Dodany: 10.09.2013 11:52|Autor: Dzióbek

Jedyny pożytek z wielorybników


Najpierw uwagi techniczne. Obiecuje się nam siedem historii, ale jedyną zasługą Eleonor Franklin jest zejście na zapalenie płuc w młodym wieku i tym samym zrobienia miejsca u boku odkrywcy Johna Franklina dla przebojowej Jane. Śledzimy więc losy sześciu par.

Śledzimy z niejakim trudem, bo autorka straszliwie poszatkowała te historie. Nieustanne skoki czasowe między Franklinami, żyjącymi na przełomie XVIII i XIX w., a o 100-150 lat późniejszymi historiami pozostałych rodzin wprowadziły w mojej głowie kompletny mętlik. Ratowałam się dołączonym do książki kalendarium, ale dla was mam lepszy sposób, na który wpadłam niestety dopiero w połowie lektury. Proponuję - niczym w Cortázarowskiej "Grze w klasy" - alternatywne czytanie "Żon polarników": śledzenie losów każdej pary z osobna metodą przeskakiwaniu do dalszych rozdziałów na ich temat.

Ostatnia kwestia, która utrudnia lekturę, to zupełnie niezrozumiały brak choćby najprostszych mapek. Choć teoretycznie każdy powinien odróżniać Arktykę od Antarktydy i pamiętać, gdzie jest sam lód, a gdzie pod lodem ląd, obstawiam, że zdecydowana większość z nas będzie zmuszona zajrzeć do Wiki, by z pełnym zrozumieniem śledzić zmagania odkrywców. Zróbcie to przed otwarciem książki. Wiem, gdzie jest skała Dupa Słonia (w mojej okolicy), ale niech nikt nie oczekuje, że będę wiedziała, gdzie jest Wyspa Słoniowa!

Jo Peary, Eva Nansen, Jane Franklin, Emily Shackleton, Kathleen Scott i Marie Herbert - wśród sześciu żon najsłynniejszych polarników na dobrą sprawę nie ma ani jednej normalnej. (Swoją drogą, czy Amundsen był gejem? Bo wydaje mi się najsłynniejszy, a w książce jest tylko wzmiankowany). Jo rodzi swoje pierwsze dziecko w Arktyce. Eva, śpiewaczka operowa i zapalona narciarka, jako pierwsza kobieta zaczyna szusować w spodniach. Jane, choć kompletnie nie wypadało tego robić damie, zwiedza pół świata (i to nie rozstając się ze swoim żelaznym łóżkiem z baldachimem). Kathleen, rzeźbiarka - ta była kompletnie postrzelona - potrfiła z dnia na dzień rzucić Paryż, by jako siostra miłosierdzia uczestniczyć w okrutnej (innych nie ma) wojnie na Bałkanach, a zaraz potem czerpać z życia pełnymi garściami na wakacjach we Włoszech.

Niemal wszystkie panie najchętniej podążyłyby ze swymi mężami za koła podbiegunowe, a dwie nawet to zrobiły. I nie ma co się dziwić, bo ich dzielni faceci zostawiali je na kilka samotnych lat, z reguły w ciąży, bez środków do życia, z dziećmi i obowiązkowo chorymi teściowymi oraz z przykrymi zadaniami zdobywania sponsorów dla ich wyczynów tudzież bronienia ich dobrego imienia. Dodatkowym brzemieniem był dla kobiet ciągły niepokój, że chłop na czubku bądź u stóp świata być może właśnie jest rozsmarowywany między dwiema górami lodowymi, rozszarpywany przez morsa, zjadany przez współtowarzyszy (heroizm heroizmem, ale czasem człowieka naprawdę przyciśnie) lub - w najlepszym wypadku - pleśnieje od pół roku w śpiworze w oczekiwaniu na koniec polarnej zimy.

Życie tych ludzi było pełne namiętności i skrajnych emocji. Od ekstazy triumfu, przez rozpacz ciągłego wyczekiwania i samotności, wybuchy miłości po powrocie z wyprawy, po rozczarowanie wytęsknionym wspólnym życiem. Ich uczucia znamy z pierwszej ręki, bo zachowały się całe zaspy listów. Chociaż ci mężczyźni, ogarnięci obsesją zdobycia bieguna, byli rzecz jasna dziadowskimi mężami, przynajmniej częściowo wynagradzali to swoim kobietom miłosną epistolografią. Żony rewanżowały się listami pełnymi wsparcia, wysyłanymi statkami wielorybniczymi. Korespondencja najsympatyczniejszej pary, Fridtjofa (ciacho, mimo wąsów) i Evy Nansenów, jest wspaniała i choćby dla niej warto przeczytać tę książkę.


[Recenzję zamieściłam wcześniej na moim blogu i w portalu w.bibliotece.pl]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 456
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: