Maryla Cuthbert
W jakimś kolejnym wydaniu "Ani z Zielonego Wzgórza" natknęłam się na posłowie Margaret Atwood[1], która sporo miejsca poświęca w swoich uwagach wcale nie Ani, lecz Maryli. Jako że dawno wyrosłam z wieku Ani i raczej stałam się bliższa Maryli, z zainteresowaniem sięgnęłam ponownie po "Anię". Jak zwykle, nie zawiodłam się, "Anię" ciągle czyta się znakomicie.
Jak zauważyła Atwood, dorastająca Ania przemienia się z brzydkiego kaczątka w łabędzia, ale ta transformacja jest przede wszystkich fizyczna. Wewnętrznie, duchowo Ania pozostaje wierna sobie. Natomiast ktoś, w kim dokonuje się głęboka przemiana wewnętrzna, to Maryla. Maryla poprzez otwarcie się na to dziecko zaczyna doświadczać pełnej gamy uczuć i staje się spełnionym człowiekiem. Maryla w pewnien sposób identyfikuje się z Anią i dlatego też wspiera dziewczynkę w jej aspiracjach. To Ania, jako alter ego Maryli, jest w stanie wyzwolić się z wielu konwencji, zdobyć edukację, zakosztować świata, spełnić się intelektualnie. Maryla z przjemnością wspiera Anię i przygląda się jej drodze. Praktyczna i pozornie chłodna Maryla kryje w sobie pokłady uczuć, które wyzwalają się dzięki obecności Ani w jej życiu.
Słowa Maryli, które mówi do Ani po śmierci Mateusza, są już odzwierciedleniem nowej Maryli, tej, która wreszcie nie boi się uczuć.
"- Będziemy miały siebie nawzajem, Aniu. A cóż bym uczyniła, gdyby ciebie tu nie było, gdybyś nigdy do nas nie przybyła? Wiem dobrze, Aniu, że nieraz bywałam dla ciebie szorstka i surowa, ale nie sądź, że pomimo to nie kochałam ciebie tak, jak Mateusz. Przyznaję się do tego, że zawsze trudno mi było wypowiedzieć, co czułam, ale w tej chwili potrafię to uczynić. Ja ciebie kocham, Aniu, tak bardzo, jak gdybyś była moim własnym dzieckiem. Od tej chwili, kiedy przybyłaś na Zielone Wzgórze, byłaś mi stale radością i pociechą"[2].
Jak pisze Atwood, Ania i Maryla ratują się nawzajem. W Maryli Ania zdobywa tak bardzo upragnioną matkę a dzięki Ani Maryla kocha i jest kochana.
"Arcyzabawne przygody Ani sprawiają, że książka jest tak bardzo lubiana przez dzieci, ale to rozterki Maryli wywołują oddźwięk w nas, dorosłych. Skoro Ania jest tą sierotą, którą mamy w sobie, to również i Maryla. Ania odzwierciedla, spełnione niczym w bajce, marzenia, za którymi tęskniła Montgomery. Maryla odzwiercidla to, czego spełnienia obawiała się: smutek, uczucie bycia w pułapce, brak nadziei, brak miłości. Każda z nich ratuje tę drugą. Ich psychologiczne dopasowanie, a także inwencja, humor, wierność pisarska - powodują, że »Ania« jest zadowalającą i nieprzemijającą lekturą"[3].
---
[1] M. Atwood, "Afterword", w: L.M. Montgomery, "Anne of Green Gables", McClelland and Stewart Ltd., Toronto, Ontario 1992.
[2] L.M. Montgomery, "Ania z Avonlea", przeł. R. Berensteinowa, wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 1970, str. 304.
[3] M. Atwood, "Afterword", w: L.M. Montgomery, Anne of Green Gables. McClelland and Stewart Ltd., 1992. Toronto, Ontario. Tłumaczenie własne, poniżej oryginał:
"It may be the ludicrous escapades of Anne that render the book so attractive to children, but it is the struggles of Marilla that give it resonance for adults. Anne may be the orphan in all of us, but then, so is Marilla. Anne is the fairy-tale wish-fulfillment version, what Montgomery longed for. Marilla is, more likely, what she feared she might become: joyless, bereft, trapped, hopeless, unloved. Each of them saves the other. It is the neatness of their psychological fit - as well as the invention, humour, and fidelity of the writing - that makes "Anne" such a satisfying and enduring fable"[3].
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.