Dodany: 10.02.2008 09:33|Autor: pinkwart

Szkoda sów


Uwaga! Jeśli jeszcze nie czytałeś siódmego tomu i nie chcesz znać jego zakończenia – daj se siana i poczytaj zamiast tego dzisiejsze wydanie „Proroka Codziennego”…

 
To już przeszło 10 lat od pierwszego tomu – angielskiego i prawie osiem od polskiego wydania "Kamienia filozoficznego". W moim życiu osobistym to dwie epoki spędzone z Harrym Potterem. Więc trzeba być konsekwentnym – przeczytałem, oczywiście, ostatni, siódmy tom, choć zajęło mi to aż trzy dni. Nastawiany przez opinię publiczną, że cała saga kończy się fatalnie, że prawdopodobnie zginie w niej sam Harry, a już na pewno ktoś z jego najbliższych przyjaciół (O, nie! tylko nie Hermiona…) starannie wystrzegałem się szperania po Internecie, by przedwcześnie nie dowiedzieć się, jak się Harry kończy. Nie podejrzałem nawet wersji angielskiej, a jak w Radiu Zet zaczęli mówić o zakończeniu powieści – to wyłączyłem. Chciałem przeżyć to sam.

Niebywale trudno jest prowadzić akcję przez siedem lat powieściowych, w dodatku trzymając reżim produkcyjny i technologiczny w taki sposób, że każdy następny tom posuwa akcję naprzód, rozwija wcześniejsze wątki i konsekwentnie zmierza do określonego celu. Joanna Rowling udźwignęła ten trud w podziwu godny sposób, ale jej dzieło przerasta zdolności percepcyjne zwykłego człowieka po dwudziestce. Czytając siódmy tom – który nie tylko w ostateczny sposób rozwiązuje wszystkie zagadki, ale i stanowi kontynuację napiętrzonych w poprzednim tomie problemów – miałem nieraz ochotę odłożyć lekturę i wrócić przynajmniej o 2-3 tomy wstecz, by sobie przypomnieć wszystkie terminy, nazwiska i powiązania między bohaterami. A ci – co w pełni okazuje się w siódmym tomie – nie są wcale jednoznacznie dobrzy, ani jednoznacznie źli. Oczywiście, zasada dobrego westernu jest zachowana: szeryf Harry jest zawsze pozytywnym bohaterem, a bandyta Sami-Wiecie-Kto jest jednoznacznie złym i nie mamy co się obawiać, że nagle okaże się, iż Voldemort jest naturalnym ojcem Harry'ego, a on sam to przebrana mugolska dziewczynka.

Zatem lektura jest skomplikowana i przynajmniej przez pierwszą połowę liczącego blisko 800 stron woluminu niezbyt posuwa sprawę naprzód. Potem akcja nabiera przyspieszenia, ale jeśli nie załapaliśmy wcześniej kto jest kim i czym to idzie, cała ta akcja niszczenia horkruksów na zmianę z poszukiwaniem Insygniów Śmierci, to mamy problem.

Wadą ostatniego tomu przygód Harry'ego Pottera jest to, że jest to ostatni tom przygód Harry'ego Pottera. Nie tylko dlatego, że rzeczywiście się z bohaterami żegnamy i nie ma żywej siły, realnej czy czarodziejskiej, żeby kiedykolwiek można było dopisać tom ósmy, co wynika nie z braku potencji twórczej u niesamowitej Joanny, ale z treści po prostu. Nie z tego powodu, że Harry uderza w kalendarz, powiedziałbym – że wręcz przeciwnie. Wadą tomu nie jest jego smutne zakończenie tylko to, że autorka musi – chce czy nie chce – rozplątać wszystko to, co zasupłała przez poprzednie tysiące stron. Pamiętacie, jak to rozwiązywała Agatha Christie? Hercules Poirot zbierał wszystkich, dobrych i złych, w jakimś salonie i tłumaczył wszystko łopatologicznie, jak sołtys Kaśce na miedzy, w wolnej chwili dokonując aresztowania mordercy. Ten fakt tutaj nie zachodzi, bowiem już wcześniej różdżki aż grzeją się od śmiertelnych zaklęć, skutkiem których trup ściele się gęsto, zgodnie z zasadami sprawiedliwości dziejowej dokonując hekatomby głównie wśród złych czarodziejów, tylko trochę przetrzebiając szeregi tych dobrych, spośród których grono aniołków powiększają jedynie bohaterowie drugiego planu. A zatem komplikacje tłumaczy się tylko wśród swoich i kiedy już wiemy, o co cho (mniej więcej, bo normalny ludzki umysł nie jest w stanie tego pojąć bez kartki i ołówka) – wtedy następuje posłowie, informujące o tym, co było 19 lat później (czemu nie – za Dumasem – 20 lat później?).

I to już mamusia Harry'ego, Rona i Hermiony, nie mówiąc już o Dumbledorze i Sami-Wiecie-Kim – mogłaby nam darować. Bo to, że Hermiona w końcu zostaje z Ronem, który niepotrzebnie był zazdrosny o Harry'ego, jako że ten kochał uzdolnioną panienkę tylko jak brat siostrę (spoko, nie są rodziną…) – tego jako znawcy „Gwiezdnych Wojen” spodziewaliśmy się od dawna. To, że w końcu Ginny wyrośnie na śliczną dziewczynę i Harry przestanie się oglądać za atrakcyjną Chinką i postrzeloną Luną – też nas nie zaskakuje. Ale że koniec końców autorka potraktuje nas happy endem w rodzaju żyli długo i szczęśliwie i mieli mnóstwo pięknych dzieci – to na to żeśmy nie zasłużyli, w pocie czoła brnąc przez zakamarki Hogwartu, umierając ze strachu w Zakazanym Lesie czy rozważając meandry skomplikowanej psychologii poczciwego, jak się okazuje, parszywca Snape’a, który opuszcza ten padół po prostu jako poczwórny agent, ale w prezencie daje Harry'emu sporo wskazówek za pomocą przypominających gluty swoich skomplikowanych myśli...

Żal mi, oczywiście, Zgredka, bo ze swoją schizofreniczną osobowością sadomasochisty był jedną z ciekawszych postaci książki. Szkoda, że Draco w końcu okazuje się nie taki zły, bo podły był nadzwyczajnie i nigdy się do niego nie przekonam. Żałuję, że nasi ulubieńcy w tym roku biorą dziekankę z Hogwartu i poczciwy zamek edukacyjny jest wykorzystany tylko jako miejsce totalnej demolki, której sfilmowanie będzie kosztowało Warner Bros parę ładnych milionów baksów. Cieszę się już z góry na śliczne zdjęcia pięknej Fleur, jej siostry i kilku spokrewnionych wil, które niewątpliwie ożywią nieco ponure pejzaże ostatniego tomu.

Ale głównie protestuję przeciwko temu, że w pierwszych rozdziałach, na skutek szpieganctwa w szeregach Zakonu Feniksa, tracimy tak szlachetną i malowniczą postać, tak bardzo oddaną Harry'emu, jaką była śp. Hedwiga, służąca mu wiernie jako osobista listonoszka. W czasach, kiedy Poczta Polska unika kontaktu z odbiorcami, po listy polecone każąc biegać do okienka i zniechęcając wszystkich do korespondencji innej niż mailowa – brak sów na takie barbarzyńskie rozwiązanie.

A wszystkim synom i córkom Harry'ego, Ginny, Rona i Hermiony życzę tego, by w pociągu do Hogwartu trafiali wyłącznie na fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta wyłącznie o smaku wątróbki, smarków i kocich wymiocin. Za moją krzywdę moralną spowodowaną ostatnim rozdziałem i odejściem białej sowy Hedwigi.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 29323
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 44
Użytkownik: Lwiica 10.02.2008 23:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
Dobrze powiedziane co do ostatniego słowa. Epilog niepotrzebny!
Użytkownik: Natii 10.02.2008 23:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
Znakomita recenzja! :-)
Użytkownik: Sluchainaya 11.02.2008 09:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
W całości zgadzam się z Twoimi spostrzeżeniami. Ostatni rozdział jest po prostu niepotrzebny... A tekst Twój świetny :)
Użytkownik: devilątko 16.02.2008 13:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
świetny tekst. sama lepiej bym tego nie ujęła :)
dodała bym tylko, ze w pewnych momentach można się zwijać ze śmiechu (np. kiedy Stworek mówi tłukąc Dunga patelnią: Może tylko raz, paniczu Harry, tak na szczęście)
Użytkownik: ola-st 16.02.2008 15:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
super recenzja :D zwłaszcza opis Zgredka "Żal mi, oczywiście, Zgredka, bo ze swoją schizofreniczną osobowością sadomasochisty był jedną z ciekawszych postaci książki" mi tez go brakowało. pozdrawiam :)
Użytkownik: AnnRK 16.02.2008 21:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
Zapamiętać: nie czytać recenzji podczas kolacji. Śmiejąc się można opluć ekran. =D
Użytkownik: Abricot 17.02.2008 15:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
Zapomniałeś o fasolkach o smaku goblindeuckim [czy jak to się tam zwie]. Poza tym jest ok. <-- Odnosi się to zarówno do twoich wrażeń po przeczytaniu książki, które podzielam, jak i również co do twojego stylu pisania.
Użytkownik: Mezmerize 18.02.2008 15:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
Naprawdę świetna recenzja:)
Fakt faktem - ksiazka rozczarowala mnie strasznie - masa niedomówień i ten nieszczesny epilog przyprawiajacy o odruch wymiotny... Chociaż postać Hermiony i Rona lubiłam tak więc szcześcia życzę, ale miałam nadzieję że Harry - nieszcześliwa ofiara systemu zostanie w sposób brutalny i bolesny usmiercona... No i trochę szkoda jednej z jakby nie było najbarwniejszych postaci - Freda. No i ten biedny Snape... Sz. P. Rowling mogla jakos inaczej rozwiązac jego watek. Ogólnie zgadzam sie. Szkoda słów.
Użytkownik: rzepcio 28.02.2008 19:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
A moim zdaniem wystarczyło mi już śmierci Snape i pokazania jego prawdziwej osobowości, strasznie było mi go żal. Natomiast Harrym bardzo mnie Rowling zaskoczyła, bo do wyjaśnienia byłem pewny, że umrze:)
Użytkownik: Tamarynka 02.03.2008 14:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
...a na końcu Potter zmartwychwstał. Alleluja.
Użytkownik: Kaoru 02.03.2008 14:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
Ja też gratuluję recenzji, znakomita! :-) Siostra mi pożyczyła ostatni tom HP, ale jakoś miłością do niego specjalną nie pałam, zrozumiałe dlaczego. Może kiedyś, jak już bardzo będę się nudzić... :)
Użytkownik: Lucy69 02.03.2008 20:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
Świetna recenzja :) Generalnie rzeczywiście epilog był zbędny i zbyt "amerykański". To już chyba pani Rowling napisała pod film... Pozdrawiam :)
Użytkownik: ginny13 10.03.2008 19:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja :) Gener... | Lucy69
recenzja fajna... ale ja uważam, że epilog był piotrzebny przynajmniej mamy jakie takie wyobrarzenie co działo się z nimi póżniej szkoda, że SZ.P. Rowling nie napisze dal;szych części np. o historii ich dzieci czy cos to by było exstra
Użytkownik: Mezmerize 14.03.2008 18:15 napisał(a):
Odpowiedź na: recenzja fajna... ale ja ... | ginny13
o nie, to juz by bylo totalnie glupie i na odleglosc smierdzace komercha...
Użytkownik: inheracil 14.03.2008 18:54 napisał(a):
Odpowiedź na: o nie, to juz by bylo tot... | Mezmerize
Mi się wydaje, czy Rowling coś mówiła o kolejnej książka? Pewnie jak ubędzie paru zer na koncie, to znów będzie pisać. Co do "Insygnii Śmierci" to pełno w niej nielogiczności ( Potter zmartwychwstał), albo jak można wytłumaczyć, że Snape potraktowanym zaklęciem uśmiercającym, po którym powinien automatycznie umrzeć, leży żywy i daje Harremu swoje wspomnienia. Ta część serii jest, jakby to powiedzieć, amerykańsko-melodramatyczna.
Użytkownik: agnieszka913 19.06.2008 08:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Mi się wydaje, czy Rowlin... | inheracil
Tyle,że Snape nie był "potraktowany zaklęciem uśmiercającym" a pogryziony przez Nagini... a to znaczna różnica.
Użytkownik: annmarie 25.03.2008 13:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja :) Gener... | Lucy69
Popieram - znakomita recenzja.

Też miałam miejscami wrażenie, że Rowling pisała ten ostatni tom myśląc już o jego ekranizacji.
Moim zdaniem błędem było przeniesienie akcji poza Hogwart. W poprzednich tomach, w tym właściwie też, naprawdę ciekawie robiło się dopiero wtedy, gdy Harry był w szkole.
Użytkownik: Annvina 20.03.2008 09:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
Rewelacyjna recenzja, świetnie napisana, zwłaszcza czytana świeżo po lekturze. Gratuluję lekkości pióra :)
Użytkownik: illonaaa 23.03.2008 17:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
Ta część HP była wprost żałosna.I nawet ta zgrabna recenzja nie umniejsza jej klęski.
Użytkownik: Doktor Zawisza 24.03.2008 18:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta część HP była wprost ż... | illonaaa
Mam pytanie. Jeszcze nie czytałem pottera, ale oglądałem filmy i zamierzam ostatnią część przeczytać. Czy w tej części jest najwięcej o profesorze Snejpie?
Użytkownik: Mezmerize 02.04.2008 19:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam pytanie. Jeszcze nie ... | Doktor Zawisza
Najwiecej? zalezy w jakim sensie...:) Wiecej niz we wszystkich poprzednich czesciach razem wzietych, duzo wyjasnia. Ale nie najwiecej w sensie jakoby Snape mial sie nagle stac glówna postacia - niestety nie...
Użytkownik: Doktor Zawisza 03.04.2008 16:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Najwiecej? zalezy w jakim... | Mezmerize
Oka.
Użytkownik: covaleux 15.07.2009 13:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta część HP była wprost ż... | illonaaa
Nie ma to jak merytoryczny komentarz. Czuję się prawie jak na filmwebie. Albo na onecie.
Użytkownik: rozowaLu 30.04.2008 00:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
Aż miło się czyta taką recenzję;-)
Czytałam przez dwa dni, jestem zaaaachwycona! Co prawda epilog mi sie nie podobał, ale trochę mnie uspokoił z drugiej strony. Szkoda (prawie) wszystkich postaci, które zginęły, ale jestem w stanie się pogodzić ze śmiercią Hedwigi czy Freda (:-( ) bo i tak mamy happy end cukierkowy, słodziutki, "i żyli długo i szczęśliwie". A więc jakaś równowaga zachowana.
A tak sobie myślę, że nawet gdyby ta ost. część była okropna, to mi i tak by się spodobała- to już poprostu uzależnienie i koniec:-)
Użytkownik: Soniaa 12.07.2008 01:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
super recenzja! Dawno się tak nie uśmiałam. Mam bardzo podobne poglądy. Na mnie ta część(szczególnie jej pierwsza połowa) podziałała trochę jak odwyk(przeszło mi bezkrytyczne uwielbienie dla tej serii ale krytyczne zostało). Ta zarzynanka w Hogwarcie była całkowicie niepotrzebna(Harry biegnie przez korytarz: Ooo, ten zginął, ten też, jaka szkoda ona też). Wystarczyło postawić Harego i Voldemorta(czekajcie... Zdjęli już tabu z tego imienia?) w sali głównej otoczonych przez tłum gapiów. Harry błysnął inteligencją(nawet bez pomocy Hermiony) i bez problemu zabrał wrogowi różczkę. Voldemort zginął(on też wcześniej zabił Harrego także są kwita). I wszyscy żyli długo i szczęśliwie i mieli gromadkę dzieci(ale dajcie spokój nazwać ukochanego syna Albus Sewerus Potter?) Teraz czekam na film bo chcę zobaczyć tego chłopaka, który gra Newille'a z twarzą całą w bliznach. A i p.Rowling napisała jeszcze jedną książkę a konkretnie "Baśnie barda Beedle'a". Powstało 7 egzemplarzy z czego tylko jedną wystawiono na aukcje. Poszła za 1 950 000 funtów. Chciałabym to przeczytać. A najbardziej Czara Mara i jej rechoczący kikut...
Użytkownik: mifitka 24.07.2008 12:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
W zupełności zgadzam się z Twoją recenzja! I muszę przyznać, choć zapewne zabrzmi to co najmniej dziwnie, że oczekiwałam śmierci któregoś z czołowych bohaterów, być może właśnie dlatego, że sama pani Rowling często podkreślała, że w ostatnim tomie trzeba nam się będzie z nimi pożegnać. Co więcej, przyzwyczaiła mnie autorka do tego, że w miarę posuwania się historii do przodu, śmierć ponosiły postacie znaczące (Syriusz w tomie III, a w końcu Dumbledore w VI), naturalnym więc następstwem powinna być śmierć samego Harry'ego. Dlatego właśnie rozdział, w którym przekonana byłam że cudowne dziecko z blizną zginęło śmiercią tragiczną i nieodwracalną, stanowił dla mnie doskonałe uwieńczenie jego historii. Tymczasem następująca po nim epopeja o cudownym jego zmartwychwstaniu zamiast ulgi przyniosła wielkie rozczarowanie. Bo tak naprawdę uśmierciła przecież autorka jedynie parę, sympatycznych oczywiście, magicznych stworków. Pozostał niedosyt, tom VI przeżywałam ze względu na śmierć Albusa jeszcze bardzo długo, VII zapomniałam dosyć szybko, bo wszystko skończyło się jak w amerykańskiej komedii romantycznej, niestety... I jeszcze raz utwierdziła mnie autorka w przekonaniu, że epilogi po prostu się nie sprawdzają! Jak można na 5 stronach pokazać dorosłe życie bohaterów, których dzieciństwo stanowiło przedmiot 7 opasłych tomów? Zupełnie bez sensu. Z jednym jednak zgodzić się muszę, bez pomocy różdżki trudno egzamin praktyczny na prawo jazdy zdać ;)
Użytkownik: monika333 11.08.2008 13:07 napisał(a):
Odpowiedź na: W zupełności zgadzam się ... | mifitka
W pełni zgadzam się z twoją recenzją. Czytając VII tom miałam wrażenie, że autorce "skończyły się pomysły" i pisze książkę "na siłę". Dialogi w "insygniach" są płytkie, akcja przewidywalna. Mimo siedemnastu lat Potter nadal ma mentalność jedenastolatka. Całkowicie bez sensu było uśmiercenie takich bohaterów jak Zgredek-skrzat domowy czy Severus Snape. Wspomnę też o "cudownej przemianie" nauczyciela w chwili gdy umierał,a przecież czytelnikom zapewne przypadł do gustu jako śmierciożerca ze skapującym z włosów olejem. Rowling nie udało się też wyjaśnić czytelnikom wszystkich tajemnic, które powstawały w poprzednich częściach. Najbardziej jednak zbulwersował mnie epilog. Słowa "I wszystko było dobrze" kojarzą mi się z amerykańskim romansem, a nie z historią o chłopcu, którego przez siedem lat ścigał Voldemort. Do końca miałam nadzieję, że główny bohater zginie w męczarniach, czego jednak się nie doczekałam. Jeżeli Rowling koniecznie musiała napisać wstrząsające zakończenie, zawsze mogła poratować się masową zagładą.
Użytkownik: hburdon 11.08.2008 15:02 napisał(a):
Odpowiedź na: W pełni zgadzam się z two... | monika333
Właśnie skończyłam czytać (powtórnie) piąty, szósty i siódmy tom i doszłam do wniosku, że siódmy jest jednak najlepszy. Intryga całego cyklu skonstruowana jest w niezwykle logiczny sposób i nieodmiennie zadziwia, że autorka potrafi kawałki układanki najpierw tak sprytnie zakamuflować w różnych miejscach, a potem z powrotem złożyć w idealnie spójny obrazek. W siódmym tomie widać to najlepiej, choć rzeczywiście trudno wszystkie zawiłości wyłapać przy pierwszym czytaniu. W recenzji pisanej na gorąco po pierwszym czytaniu (można ją przeczytać na stronie pl.rec.ksiazki) wątpiłam, czy "znaczące szczegóły" rzeczywiście umieszczone były we wcześniejszych tomach umyślnie; teraz jednak wydaje mi się, że tak być rzeczywiście musiało.

"Wspomnę też o "cudownej przemianie" nauczyciela w chwili gdy umierał,a przecież czytelnikom zapewne przypadł do gustu jako śmierciożerca ze skapującym z włosów olejem."
Och, wielu czytelników (moi included) od razu przeczuwało, jak to się skończy, więc o "cudownej przemianie" nie było mowy. Byłabym była rozczarowana, gdyby Snape rzeczywiście okazał się śmierciożercą. Zaś ostatnie słowa umierającego Snape'a to chyba jedno z najlepszych podsumowań historii miłosnej jakie znam - nie tylko w literaturze młodzieżowej, ale w ogóle. Mocne i tyle.

"Jeżeli Rowling koniecznie musiała napisać wstrząsające zakończenie"
Nie musiała i nie napisała, zresztą po co?

"Do końca miałam nadzieję, że główny bohater zginie w męczarniach"
I o to masz pretensje? :)))
Użytkownik: miłośniczka 25.07.2016 09:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie skończyłam czytać... | hburdon
Haniu, zgadzam się z Tobą w stu procentach!

Do tej pory najbardziej podobał mi się tom trzeci, po przeczytaniu siódemki jestem już całym sercem za "Insygniami" i to temu tomowi jako jedynemu wystawiłam szóstkę. Zadziwia mnie ogromnie fakt, że można napisać sześć opasłych tomiszczy, zamieszczając w nich tyle z pozoru nieistotnych szczegółów, a później wszystko spiąć klamrą w jedną całość, tak bardzo spójną. Tu nie ma żadnego elementu, który nie pasuje do reszty.

Szczerze mówiąc, nie rozumiem trochę tej tendencji "szkoda, że nie rozwiązała tego tak..." - i tu następuje opis tego, co mogła Rowling zrobić z fabułą, ale nie zrobiła - przecież to jest książka jej autorstwa, tak to poukładała w głowie, tak w niej to dojrzewało i w takiej postaci otrzymaliśmy my, odbiorcy. Chyba za dużo mamy pychy, gdy twierdzimy, że zrobilibyśmy to lepiej niż autorka. Spróbujmy tylko wymyślić tak poczytną serię od początku do końca. ;-)

Zakończenia też nie uważam za zbyt cukierkowe (najbardziej lubiani bohaterowie giną jeden po drugim już od piątego tomu), ani tego, że Potter "zmartwychwstał" - przecież to jest pięknie, logicznie wyjaśnione.

O, tak. "Harry Potter i insygnia śmierci" to moim zdaniem najlepsza część całej serii.

P/s. A mnie epilog z Albusem Severusem Potterem, Ronem, który do końca nie wydoroślał i wcale nie takimi słodkimi małymi Potterątkami bardzo wzruszył. Nie oczekiwałam na końcu jakiegoś snopa iskier. Fajnie, że po takich strasznych doświadczeniach można wieść spokojne, szczęśliwe życie. Przecież w głębi duszy właśnie tego wszyscy chcemy.
Użytkownik: jolekp 25.07.2016 11:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Haniu, zgadzam się z Tobą... | miłośniczka
Z tą "spójnością" to bym polemizowała. Oczywiście uwielbiam te książki, mam do nich dużo sentymentu, są częścią mojego dzieciństwa, ale to nie zmienia faktu, że roi się w nich od błędów i nielogiczności. Np. cały wątek ze zmieniaczem czasu jest jedną wielką dziurą fabularną, tak samo veritaserum, testrale, jeden z Weasleyów (nie pamiętam który) powinien być jeszcze w szkole w czasie, gdy już go nie było, albo odwrotnie, Ron ma różdżkę po bracie, mimo że od początku jest tłuczone, że różdżka musi być dobierana indywidualnie, bo inaczej jest zwyczajnie niebezpieczna i wysadza rzeczy. I tak dalej, i tak dalej... Swego czasu udzielałam się na forum potterowym i wątek o wszelkich nieścisłościach wyłapanych przez ludzi miał tam dobre kilkadziesiąt stron :). To wszystko pozwala domniemywać, że Rowling nie miała spójnej wizji całości tej historii od samego początku, ale wymyślała na poczekaniu rzeczy, które w danym momencie wydały jej się dostatecznie fajne (np. jestem prawie pewna, że Snape nie był od początku pomyślany jako postać pozytywna i stało się tak tylko ze względu na wielką popularność, jaką ta postać cieszyła się u fanów), nie zawsze (a właściwie rzadko) przejmując się tym, czy nowe pomysły pasują do tego, co wymyśliła wcześniej. Nie można odmówić Rowling ogromnej wyobraźni i lekkiego pióra, ale akurat spójność historii i jej logika nie są jej najmocniejszą stroną.
A z tym umieraniem, to też wygląda trochę tak, jakby Rowling myślała, że po prostu musi ubić paru miłych gości, żeby było wystarczająco dramatycznie, ale już napisać porządnych scen śmierci jej się nie chciało. O śmierci większości z nich (z wyjątkiem bodajże Zgredka i Hedwigi) czytelnik dowiaduje się ze zdań typu "ten i ten umarł i nie żyje", a tak się po prostu nie postępuje z postaciami, które fandom uwielbia.
Użytkownik: miłośniczka 25.07.2016 11:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tą "spójnością" to bym ... | jolekp
Ja nie wiem, czy tak się "nie postępuje z postaciami, które fandom uwielbia"... Myślę, że to zależy wyłącznie od autora. Chyba, że jest jakieś niepisane prawo, którego powinno się przestrzegać podczas pisania, ao którym nie wiem. ;-)

Co do wymienionych do Ciebie elementów, które wydają się być niespójne - ja w żadnym z nich nie widzę luki. Nie wiem, co dokładnie nie pasowało Ci w zmieniaczu czasu (ja nad nim się też musiałam naprawdę skupić, pamiętam, przeanalizować, po czym okazało się, że to się trzyma kupy), testralach czy veritaserum. Wszystkie trzy tematy moim zdaniem były dobrze wyjaśnione. Co do różdżki - różdżka owszem, sama wybiera właściciela, wtedy PASUJE. Wtedy masz to poczucie, jakby była przedłużeniem twojej ręki, o czym w ostatnim tomie wspominał Harry Potter. Sam zresztą używał przez chwilę różdżki, której nie lubił, Hermiona też taką miała przez jakiś czas (Harry powstrzymał się od zgryźliwej uwagi, że umiejętność radzenia sobie z różdżką zależy od ilości ćwiczeń, co mu przyjaciółka sugerowała wcześniej, gdy próbował czarować za pomocą obcej różdżki). Ron może i miał pożyczoną różdżkę, bo Wesley'ów nie było stać na nowe rzeczy - ale jemu akurat czarowanie nie wychodziło zbyt dobrze, o czym wszyscy wiemy. ;-) Dla mnie wciąż wszystko wręcz perfekcyjnie trzyma się kupy.
Użytkownik: jolekp 25.07.2016 11:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja nie wiem, czy tak się... | miłośniczka
Może nie ma takiej pisanej zasady, ale to trochę kwestia szacunku do czytelnika. Nawet Martin nie załatwia zgonów w ten sposób.

Dziura z veritaserum polega na tym, że nie wiadomo dlaczego nikt ich nigdy nie używał do przesłuchań, np. śmierciożerców. Przecież to idealne narzędzie do wyłapywania tego, kto z nich naprawdę działał pod wpływem Imperiusa, a kto z własnej woli. No i, Syriusz nie trafiłby wtedy do Azkabanu (ale to mogę wybaczyć, bo Więzień to moja ulubiona część). No, może można się upierać, że to mało humanitarne albo coś - ale np. nikt nie ma rozterek przy używaniu Dementorów (które tylko zjadają ludziom dusze - drobiazg) albo zaklęcia wymazywania pamięci (które nie rozumiem czemu nie jest zakazane, ale może to tylko ja).
Co do zmieniacza - np. nigdy nie mogłam pojąć, dlaczego Hermiona tak bardzo rozpaczała, kiedy przespała jakąś tam lekcję - zamiast po prostu wziąć i się cofnąć :). Ale zmienianie czasu to ogólnie trudny temat.
Co do testrali, to widziałam kiedyś taki nieco złośliwy komentarz, że żeby je zobaczyć trzeba:
a) być blisko umierającej osoby (bo, że nie trzeba "widzieć" wyjaśnię poniżej)
b) być w pełni świadomym jej stanu
c) lubić tę osobę
d) odczekać dwa miesiące
Bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że Harry widział testrale dopiero we wrześniu, kiedy śmierć Cedrika nastąpiła przed końcem roku szkolnego? Albo, że nie widział ich po śmierci matki albo Quirella, których też był świadkiem? (Nawiasem mówiąc, Harry nie widział śmierci Cedrika samej w sobie, schował się i tylko słyszał zaklęcie i widział zielone światło - i to nawet przez zamknięte powieki, a potem martwe ciało). No i, bardzo naciągane jest to, że Hermiona o testralach nie wiedziała, bo wątpię, że nie było o nich wspomniane w takiej "Historii Hogwartu". Szczerze, teoria o tym, że Rowling wymyśliła testrale podczas pisania Zakonu i się dobrze nie zastanowiła jest moim zdaniem bardziej prawdopodobna ;).
To jest tylko parę rzeczy, które przyszły mi do głowy teraz "na szybko", na wspomnianym wcześniej forum wyłapywanego tego dużo więcej, ale już po prostu wszystkiego nie pamiętam.
(Również samo to, że Harry po kilkunastu latach poniewierania i trzymania w komórce pod schodami nie ma żadnych problemów społecznych i jest w stanie nawiązywać normalne przyjaźnie, jest mocno nieprawdopodobne - ale to już naprawdę czepialstwo :)).

Wiem, wychodzę teraz na zołzę, ale dziury fabularne w HP to temat rzeka, na który mogę dyskutować bez końca. Co nie zmienia faktu, że naprawdę lubię te książki :).
Użytkownik: miłośniczka 25.07.2016 12:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Może nie ma takiej pisane... | jolekp
Ok.

"Nawet Martin nie załatwia zgonów w ten sposób." - ale czy wszystko musi wyglądać jak u Martina? Martin to Martin, Rowling to Rowling. Jej pomysł, jej bohaterowie, jej świat. Ona wymyśla, co powie o ich śmierci. Na Ciebie oddziałuje coś innego niż na mnie - ja na przykład za zbyt patetyczne uważałabym opisywanie ze szczegółami śmierci Freda. Nie spodobało Ci się, jak rozwiązała pewne wątki, ok. Ale sądzę, że sugerowanie, jak mogłaby to zrobić, żeby było LEPIEJ, to trochę jednak pyszne zachowanie. Widzisz, Tobie podobałoby się bardziej, mnie - mniej. Może po prostu ograniczyć się do wydania opinii, a nie sugerowania, że zrobiłoby się to lepiej niż autorka (bo tak właśnie odbieram sugestie, że pomysł takiego a takiego czytelnika byłby lepszy)? ;-)

Kwestia szacunku do czytelnika? Ja nie poczułam się dotknięta. Mnie się podobało bardzo, ze względu właśnie na ten brak patosu. Nie sądzę, że Rowling czytelników nie szanowała. Nie wiem, dlaczego sugerujesz, że jest jakaś określona zasada, jak powinno się opisywać np. śmierć bohaterów, w przeciwnym wypadku to brak szacunku. Wybacz, nie chcę być niemiła. Po prostu tego nie rozumiem.

Testrale... Tutaj mogłabym chyba tylko wytłumaczyć to świadomością czyjejś śmierci i bycie blisko. Pytanie, czy np. jeśli czuwasz przy łóżku chorego, który w jednej chwili na ciebie spogląda, po czym odwracasz się, żeby wydmuchać nos, spoglądasz na łóżko chorego i widzisz, że on nie żyje - to nie będziesz świadkiem jego śmierci? Bo nie utrzymujesz kontaktu wzrokowego w tej jednej tysięcznej sekundy, kiedy wydaje ostatnie tchnienie? Moim zdaniem Harry był świadkiem śmierci Cedrika. To jest niezaprzeczalne, nie odbiorę mu tego wątpliwego przywileju dlatego, że miał zamknięte oczy. Noworodka do tego bym nie podciągała, bo ma świadomość zbliżoną do człowieka będącego w śpiączce, który nawet, jeśli na sąsiednim łóżku ktoś umrze, chyba nie do końca będzie tej śmierci świadkiem. Nie pamiętam, jak Harry wrócił do domu po czwartym roku nauki, żeby wytłumaczyć, dlaczego wtedy nie widział testrali - ale czy to nie było przypadkiem tak, że po śmierci Cedrika zrobiło się zamieszanie i nikt już nie czekał na NORMALNY powrót do domów? Teraz zapytuję, bo po prostu nie pamiętam.

Veritaserum było bardzo trudno przyrządzić, niewielu się to udawało. To dlatego w Hogwarcie przyrządzał je Snape, mistrz eliksirów. Sam zresztą miał go bardzo mało, bo robiło się je długo (o ile dobrze pamiętam).

O moralności współpracy z dementorami nie będę się wypowiadać, bo wchodzimy w kontekst całości moralności śmierciożerców i im podobnych.

Hermiona nie miała pozwolenia na używanie zmieniacza czasu kiedy jej się zachce, reguły były ściśle określone przez ministerstwo, nadużywanie zmieniacza mogłoby się skończyć źle. Po prostu nie było jej wolno, wiedziała o tym. Użyli go z Harrym za pozwoleniem dyrektora szkoły.

Mnie się nadal wszystko trzyma kupy. ;-)

Użytkownik: jolekp 25.07.2016 13:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Ok. "Nawet Martin nie ... | miłośniczka
O Jezu, podałam tego nieszczęsnego Martina jako przykład. I ustalmy coś - to, że ja nie zrobiłabym czegoś lepiej nie jest bezpośrednim dowodem na to, że Rowling zrobiła to dobrze. Jeśli tak do tego podejdziemy, to jakakolwiek krytyka czegokolwiek jest niedozwolona, dopóki sama nie zrobię lepiej. Ja śmierci z siódmego tomu odbieram na zasadzie: "Pamiętasz tego gościa, którego tak lubiłaś? Wiesz co? Nie żyje. A teraz zajmijmy się ważniejszymi sprawami".

[ekstremalna złośliwość] Veritaserum takie trudne i cenne, a Snape jakoś nie miał oporów grozić Harry'emu, że mu go wleje do soku, tylko tak o, dla hecy.[/ekstremalna złośliwość] W Hogwarcie przyrządzał je Snape, bo o ile się orientuję nikt inny w Hogwarcie się w eliksirach nie specjalizował. Nie chce mi się wierzyć, że nikt inny na całym magicznym świecie by nie umiał i że Ministerstwo nie miało swoich własnych mistrzów eliksirów. Zwłaszcza, że to takie przydatne narzędzie. Ja na miejscu ministra zebrałabym wszystkich speców w jednym miejscu i kazała im warzyć ten eliksir 24/dobę, poza tym i tak wystarczało parę kropli na delikwenta. Jak dla mnie to nieduże poświęcenie, w zamian za pewność, że się nie wsadzi niewinnych ludzi do więzienia (w którym ludzie tracą zmysły i zjada się im dusze). A nie... Sorry, pycha mnie ponosi, bo zauważam proste rozwiązania.

Wracając jeszcze raz do tych testrali - nadal nie tłumaczy to tego, dlaczego Harry testrali nie widział po śmierci Quirella, w końcu tej śmierci był zdecydowanie bardziej świadomy niż Cedrika. (To, że testrali nie było na końcu czwartego tomu było Rowling wielokrotnie wypominane i tłumaczyła się z tego bardzo pokrętnie, coś w stylu, że nie chciała wprowadzać nowego elementu świata przedstawionego na koniec książki, a w ogóle to Harry był w szoku i nie ogarniał).

A co do zmieniacza czasu i Hermiony - nie kupuję tego, że mogła zmieniacza użyć (dokładnie w tym samym celu) tysiąc razy wcześniej, a ten jeden raz już nie. W końcu dostała go po to, żeby móc uczestniczyć we wszystkich zajęciach, więc do czego niby Ministerstwo miałoby się tu przyczepić?
Użytkownik: miłośniczka 25.07.2016 12:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tą "spójnością" to bym ... | jolekp
A co z tym Wesley'em, który powinien być w szkole, gdy go już nie było? :)
Użytkownik: jolekp 25.07.2016 12:34 napisał(a):
Odpowiedź na: A co z tym Wesley'em, któ... | miłośniczka
Właśnie nie pamiętam dokładnie, o którego to chodziło, ale wiem, że coś tam było natrzaskane z tym wiekiem u Weasleyów. Musiałabym jakoś głębiej w tym poszperać.
Użytkownik: ...Aslly... 29.08.2008 21:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
Bu.... już nie ma więcej TAKICH książek jak Harry... A tak przy okazji, świetniasta recenzja!
Użytkownik: Francaa 19.12.2008 11:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
Epilog nie potrzebny, a jeśli już się pojawił to powinien być mniej cukierkowy, ogólnie dłuższy! I wydawał mi się baardzo SZTUCZNY, taki no zupełnie nie wiadomo po co. Powinien być jeszcze jeden rozdział o tym jak to wszystko w Hogwarcie wróciło do normy po oblężeniu,a może nawet jak Harry skończył ostatni rok, a nic nie jest wyjaśnione.

Natomiast cały tom mi się spodobał. Nie chciałam żeby Harry zginął, ponieważ dla mnie to taka książka, która daje nadzieję. Nie wiem jak to wytłumaczyć, uwielbiam książki i czytam ich wiele, te ambitne i te trochę mnie (jak właśnie Potter),
jednak nie potrafię wytłumaczyć dlaczego Harry jest tak lubiany. Przecież sama wiem, ze jest pisany bardzo prostym językiem, jest gorszy do wielu ksiażek fantastycznych z jakimi miałam do czynienia, a jednak tak bardzo go lubię. Może dlatego, że dorastałam z głównym bohaterem.

Cóż ostatnia część spodobała mi się tak samo jak reszta, podoba mi się, że ona piszę o bohaterstwie,miłości, zdradzie w tak prosty sposób mimo, że to trudne sytuacje.
Użytkownik: miłośniczka 25.07.2016 09:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Epilog nie potrzebny, a j... | Francaa
Powinien? A dlaczego? :)
Użytkownik: karina123 26.01.2009 15:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
trzy aż trzy ja wszystkie części przeczytałam w tydzień
Użytkownik: covaleux 15.07.2009 13:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
Uważam że epilog nie był najgorszym pomysłem. Przecież happy end to to czego oczekujemy po HP. Jeśli ktoś oczekiwał po ostatnim tomie bólu i łez to chyba nie wczuł się zbyt dobrze w klimat serii... Albo, hm..., nie mam pojęcia skąd takie oczekiwania mogłyby się wziąć. Co mnie bardziej poirytowało (wł. to nie bardziej, bo epilog irytujący nie był) to postać Voldemorta, która okazała się być okrutnie płaska, płytka, a on sam okazał się być jedynie zaślepionym władzą ignorantem, implikującym w kretyna. Po głównym czarnym charakterze serii, wlekącym się przez wszystkie tomy, spodziewałem się czegoś więcej. Niestety. Oglądanie filmów o HP skończyłem na części 3 (czyli mniej więcej przejściu do gimnazjum ;p ), ale tym razem mam nadzieję że Ralph Fiennes, który jest bardzo dobrym aktorem, wykrzesze coś z tej postaci. Ogólnie końcówka, głownie przez postać Voldemorta, zaqwodzi, ale nie jest aż tak źle. Może za dużo oczekiwałem.
Podczas czytania również miałem wrażenie, że autorka mniej lub bardziej świadomie pisze myśląc o ekranizacji. Mnóstwo miejesc akcji, plenerów i budynków, liczne zmiany pogody i pełno akcji. Cały czas coś fruwa, wybucha, błyska. W dodatku wyraźnie musiała się hamować, bo całość zmierzała w stronę horroru i mrocznych klimatów, a to niby wciąż książka dla dzieci (taa...). Patrząc na to, ma nadzieję że pani Rowling porzuci świat HP i stworzy coś nowego, już bez zahamowań. Albo nawet niech to będzie w świecie pottera, może coś na wzór Księgi rzeczy utraconych Conolly'ego? Tak czy inaczej chętnie sprawdzę :)
Użytkownik: Virvien 14.01.2010 11:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
"parszywca Snape’a, który opuszcza ten padół po prostu jako poczwórny agent" - możecie mi wyjaśnić, czemu poczwórny? Że podwójny, to wiadomo ;) Mój mały rozumek tego nie ogarnia.


Poza tym - "Insygnia Śmierci" to zgrabne podsumowanie całego cyklu, wszystko się kupy trzyma i jak zwykle chce się więcej :) Jak i wielu poprzedników uważam, że epilog jest żałosny, zamiast very happy endu powinno być coś np. o wyłapywaniu resztek śmierciożerów, coś nie bezpośrednio związanego z głównymi bohaterami.

No ale to nie zmiania faktu, że "Harry Potter" to genialne książki :)
Użytkownik: HollyBlue 07.03.2011 15:53 napisał(a):
Odpowiedź na: "parszywca Snape’a, który... | Virvien
Hmmm... no cóż jak to powiedzieć... Został określony jako poczwórny ponieważ:
1. Miał być wtyczką Lorda jak mu tam w Hogwarcie.
2. Albus po powrocie do życia tego gada Sami-Wiecie-Kogo chce aby Snape znowu wkradł się w ich szeregi i tym razem stał po stronie dobra.
3. Snape zabija Albusa i wszyscy myślą że jest zły nawet Volde... coś tam jest pewny że ma go po swojej stronie.
$. Harry odkrywa prawdę i żeby pokazać "łatwowierność" Sami-Wiecie-Kogo przedstawia Snape nie jako podwójnego agenta tylko poczwórnego:p...
To się nazywa dopiero przewrotność autorki.:)

A osobiście uważam za recenzje za niezłą, ale tak jak połowa wypowiadających się nie rozumiem uwag co do zakończenia. Uważam, że ładnie się z nami pożegnała autorka. Choć mogłabym czytać kolejne losy bohaterów myślę, że z czasem by nam się znudziły. Po co przesadzać?

A jeśli chodzi o śmierć Harrego (dzięki Ci Panie że do niej nie doszło) to naprawdę uważam, że jemu też się w końcu coś od życia należy. Cieszę się że tak właśnie to wyglądało, ale strasznie cierpię po stracie Freda... Chyba jakby George umarł, aż tak bym się nie przejęła. No cóż... Jednak nie wszystko może skończyć się szczęśliwie.

Użytkownik: Bellatriks 26.02.2010 15:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Jeśli jeszcze nie ... | pinkwart
Mi też niebardzo podobał się ostatni rozdział, ale jeśli już musiał być to pani Rowling mogła chociaż wspomnieć o zawodzie Harry'ego. Liczyłam trochę na to, że będzie dyrektorem Hogwartu. Ale nie rozumiem czemu tak narzekacie na happy end. Coś się w końcu Potterowi od życia neleży, nie?.
Tylu jego bliskich odeszło, że straciłam rachubę...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: