Ależ piękną książkę przeczytałam... (
Zaklinacz koni (
Evans Nicholas)
)
A o mało co odniosłabym ją do biblioteki nawet nie zajrzawszy do środka - odstraszyło mnie nazwisko autora...
No bo tak - na okładce jak byk pisze, że autorem jest pan Evans. A ja nie tak dawno przebrnęłam przez dwie książki niejakiego Evansa i obiecałam sobie, że nigdy więcej (albo przynajmniej w ciągu najbliższych pięciu lat) nie spojrzę w jego stronę. I kiedy już książka leżała w stosiku przeznaczonym do odniesienia do biblioteki dotarło do mnie, że coś nie tak z tym Evansem... Bo tamten wzgardzony był dwojga imion, a ten tutaj jest jednoimienny. Książkę wyjęłam ze stosu, zaczęłam czytać i wsiąkłam... Skończyłam jakoś nad ranem - na szczęście jeszcze są wakacje, więc na takie drobne szaleństwo mogę sobie pozwolić.
Trzynastoletnia Grace uwielbia jazdę konną, więc rodzice kupili jej konia o imieniu Pielgrzym. W każdy weekend Grace z tatą lub z obojgiem rodziców jeździ do położonego kilkanaście kilometrów od Nowego Jorku miasteczka, gdzie Pielgrzym ma wynajętą stajnię.
Tak było i tym razem. Dziewczynka nie budząc śpiącego ojca wyszła sama z domu, dotarła do stajni, osiodłała konia i razem ze starszą koleżanką Judith wyjechała na przejażdżkę. Niestety wycieczka zakończyła się tragicznie: w wypadku zginęła Judith i jej koń Guliwer, natomiast Grace i Pielgrzym odnieśli ciężkie obrażenia - dziewczynka straciła nogę,poważnie się wykrwawiła i walczyła w szpitalu o życie, a koń z licznymi ranami i złamaniami nie miał właściwie żadnych szans na przeżycie i wyleczenie. Wezwany na miejsce weterynarz decyduje o uśpieniu konia, jednak matka Grace kategorycznie się temu sprzeciwia - podświadomie wierzy, że dopóki żyje koń również jej córka ma szansę...
Udaje się uratować i Grace i Pielgrzyma, jednak wypadek zupełnie ich zmienił. Dziewczynka zamknęła się w sobie, na przemian jest apatyczna i agresywna, zerwała kontakty z koleżankami a i rodzice nie mogą się z nią porozumieć. Pielgrzym zmienia się w dziką bestię do której nikt nie jest w stanie podejść, koń szaleje przy jakiejkolwiek próbie kontaktu.
Matka Grace szuka ratunku dla Pielgrzyma i przypadkiem trafia na informacje o niezwykłym treserze koni, który nawet najbardziej narowiste sztuki zmienia w spokojne wierzchowce. Po raz kolejny wierzy, że los dziewczynki i jej konia jest ściśle ze sobą związany i jeżeli uda się wyleczyć Pielgrzyma to i Grace wróci do zdrowia. Problem w tym, że Tom mieszka aż w Montanie...
"Zaklinacz koni" to historia o ludzkich dramatach, o umiejętności radzenia sobie z własnymi ograniczeniami, to wreszcie historia o ludziach, którzy gdzieś w ciągłym pędzie i pośpiechu zupełnie się zagubili. Ojciec Grace jest wziętym prawnikiem, a matka szefową wydawnictwa, w pracy musi być twarda i cały czas udowadniać, że jest najlepsza - taką postawę przenosi również na domowe podwórko. Ludzie, których połączyło kiedyś wielkie uczucie oddalają się od siebie coraz bardziej i dopiero wypadek córki sprawia, że zatrzymują się w biegu i muszą spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy. Muszą zdecydować co w życiu jest najważniejsze.
Choć sprawy ludzi stanowią wątek pierwszoplanowy to nie można zapomnieć o zwierzęcych bohaterach tej książki. Tom Booker, tytułowy zaklinacz, jest kimś w rodzaju psychologa, może psychoterapeuty, który traktuje konie z pewną dozą stanowczości (trzeba jakoś ustalić "kto tu rządzi") jednak bardziej jest przyjacielem niż treserem. Uważa, że każde zwierzę jest inne i każde wymaga indywidualnego podejścia, a przypadek Pielgrzyma jest największym wyzwaniem w jego karierze. Podejmuje zadanie, chociaż początkowo nie jest do niego nastawiony zbyt entuzjastycznie, ale nie potrafi odmówić zdeterminowanej matce.
"Zaklinacz koni" to debiut powieściowy Nicholasa Evansa - bardzo udany, bo od razu sprzedał się w ogromnych nakładach, a kilka lat później Robert Redford wyreżyserował ekranizację tej książki i sam zagrał w niej rolę tytułową.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.