w grobowcach faraonów" Szklarskiego i "Spadkobiercy Winnetou" Maya. Ale mój stosunek do nich obecnie to chyba skutek bałwochwalczego stosunku w dzieciństwie. A może rzeczywiście są gorsze od pozostałych, od tych, które czytywałem w dzieciństwie. Trzeba by przeczytać teraz znowu wszystkie "Tomki" (według mnie najlepsze to "Tajemnicza wyprawa Tomka", "Tomek na tropach yeti" i "Tomek u źródeł Amazonki") i sztandarowe powieści Karola Maya (za takie uważam "Winnetou", "Old Surehanda" i "Skarb w Srebrnym Jeziorze").
W każdym razie rozczarowałem się.
Użytkownik: mac 10.08.2008 18:19 napisał(a):
Odpowiedź na: "Tomek w grobowcach ... | jolietjakeblues
Jeśli chodzi o "Tomka w Grobowcach Faraonów" to pamietam ze czytalem te ksiazke chyba rownie dlugo jak poprzednie 7 czy 8 czesci. Rzeczywiscie bardzo odstawala od jakosci pierwowzoru Alfreda Szklarskiego ale to dlatego, gdyz Szklarski niestety umarl jakos na samym poczatku pisania i powiesc wlasciwie w calosci napisal ktos inny.

A dla mnie najwiekszym rozczarowaniem okazal sie zdobywca nagrody Hugo z 90r. Dan Simmons i jego "Hyperion". Do tego stopnia ze pokusilem sie o napisanie recenzji i obsmarowanie tego przewartsciowanego znakomicie tytulu. I troche ulzylo :). Taka terapia. Niestety ale rozczarowanie wielkie - wprost proporcjonalne do szumnych zapowiedzi :-/.
Użytkownik: jolietjakeblues 10.08.2008 18:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli chodzi o "Tomk... | mac
Rzeczywiście, ze Szklarskim to jakoś tak było. Po jego śmierci wydano dwie rzeczy. Tę właśnie i książkę, w której bohater jest pierwowzorem Tomasza Wilmowskiego. Nie pamiętam w tej chwili, ale też czytałem. Widać, że skierowana do młodszych czytelników, bez rozmachu. Ale warto znać, żeby wiedzieć skąd się cała seria wzięła.
Nie wiem dokładnie jak to było, ale chyba ktoś te zapiski sklecił do kupy, albo dokończył rozpoczętą powieść.
Użytkownik: klapek_lewy 12.08.2008 20:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Ostatnie wielkie rozczarowanie to „Muzyka duszy” Pratchett’a. I nie chodzi tu o to, że to zła książka, po prostu wszystkie jego książki są świetne a ta jest… dobra. I to dla mnie spore zaskoczenia.
Użytkownik: elwen 27.08.2008 14:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Murakami - kocham japoński styl pisania, spodziewałam się dużo po pisarzu, który po przeczytaniu 2,5 jego dzieł okazał się moim najwiekszym literackim rozczarowaniem ostatnich lat; inna sprawa, że - bez urazy dla fanów M - że Abe Kobo, Yukio Mishima, Yasunari Kawabata i kilku innych autorów podniosło poprzeczkę baaardzo wysoko; czytając te wszystkie pełne zachwytu opinie o Murakamim zastanawiam się, czy jestem *jedyną* osobą, kórej *nie* zachwycił...?

Z tytułów konkretnych: "Cień wiatru" Carlosa Ruiza Zafona (jak obiecująco się zaczynało, tak szybko zrobiło się banalnie przewidywalne; dobrnęłam do końca z wielkim trudem).
Użytkownik: Kuba Grom 04.01.2009 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Murakami - kocham japońsk... | elwen
Ja też czytałem trochę Murakamiego - zbiorku "Wszystkie Boże dzieci tańczą" niedoczytałem, "Kafka nad morzem" mi się podobała, ale mniej niż po opiniach mogłem sądzić. Była też jeszcze jedna powieść - nie pomnę tutułu - którą napocząłem.
"Nowe kwiaty cesarza" o ile dobrze pamiętam tytuł, Karpowicza - w recenzjach jest on dość chwalony, ale postmodernistyczny (może nawet celowo przejaskrawiony) styl sprawił, że po paru stronach dałem sobie spokój. Pisał jak amerykanin, który chciał pisać jak najmodniejsi pisarze amerykańscy.
Cień wiatru minął mi jak z bicza trzasł - przeczytałem w dwa wieczory, i choć nie mam z tej lektury złych wspomnień, to też i się nie zapisały wspomnienia o czymś nadzwyczajnym.
Użytkownik: basia_ 04.01.2009 12:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Dzikie łabędzie: Trzy córy Chin (Chang Jung) -styl mi odpowiadał,dobrze się czytało,ale po pk.70 stronach stwierdziłam, że w sumie nie jestem ciekawa co będzie dalej

Czytając Lolitę w Teheranie (Nafisi Azar) -spodziewałam się czegoś innego; więcej szczegółów z życia tych kobiet, więcej o Iranie...
Użytkownik: jussi777 12.01.2009 14:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Właśnie skończyłam i się rozczarowałam książką "Pani Bovary". Innym niemałym rozczarowaniem było "Misery" Kinga.
Użytkownik: dziata 13.01.2009 22:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
hmmm...
"Niepewne dni" Besson P. - jakoś odniosłam wrażenie, że brak tej książce "życia" i jakiejś "akcji", taki beznamiętny spokuj do niczego nie prowadzący;
"Przypadek Adolfa H." Schmitt - im dłużej czytałam tę książkę tym bardziej miałam wrażenie, że oczekiwałam czegoś lepszego, a nie lekkiej powieści o perypetiach Hitlera, który został malarzem...jakoś inaczej to sobie wyobrażałam;
"Gwiazdy epoki lodowcowej" Šerelyté R. - megakatastrofa jak dla mnie, książka po prostu do pozycji którą wcześniej przeczytałam ("Imię w ciemności") umywa się...pod każdym względem.
To chyba takie największe rozczarowania...
Użytkownik: Rewolwer_Ocelot 14.01.2009 11:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Zasypie wszystko, zawieje... (Odojewski Włodzimierz) choć przyznam się szczerze, że nie zdołałam doczytać tej książki do końca.
Temat wydał mi się bardzo ciekawy ale styl...nie wiedziałam, że powieść (i to całkiem sporych rozmiarów) można napisać bez ani jednego klasycznie przedstawionego dialogu - bardzo mnie to zmęczyło. Do tego sposób narracji Odojewskiego zupełnie mi nie odpowiada, szkoda bo historia jest wręcz genialna.
Użytkownik: kurrrak 18.01.2009 19:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
"Diamentowy Wiek" Neala Stephensona. Po świetnych "Zodiacu" i "Zamieci" napisał coś co można opisać cytatem z tejże książki: "Nie miała jeszcze jasno sprecyzowanego planu. Wiedziała tylko, że musi się poruszać tak, jakby dokądś zmierzała [...]".. .i jeszcze dostał za to nagrodę. Zastanawiam się teraz czy brać się w ogóle za "Cryptonomicon".
Użytkownik: Aquilla 27.02.2009 00:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
To ja od siebie dorzucę jeszcze "Autostopem przez galaktykę" (nuuuudne :/ ), "Wywiad z wampirem" (przegadane) i "Życie Pi" (nie podeszło mi)
Użytkownik: jakozak 27.02.2009 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Mann... Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla rzeczywiście mnie znudziły, mimo początkowego oszołomienia, ale tacy Buddenbrookowie już nie. Mann i Mann. Tu kobyła i tu kobyła.
Użytkownik: satya 03.03.2009 13:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Mann... Wyznania hochszta... | jakozak
A to ja z takim pytankiem... Od czego najlepiej zacząć czytać Manna? Może "Czarodziejska Góra"? Tam podobno jest moja imienniczka. ;>
Użytkownik: jakozak 03.03.2009 14:03 napisał(a):
Odpowiedź na: A to ja z takim pytankiem... | satya
Nie czytałam Czarodziejskiej góry.
Od Buddenbrooków spróbuj. Feliks Krull jest świetny tylko na początku. Potem nuuuuuuudzi.
Użytkownik: ybarra 28.02.2009 20:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Przed paru laty jakoś doczytałem,mimo kiepskiego zakończenia Klub Dumas(A.Perez-Reverte),ale ostatnio poczułem się po prostu oszukany po Cmentarzysku bezimiennych statków.Psychologia postaci rodem z komiksów dla kilkunastolatków.Książka która wiele obiecuje,a jest pusta jak dzban.Jeszcze do tego zakończenie...takie od Alistaira MacLeana,tylko klasy B.Powstała kolejna tzw.powieść erudycyjna po to,by ja wysłać z czystym sumieniem na cmentarzysko schrzanionych książek.
Użytkownik: alicja225 03.03.2009 17:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Nie wiem, jak to nazwać ale większość książek, które uchodzą za wybitne dla mnie okazują się rozczarowaniem. Jak coś zostaje wydane w nakładzie ponad miliona egzemplarzy teoretycznie warte jest przeczytania i nie powinno przynieść rozczarowania.U mnie wywołuje strach, że znowu okaże się, że jestem inna. "Mistrz i Małgorzata", "Paragraf 22", "Miłość w czasach zarazy","Blaszany bębenek" jeszcze nie skończony ale już męczy i jeszcze parę innych. Na półce "Bracia Karamazow" - wielka literatura. Mam nadzieję, że i dla mnie taka będzie.
Użytkownik: cypek 03.03.2009 18:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, jak to nazwać ... | alicja225
Jesteś w doskonałej sytuacji nic nie musisz.Czytaj to na co masz ochotę.
Użytkownik: ybarra 03.03.2009 18:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Tak to już jest Alicjo z niełatwymi książkami.Zraziłaś się do Mistrza i Małgorzaty,a spoglądasz na Braci Karamazow? W takim razie stanowczo odradzam,również z tego powodu,że to jedna ze słabszych powieści Dostojewskiego.Jeszcze uwaga na temat Czarodziejskiej góry.Genialna powieść o śmierci,która może kompletnie zdołować,ale może też podnieść na duchu.Nikomu jej jednak nie polecam,bo to zbyt osobista dla mnie książka.
Użytkownik: Marie Orsotte 13.04.2009 20:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
"Lotta w Weimarze" T. Manna. Jak uwielbiam Manna, Goethego i Weimar (ach, Weimar... :)), to przez to ledwo przebrnęłam. Dałam 4 tylko... bo ja wiem... z sentymentu? A, nie: dałam 4 za jeden rozdział z perspektywy Goethego. Dobrze napisane, nawet wciągające i wpisywało się w moją wizję Poety. Poza tym, niestety, taka powieść-pomnik
Użytkownik: katswg 13.04.2009 20:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Éric-Emmanuel Schmitt "Kiedy byłem dziełem sztuki". Kończyłam każdą książkę, którą zaczynałam czytać, z wyjątkiem tej jednej... Za to "Małe zbrodnie małżeńskie" były genialne.
Użytkownik: Flowenol 15.04.2009 14:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
O, to jest wątek dla mnie:) Uważam w ogóle, że serwis ten osiągnąłby szczyt swojej przydatności, gdyby był prowadzony pod hasłem "czego nie czytać", a nie: "serwis rekomendujący książki" - zważywszy na fakt, że większość literatury (szczególnie 20-wiecznej) wyprodukowana została przez płaskie umysły i ludzie światli powinni się raczej głównie ostrzegać, czego unikać, na co nie marnować czasu, aniżeli tworzyć miejsca, w których pod pozorem dobrych intencji wprowadza się ludzi w kanał :)
Mnie rozczarowały, a tym samym gorąco odradzam, następujące pozycje:
- "Sto lat samotności" Marqueza - nagromadzenie bezsensownych dyrdymałów
- "Blaszany bębenek" Grassa - kolejna pusta prezentacja -jakichś tam wydarzeń-
- "Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa - znów: zerowy psychologizm, płycizna treści
- "W stronę Swanna" Prousta - nieznośnie sztuczna, zbyt literacka, horrendalnie rozwlekła płytka gadanina
- "Kronika ptaka nakręcacza" Murakamiego - trudno tu mówić o rozczarowaniu, bo też za wiele po tej powieści się nie spodziewałem, mimo to myślałem, że choć ta powierzchnia będzie interesująca-niestety-to beznamiętne klepanie o przygodach nudnego człowieka
- "Stąd do wieczności" Jonesa - tyle stron o tak trywialnych tematach...
- "Boska komedia" Dantego - ciasne poglądy ukazane w barokowo wręcz nagromadzonych środkach - tandeta
- "Nieznośna lekkość bytu" Kundery - znów: trywialność z pretensjonalnym pozorowaniem głębi (to wplątywanie Kanta, Beethovena). Kompletnie nieudana próba stworzenia otwartej formy powieści
- poezje Achmatowej, Cwiatejawej, Miłosza i Ginsberga. Ten ostatni to nieomal uosobienie wszystkiego, co najbardziej nieznośne w literaturze - sztuczne wysmakowanie, przepoetyzowanie, irytujące 'samozadowolenie artysty', płycizna znaczeń

To tyle na razie, choć na pewno pominąłem kilka istotnych, 'znamienitych' pozycji :)

Tak na marginesie - dziwi mnie w tym wątku to, że przytacza się książkę Browna, "Kod Leonardo Da Vinci". Czy to jest faktycznie "rozczarowanie"? Czego, sięgając po tę książkę, się spodziewaliście? Gdyby szanowany kiper w zestawieniu nieudanych win wymieniał jakiegoś "Komandosa", to wyglądałoby to nieco śmiesznie. Poza tym - choć to książka oczywiście przefajerwerkowana, prościutka, płaska i sztuczna, to przynajmniej wciąga! Jako tanie wino spełnia w zupełności swój cel, czego nie można powiedzieć np. o ciężkim, niestrawnym i usypiającym Proust'cie :)
Użytkownik: Tinu_viel 15.04.2009 18:59 napisał(a):
Odpowiedź na: O, to jest wątek dla mnie... | Flowenol
Całkowicie się z tobą nie zgadzam w kwestii "W stronę Swanna". W mojej opinii jest to książka pełna ciekawych spostrzeżeń odnośnie ludzi i świata, błyskotliwych sformułowań i pięknego języka (ach, te opisy), jakże odmiennego od tego, z którym można się spotkać na co dzień. Ciężko się ją czyta, lecz jest bardzo wartościowa - tak to odczuwam. Być może, ale tylko może, natrafiłeś na kiepskie tłumaczenie tejże książki... Radziłabym ci spróbować wrócić do niej za kilka/naście lat, możebne, iż bardziej przypadłaby ci do gustu ;-)
Użytkownik: Flowenol 18.04.2009 19:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Całkowicie się z tobą nie... | Tinu_viel
Ja mam jednak nadzieję, że nigdy nie odczuję potrzeby czytania takich rzeczy. Zgadzam się, że język ładny, momentami czyta się z pewnym estetycznym zadowoleniem.
Tłumaczenie Boya, więc to raczej nie wina przekładu :)
Użytkownik: Tinu_viel 18.04.2009 20:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja mam jednak nadzieję, ż... | Flowenol
Bardzo trafne określenie - estetyczne zadowolenie - to szczera prawda.
Moja książka też jest w tłumaczeniu Boya :-)
Użytkownik: in_dependent 15.04.2009 21:23 napisał(a):
Odpowiedź na: O, to jest wątek dla mnie... | Flowenol
Ja podobnie, jak przedmówczyni nie zgadzam się, jednakże w kwestii innych książek i Twojej ogólnej opinii o tym, iż większość literatury XX-wiecznej "wyprodukowana została przez płaskie umysły".
Rozumiem, że Ty jako Czytelnik jesteś umysłem szerokim, wypukłym, wręcz genialnym i potrafisz obiektywnie poznać, ocenić i docenić (chociaż w tym przypadku raczej nie docenić) literatury wysokiego, bądź największego kalibru.

A teraz może konkretniej.
"Sto lat samotności" Marqueza - książka bardzo specyficzna, gdy po raz pierwszy ją czytałam wydała mi się miłą historyjką napisaną przez człowieka o ogromnej wyobraźni, ale nie znalazłam w niej nic wartościowego, poza oczywiście nowatorstwem formy i przekazu. Przy drugim zetknięciu z tą lekturą, po uprzednim przeczytaniu książek Isabel Allende i zapoznaniu się (wykreowanym najprawdopodobniej przez krytyków) pojęciem "realizmu magicznego" żałowałam, że wcześniej byłam tak bezmyślna i sama śmiałam się ze swojej naiwności. Dlatego tę książkę należy przeczytać kilka razy i dopiero wtedy oceniać.

"Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa to nie dzieło, ale arcydzieło rosyjskiej literatury. Konstrukcja "powieści w powieści", przeplatanie wątków realistycznych z elementami baśniowymi, wręcz fantastycznymi, trzy płaszczyzny, zakreślenie powieści psychologicznej i to wszystko w przekonaniu, że "rękopisy nie płoną". Zastanawia mnie tylko, dlaczego nie dostrzegłeś w tej lekturze psychologizmu, ani też treść jej Cię nie przekonała. Przychodzą mi na myśl tylko dwa powody: albo nie zrozumiałeś znaczenia treści i błędnie rozszyfrowałeś zamiary autora, albo tak naprawę powieść nie podobała Ci się z innego powodu i np. "zabiło ją" opracowanie w szkole na lekcjach. Polecam ponowną lekturę.

"Kronika ptaka nakręcacza" Murakamiego, który jest wyjątkowo 'dziwnym' pisarzem na początku zrobiła na mnie dosyć nieprzyjemne wrażenie, natomiast z każdą stroną (a już najbardziej z ostatnią stroną) nabierała ona w mych oczach coraz więcej pozytywów. Dlatego dziwi mnie trochę, że w Twoim przypadku coś nie 'zagrało'.
Ale przyznam z ciężkim sercem, że Murakamiego albo się kocha, albo nienawidzi. Widocznie jego naszpikowane elementami fantastycznymi i magicznymi powieści nie przypadły Ci do gustu, chociaż ja bym próbowała dalej. Polecam drugi gatunek książek, które ten autor tworzy, mianowicie przesiąknięte wręcz prawdziwością powieści realistyczne.

"Boska komedia" Dantego - nie możemy spodziewać się dzieła wybitnie nawiązującego do naszych czasów, które moglibyśmy porównywać z literaturą mniej lub bardziej współczesną, bo właściwie jest to poemat... średniowieczny. Jak na epokę średniowiecza, to jest to dzieło całkowicie zrywające z klimatem "tamtych czasów". Owszem, jest przesycone środkami stylistycznymi, a poglądy są w nim dosyć ciasne (chociaż w moim mniemaniu wcale nie bardziej ciasne niż zawarte w niektórych powieściach XX wieku), ale w tym urok "Boskiej komedii". Niedawno zajrzałam znów do Dantego i stwierdziłam, że odczuwam jeszcze większy podziw dla tego klasyka literatury, większy aniżeli kilka lat temu zagłębiając się w licealną otchłań interpretacji.

Co do "Kodu..." Browna to każdy rozczarowuje się, gdyż polecane przez opinię publiczną, przez niektórych krytyków, wychwalane, ale także określane jako kontrowersyjne "dzieło" okazuje się nagle pustym stekiem bzdur. Sensacyjna historia, która zaczyna wywoływać dyskusje, zaczyna być krytykowane przez ludzi wcale nie będących specjalistami od literatury popularnej, tylko posiadającymi wąskie specjalizacje z nauk, w których ta książka wprowadza niezgodności.
Ludzie lubią sensację, lubią takie kontrowersje, ale nie lubią, gdy okazuje się to nie warte świeczki.

To tylko takie uwagi, przed którymi nie mogłam się powstrzymać.

A teraz żeby nie robić OT: jako ogromnie rozczarowującą mnie książkę, a właściwie książki chciałabym wskazać Trylogię Tolkiena. O ile "Hobbit" był naprawdę niezwykłą powieścią, prowadzącą mnie wręcz w podskokach po fantastycznej krainie, o tyle Trylogia Władcy Pierścieni mnie dobiła. A właściwie dobijała, z każdą stroną, z każdym rozdziałem, z każdą książką. O ile "Drużyna Pierścienia" zapowiadała niezwykłą, niesamowitą historię, tak "Powrót króla", jak szybko otworzyłam, równie szybko zamknęłam. Nie dałam rady.
I nie chodzi o to, że nie jestem fanką fantastyki, ale po prostu Pratchetta kocham, a Tolkiena nie lubię.

Użytkownik: Flowenol 18.04.2009 19:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja podobnie, jak przedmów... | in_dependent
To ja też się nie powstrzymam przed jednym komentarzem - poczytaj sobie jeszcze Pratchetta. Zgodnie z filozofią, że jak nieodpowiednia recepcja, to trzeba jeszcze raz.
Użytkownik: in_dependent 18.04.2009 19:36 napisał(a):
Odpowiedź na: To ja też się nie powstrz... | Flowenol
Pratchetta czytam cały czas :)
Natomiast zgodnie z zasadą - do Tolkiena powrócę. Prędzej czy później...
Użytkownik: Czajka 16.04.2009 02:51 napisał(a):
Odpowiedź na: O, to jest wątek dla mnie... | Flowenol
Można powiedzieć o Prouście, że jest niestrawny, z łatwością to mogę zrozumieć, ale że jest płytki, to mnie bardzo zaciekawiło.
Bardzo mnie też zawsze ciekawi jakie tematy są dla kogoś głębokie i z sensem, jeżeli miłość, śmierć, człowiek to bezsensowne dyrdymały. :)
Użytkownik: Flowenol 18.04.2009 18:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Można powiedzieć o Prouśc... | Czajka
"W stronę Swanna" nie ma w sobie zbyt wiele rzeczywistych i poruszających wątków lub przemyśleń. Samo dotykanie kwestii wymienionych przez Ciebie to przecież może być błahostka, powszedniość lub pretensjonalność. U Prousta jest to przede wszystkim "kawiarnianość". Książka jest przegadana, monotonna, statyczna. Jego rys człowieka jest nieudolny; ogólnikowo głupi lub detalicznie przesadzony. Nie potrafi znaleźć odpowiedniej perspektywy, a do tego razi nastoletnią apodyktycznością niektórych uwag (np. "Trzy czwarte wysiłków popełnia się na intencję niższych od siebie"), która w zestawieniu z tą przesmakowaną detalicznością niektórych opisów pozostawia wrażenie pewnej pretensjonalności. Same zresztą wydarzenia, które podaje Proust są pozbawione dynamiki psychologicznej, życia; są wydelikacone - takie herbaciane rozmówki rozpoetyzowanego Pana. Ja taki zestaw nazywam płycizną.
Użytkownik: Czajka 18.04.2009 19:48 napisał(a):
Odpowiedź na: "W stronę Swanna&quo... | Flowenol
I pewnie dlatego, że nie ma zbyt wiele poruszających wątków i przemyśleń od stu blisko lat inspiruje i karmi intelektualnie tak wielu wybitnych ludzi. I zwykłych też. I jest zestawiany z Freudem i Einsteinem. :)
Gdybyś kiedyś chciał porozmawiać o bohaterach Prousta, tak rzekomo nieudolnie przedstawionych, przekonałbyś się z łatwością, że można o nich rozmawiać godzinami omawiając ich cechy, motywy działań, co świadczy najpewniej o tym, że są to postacie nieomal bardziej żywe od ich życiowych pierwowzorów.


Użytkownik: Flowenol 18.04.2009 20:38 napisał(a):
Odpowiedź na: I pewnie dlatego, że nie ... | Czajka
Znów argument z serii: "jest zestawiany", "uznaje się", itd.? Może od razu powiedz, że Proust zachwyca, bo wielkim pisarzem był, a był nim, bo jako wielki pisarz zachwyca? Nie chcę być złośliwy, ale również z faktu, że ktoś np. gada godzinami o makijażach, nie wynika niestety, że temat ten nabiera na wartości czy rzeczywistości... Stosujesz pustą retorykę, ale mniejsza; niech będzie, że mamy różne gusta, a o gustach się nie rozmawia... :)

PS Zdaje się, że popełniliśmy oboje (Ty powtórzyłaś po mnie) błąd fleksyjny z tym "wiele" (zamiast wielu) - nie da się tutaj edytować wypowiedzi?
Użytkownik: Czajka 19.04.2009 06:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Znów argument z serii: &q... | Flowenol
Flowenol, ja też nie chcę być złośliwa. I na ogół nie jestem. :)
Ale, przepraszam, śmieszą mnie stwierdzenia, że czegoś nie ma, skoro jest. O co mi chodziło w tej pustej retoryce podam Ci na przykładzie.
Jedziesz do Warszawy, zwiedzasz ją, wracasz do siebie i twierdzisz, że jest koszmarna, bo nie ma w niej kolumny Zygmunta. Ja Ci odpowiadam, że kolumna Zygmunta jest, co może potwierdzić wiele osób. Oczywiście, o niczym to jeszcze nie świadczy i nie ma wpływu na wielkość architektoniczną tego miasta.

Otóż, podobnie, "W poszukiwaniu" są żywe postacie, nie ma kawiarnianego gadania, jest cała krytyka literacka, jest koncepcja względności czasu i przestrzeni, jest muzyka, jest przepis na życie wieczne, jest architektura, jest historia, jest etymologia, jest odbiór sztuki, jest studium zazdrości, jest miłość sprzedajna, jest teoria koloru w ogóle i teoria koloru w słowach.
Jeżeli tego nie dostrzegłeś, to dałeś się oszukać tymi ozdobnymi koronkami na głogach, które zresztą też tam są.

Gdybyś natomiast wrócił z Warszawy i objechał kolumnę jako szpetną, za chudą, nieproporcjonalną, gdybyś nawet przyznał, że jej nie znalazłeś bo bez sensu zastawiona jest kamieniczkami, albo straganami przekupek, słowem bym się nie odezwała, bo ja rozumiem trudności poruszania się młodego człowieka w wielkim mieście (to za pustą retorykę).
Zauważ, ile apodyktyczności jest w Twoich wypowiedziach. Proust to nie jest pusta gadanina. To Ty postrzegasz go tak i nie potrafisz, albo nie chcesz postrzegać go inaczej, bo nie lubisz. No i dobrze.

O gustach się nie dyskutuje, to prawda, ale dobrze je mieć. :)
(to za pustą retorykę, a, już było, no nic, będzie na przyszłość)

Ps. Nie da się edytować wypowiedzi.
Psps. Podaj mi przykład jakiegoś kilkugodzinnego fragmentu w Swannie na temat o ważności zbliżonej do ważności makijażu, a za karę przeczytam drugi raz "Grę w klasy" Cortazara, który, nota bene, również bardzo cenił Prousta. Może też lubił sobie posiedzieć w kawiarni.
Użytkownik: gandalf 25.04.2009 03:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Flowenol, ja też nie chcę... | Czajka
Problem polega na tym, że kolumnę można dotknąć, poczuć, nawet powąchać; słowem - można stwierdzić, czy ona istnieje, w sposób całkowicie obiektywny, czego w żadnym wypadku nie da się powiedzieć o wartości literackiej książki, która jest kategorią całkowicie subiektywną. Natomiast co do Twojego wcześniejszego argumentu, że Proust bywa zestawiany z Einsteinem i Freudem, to obawiam się, że również trudno go brać pod uwagę, albowiem w przypadku właściwie każdej słynnej powieści można znaleźć wiele opinii części krytyków literackich, którzy wychwalają ją pod niebiosa. To jednak nie ma (a przynajmniej - nie powinno mieć) wpływu na naszą prywatną opinię na temat każdej z nich.

Natomiast, co do "W stronę Swanna", to muszę przyznać, że Flowenol ma, moim zdaniem, dużo racji w ocenie tej książki. Owszem, ma ona niezwykły, upajający klimat wynikający głównie ze stylu w jakim została napisana - eleganckiego, wyrafinowanego, sprawiającego wrażenie pewnej "eteryczności". Tyle tylko, że gdy zaczynamy się głębiej przyglądać treści tej książki, trudno nie powstrzymać się od spostrzeżenia, że Proust przekazuje nam w swym dziele jedynie pięknie podane o c z y w i s t o ś c i. Efektem tego było to, że przez niemal cały czas lektury kołatała mi się po głowie skierowana do autora myśl: "doprawdy, pięknie o tym napisałeś, ale ja już to wiem!", albowiem nadaremnie, niestety, czekałem na naprawdę odkrywcze i zaskakujące refleksje o rzeczywistości.

Użytkownik: Czajka 28.04.2009 19:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Problem polega na tym, że... | gandalf
Słowem, Gandalfie, ja nigdzie, zauważ, nie wypowiadałam się o wartości literackiej Swanna (chociaż wiem, jaka ona jest), a tylko o zawartości tej książki, co, przyznasz chyba, jest kategorią obiektywną. Można wyliczyć na placach (jednak conajmniej kilku osób) o czym Proust pisał.
I właśnie, gdybyś tego może nie zauważył, w swoich poprzednich wypowiedziach starałam się przekazać, że może nam się coś nie podobać i nas nudzić niezależnie od nawet ogromnego mnóstwa krytyków. Należy jednak mieć świadomość, że nasza nuda nie czyni obiektywnie z książki bezwartościowego gniota.

Oczywiście, to jest bardzo ciekawe, w sumie, pomyślałam sobie, że każdą książkę można określić, jako oczywistą. Każdą dobrą książkę. Bowiem jeżeli coś jest oczywiste, to znaczy, że jest prawdziwe, a prawdziwość właśnie jest wyznacznikiem dobrej książki.
No i koniecznie Ci muszę pogratulować, nie odbierz tego jako złośliwości, Twojej wiedzy, bo niektóre rzeczy, o których pisał Proust nie były jasne kilka tysięcy lat temu (no, może dla Platona) i nie są jasne do dzisiaj. :)
Użytkownik: gandalf 30.04.2009 20:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Słowem, Gandalfie, ja nig... | Czajka
Droga Czajko, my się chyba jakoś nie możemy porozumieć. Ani Flowenol, ani ja nie negujemy tego, że u Prousta pojawia się wiele fragmentów poruszających takie tematy, jak czas, czy ludzka pamięć. Nasze zarzuty (a w każdym razie moje na pewno) dotyczą "jedynie" wartości zawartych tam przemyśleń.

Inaczej też rozumiemy termin "oczywistość". Dla mnie oznacza on, że w przesłaniu książki, wnioskach z niej wynikających nie ma zbyt wielu odkrywczych stwierdzeń. Dla Ciebie jest on niemalże synonimem prawdziwości utworu.

A pogłoski o mojej rzekomo ogromnej wiedzy należy uznać za mocno przesadzone.

Użytkownik: Czajka 01.05.2009 07:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Droga Czajko, my się chyb... | gandalf
Gandalfie, ależ właśnie już się porozumiewamy.
Bardzo mnie w takim razie cieszy, że nie negujecie, bo mnie się wydawało, że negujecie i dlatego się odezwałam.

Natomiast przyznam, że prowokacyjnie użyłam "oczywistości" mimo, że wiem, co ona dla Ciebie oznacza. :)
Natomiast dla mnie i dla słownika języka polskiego "oczywisty" to nie budzący wątpliwości i bezsporny, jednym słowem - prawdziwy, czyż nie?
Swoją drogą, Gandalfie, wiele jest rzeczy oczywistych, nad którymi jednak warto się zatrzymać, chociażby nieskończoność, która oczywiście i wiadomo, że po prostu się nie kończy. Każdy o tym wie, a nie odbiera jej to uroku. Albo wieczne trwanie, o którym Proust tez pisał.

Cieszy mnie bardzo, że Twoja wiedza jest jedynie rzekomo ogromna, bo niedawno odkryłam, że chyba najprzyjemniej jest nie tyle wiedzieć, ale nie wiedzieć tylko się dziwić.

Swoją drogą, trochę ta dyskusja zmusiła mnie do określenia, jakie książki dla mnie osobiście mają najwyższą wartość i doszłam do wniosku, że są to książki właśnie nieskończone, trójwymiarowe, zawsze żywe. Książki, w których świat możesz wejść, tak jak mama Muminka wchodziła do namalowanego sadu. Poszukiwanie dla mnie właśnie takie jest.
Kwitnące bzy, powiedz, cóż bardziej oczywistego wiosną? A jednak co roku mnie to zadziwia.
Użytkownik: Czajka 19.04.2009 07:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Znów argument z serii: &q... | Flowenol
Jeszcze sięgnęłam do świetnej opinii Przybyszewskiej o Prouście i ku mojemu zdumieniu właśnie dokładnie w niej jest kolumna Zygmunta:
"...Proust (klasyczny przykład nieuzdolnionego talentu! On ma coś do powiedzenia i jego treść żyje; tylko moja natura jest z zasady przeciwna mu, dlatego też go nienawidzę)."

" Na str. 24 znajdziemy przecież dokładnie to samo słowne pot-pourri upakowane w dwudziestopięciowierszowe zdanie, jak na str. 204. Baron de Charlus ginie dokładnie."
Stanisława Przybyszewska, Listy

Mam nadzieję, że jaśniej teraz się przedstawia to, co chciałam wcześniej powiedzieć.
I nawiązując do tematu tego wątku, dla mnie jednym z większych rozczarowań jest "Faust", którego nie mogę przeczytać, ale nie odważyłabym się (albo mam na tyle zdrowego rozsądku, co nieraz na to samo wychodzi) powiedzieć, że to pusta gadanina, na pewno coś w Fauście jest, tylko ja nie mogę się przebić przez te romantyczne białe giezełka.
Użytkownik: Flowenol 20.04.2009 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeszcze sięgnęłam do świe... | Czajka
Znów to samo. To że dasz jakieś porównanie do zwiedzania Warszawy, nie znaczy, że cokolwiek udowadniasz. Literatura piękna nie jest od tego, by mi wyjaśniać teorię koloru, ale by w pewnym zewnętrznym dla mnie 'trwaniu' uchwycić coś, co by dało mi nowe wrażenia, nowe konteksty, zniuansowane pojęcia, nastroje mentalne, itd.. Nie odniosłaś się do żadnej z moich uwag o tej książce. Piszesz tylko: jest bo jest. Albo przytaczasz cudze opinie - to aż niepoważne. Oczywiście, że w tych rozwlekłych monologach jest kilka ciekawych rzeczy, ale to kropla w morzu. To przegadana książka.

Na marginesie - piszesz, że nie odważyłabyś się powiedzieć o Fauście, że to pusta gadanina. Słusznie, bo to bardzo dobry dramat, ale dlaczego miałabyś się powstrzymywać przed obiektywizowaniem swoich sądów i siebie? Przecież właśnie dzięki takiej natężonej interakcji i zdefiniowaniu rzeczywistości (ustosunkowaniu się do niej innych świadomości), lepiej określiłabyś swój własny punkt ciężkości, a w efekcie, może mogłabyś wyjść poza niego, rozszerzyć się? Przecież ja, pisząc o tym Proust’cie, próbuję osiągnąć to samo, tyle że zamiast tego zdefiniowania, otrzymuję tylko argumenty oparte na regule autorytetu bądź społecznym dowodzie słuszności. Z tego wnoszę, że oprócz paru literackich giezełek (dzięki za nowe słówko;) ), niewiele kryje się w treści tej książki.

Pozdrawiam,
Paweł
Użytkownik: Czajka 28.04.2009 19:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Znów to samo. To że dasz ... | Flowenol
Och, Paweł, to masz pecha, bo literatura akurat jest właśnie po to, żeby nam uchwycić właśnie, jak piszesz, wrażenia, pojęcia, świat nam pokazać, a kolor jest nieodłączną częścią tego świata czy tego chcesz, czy też nie chcesz.
Piszę tylko, że w tej książce jest dużo mięsa, trzeba tylko wytężyć wzrok i je odnaleźć i, naprawdę, nie chcę ani nie muszę niczego udawadniać.
Przytaczam cudze opinie, bowiem jeżeli ktoś wyraził coś ode mnie lepiej, to dlaczego mam tego nie robić? Nie widzę przeciwskazań.

Ależ ja, podejmując wątek Fausta, nie powstrzymuję się w żaden sposób od, jak to prześlicznie określiłeś, obiektywizowania sądów i siebie oraz również mam bardzo natężoną interakcję i w takiej właśnie interakcji znajduję Fausta nudnym i tym znaleziskiem się dzielę z Tobą w całej jego natężonej obiektywności.
I to zupełnie co innego stwierdzić, że jakaś książka jest dla Ciebie nudna, przegadana, niż okrzyknąć, że nic w niej nie ma, bo czasem za giezełkami coś jest.

Na marginesie tylko jeszcze powiem, coś chyba słabe osiągamy porozumienie merytoryczne, że giezełka nie stanowią treści książki, ale właśnie jej formę, przez którą raz Ty, raz ja nie możemy dotrzeć do środka.
Również pozdrawiam
Czajka
Użytkownik: carmaniola 19.04.2009 09:21 napisał(a):
Odpowiedź na: I pewnie dlatego, że nie ... | Czajka
"Gdybyś kiedyś chciał porozmawiać o bohaterach Prousta, tak rzekomo nieudolnie przedstawionych, przekonałbyś się z łatwością, że można o nich rozmawiać godzinami omawiając ich cechy, motywy działań, co świadczy najpewniej o tym, że są to postacie nieomal bardziej żywe od ich życiowych pierwowzorów".

Hihihi, jestem na to żywym dowodem. Drżą wokół mnie wszyscy, kiedy tylko zaczynam mówić o "Poszukiwaniu". :-D
Użytkownik: Czajka 18.04.2009 19:49 napisał(a):
Odpowiedź na: "W stronę Swanna&quo... | Flowenol
A na marginesie - Proust w ogóle nie pił herbaty. Kawę pił.
Użytkownik: janmamut 18.04.2009 20:30 napisał(a):
Odpowiedź na: A na marginesie - Proust ... | Czajka
Skoro nawet do ciasta podawano mu jakąś lipną herbatę... :-)
Użytkownik: Czajka 19.04.2009 06:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Skoro nawet do ciasta pod... | janmamut
Tak, to go chyba bardziej tłumaczy niż to, że był Francuzem.
Zresztą, musiało mu się w końcu przestać przypominać, bo nie zmieściłby się nawet w siedemdziesięciu tomach. :)
Użytkownik: misiak297 19.04.2009 09:48 napisał(a):
Odpowiedź na: A na marginesie - Proust ... | Czajka
Hm... a czy on nie macza tej magdalenki w herbacie Czajeczko? Normalnie chyba zaraz sięgnę po tom pierwszy, żeby go przewertować:)
Użytkownik: Czajka 19.04.2009 10:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm... a czy on nie macza ... | misiak297
Nie szukaj:
"matka widząc, że mi jest zimno, namówiła mnie, abym się napił wbrew zwyczajowi trochę herbaty."

"ciotka (...) dawała mi kawałek ciasta zmoczywszy je w herbacie lub w naparze kwiatu lipowego"

Troche miesza - raz jest herbata, raz napar z lipy. Ale to Narrator pił i to wbrew zwyczajowi. Proust pisząc Poszukiwanie herbaty już nie pił, tylko kawę gotowaną przez Celestę. W młodości pewnie tak, jako ziółka - napój dla dzieci, chorych i zziębniętych. :)
Użytkownik: misiak297 19.04.2009 10:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie szukaj: "matka ... | Czajka
Dzięki:) I tak jak Poirot w ostatnim zdaniu "Samotnego domu" mogę powiedzieć: "Teraz już wiem wszystko":D
Użytkownik: Tinu_viel 18.04.2009 20:37 napisał(a):
Odpowiedź na: "W stronę Swanna&quo... | Flowenol
A czy spróbowałeś przemyśleć te "apodyktyczne uwagi", czy też na początku książki nastawiłeś się na to, że Proust nie ma racji i już?
Zacytowane przez Ciebie zdanie ja zrozumiałam jako: jeśli człowiek jest na poziomie (intelektualnym, emocjonalnym itd.) takim jak Twój albo wyższym, nie ma potrzeby, byś starał się mu zaimponować, on i tak Cię doceni, zauważy wszystkie Twoje zalety, jedynie osoby, które są poniżej Twojego poziomu nie będą potrafiły Cię zrozumieć i odpowiednio ocenić.
Czy w takim "tłumaczeniu z polskiego na nasze" byłbyś w stanie zgodzić się z tym pisarzem?
Użytkownik: Flowenol 18.04.2009 20:44 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy spróbowałeś przemyś... | Tinu_viel
Nie nastawiałem się negatywnie - prawdę mówiąc spodziewałem się wielkiej lektury, pasjonującej przygody intelektualnej jak np. przy książkach Tomasza Manna.
Nie powiedziałem, że nie zgadzam się z tym, że ludzie czynią takie zabiegi. Razi mnie tylko ta zepsuta generalizacja, to "3/4". To zdanie z serii: "ludzie są głupi", "wszyscy myślą tylko o sobie" - nawet jeśli prawdziwe, to są to tylko frazesy, w książce z 'aspiracjami' i poezją, przybierają wręcz postać głupich farmazonów.
Użytkownik: Tinu_viel 18.04.2009 20:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie nastawiałem się negat... | Flowenol
Może to dlatego książka Cię zawiodła, bowiem ja sądziłam, że lektura będzie bardzo ciężka i nie dam rady jej przeczytać, i okazało się, że jest zupełnie inaczej.
A ja właśnie próbuję Ci udowodnić, że to nie jest zdanie z tej serii... Choć generalizacja może nieco drażnić, z tym się zgodzę.
Użytkownik: cordelia 19.04.2009 16:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Można powiedzieć o Prouśc... | Czajka
Widocznie to, co trudno powiedzieć o Prouście, łatwiej powiedzieć o Proust'cie. ;-)
Użytkownik: Flowenol 20.04.2009 21:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Widocznie to, co trudno p... | cordelia
Rozumiem, że chcesz tak inteligentnie się ze mnie pośmiać? :) Nie wybieram jednak tej formy pisania zagranicznych nazwisk bezrefleksyjnie. Wydaje mi się, że forma, którą Ty podajesz, jest tylko zaleceniem, nie regułą. Z którego to zalecenia z przyjemnością nie korzystam, bo nie podobają mi się, dla mnie dziwne, odmiany nazwisk, typu "o Joysie". Wolę "o Joyce'sie". Bierze się to stąd, że gdybym chciał Ci napisać "o Barcie", to nie wiedziałabyś o kogo chodzi. Barć, Bart, Barth? Dlatego piszę z apostrofem. Jeśli się mylę, to przepraszam, ale wg mnie jest to jednak sprawa dyskusyjna i nie czyniłbym z tego narzędzia do szydzenia z mojej skromnej osoby ;)
Użytkownik: janmamut 20.04.2009 21:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem, że chcesz tak i... | Flowenol
Rzeczywiście, ktoś mógłby pomyśleć, że on się Prouść nazywał...
Użytkownik: Flowenol 20.04.2009 21:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiście, ktoś mógłby... | janmamut
Jak zwykle, potrafisz tylko beztreściowo przyszczekiwać. To już irytujące.
Mnie chodzi o spójność - nie chcę raz używać apostrofu i polskiej końcówki fleksyjnej, a za drugim razem pisać wg wymowy. Ja nie rozumiem takich łączeń polskiego języka z obcym. Wolałbym już pisać Pruście, Dżojsie, niż np. Joy-sie. Wg mnie to nienaturalne. Wolę zachować nazwisko w podstawowej formie i odmienić je po polsku po apostrofie.
Użytkownik: janmamut 20.04.2009 21:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak zwykle, potrafisz tyl... | Flowenol
Ja tylko pokazuję luki w rozumowaniu.

Reguły odmiany nazwisk obcych są dosyć szczegółowo opisane. Problemy mogą być wtedy, gdy nie znamy wymowy oryginalnej (p. dyskusja o Marai'(no i właśnie: co?)). Najkonsekwentiejszą odmianą w proponowanym duchu byłoby Joyce'Dżojsie, tylko jakieś to dziwnie nadmiarowe.
Użytkownik: Czajka 21.04.2009 06:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja tylko pokazuję luki w ... | janmamut
O, nie zauważyłam, że Ty też zauważyłeś dwa w jednym. :)
Odmiana Marai'a jest tu (tylko się nie zraź tytułem):
[artykuł niedostępny]&odp
Użytkownik: Flowenol 25.04.2009 02:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja tylko pokazuję luki w ... | janmamut
Z tego co wiem, nie są to reguły, a zalecenia - mimo że szczegółowo opisane.
Żadnych luk w rozumowaniu nie pokazujesz, Twoja działalność tutaj polega chyba głównie na tworzeniu takiego szumu informacyjnego? Już któryś raz widzę takie Twoje bezsensowne, nic niewnoszące wypowiedzi.
Nie pokazujesz tym elokwencji i błyskotliwości, raczej zgorzknienie i coś co bym nazwał pseudointeligencją.
Użytkownik: Natii 28.04.2009 19:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tego co wiem, nie są to... | Flowenol
Cóż: http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629617, a zwłaszcza: http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629620 Skąd dokładnie wiesz, że to tylko zalecenia, a nie reguły? Przyznam się szczerze, że ja nie znalazłam na ten temat informacji. Proponowana przez Ciebie odmiana jest zwyczajnie uznawana jako błędna.
Użytkownik: Flowenol 06.05.2009 13:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż: http://so.pwn.pl/zas... | Natii
No choćby w podanym przez Ciebie źródle, jest zdanie: "Powyższe ZALECENIE odnosi się również do...".
Użytkownik: Czajka 21.04.2009 03:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak zwykle, potrafisz tyl... | Flowenol
Bezpieczniej jednak rozmawiać o Prusie.
Twoja koncepcja odmiany szokuje między innymi dlatego, że to końcówka podlega zmianie, a Ty ją i zostawiasz oryginalnie i zmieniasz po polsku. No, nie da się, albo zjadasz ciastko albo go zasuszasz na pamiątkę.
Swoją drogą, rozmarzyłam się - porozmawiać o stół'le, szkoda że tak nikt nie wymyślił.
Użytkownik: cordelia 21.04.2009 22:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Bezpieczniej jednak rozma... | Czajka
Podyskutujmy raczej o Faust’cie! (Bez urazy, Flowenol).
Użytkownik: Flowenol 25.04.2009 01:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Bezpieczniej jednak rozma... | Czajka
Rozmawiamy o obcych nazwiskach, chyba tylko francuskiego lub angielskiego pochodzenia, więc pisanie o Fauście, czy "stół'le" merytorycznie mija się z celem - rozumiem, że to znów wykwintne dowcipy.
Jest dokładnie tak jak mówisz - zostawiam końcówkę oryginalnie i odmieniam po polsku. Dlaczego ma się nie dać? Podobnie można skomentować odmianę miejscownika: Joysie. Ucina się angielską końcówkę, dodaje polską - na jakiej podstawie? Ok, ładniej wygląda jeden wyraz, niż jakieś apostrofy, ale mnie się akurat nie podobają takie np. anglo-polskie twory. Tego typu odmiana szczególnie dziwi wtedy, gdy się na nią spojrzy od strony wymowy - wyraz "Joysie" wypada przecież czytać do połowy po angielsku, a od połowy po polsku. Jakaś sztuczność. Wolę czytelniejszy formalnie zapis. Dzięki temu uproszczeniu, łatwiej zapisuje się mnóstwo obcojęzycznych nazwisk, np. czytelniejsze jest "o Patricku White'cie" niż "o Patricku Whicie". Szczególnie że jest to spójne z deklinacją z narzędnika: "z Patrickiem White'em", a nie "z Patrickiem Whitem".
Kolejny argument jest taki, że z takich zapisów nazwisk, nie można dowiedzieć się, jak to nazwisko wygląda w mianowniku. (Np. wspomniany John Barth w miejscowniku-Barcie).
Użytkownik: Czajka 28.04.2009 18:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozmawiamy o obcych nazwi... | Flowenol
"Tak to tak... Ale musi bulion i befsztyk bedo więcej podchodzące." tak powiem, jak mawiała Maria u Wańkowicza.
A marzenia nigdy nie są merytoryczne, co może i na szczęście. :)
Użytkownik: Flowenol 06.05.2009 13:23 napisał(a):
Odpowiedź na: "Tak to tak... Ale m... | Czajka
Nie wiem, co Maria Wańkowicza chciała przez to przekazać, ale...przeczytałem za to kilka dni temu Malczewskiego i jego Maria z kolei powiedziała "Ah! jakże to okropnie w przymusie zostawać", jakby chcąc za mnie pokazać rozgoryczenie na te dziwne sposoby odmiany obcych nazwisk :)
Użytkownik: Natii 28.04.2009 19:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozmawiamy o obcych nazwi... | Flowenol
A "White'cie" nie czytamy do połowy po angielsku, a od połowy po polsku? ;-)
Użytkownik: Flowenol 06.05.2009 13:24 napisał(a):
Odpowiedź na: A "White'cie" n... | Natii
Czytamy, ale apostrof sygnalizuje, że coś dzieje się inaczej. Dlatego napisałem o formalnie czytelniejszym zapisie.
Użytkownik: cordelia 21.04.2009 22:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiście, ktoś mógłby... | janmamut
A tak to przynajmniej jest jasne, że nazywał się Proustta. ;-)
Aczkolwiek nadal nie jest jasne, po co ten apostrof.
Użytkownik: cordelia 21.04.2009 22:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem, że chcesz tak i... | Flowenol
Daleka jestem od szyderstw, lecz ironia jest mi bliska.

Rozumiem, że nie lubisz Prousta, ale żeby aż tak źle obejść się z jego nazwiskiem... I to, jak sam piszesz, z premedytacją...
Użytkownik: Flowenol 25.04.2009 01:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Daleka jestem od szyderst... | cordelia
No i ja się wciąż dziwię, co w tym takiego dziwnego? A co do tej złośliwości, to radzę przypominać sobie od czasu przestrogę Nietzschego, który mawiał, że 'przyzwyczajenie do ironii psuje charakter' :)
Użytkownik: cordelia 28.04.2009 18:46 napisał(a):
Odpowiedź na: No i ja się wciąż dziwię,... | Flowenol
Jak już mi zepsuje doszczętnie, to przejdę na szyderstwo. :-)

A Nietzsche gdzie indziej wydawał się raczej złośliwości sprzyjać:

„Powietrze rzadkie i czyste, niebezpieczeństwo bliskie i duch pełen radosnej złośliwości: to godzi się dobrze jedno z drugiem.
Chcę mieć psotne duchy wokół siebie, gdyż odważny jestem. Odwaga, co upiory wystrasza, sama psotne duchy sobie stwarza - odwaga śmiać się chce”.

(F. Nietzsche, „Tako rzecze Zaratustra”, tłum. W. Berent)

Takoż i odwaga, co za nic ma dzieła wielkie i zasady odmiany nazwisk obcojęzycznych, sama psotne duchy sobie stwarza - śmiej się tedy, odwago, jeśliś odwagą zaiste!

Tako rzecze Cordelia.
Użytkownik: Flowenol 06.05.2009 13:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak już mi zepsuje doszcz... | cordelia
Czy oby na pewno Twoja złośliwość była "radosna"? :) Mam pewne wątpliwości ;) (Zauważ, że zgodnie z zaleceniem uśmiecham się i śmieję :) ).
Użytkownik: misiak297 19.04.2009 10:03 napisał(a):
Odpowiedź na: O, to jest wątek dla mnie... | Flowenol
Posłuchaj, "Sto lat samotności" to nie jest nagromadzenie bezsensownych dyrdymałów, a książka pełna intertekstualności i ukrytych znaczeń. Zanim przystąpi się do lektury, dobrze mieć pojęcie o tym, co to jest realizm magiczny. Ale tu nie tylko o to chodzi. Zauważ jak doskonale i konsekwentnie jest skonstruowana ta powieść - przez rodowe przekleństwo, ów grzech pierworodny, żaden z członków rodziny Buendia nie zazna spełnienia. Poza tym zwróć uwagę - to może umknąć przy pierwszym czytaniu - ile w "Stu latach samotności" jest odwołań do Biblii - cała książka zresztą przypomina niekiedy styl biblijny. No, ale może przykłady: wniebowstąpienie pięknej Remedios-dziewicy, wygnanie z raju za grzech pierworodny (kiedy Hose Arcadio i Urszula po zabójstwie odchodzą i zakładają Macondo), apokalipsa, plaga ptaków, potop (deszcz, który pada przez lata), to zresztą tylko wierzchołek góry lodowej...
Użytkownik: Flowenol 20.04.2009 21:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Posłuchaj, "Sto lat ... | misiak297
Znowu ta intertekstualność... Odnoszę wrażenie, że byle jaki literacki chwyt pisarza nieraz wystarczy, by wrażeniem skomplikowania i misternego przemyślenia konstrukcji powieści przyciągnąć głosy uwielbienia. Ale czy o takie rzeczy chodzi w literaturze? Napiszę jakiś głupi wierszyk, np.:

nie znalazłeś
na dnie morza
żadnej rośliny

opadając w dół
odnalazłeś jednak
się się się

Czy jak Ci powiem, że nawiązuje on do Eposu o Gilgameszu i opowiadania Stachury, to padniesz od razu przed nim na kolana? Niezależnie od tego, co mówi? W warstwie dosłownej, bądź ukrytej? Bo co zresztą może mądrego mówić Biblia? Wg mnie w 95% treści tylko śmieszyć, więc co mi z tego, że ktoś do niej nawiązuje, trawestuje, parabolizuje, itd.? Książka Marqueza to wątki telenoweli w wydaniu literackim, wg mnie to największe nieporozumienie w historii literatury.
Użytkownik: in_dependent 21.04.2009 00:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Znowu ta intertekstualnoś... | Flowenol
Wtrącę swoje trzy grosze.

Wydawało mi się, że nie ma nic prostszego niż odpowiedź na pytanie "Bo co zresztą może mądrego mówić Biblia?". Ale to wcale nie jest proste. Moja wypowiedź zapewne będzie zatem niepełna, nie do końca przemyślana, aczkolwiek szczera.

Biblia jest historią o życiu człowieka. Pokazuje wzory postaw ludzkich, ułomności, problemy, wartości uniwersalne. Jest skarbnicą wiadomości o narodzie izraelskim, o jego historii, tradycji, kulturze. Leży u podstaw kultury europejskiej i odniesienia do niej możemy odnaleźć w każdej niemalże dziedzinie nauk humanistycznych, stanowi inspirację twórców.
Jest niesamowitą opowieścią z licznymi wątkami, skarbcem różnych tematów, wzorców, wartości, symboli. Jest podstawą wielu wyznań religijnych.
To dzięki Biblii utrwalił się Twój sposób myślenia, Twój światopogląd, bo skąd wiedziałbyś, że nie należy zabijać, kraść, kłamać? Dlaczego moralnie jest to w naszej kulturze, w naszych rodzinach, w mniejszych i większych społecznościach uważane za niewłaściwe? Oczywiście dzięki Biblii.

To wszystko wskazuje na uniwersalność tego arcydzieła literackiego.
Biblia jest zatem istotna zarówno dla historyków, artystów, duchownych, ludzi wierzących, znawców literatury, kulturoznawców, czy po prostu zwykłych ludzi...

Trudno polemizować z osobą, która neguje bardzo podstawowe, wręcz instynktowne wartości. I zastanawiam się poważnie, czy nie jest to walka z wiatrakami.
Użytkownik: Flowenol 21.04.2009 01:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Wtrącę swoje trzy grosze.... | in_dependent
Rozśmieszyła mnie ta wypowiedź, a w szczególności: "skąd wiedziałbyś, że nie należy zabijać, kraść, kłamać?" Nie uczono Cię, że pierwsze kodeksy prawa spisane już były w IV tysiącleciu p.n.e.? :) Że Biblia to niemalże plagiat?
Powtarzasz głupiutkie szkolne frazesy i podobnie jak wcześniej, nie będę nawet więcej odpisywać, bo czuję, że - cytując Słonimskiego - tylko traciłbym na wymianie poglądów.
Użytkownik: in_dependent 23.04.2009 01:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozśmieszyła mnie ta wypo... | Flowenol
Akurat na kodeksach znam się doskonale, a ponieważ program moich studiów mi na to pozwolił - zapoznałam się z literaturą naukową dotyczącą historii powstania prawa.
Biblia być może nie jest pierwszą próbą skodyfikowania zasad, które obowiązywać mają (a właściwie powinny) jednostki, chociaż jej powstanie datuje się od XII do II wieku p.n.e., niekiedy naukowcy przypuszczają, że mógł to być nawet XIII, czy XIV wiek p.n.e. i ponieważ cała historia dotycząca starszych ewentualnych kodeksów jest jednym wielkim przypuszczeniem, a pierwszym uważanym za na pewno istniejący jest Kodeks Urnammu z II tysiąclecia, nie wydaje mi się, żeby Twoja odpowiedź była właściwa, bo poszlaka dowodem niestety nie jest i nigdy nie będzie.

Natomiast w kontekście kreowania własnego kodeksu postępowania, kreowania swojej moralności zwykle na samym początku stykamy się z Biblią. Bo jakoś nie wyobrażam sobie, żeby rodzice małe dziecko prędzej zapoznawali z Kodeksem Hammurabiego, Kodeksem Urnammu, Liptin-Isztar, czy Kodeksem z Esznunny, czy też jakimiś traktatami filozoficznymi, aniżeli z księgą będącą fundamentem kultury europejskiej (a przynajmniej powszechnie uznawanej za taki fundament przez środowiska naukowe), z Biblią.
Nasza kultura oparta jest także wciąż (chociaż na pewno utraciło to już swe pierwotne znaczenie) na religii, która z kolei całkowicie oparta jest na Biblii, nic więc dziwnego, że nie tyle w domach, co w środkach masowego przekazu religii poświęca się bardzo dużo czasu, chociaż teoretycznie nasze społeczeństwo przestaje praktykować.

Może i powtarzam szkolne frazesy, nie zbadałam moich wypowiedzi w tym kontekście, ale wydawało mi się, że będzie najlepiej przytoczyć Ci mój pogląd najprostszym językiem jaki jest tylko możliwy, byś zrozumiał go bez przeszkód i nie dokonywał błędnej interpretacji mych słów (a przede wszystkim interpretacji na mą niekorzyść).
Nie wiem też, jak traktujesz książki, które nawiązują do Biblii, a takich w literaturze jest całe mnóstwo, czy wszystkie z góry skazujesz na klęskę, czy jednak podejmujesz kolejne wyzwania, ale na pewno szkoda, że nie potrafisz logicznie i porządnie sformułować kontrargumentów, bo bez tego nie możemy prowadzić merytorycznej dyskusji, a przede wszystkim o to chodzi na forum internetowym, a już na pewno na forum dotyczącym literatury.

P.S. I jeszcze na koniec - cytując Lichtenberga - "nie podawaj czyjegoś zdania za własne, myśl lepiej sam" (nie mogłam się powstrzymać:P).
Użytkownik: gandalf 25.04.2009 05:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Akurat na kodeksach znam ... | in_dependent
Tyle tylko, że istnieją osoby, które nie traktują "Biblii" jako objawionego kodeksu całkowicie słusznych zasad, których należy przestrzegać (bo chyba tak ją postrzegasz - a przynajmniej takie odniosłem wrażenie). Jest ona dla nich tylko i wyłącznie zapisem zaledwie pewnego wycinka historii tego, jak zmieniały się poglądy na kształt reguł i praw, którymi powinno kierować się społeczeństwo i poszczególni ludzie. Sposób, w jaki traktujemy dziś "Biblię" jest zresztą dowodem na to, że ta ewolucja ciągle trwa. Dziś bowiem, de facto, większość osób powołuje się jedynie na niewielki ułamek przepisów jakie się w niej znajdują. Jedynie niektóre prawa (najlepszym przykładem - "nie zabijaj") przetrwały do dzisiaj. Większość, że wspomnę tutaj np. prawo głoszące to, że kobiety, które mają miesiączkę są "nieczyste" i powinny być izolowane od reszty społeczeństwa, nie są już (Bogu dzięki!) stosowane. Ale wszystkie te reguły - i uniwersalne i już nieobowiązujące - nie są (przynajmniej moim zdaniem) bynajmniej wynalazkiem "Biblii". Każde z nich wynika ze, wspomnianego wcześniej, długotrwałego rozwoju poglądów na temat moralności i rządzących nią praw, niekoniecznie regulowanego przez jakieś kodeksy, ale raczej przez zwyczaje postępowania, którymi kierowały się dane społeczności.
Użytkownik: misiak297 26.04.2009 01:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Znowu ta intertekstualnoś... | Flowenol
Flowenol, intertekstualność - jak napisałem - jest tylko jednym z wielu atutów tej książki, a na pewno nie jedynym.
Użytkownik: juster1 04.05.2009 22:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Buszujący w zbożu - spodziewałem się "czegoś" a dostałem takie sobie poczytadło.
Użytkownik: ambarkanta 05.05.2009 21:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Sapkowski, Pratchett, Gaiman; G.Garcia Marquez, E. Hemingway, F. Dostojewski.
Użytkownik: Flowenol 06.05.2009 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Sapkowski, Pratchett, Gai... | ambarkanta
Kompletnie zgadzam się co do pierwszych czterech pisarzy, przy piątym poczyniłbym pewne zastrzeżenia, ale jak można wymieniać tutaj Dostojewskiego? Co Cię w nim rozczarowało? Genialna narracja, doskonałe profile psychologiczne?
Użytkownik: krasnal 06.05.2009 15:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Kompletnie zgadzam się co... | Flowenol
Dostojewski jest nierówny. Genialna narracja, doskonałe profile psychologiczne - owszem, na przykład w "Zbrodni i karze" i w "Idiocie". Ale już "Bracia Karamazow" mi się niezbyt podobali, tak samo "Wspomnienia z domu umarłych". Podobnie z niektórymi krótszymi utworami.
Ja z kolei nie rozumiem, jak może rozczarować Sapkowski;) Którego sobie właśnie powtarzam i przy powtórce zostają szóstki:)
Użytkownik: Flowenol 10.06.2009 13:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Dostojewski jest nierówny... | krasnal
Jest nierówny, bo Ci się niezbyt podobali. Tyle treści jest w Twojej wypowiedzi.
Użytkownik: krasnal 11.06.2009 06:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest nierówny, bo Ci się ... | Flowenol
Tyle treści, że uważam, że o ile w niektórych utworach widać jego geniusz, o tyle w niektórych nie. Nie wszystko mu wyszło, ludzka sprawa. I moim zdaniem różnice są duże. A jeśli niektóre książki Dostojewskiego mnie porwały, to nie można tych, które odebrałam jako słabsze, usprawiedliwić po prostu tym, że akurat ten pisarz mi nie odpowiada.
Piszemy tu przecież wszyscy o swoich odczuciach, swoich opiniach, a nie o jedynie słusznych ocenach znawców. Więc nie wiem, dlaczego odmawiasz mojej wypowiedzi treści.
Użytkownik: ambarkanta 07.05.2009 23:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Kompletnie zgadzam się co... | Flowenol
Oczywiście różne są oczekiwania względem poszczególnych pisarzy. Czegoś innego spodziewamy się, dajmy na to, po Erneście, czego innego po Sapku. Ten Dostojewski...Pokonali mnie właśnie "Bracia K.". Do ostatniej stronicy książki spodziewałem się nagłego błysku, czegoś. Wkurzyła mnie ta powieść, bo poświęciłem jej pół wakacji; ale też uczciwie przeczuwam, że jeszcze wrócę po "Idiotę", może "Zbrodnię i karę" (pamiętam fragmenty po rosyjsku). Każdemu mogę zaś polecić pierwszą powieść Dostojewskiego: "Biednych ludzi" - esencja, żadnych zbędnych słów. I ta, filmowa można rzec, scena z pogrzebu Pokrowskiego...
Sapkowski - myślę, że ten pisarz żeruje na twórczości innych, wykorzystuje zastane motywy, jest mało oryginalny. Sprawny warsztat pisarski to nie wszystko, liczy się treść. A z formy też chyba wypada, jego styl na dłuższą metę przyprawia o mdłości. Przynajmniej mnie. Ale zaprawdę, Wiedźmaka zawsze lubiłem.
Użytkownik: krasnal 07.05.2009 23:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście różne są oczek... | ambarkanta
No bo Wiedźmin najlepszy:) A że Sapkowski wykorzystuje znane motywy - owszem, ale jak!:) Zresztą dla mnie to cała zabawa z tymi motywami, zwłaszcza, że niektóre wykorzystane przewrotnie i przez to znakomite. Powstała nawet cała praca doktorska na temat tych motywów w twórczości Sapkowskiego (Geralt, czarownice i wampir: Recykling kulturowy Andrzeja Sapkowskiego (Kaczor Katarzyna)). Widzę, że tak słabo oceniłeś różne "wynalazki" Sapkowskiego, czyli "Maladie" itp. Tego nie czytałam, więc trudno mi się wypowiedzieć, ale podejrzewam, że to po prostu słabsze rzeczy - co jednoznacznie sugerują średnie ocen biblionetkowych. Natomiast w Wiedźminie nie tylko warszat jest świetny - treść też.
Cieszę się, że nie zostawiasz Dostojewskiego całkiem do odstrzału:) Polecam to samo z Marquezem - ja byłam zawiedziona "Miłością w czasach zarazy" po znakomitych "Stu latach samotności", a widzę, że tego ostatniego nie masz w swoich ocenach.
Użytkownik: ambarkanta 08.05.2009 00:02 napisał(a):
Odpowiedź na: No bo Wiedźmin najlepszy:... | krasnal
Tak właśnie jest, że nasz zawód daną powieścią nie oznacza oceny całej twórczości jej autora. Chciałbym mieć za sobą "Sto lat samotności" - oczywiście powieść;-) pozdrawiam.
Użytkownik: Flowenol 10.06.2009 13:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście różne są oczek... | ambarkanta
To samo co kolega powyżej; "Bracia..." są kiepscy, bo Cię "pokonali"? Bo nie ma "czegoś"? Nawet nie wiem, jak można by z takimi wypowiedziami polemizować...
Użytkownik: ambarkanta 10.06.2009 23:41 napisał(a):
Odpowiedź na: To samo co kolega powyżej... | Flowenol
W temacie nie ma wzmianki o polemice (której Ci wszak nie bronię), stąd nasze, moje i krasnala recenzje są ogólnej natury. Niemniej trafne - będę się upierał - "Bracia Karamazow" to nie jest powieść z najwyższej półki, liczyłem na coś więcej.
Użytkownik: imarba 05.05.2009 21:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
"a tekstem bezprzecznie (choć w naszej subiektywnej ocenie) lichym"?
poprawiłabym to na:
a tekstem bezprzecznie niezrozumiałym (tylko w naszej subiektywnej ocenie) :)
Użytkownik: lapsus 05.05.2009 22:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Kurde, a ja sobie tak siedzę, czytam, czytam i zastanawiam się, czy rozczarowanie może być, dajmy na to, przyjemne?
Użytkownik: Czajka 06.05.2009 04:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Kurde, a ja sobie tak sie... | lapsus
Prędzej może być przykre niż przyjemne.
Użytkownik: lapsus 06.05.2009 08:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Prędzej może być przykre ... | Czajka
Święte słowa, a dodam tylko, że rozczarowanie zawsze z natury swej jest przykre czy nieprzyjemne, chyba tak samo jak masło maślane a słoma słomiana. Tak mi zdaje się przynajmniej. A może się mylę?
Użytkownik: Flowenol 06.05.2009 13:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Święte słowa, a dodam tyl... | lapsus
Głębokie przemyślenia... :)
Użytkownik: lapsus 06.05.2009 17:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Głębokie przemyślenia... ... | Flowenol
Cóż, w głębokości przemyśleń i tak z Tobą nie mam szans:(
Użytkownik: Czajka 06.05.2009 17:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Święte słowa, a dodam tyl... | lapsus
Tak, jest przykre z natury, dlatego trudno doznać miłego rozczarowania. Natomiast, jako że na świecie istnieje ogromna mnogość rozczarowań, może ono być bolesne, gorzkie, głębokie, lekkie, przykre, straszne, zupełne. Tako rzecze słownik frazeologiczny.
Natomiast masło zawsze jest z masła, ale nie jest zakazane dodatkowe określenie jego natury pobocznej i może być wtedy roślinne, naturalne, żółte, tłuste, słone albo niesłone.
Użytkownik: lapsus 06.05.2009 17:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, jest przykre z natur... | Czajka
Dziękuję bardzo. Ale moja wina, zamiast zajrzeć do słownika frazeologicznego, którego nie mam:), to zastanawiałem się, jak to właściwie jest z tym przykrym.
Użytkownik: marjory23 14.05.2009 19:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Książki, które mnie ostatnio rozczarowały to „Demony dobrego Dextera” i „Dekalog dobrego Dextera” Jeffa Lindsay’a. Ale największy zawód przeżyłam po przeczytaniu „Dziennika Bridget Jones” Helen Fielding, od tamtego czasu z dużą rezerwą podchodzę do książek „kultowych” i określanych, jako „światowy bestseller”.
Użytkownik: bruczek 11.06.2009 08:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Książki, które mnie ostat... | marjory23
Też mam podobne zdanie co do bestsellerów, on po prostu moim zdaniem, są typem książek, które mają się sprzedać i według marketingowców będę rozchwytywane przez społeczeństwo. A nie każdy jest taki sam jak ogół.
Użytkownik: bruczek 11.06.2009 08:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Też mam podobne zdanie co... | bruczek
sorki za literówki ;)
Użytkownik: narika 11.06.2009 11:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewne każdy w nas przeż... | jagu
Moje największe rozczarowanie to "Pachnidło" - spodziewałam się rewelacji, a tymczasem nie byłam w stanie dobrnąć do końca.
Także "Nocny pociąg do Lizbony" moim zdaniem mocno przereklamowany.
A na "Władcę pierścieni" chyba po prostu jestem za stara.
Użytkownik: cypek 11.06.2009 12:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Moje największe rozczarow... | narika
Według mnie "Nocny pociąg do Lizbony" jest bardzo przeciętną książką.Absolutnie żadna rewelacja.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: