Wakacyjno - szwedzkie marzenia...
Gdzieś to chcę zapisać, a nie wiedząc gdzie, znalazłam się w czytatniku, bo jestem pewna, że tutaj to nie zginie.
Do niedawna Szwecja była dla mnie dość obojętna. Zbyt zimna i ciemna, żeby pociągała w zimę, w wakacje zawsze było coś innego; współcześnie kojarzona z niezbyt podobającą mi się sytuacją polityczną i opowieściami o absurdalnych akcjach rządowych dotyczących rodziców i wychowania (w dużym skrócie - za to, że dziecko jest smutne rodzic może być aresztowany); literacko - z przygnębiającym i miejscami makabrycznym obrazem życia wyłaniającego się ze skandynawskich kryminałów. No i sklepem IKEA.
Aż nagle, może tydzień temu, zaczęła jawić mi się niemal jako Ziemia Obiecana, spełnienie skrytych i nawet nie do końca uświadomionych marzeń o przygodzie, o dziczy i wędrowaniu.
Stało się tak przez niewinną wzmiankę o możliwości wyjazdu z koleżanką w przyszłe wakacje za śmieszne pieniądze do Szwecji - na tyle czasu, na ile nam wygodnie. Z powodu opinii wyżej już opisanej od razu poradziłam się Wielkiej Skarbnicy Wszelkiej Informacji, żeby sprawdzić co ja tam właściwie mogę i chcę zobaczyć; miałam skupić się na okolicach Sztokholmu i znaleźć coś, co wzbudzi we mnie choć trochę entuzjazmu tłumiącego niechęć do chłodu w sierpniu.
I w ten sposób znalazłam Szlak Królewski - Kungsleden. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Co tam zimno! Co tam polityka! Zobaczyłam zdjęcia - oniemiałam. Zaczęłam czytać opisy, mój zachwyt stopniowo rósł, aż dotarłam do punktu kulminacyjnego - opowieści kobiety, która nocując w namiocie przy szlaku obudziła się w środku stada reniferów. Reniferów! No czyż to nie jest niesamowite?! W pamięci odrodziły się opowiastki o Laponii i myśl, że jedno z dziecięcych marzeń - zobaczyć prawdziwego renifera - miałoby się spełnić zamieniło nocny sen na rozważania na jawie.
Mam nadzieję, że na planach się nie skończy. Mam rok na przygotowania - wybieramy się w sierpniu, ponoć wtedy jest najlepszy czas na trekking w tamtych rejonach. (Jeszcze jeden plus - ponieważ Abisko, czyli nasz punkt startowy znajduje się za kołem podbiegunowym, w sierpniu jest tam dzień polarny. Żyjemy i chodzimy w zgodzie z naszym zegarem biologicznym - nie ma zrywania się przed świtem czy obaw, że nie zdążymy rozbić się przed zmierzchem - wspaniale!).
Jeśli ktoś wie coś na temat szlaku, tamtych terenów, ciekawostek albo ważnych rzeczy, które trzeba wiedzieć jadąc tam - czekam, czekam.
Jeśli są jakieś książki na ten temat - tym bardziej!
Już zaczynam przygotowania, choćby teoretyczne do podróży, którą planuję zrobić jedną z najbardziej wartościowych w moim życiu. :)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.