Dodany: 13.09.2013 17:12|Autor: polter

Udokumentowane źródła zombiefilii


Trudno dziś stwierdzić, czy wydana w 2006 roku powieść "World War Z" była jedynie przejawem rosnącej mody na zombie, czy też może jednym z ważniejszych dzieł, które ją napędziło. Wiadomo jednak, że książka stała się światowym bestsellerem, zebrała mnóstwo pozytywnych recenzji, a zdobycie pierwszego polskiego wydania do niedawna graniczyło z cudem. Na szczęście powstanie filmowej adaptacji zachęciło wydawnictwo Zysk i S-ka do wypuszczenia na rynek nowego wydania. Dzięki temu wielu czytelników będzie w końcu miało okazję przekonać się, czy rzeczywiście powieść ta wielkim dziełem jest.

Fabularną stronę powieści Brooksa można by całkiem trafnie streścić, cytując podtytuł – "Światowa wojna zombie w relacjach uczestników". Byłoby to jednak pójście na łatwiznę. "World War Z" w rzeczywistości jest zbiorem relacji ubranym w formę raportu rządowego stworzonego po zakończeniu głównego etapu tytułowej wojny. Raport ten ma formę chronologicznego zbioru krótkich reportaży oraz wywiadów przeprowadzanych przez fikcyjnego autora z tymi, którzy przeżyli. Wiarygodność dokumentu podkreślać ma także odautorski wstęp, który przedstawia historię jego powstania, a ponadto pokazuje, że wojna niewiele zmieniła "na górze".

Wydawać by się mogło, że wybranie formy imitującej obiektywizm, a ponadto rozczłonkowanej, to chybiony pomysł w przypadku powieści o zombie. Gdyby bowiem powierzchownie oceniać fabułę, to mamy do czynienia z doskonale znaną opowieścią o światowej epidemii i heroicznej z nią walce, o małości rządów i o "zwyczajnych" bohaterach. Ubranie takiej historii w retrospektywny reportaż, przetworzony i opatrzony przypisami przez autora, jest o tyle ryzykownym posunięciem, że mogło doprowadzić do zagubienia emocji. Tak się jednak nie stało, wręcz przeciwnie. Paradokumentalna forma dodaje wiarygodności, a same wywiady często zawierają duży ładunek emocjonalny. Ładunek ten nie został też osłabiony przez mnogość osobistych dramatów, wstrząsających scen i tragicznych dylematów, gdyż Brooksowi udało się odpowiednio zbalansować opowieści informacyjne (przedstawiające szersze spojrzenie na wojnę) z osobistymi.

Mocną stroną "World War Z" jest też bogata mozaika postaci, a co za tym idzie – punktów widzenia. Od niczego nie podejrzewającego lekarza w Chinach, który jest świadkiem pierwszego zaobserwowanego zarażenia, przez kobietę, u której trauma zahamowała rozwój intelektualny, aż po możnych świata sprzed wojny – kolejne etapy konfliktu wspominane są przez niezwykle różnorodny sztafaż bohaterów. Autorowi należą się brawa za stworzenie zapadających w pamięć i wiarygodnych postaci, pomimo ograniczonego miejsca, które mógł im poświęcić. Taka różnorodność sprawia, że czytelnik otrzymuje niezwykle kompleksowy obraz kolejnych etapów wojny, autor zaś może bez problemów zwrócić uwagę na wiele ciekawych aspektów takiej epidemii – od nieprzydatności konwencjonalnych środków bojowych po konieczność zabezpieczenia wybrzeży przed hordami zombie zamieszkującymi dna mórz i oceanów. Bogactwo urodzaju nie ominęło także miejsc akcji. Brooksowi udało się uniknąć skupienia tylko na USA i Europie – heroiczna walka toczy się także w RPA, Korei Południowej, Indiach i wielu innych krajach. Co ważne, autor nie potraktował tych państw zdawkowo – każdy wywiad poprzedzony jest krótkim wstępem, zawierającym zarys wydarzeń, mających miejsce w danym kraju, a sam wywiad lub reportaż zawiera wiele odniesień do elementów kulturowych, które tam występują.

O ile w momencie swojej premiery "World War Z" było chlubnym wyjątkiem, to dziś świeci tym jaśniej pośród zalewu popkulturowych tworów różnej maści z zombie w roli głównej. Trudno uwierzyć, że autorowi udało się w takiej formie przemycić nie tylko wiele spostrzeżeń i ciekawych pomysłów, ale i emocji bez uszczerbku dla spójności i płynności czytania. Bogactwo to jednak nie zasługiwałoby na aż takie pochwały, gdyby nie wspomniane emocje – postacie i ich historie poruszają i zapadają w pamięć. Nie wiem, czy "World War Z" jest najlepszą książką o zombie, ale wiem, że każdy, kto ją zignoruje ze względu na tematykę, wiele straci.

Ocena: 9/10



[Autorem recenzji jest Qbuś.
Tekst pierwotnie opublikowany w serwisie Poltergeist: http://ksiazki.polter.pl]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1146
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: mivael 03.12.2013 09:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Trudno dziś stwierdzić, c... | polter
Dla mnie fenomenalna książka, której autor doskonale wczuwa się w sytuację i tworzy świetnie rozpisane postacie. Co ciekawe autor tych wywiadów to nie Gall Anonim a sam MAX BROOKS.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: