Dodany: 01.02.2008 14:31|Autor: 00761

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Poeta i tancerka: Siergiej Jesienin i Isadora Duncan
Stern Carola

Razem, czyli osobno


Poeta i tancerka, jak to poetycznie brzmi! Carola Stern w swojej biografii nie zostawia jednak złudzeń. Historia Isadory i Siergieja nie jest bynajmniej historią romansową, jawi się jako brutalne zderzenie dwóch światów, w którym romantyzmu tyle, ile w opaleniu skrzydeł ćmy w płomieniu świecy. Nie dziwi to, że Sierioża, dziecko wsi, przestrzeni, wolności, później akrobata balansujący na krawędzi sukcesów i klęsk, luksusu i nędzy, wyciąga ramiona do istoty z innego świata. Kaprys poety? Ciekawość młodego mężczyzny? Fascynacja odmiennością? Wszystkiego po trosze. Nie dziwi to, że starzejąca się tancerka, która do końca życia wikłała się w związki z mężczyznami młodszymi od siebie, rzuca się w objęcia atrakcyjnego fizycznie poety. Nie szokują także jej zabiegi, by kochanka wypromować i zatrzymać przy sobie. Zaskakuje natomiast to, że Isadora, zadeklarowana przeciwniczka małżeństwa, poznawszy smak pięści i wulgarnych obelg Sierioży, decyduje się na ten szaleńczy krok.

Kiedy Isadora wyrusza na podbój Rosji, lata największej świetności ma za sobą. Być może dlatego, wbrew zdrowemu rozsądkowi i radom przyjaciół, ostrzegających gwiazdę przed udaniem się do „kraju barbarzyńców”, podejmuje tę karkołomną decyzję. Jej wyobrażenia o rosyjskich realiach, o sprawiedliwości nowego systemu, wreszcie o nieograniczonych możliwościach stwarzanych artystom, są z gruntu fałszywe. Pierwsze sygnały odbiera już w trakcie uciążliwej drogi do „wyśnionego raju”, gdy styka się z powszechną nędzą, prymitywizmem czerwonoarmistów, a u celu podróży zastaje zamiast kwiatów i wspaniałego komitetu powitalnego - pusty dworzec i kompletny brak zainteresowania. Łunaczarski[1], do którego zwróciła się Duncan z płomiennym listem: „To smutne, że nigdy nie mogę ofiarować mojej sztuki tym, dla których jest tworzona. Zamiast tego muszę wyprzedawać ją po pięć dolarów za miejsce... Pragnęłabym tańczyć dla mas, dla ludu pracującego, który potrzebuje mojej sztuki, a nigdy nie ma dość pieniędzy, aby mnie zobaczyć. Chcę dla nich tańczyć za darmo”[2], odpowiedział zaproszeniem i obietnicą stworzenia szkoły tanecznej dla tysiąca dzieci. Ach, ten rewolucyjny rozmach! Egzaltowana i naiwna mimo dojrzałego wieku (miała wówczas 44 lata!) artystka uwierzyła, że to, co nie udało się jej do tej pory mimo usilnych zabiegów – założenie i utrzymanie własnej szkoły tańca – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ziści się w radzieckiej Rosji. Niestety, Łunaczarski o zaproszeniu zapomniał. Co prawda później zatuszował popełniony nietakt, ofiarowując tancerce pałac na Prieczystience, ongiś należący do Smirnowa, producenta wódki, później do milionera Bałaszowa, męża słynnej primabaleriny carskiego teatru, która po rewolucji uciekła do Paryża. Tak oto radziecka władza, lubująca się w symbolach, dokonała kolejnego „epokowego czynu” – siedlisko skostniałej, tradycyjnej sztuki stać się miało siedzibą tej nowej, wyzwolonej z pęt i przesądów. I stało się, zwłaszcza odkąd w murach pałacu pojawił się Jesienin i imażyniści! Gdy Rosjanie przymierali głodem, do pałacu zajeżdżali dostawcy szampana, wina, wódki i kawioru na kolejny bal.

„Jeśli ukochany wyraził takie życzenie, Isadora tańczyła dla niego i gości. Czasami robił to także on. Odsuwał w kąt wszystkie poduszki, materace i inne graty, po czym przy akompaniamencie bałałajki i klaskania przyjaciół puszczał się w dzikie prysiudy”[3].

Idylla trwała krótko. Jesienina dusił pałacowy przepych, ograniczała zaborcza kochanka, toteż szybko ten „słoneczny chłopiec”, jak nazywała go Isadora, pokazał inną twarz – pijaka, brutala i prostaka, który obrzucał ją stekiem najohydniejszych rosyjskich wyzwisk. Niemożność porozumienia się kochanków wynikała nie tylko z różnicy wieku (ta zdaje się najmniej istotną), w ich związku zderzał się Zachód z Wschodem, ateizm z wiarą, silna osobowość z osobowością nie mniej silną. Najgorsza była bariera językowa – ona nie znała rosyjskiego, on żadnego obcego języka. Sergiusz nie mógł pogodzić się z tym, że ukochana nigdy nie zrozumie jego poezji.

To Isadora weszła w rolę ofiary, to ona przez cały czas trwania małżeństwa tuszowała chuligańskie wyczyny Sergiusza, pudrowała sińce na twarzy, płaciła za zdemolowane w kolejnych krajach lokale i apartamenty hotelowe, znosiła skandale. Nie, nie była bez winy. To z jej inicjatywy Jesienin wyjechał za granicę, gdzie czuł się obco nie tylko pod względem językowym, gdzie przytłaczała go zachodnia cywilizacja. Faktem jest, że poeta zamiast upajania się dziełami sztuki wybierał upojenie zupełnie innego rodzaju i bardziej nęcił go klimat podrzędnej „mordowni” niż „świątyni sztuki”, choćby Wersalu. Jesienin cierpiał także dlatego, że zaznał już w ojczyźnie blasku sławy, a za granicą zwykle traktowano go jak fizycznie atrakcyjny i przy tym skandalizujący (co za pożywka dla pismaków!) dodatek do mocno już przygasłej gwiazdy. I w sensie osobistym, i w sferze kariery ta podróż musiała skończyć się tak, jak się skończyła – całkowitą klęską.

Biografia Caroli Stern, choć autorka stara się wyważyć proporcje między jej bohaterami, wyraźnie dryfuje (podobnie jak to, co piszę) w stronę portretowania Jesienina. Co ciekawe, choć szereg stron stanowi opis staczania się poety, coraz bardziej nasilających się objawów choroby alkoholowej, które w końcu spowodują zamknięcie go w szpitalu psychiatrycznym i przymusowe leczenie, ten człowiek nie budzi w odbiorcy antypatii. Mimo wszystko uwodzi nas ten młody mężczyzna, który tak nostalgicznie patrzy spod jasnych kędziorów czy ronda kapelusza, jego charyzmatyczny głos, gdy po mistrzowsku recytuje swoje wiersze, jego obrazy „mateczki Rosji”, wiotkie brzozy, szerokie stepy, swojskość. I fascynuje ten Jesienin inny – zbuntowany i gniewny, prostacki i wulgarny, rozdarty w ambiwalentnych uczuciach wobec nowej władzy, której nigdy nie ufał bez zastrzeżeń, a która zapewne, gdyby pożył dłużej, zafundowałaby mu pokazowy proces i – w najlepszym razie – „reedukację” w łagrze. Jesienin jest wyrazisty: diaboliczny i tragiczny zarazem, Duncan najczęściej bywa żałosna – gdy podejmuje desperackie próby zatrzymania czasu, gdy miota się po scenie mimo zadyszki i coraz bardziej krągłych kształtów, gdy pozwala się upokarzać i wykorzystywać, gdy staje się naiwną orędowniczką komunizmu, o którym nie ma najmniejszego pojęcia. To nie tragedia, tragifarsa raczej. I nawet śmierć Sierioży i Isadory odczytać można w takich kategoriach – samobójstwo (?) poety zdaje się konsekwencją jego autodestruktywnej osobowości, śmierć tancerki??? Jakie życie – taka śmierć.

„Poeta i tancerka” to biografia napisana sprawnym piórem, toteż lektura tej (zaledwie) dwustustronicowej książki zajmuje niewiele czasu. A doprawdy warto! Autorka kreśli sylwetki swoich bohaterów na dość bogato zaprezentowanym tle politycznym, społecznym, obyczajowym i kulturalnym ówczesnego świata. Biografia to dość mocno skandalizująca, ale w przypadku Duncan i Jesienina nie można było napisać innej. Za mankament książki uważam dość skromną liczbę odniesień źródłowych oraz zbyt jednoznaczne przedstawienie śmierci poety. Stern nie wspomina zupełnie o głośnej do dziś wersji, że został zamordowany przez OGPU[4], zaś samobójstwo upozorowano, sfałszowano protokół sekcji zwłok, a trumnę zalano betonem. Nawet jeśli to tylko plotka, jest w niej spora doza prawdopodobieństwa.

Jesienina „zemsta zza grobu” polega na tym, że wbrew stalinowskiej cenzurze nie udało się wymazać poezji i jej niepokornego twórcy ze świadomości kolejnych pokoleń czytelników. Isadora króluje nadal w historii tańca jako symbol zrewolucjonizowania sztuki baletowej, zanegowania jej klasycznych kanonów. Królują oboje: poeta i tancerka. Jak zawsze osobno.



---
[1] Anatolij Łunaczarski – ludowy komisarz do spraw nauki i sztuki.
[2] Carola Stern, „Poeta i tancerka”, tłum. Urszula Szymanderska, wyd. Twój Styl, Warszawa 2006, s. 18.
[3] Tamże, s. 52.
[4] Obiedinionnoje Gosudarstwiennoje Politiczeskoje Uprawlenije (Zjednoczony Państwowy Zarząd Polityczny) - policja polityczna, zajmująca się również wywiadem i kontrwywiadem, działająca w ZSRR w latach 1922-1934.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 10687
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 36
Użytkownik: Kemor 02.02.2008 00:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Poeta i tancerka, jak to ... | 00761
Pięknie i z pasją napisana recenzja:)
Użytkownik: 00761 02.02.2008 08:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Pięknie i z pasją napisan... | Kemor
Dziękuję. :) A z pasją, bo temat fascynujący - polecam!
Użytkownik: Kemor 02.02.2008 11:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję. :) A z pasją, b... | 00761
Już poleciłaś:).
Użytkownik: Kemor 07.02.2008 23:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję. :) A z pasją, b... | 00761
Poleciłaś, zachęciłaś, przeczytałem. Jednym tchem. Naprawdę warto!
Bardzo interesująco zarysowane tło historyczne, ale przede wszystkim rzeczywiście fascynująca historia tej dziwnej miłości czy może namiętności. Dopiero co skończyłem lekturę i te skomplikowane relacje pomiędzy Isadorą a Siergiejem muszę na spokojnie przemyślec. Obydwie postaci tak mocno tragiczne, ale czy mogło byc inaczej?
Pzdr:)
Użytkownik: 00761 07.02.2008 23:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Poleciłaś, zachęciłaś, pr... | Kemor
Zabrzmiało prawie jak: veni, vidi, vici. :)))
Cieszę się, że nie zawiodłeś się na tej biografii. Tak szczerze, nie wiem, czy z tych relacji da się wyprowadzić jakiś przekonujący wniosek. A już na pewno - budujący.
Również Cię pozdrawiam, Kemorze :)
Użytkownik: Kemor 08.02.2008 10:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabrzmiało prawie jak: ve... | 00761
Michotko, z tymi wnioskami to rzeczywiście temat trudny, tym bardziej, że dotyczy ludzi nieprzeciętnych, szczególnie uzdolnionych, wybrańców losu. A tu mamy jeszcze dodatkową komplikację, bo trafiła diablica na anioła /tyle tylko, że też upadłego/...
Czy bohaterowie zostaliby w naszej pamięci, gdyby nie przydarzyło im się przejśc przez to piekło?
Ich postępowania nie potrafię jednoznacznie ocenic. Nie skłaniam się też ku sądowi, że przyczyną nieszczęśc i cierpień Sergiusza była Isadora.
Użytkownik: 00761 09.02.2008 00:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Michotko, z tymi wnioskam... | Kemor
"Czy bohaterowie zostaliby w naszej pamięci, gdyby nie przydarzyło im się przejśc przez to piekło?" Zapewne nie, przecież nikt nie czytałby biografii spokojnego, uładzonego urzędnika i typowej "kury domowej" na przykład. Ale ale... to piekło, o którym piszesz, stworzyli sobie sami!!! A to dla mnie osobiście mocno zmienia postać rzeczy.

Wiesz, ja nie skłaniam się nawet zbytnio ku stwierdzeniu, że przyczyną cierpień Isadory był Sergiusz, chociaż to ona była obrzucana błotem i bita. Dlaczego? Moim zdaniem po pierwszym akcie agresji powinna po prostu wyrzucić go za drzwi, a nie upokarzać się przed nim i żebrać o powrót. Mogę próbować tłumaczyć kobietę, która nie odchodzi od męża-sadysty na przykład tym, że jest uzależniona finansowo, niezaradna a ma dzieci. Ale wyemancypowana Duncan ma się do tego po prostu nijak. To jest silny, władczy charakter i to, co robiła, mogę sobie tłumaczyć jedynie chęcią wywołania zainteresowania swoją osobą (skandal) i posiadania młodego, atrakcyjnego mężczyzny - choćby za cenę siniaków i upokorzeń. Ani jedno, ani drugie mojej sympatii nie budzi.

I gwoli jasności sytuacji dodam - to, co napisałam o Isadorze, w niczym nie usprawiedliwia Jesienina. Znasz takie powiedzenie: "daj dziecku palec..."? No właśnie - brał tyle i tak, jak mu pozwalano.
Użytkownik: Kemor 10.02.2008 00:11 napisał(a):
Odpowiedź na: "Czy bohaterowie zostalib... | 00761
Tak, gdyby nie to piekło, o Duncan i Jesieninie informowałyby pewno tylko suche notki biograficzne w encyklopediach, a ich artystyczne dokonania zgłębialiby nieliczni specjaliści od poezji i tańca. Po cóż byłoby pisac nudne biografie?

I masz rację, że to piekło zgotowali sobie sami. Dlaczego i po co?
Bo tylko sukces i sława były dla nich najważniejszym celem w życiu oraz realizowanie własnego JA. Bez żadnych ograniczeń i skrępowania, bez jakiegokolwiek umiaru żyli wbrew zasadom, z premedytacją prowokowali, wywoływali skandale i zgorszenie, byleby tylko byc w centrum uwagi. Robili to bez większego wysiłku, bo w tej dziedzinie też byli utalentowani. I chyba nie odczuwali nigdy wyrzutów sumienia, że tak nie można, tak nie przystoi.

Czy w takim sposobie życia mogła przetrwac ich miłośc? I czy to była miłośc?
Skoro jest tyle jej rodzajów i gatunków /prawdziwa, platoniczna, macierzyńska itp.itd./ to na pewno nasi bohaterowie którejś jej odmiany doświadczyli. A na pewno doświadczyli tej formy miłości, która nazywa się zauroczeniem, a postronni obserwatorzy nazywają ją zaślepieniem. To obsesyjna przecież faza, stan euforii, iluzji, wiary, że kochana osoba jest doskonała, taką pozostanie na wieki i z nikim innym szczęścia większego znaleźc nie można /przeważnie krótko trwa, bo życie okrutnie ją weryfikuje, ale też zdarzają się podobno wyjątki i może istniec wiele, wiele lat/.

Tamtej nocy, w czasie pierwszego spotkania kochanków, Isadora z tłumu wyłowiła wprawnym okiem Siergieja, pożerała go zachwyconym wzrokiem, była nim olśniona. A on? Też był oczarowany, zaszczycony i dumny, że taka sławna kobieta, i nowoczesna, bo bez zahamowań, w dodatku jeszcze bogata, jego właśnie wybrała.
Tak przecież od pierwszego wejrzenia zaczęła się ta miłośc, a dokładniej stan zauroczenia, namiętności, euforii...

Czy w takim stanie Siergiej miał ochotę i czas uświadomic sobie, że jego niektórzy rówieśnicy mają swoje matki w wieku Isadory?
Prawdopodobnie instynkt podpowiadał mu tylko, że właśnie ta kobieta jest jedyną, która zapewni mu wszystko, o czym zamarzy.
A i Isadorę pewnie napełniała duma, że kolejny jej młody wybranek /a do młodych odczuwała wielką słabośc/
nie próbował się nawet opierac.

Czytając książkę, wielokrotnie odnosiłem wrażenie, że Isadora oszalała z miłości?, zaborczości? do Siergieja i nawet pojawiały się momenty, że solidaryzowałem się z jej niedolą, bo ona przecież tak się starała a zapijaczony poeta niczego nie doceniał. Ona tak wiele mu wybaczała, broniła go z uporem, wciąż troszczyła się o niego, a powinna - jak piszesz- za drzwi wyrzucic /i tu polemizowałbym z Tobą: może dopiero po drugim akcie agrsji, ale nie po pierwszym na litośc boską!/
Przecież Siergiej w praktyce realizował rosyjskie powiedzonko "Kurica nie ptica, żienszczina nie ciełowiek" / i za to te drzwi mu się należały.
Niepotrzebnie jednak chyba rodziło się to moje współczucie, bo przecież Isadora jakże często była zachwycona brutalnością i postępkami Siergieja i widziała w nim "prawdziwego mużyka", czule do niego szeptała, nawet na kolanach "Ja cze kochacz, Siergiej Aleksandrowitsch".

Cóż, pewnie tak bardzo różne różni ludzie mają potrzeby uczuciowe i cielesne, że co jednych odstręcza, innych zachwyca. Mnie jednak trudno wykazywac się w tym wypadku męską solidarnością nawet z genialnym poetą. Isadorze mnóstwo rzeczy wcale nie przeszkadzało.

Nie wiem, może miał rację Jesienin, kiedy publicznie oświadczył, że lepszy Sybir niż małżeństwo z Duncan, ale też czemu niedługo potem na kolanach zapewniał małżonkę o swej miłości, podziwie i szantażował ją samobójstwem, jeżeli mu nie przebaczy...Poczuł przypływ miłości czy też znów potrzebował jej pieniądzy na stroje, balangi, dziwki?

Skomplikowane to wszystko i zagadkowe, i nietypowa to para kochanków:(
Nie mnie ich jednak sądzic i oceniac.
Jedno jest pewne: udało im się osiągnąc zamierzony cel - sławę. Koszty tej sławy były jednak bardzo wysokie. Życie, niestety, każdemu wystawia za niektóre grzechy słone rachunki.

Cóż, nie ma na to rady, człowiek z natury jest grzeszny i lepiej podobno jest grzeszyc i żałowac, niż żałowac, że się nie grzeszyło. Inaczej świat byłby straszliwie nudny i... bez ciekawych biografii.


Michotko, siadając do pisania tego komentarza nie przewidziałem, że aż tyle zdań mi będzie potrzebnych, żeby chociaż trochę w poruszanych kwestiach się wypowiedziec i chociaż trochę "rozpracowac" /znów bezskutecznie/ nieszczęsnego poetę i tancerkę.
Za rozwlekłośc przepraszam i cieplutko pozdrawiam:)
Użytkownik: 00761 10.02.2008 16:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, gdyby nie to piekło,... | Kemor
No rzeczywiście dzieło popełniłeś niezwykłe. :) Wybacz, nie będę komentować krok po kroku Twoich refleksji, bo to temat-rzeka i jak rzeka płynny. Ubawiłeś mnie szczerze słowami: "i tu polemizowałbym z Tobą: może dopiero po drugim akcie agrsji, ale nie po pierwszym na litośc boską!". W kontekście następującego po nich cytatu "Kurica nie ptica..." zmieniam zdanie: powinna to zrobić przed. :)))

Użytkownik: Kemor 10.02.2008 20:24 napisał(a):
Odpowiedź na: No rzeczywiście dzieło po... | 00761
Też zmieniam zdanie i polemizował nie będę, czy Isadora za drzwi powinna wyrzucac po drugim czy po pierwszym akcie agresji, czy może jeszcze wcześniej, bo grozi to popełnieniem dzieła jeszcze bardziej niezwykłego:)))
Pzdr:)
Użytkownik: joanna.syrenka 02.02.2008 02:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Poeta i tancerka, jak to ... | 00761
Schowek mi się powiększył... Nie wiesz dlaczego, Michotko? :)
Użytkownik: krasnal 02.02.2008 02:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Schowek mi się powiększył... | joanna.syrenka
Ja wiem - to na pewno po tłustym czwartku;)
Użytkownik: 00761 02.02.2008 08:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Schowek mi się powiększył... | joanna.syrenka
Eee tam, Syrenko, taką drobną "opuchliznę" schowka można łatwo zlikwidować. :)
Użytkownik: joanna.syrenka 02.02.2008 13:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Eee tam, Syrenko, taką dr... | 00761
No właśnie - tak mi ostatnio dobrze szło likwidowanie, ale ostatnio znowu mi puchnie...
Krasnal ma rację - pewnie po tłustym czwartku, a jeszcze ostatki przed nami ;)
Użytkownik: Bozena 02.02.2008 04:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Poeta i tancerka, jak to ... | 00761
Bardzo pięknie napisana recenzja, Michotko, sprawnie i ciekawie. Już w poczekalni zwróciłam na nią uwagę. Tym bardziej, że czytałam "Moje życie" Isadory Duncan, choć tam - o Jesieninie nie było jeszcze nic. Niezbyt to zresztą udana, pod względem literackim, moim zdaniem, książka.

A Jesienin mimo wszystko uwodzi?? Szczerze?

Jak to możliwe jest, by mężczyzna, było nie było wrażliwy, poeta, tak pięknie wspominający "wiotkie brzozy i szerokie stepy", w ten sposób traktował kobietę? Bo skłonność do trunków - zdaje się - wszystkiego nie wytłumaczy.
Gdyby los zetknął mnie z nim - uciekłabym w tym co miałabym na sobie, tak samo jak uczynił to Anatol France (bity chyba nie był, ale...), uciekając w szlafroku od żony, lub... zamieniłabym się w brzozę.:))
Mnie szokuje nie krok Isadory - zakochana kobieta nawet nie zdaje sobie często sprawy, że postępuje niezgodnie z logiką - a szokują niegodziwe uczynki Jesienina.
Użytkownik: 00761 02.02.2008 09:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo pięknie napisana r... | Bozena
Witaj, Olgo! Na wstępie dodam, że ta recenzja to skutek delikatnej sugestii zawartej w Twoim e-mailu. :)

Czy Jesienin uwodzi? Sugerowałam dwie sytuacje, w jakich ma się takie odczucie. Reszta zdecydowanie pociągająca nie jest. Ale... Ja nie potrafię spojrzeć na niego do końca obiektywnie. Dawno dawno temu w latach młodości zaczytywałam się w jego wierszach, nawet miałam wklejone do pamiętnika zdjęcie (o zgrozo!) i spisane sporo tekstów. Moje wyobrażenie o Jesieninie jako człowieku było żadne. Ot, młodzieńcza wyobraźnia łączyła obraz młodziutkiego poety, zamyślonego, o smutnym spojrzeniu zapatrzonym gdzieś daleko z poezją - subtelną, nastrojową, pełną wrażliwości na cierpienie w jedną całość. I ten z fantazji mojej utkany Sierioża w jakiś spoób chyba pokutuje do dziś.

Isadora... Piszesz, że zakochana kobieta postępuje niezgodnie z logiką. To prawda, problem jednak polega na tym, że ta historia zaczęła się na tyle trywialnie, iż stawia pod znakiem zapytania to uczucie i to z obu stron. Zaraz po przyjeździe do Moskwy Duncan poszła na przyjęcie i od razu w tłumie nieciekawych gości "wyłowiła" Jesienina. Oczywiście ona nie znała jego twórczości, bez tłumacza nie potrafili się porozumieć, a jednak już tej nocy zostali kochankami. Ergo: magia ciała, nic więcej. Ten (że użyję modngo słowa) na wskroś toksyczny związek niewiele kojarzy mi się z miłością. Być może Isadora szukając młodszych partnerów próbowała się dowartościować, odmłodzić. Zapewne dla tancerki czas jest szczególnie okrutny, czego musiała mieć świadomość. Niemniej to metoda na zatrzymanie czasu, dla mnie osobiście, mocno wątpliwa. Nie potrafię zrozumieć tej kobiety, ale cóż, we mnie za grosz materiału na skandalistkę. :)
Użytkownik: Bozena 03.02.2008 22:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj, Olgo! Na wstępie d... | 00761
Bardzo się cieszę z... sugestii.
Twoje teksty, Michotko Droga, czyta się z prawdziwą przyjemnością, a niektóre nawet wtapiają się w myśli moje - trwale.

To - o czym napisałaś w drugiej części komentarza nie jest obce wielu kobietom, a prawdziwym i jedynym, uważam, zwycięstwem nad Czasem jest umiejętność pogodzenia się z przemijaniem... bo nikt czasu nie dogoni.

"Co to takiego właściwie jest czas?
Bo wszyscy mówią o nim, że mknie, że leci, że nikt go nie dogoni. Mówią o nim na wszystkich lądach, lecz gdzie on jest? I jak wygląda?"

Nie śmiej się, Michotko. Jest to wierszyk, który mówiłam na scenie mając... siedem lat. Nie wiem czyjego jest autorstwa, ale wiem już co to jest - Czas.:)

A o Jesieninie może kiedyś poczytam, choć jakkolwiek by się sprawy miały: żadna kobieta nie zasługuje na takie traktowanie. Moim zdaniem.
Użytkownik: 00761 04.02.2008 18:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo się cieszę z... su... | Bozena
:) Wiesz, Olgo, tę umiejętność pogodzenia się z przemijaniem nazwałabym nawet sztuką. Na pewno nie jest to łatwe, na pewno zależy także od tego, jakim człowiekiem się jest. Czy bardziej liczy się to, co zewnętrzne, czy to, co jest wewnątrz nas. Ważna jest umiejętność zdystansowania się do wielu spraw, przyjęcia ograniczeń, jakie stawia nam upływ czasu i skorzystania z atutów: doświadczenia, wiedzy, mądrości itd. Wiem jedno, powinno się czuć granicę, poza którą, właśnie "goniąc czas" stajemy się śmieszni czy groteskowi. Wracając do Duncan - nie posiadała tej umiejętności, zbyt gorączkowo chciała być tym, kim była kiedyś. To ją zgubiło, zresztą w bardzo dosłownym sensie (myślę o jej śmierci).
Pewnie znasz "Desideratę", tam są takie słowa: "Przyjmuj spokojnie, co lata ci doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła osłonić cię w nagłym nieszczęściu. Nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności. Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny. Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy." I chyba o to właśnie chodzi. :)

A co do Twojego ostatniego zdania - oczywiście, zgadzam się w zupełności.

Pozdrawiam cieplutko :)
Użytkownik: Bozena 12.02.2008 16:41 napisał(a):
Odpowiedź na: :) Wiesz, Olgo, tę umieję... | 00761
Michotko Droga, to wszystko o czym napisałaś od siebie: o umiejętności, a właściwie o sztuce pogodzenia się z przemijaniem jest zgodne z moim odczuwaniem, i bardziej przemawia do mnie – możliwe że jest to kwestia przeżyć i doświadczenia – niż formuły „poradnikowe” »Desideraty«. Może i mądre one są, ale ich „beznamiętność”, i suchość jakaś - nie przyciąga wcale. Mówię oczywiście za siebie. Owszem, istnieje pewna granica, poza którą nasze zachowania wydają się z zewnątrz groteskowe, ale czy my tak naprawdę nie bywamy groteskowi? To paradoks, ale nawet w paroksyzmie rozpaczy, czy w chwili największego uniesienia wyglądamy, niestety, groteskowo. Wiem, przypuszczam, że niezupełnie to na myśli miałaś, lecz dodam w takim razie dla pewnej, choćby słabo z-argumentowanej, obrony Isadory, że człowiek do końca życia podszyty dzieckiem jest.
Tak – to temat rzeka, a że mam tendencję do rozpisywania się – powinnam poprzestać tutaj, bo i tak nic nad to nie napiszę w tej kwestii o czym mniej lub może więcej wszyscy wiemy.

Jedno chciałabym dodać, pomimo, że nie czytałam lektury tej, ale komentarz Kemora skłania mnie do tego: myślę sobie, że istniało pomiędzy Isadorą i Siergiejem uczucie szalone (wyniszczające obie strony) i dlatego tutaj niewiele miejsca pozostawało na rozumne rozwiązania. To my, z boku patrząc, niedowierzamy, i mówimy: że po pierwszym akcie agresji, lub nie po pierwszym akcie agresji (Kemor), och - przed aktem agresji (Ty) - bo jakżeż nam przyjąć do wiadomości, że „kobieta to nie człowiek”? - rozstać się należało. Tak, przed... owszem, ale... kobieta „zakochana” (cudzysłów dlatego, że nie myślisz, Michotko, iż była to miłość, a podług mnie to była inna szaleńcza choroba) nie jest w stanie zrozumieć - bo tu nie budzi się wcale intelekt, a silne uczucie, emocje i wrażenia - że agresja, ta pierwsza agresja skierowana była dosłownie w nią, tym bardziej nie jest w stanie zrozumieć słów o kobiecie nieczłowieku (paradoks, ale, uważam, że tak bywa), nawet rozgrzesza ona kochanka natychmiast, i, przeprasza go, mając jednocześnie niesłychane (nieprawdopodobne dla nas) poczucie winy. To okropne jest.

I widzisz, Michotko, nasz język zbyt trudny - bardziej praktyczny niż osobisty - jest chyba, a tutaj nie widzimy się jeszcze do tego, i nie jest nam łatwo wyrazić to – co odczuwamy, i o czym myślimy, toteż mam wrażenie, że Kemor z tej strony na tę kwestię spojrzał: od strony niewiary (też niezrozumienia) Isadory w pierwszy akt agresji Siergieja - właśnie. A jeśli miał On na myśli danie szansy na poprawę Siergiejowi, to też jest ludzkie odczucie (potrafimy wybaczać) i dopuszczalne przecież.
A już... następne akty wzajemnego szarpania się – są sprawą jasną, i raczej bez przebaczenia.:(

To moje słowa i moje odczucia; choć i tak, jak dla mnie, i Ty, i Kemor - rację macie!

Wspaniale by było, gdyby każda kobieta posiadła mądrość Ariadny i potrafiła z labiryntu życia wyprowadzić Tezeusza.:)

Także cieplutko pozdrawiam Cię.

Użytkownik: Bozena 02.03.2008 14:21 napisał(a):
Odpowiedź na: :) Wiesz, Olgo, tę umieję... | 00761
Przeczytałam, Michotko; i dziękuję Ci.

Choć książka ta - to częściowa biografia niech lepiej mojego tekstu nie czytają osoby mające w planach zapoznanie się z treścią jej.

Chcę powiedzieć, że obie postaci, moim zdaniem, tragiczne są, choć bardziej Jesienin; tak myślę na podstawie lektury skoro jej tekst oparty na faktach jest; postaci tragiczne, ale nie na tyle tragiczne, by przekazywały nam one coś zaskakującego czy nieznanego z życia tuż obok.
Isadora miała tę wadę (dla niej może zaletę), że nie potrafiła powściągać swoich żądz – a miała je - względem dużo młodszych od siebie mężczyzn (nie mężczyzny a mężczyzn), i tę wadę, że rozmijała się w wyobrażeniu o sobie (swoim wyglądzie zwłaszcza) choćby na scenie; i zdaje się, że rzeczywiście w odniesieniu do siebie nie znała pojęcia przemijania. Ale już naiwność jej względem porewolucyjnego obrazu świata nie trwała stale; bo ostatecznie rozgoryczona była. Agresję Jesienina uznawała za stan... normalny - naturalny (sic!), tak jak i tkliwość jego, co mocno intryguje nas tutaj. Autorka książki próbowała wyjaśnić taką postawę artystki, na co zwróciłam uwagę, i widzę już jasno, że tego rodzaju niezrozumienie faktycznych intencji Siergieja przez Isadorę nie powinno obciążać jej. Straszliwa to skaza na usunięcie której kobieta ta wpływu nie miała, więc cóż... Ale dla męża - pozostaje oczywiście w sferze domniemań decyzja zawarcia małżeństwa, a więc stało się – Isadora zrobiłaby i robiła wszystko. Co dobre: wszystko. Dobre.

Za to Jesienin ze swoimi „stepami i wiotkimi brzozami” okazał się dla mnie nie czarującym a maluczkim człowieczkiem, melancholijnym agresorem, wiecznie roztkliwiającym się nad samym sobą. Wykorzystującym starzejącą się kobietę z premedytacją. Moim zdaniem: z premedytacją, bo jak można żyć w luksusie na koszt kobiety, a obok – skrycie - gromadzić kapitał wyłącznie dla siebie, jej kapitał? Nie mówiąc o licznych zdradach. Jak można korzystać z przywileju sławy małżonki, licząc na własną sławę objawioną światu szybciej dzięki Isadorze właśnie, a jednocześnie zazdrościć tej sławy jej? I to wszystko bez słowa podzięki, mało tego: serwując obelgi i ciosy. I za co one? A gdyby nawet było za co... Hańbiące, i niegodziwe to zachowanie. Uważam, że Jesienin wcale nie był silną osobowością, a przeciwnie – osobowością słabą, bardzo rozdygotaną, niepewną, skrywającą kompleksy pod czarującą powłoką. Typowy pijaczek, który bije i przeprasza płacząc skruszony, który uwodzi kobiety i porzuca, płodzi dzieci i ucieka, nie szczędząc obraźliwych epitetów paniom, które kochały go. Nie mówiąc już o epitetach względem sióstr swoich... Nieprzystosowany młody człowiek. Nieodpowiedzialny bardzo. Niedojrzały do związku z kobietą. A że zdawał sobie sprawę ze swoich poczynań i niedojrzałości – odpycha mnie. Zostawił trójkę dzieci, kila pań i... ożenił się z wnuczką L. Tołstoja nie rozwodząc się z Isadorą. Nie znajduję „okoliczności łagodzących”, nawet biorąc pod uwagę zaborczość Isadory, uwarunkowania historyczne i wyznanie Jesienina, że najwyższą wartością dla niego była sztuka.
W każdym z nas tkwią rozmaite cechy, ambiwalentne cechy, i każdy z nas w podobnym położeniu jest, i jeśli taki Siergiej miałby mieć przyzwolenie na krzywdzenie innych, demolowanie pomieszczeń w szaleńczym widzie, bicie i picie - w imię sztuki (duszy wrażliwej na brzozy, lasy, stepy, siano... i krowy), to my, w imię naszych codziennych trosk, czyniąc tak, pozabijalibyśmy się.

Gdy czytałam „Upadek w czas” E. Ciorana – zwróciłam uwagę na istotną rację autora w kwestii naszej naturalnej niestałości nastrojów i uczuć, rację w warstwie wewnętrznej, bo na zewnątrz wygląda ona nieco groteskowo: otóż Cioran rozmyślał sobie nad tym jakby to było, a właściwie jak powinno być, sugerując, że my – ludzie powinniśmy budować zawsze i wszędzie specjalne pomieszczenia, tak zwane „wyjnie”, aby ukoić duszę, aby dawać upust swojemu smutkowi, swojej agresji, swojemu niepogodzeniu się z niedogodnościami życia... czyli żebyśmy mogli w spokoju „powyć” :)) sobie troszeczkę od czasu do czasu, i potem powracać do względnej równowagi nie krzywdząc przy tym nikogo.

I na koniec słowa autorki książki, a także słowa samego Jesienina:

„Aż do końca przypisywał swoje motywy i słabości innym, zwykle tym, którzy przez niego cierpieli.

Siergiej zwyczajnie wykorzystywał kobiety. Na szczerość odpowiadał wyrachowaniem, na ofiarność – egoizmem. Współczucie i litość rezerwował dla zwierząt, nie dla ludzi.”

»Na tym polegał cały tragizm moich związków z kobietami [...] choćbym przyrzekał którejś bezgraniczną miłość, choćbym i samemu sobie wmawiał płomienne uczucie – wszystko to jest ogólnie rzecz biorąc wielką i fatalną w skutkach pomyłką. Jest coś, co kocham bardziej niż wszystkie kobiety, niż każdą kobietę świata i czego nie zmienię na żadną czułość, żadną miłość. Tym czymś jest sztuka... « *

To dziwne, ale nie doczytałam się w tej książce niczego, co by mówiło o zaletach Siergieja - człowieka a nie artysty; a o zaletach Isadory – tak.

Osobną rzeczą są nasze, Michotko, nieco odmienne spostrzeżenia, ale ma prawo tak bywać, i tak bywa.:)
------

*Carola Stern „Poeta i tancerka. Isadora Duncan i Siergiej Jesienin”, przekład: Urszula Szymanderska, Twój Styl Wydawnictwo Książkowe, Warszawa 2006, s. 173-174.



















Użytkownik: sowa 03.02.2008 01:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo pięknie napisana r... | Bozena
Olgo, jeśli wiesz, powiedz mi, proszę, dlaczego France uciekł od żony, a przede wszystkim - czemu w szlafroku?! I dokąd (lub do kogo)?
Zwłaszcza ten szlafrok, nie wiedzieć czemu, bardzo mi podziałał na wyobraźnię:-). Bożeboże, jakie to ciekawe rzeczy mi umknęły (poważnie mówię)...
Użytkownik: Czajka 03.02.2008 04:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Olgo, jeśli wiesz, powied... | sowa
Bo akurat miał na sobie. W takich okolicznościach chyba szkoda czasu na ubieranie. ;)
Więcej nie wiem, ale majaczy mi się, że była jakaś druga. I jakaś niezbyt to była miła historia.
Użytkownik: Bozena 03.02.2008 22:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Olgo, jeśli wiesz, powied... | sowa
„Bożeboże”, a jakże? wierzę, że poważnie pytasz, Sówko Droga.:)

Odpowiedź w czytatce: www.biblionetka.pl/...

Użytkownik: sowa 04.02.2008 00:02 napisał(a):
Odpowiedź na: „Bożeboże”, a... | Bozena
Jak najpoważniej, Olgo. W końcu nie co dzień ludzie uciekają z domu w szlafroku, a tu jeszcze facet, i to postać z panteonu literatury światowej - rozumiesz więc chyba moje żywe zainteresowanie:-).

W Czytatniku już byłam, bardzo dziękuję za obszerną i ciekawą odpowiedź♥.
Użytkownik: verdiana 02.02.2008 10:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Poeta i tancerka, jak to ... | 00761
Świetna recenzja, Michotko, dziękuję! Miałam tę książkę w schowku już wcześniej, ale dopiero dzięki Twojej recenzji wiem, czego się po niej spodziewać.

Czytałam wcześniej Moje życie (Duncan Isadora) Isadory i rozczarowałam się okrutnie. Nie tylko stylem tej książki (napisana strasznie), nie tylko egocentryzmem Isadory (magia ciał, o której piszesz, wyłuskanie Jesienina w tłumie - bardzo do niej pasują), ale przede wszystkim tym, że jej autobiografia urywa się właśnie na wyjeździe do Rosji, czyli tuż przed tym, co mnie interesowało najbardziej, a co opisuje Stern (związek Isadory i Jesienina). Tym bardziej muszę to przeczytać!

Wiem, że Isadora napisała jeszcze drugi tom swojej autobiografii - "Isadora Speaks", ale nie wiem, czy wyszedł.

W bnetce znalazłam jeszcze: Isadora Duncan (Kurth Peter) i Twoja Isadora: Historia miłości Isadory Duncan i Gordona Craiga zawarta w ich listach i dziennikach (Steegmuller Francis). Też wyglądają ciekawie. :-)
Użytkownik: 00761 02.02.2008 12:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja, Michotk... | verdiana
Wiesz, Verdiano, przyznam szczerze, że mam zamiar znaleźć jakąś kolejną biografię Jesienina, bo ta dotyczy tylko czasu od znajomości Duncan do śmierci, a o sprawach wcześniejszych jest niewiele. Interesuje mnie młodość, czas sporów imażynistów z futurystami, wreszcie jego stosunek do rewolucji. Co do Duncan, hmmm, to co Ty napisałaś i to co ja napisałam wcześniej, skutecznie mnie odstręcza.

Związek Isadory i Sergiusza nie wiedzieć czemu kojarzy mi się z cytatem z "Chłopów" (o Antku i Mateuszu, gdy za łby się o Jagnę brali) być może nie jest dokładny, ale coś w tym stylu: "Trafił swój na swego, zbój na zbója, nie ukrzywdzą się nawzajem". :D

Pamiętniki, jak podaje Stern, pisała Duncan w rozpaczliwej sytuacji, gdy nie miała już z czego żyć, pod dyktando wydawcy, który zażyczył sobie wyłącznie skandali, erotyzmu, intryg. Wyłożył na ten cel 2000 $ w formie zaliczki. I, zdaniem autorki, w związku z tym nie jest to biografia ani do końca prawdziwa, ani do końca szczera.
Użytkownik: verdiana 09.02.2008 10:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, Verdiano, przyznam... | 00761
Jak znajdziesz coś ciekawego, koniecznie daj znać!

Pisanie na zamówienie mnie nie przeraża i nie potępiam - Tyrmand swoje dzienniki też pisał na zamówienie, a powstało wszak arcydzieło pamiętnikarskie. Isadora się o arcydzieło nawet nie ociera, więc musiała czym innym zdobyć czytelników - dobre skandale nie są złe. :-) Jeśli to "biografia ani do końca prawdziwa, ani do końca szczera", to co to znaczy? Że Duncan opisała skandale wymyślone, nieprawdziwe? Miałam nadzieję, że choć skupia się na skandalach, to jednak opisuje prawdę... wybiórczo, ale szczerze. Chyba muszę czym prędzej Sterna przeczytać.
Użytkownik: Kemor 12.02.2008 20:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, Verdiano, przyznam... | 00761
"Żadna kobieta nie powiedziała nigdy całej prawdy o swoim życiu" - jedna ze "złotych myśli" Isadory Duncan:)
Użytkownik: niebieski ptak 14.02.2008 23:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, Verdiano, przyznam... | 00761
Niezła jest biografia pióra Elwiry Watały i Wiktora Woroszylskiego "Życie Sergiusza Jesienina".Można dostać tą knigę w bibliotekach.
Użytkownik: 00761 15.02.2008 11:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Niezła jest biografia pió... | niebieski ptak
Dziękuję. :) A Woroszylski to nawet trochę wierszy Jesienina, zdaje się, tłumaczył.
Użytkownik: librarian 04.02.2008 01:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Poeta i tancerka, jak to ... | 00761
Bardzo ciekawa recenzja Michotko. Ja swoją drogą ile mniej byłoby twórczości gdyby nie dysfunkcyjność, nadwrażliwość i impulsywność. Przypomniała mi się inna toksyczna para: Sylvia Plath i Ted Hughes. Też "wyłuskali się" w tłumie chyba tylko po to aby niszczyć się nawzajem. Coś niewątpliwie skłania artystów do chodzenia po krawędzi.
Użytkownik: 00761 04.02.2008 18:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawa recenzja M... | librarian
O tak, masz rację. W końcu tak już jest, że i w naturze, i w życiu, fascynują nas żywioły. A te bywają destruktywne.
Użytkownik: aolda 11.02.2008 17:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Poeta i tancerka, jak to ... | 00761
Pozdrawiam Cię, Michotko, i dziękuję za piękną recenzję.
Użytkownik: 00761 12.02.2008 00:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozdrawiam Cię, Michotko,... | aolda
Dziękuję, Aoldo i również serdecznie pozdrawiam. :)
Użytkownik: miłośniczka 12.02.2008 18:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Poeta i tancerka, jak to ... | 00761
Droga Michotko, dziękuję Ci za tę recenzję! Jest doprawdy świetna. Bardzo chętnie sięgnę po biografię pióra Stern. Jesienin intryguje - jakże różna jest jego postawa wobec otaczającej rzeczywistości od tego, co pisze, co tworzy. Jeszcze raz dzięki za wskazanie lektury wartej przeczytania! :-)
Użytkownik: 00761 12.02.2008 22:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Droga Michotko, dziękuję ... | miłośniczka
To ja się cieszę, że Cię zainteresowałam. Pozdrawiam. :)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: