Dodany: 13.04.2004 00:43|Autor: dagunia1

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Dziennik (1953-1956): Tom 1
Gombrowicz Witold

3 osoby polecają ten tekst.

Taniec klowna


Scena jest pusta. Wokół cisza i napięcie, które osiadło na widowni równomierną warstwą. Nagle kurtyna podnosi się, nad deskami sceny wibruje kurz, wzburzony siłą czyichś kroków. Nadchodzi. Czarne długie buty. Falujące nogawki spodni. Czerwono paskowana koszula. Chemiczna biel twarzy. Usta rozciągnięte tłustą szminką uśmiechu. Kulka nosa. I oczy, które płaczą zamiast się śmiać. Oto klown. Oto Gombrowicz.

Mówili, że piętrzył barykady przed tymi, którzy chcieli wydrzeć cząstkę jego sztuki. Cząstkę JA, które w sobie hodował jak egzotyczną roślinę. Mówili, że z premedytacją ukrył się za wszystkim, co pisał i robił. Zasłaniał twarz maską. Przywdziewał prowokatorski strój efektu, którego nie dawał z siebie zedrzeć siłą krytyki. Był jak klown, który przed występem smaruje twarz farbą blagi, na usta nakłada szminkę hipokryzji, wychodzi na scenę i wykrzywia się w grymasach. Ale on nawet po skończonym przedstawieniu nie potrafił zmyć z makijażem sztucznego uśmiechu. Nawet w „Dziennikach”, gdzie przecież jego rechot mógł brzmieć naturalnie, oszukał. Nie dał się złapać. Mistrz Witold Gombrowicz. Kto odkryje jego twarze, mienić się będzie uczniem czarnoksiężnika.

Trzy tomy „Dzienników” Gombrowicza ukazały się niedawno nakładem Wydawnictwa Literackiego, i są kolejnym, jeszcze dokładniej uzupełnionym, wznowieniem pierwszej wersji tychże. Garść faktów: Gombrowicz publikował fragmenty „Dziennika” w paryskiej „Kulturze” począwszy od roku 1953 aż do śmierci. Pierwsza edycja książkowa „Dzienników” ukazała się w 1957 roku, ale o pierwszym nieocenzurowanym wydaniu „Dzienników” na rodzimym rynku można było mówić dopiero w roku 1986. Zbyt wiele krytyki, i to gorzkiej dla PRL-u, nawpychał Gombrowicz w treść swoich wspomnień, aby można było bezpiecznie przekazać je polskiemu czytelnikowi. Pozwalano sobie wyłącznie na okrojone wersje. Dawano nam znakomity obiad, ale tylko do powąchania. A z Gombrowiczem taka sztuczka nie wychodzi. Tym bardziej nie z „Dziennikami”, które szybko stały się biblią gombrowiczologów.

Gombrowicz był szczwanym lisem: dać się złapać krytyce, jak to uczyniłby byle pisarzyna? Pozbawić się zabawy? Nie. Bal wszakże trwał i w Ameryce, gdzie mu przyszło spędzić drugą część życia. Miał na podorędziu tyle masek. W swoim dzienniku rzucił wyzwanie najdoskonalszego reżysera i aktora zarazem: niby konkretny człowiek i jasno sformułowane poglądy, na taki lep można się rzucić bez zastanowienia. I przepaść marnie. Gombrowicz żongluje autokreacyjnymi felietonami, esejami, pamfletami. Gawędzi ze swadą i urokiem, żeby na koniec dać czytelnikowi prztyczka w nos i oświadczyć: oszukiwałem, to nie byłem ja. W tym dziele prawdziwe wydają się być jedynie epizody z historii świata, jak choćby odwilż 1956 roku czy rewolucja węgierska. Również informacje o podróżach pisarza nie podlegają dyskusji. A reszta?

Więc pierwsza maska, Gombrowicz zawzięty przeciwko krytykom swoich dzieł. Rzuca jednoznaczne tezy, dumnie przewodzi dyskursem, patetycznie wygrywa. Autokomentuje swoją twórczość - i zdziera maskę autoheroizmu. Numer drugi: Gombrowicz Polak, przeciwko Polakom. Najwnikliwszy krytyk narodowych wad. Także krytyk emigrantów polskich, więc numer trzeci. Gombrowicz-Argentyńczyk, przeciw Europie, numer czwarty, ale i Gombrowicz-Europejczyk, przeciwko Ameryce, to numer maski piąty. Gombrowicz filozof istnienia, wielki artysta, który mówi: „Wielkość? Wielkość? Wielkości, ty kiepsko mi się wymawiasz, to słowo głupie jest na moich ustach. Jestem niechętny temu, co wielkie.”

Czytelnik przebiera w tych maskach, zdezorientowany odrzuca za siebie jedną po drugiej: gdzie jest Gombrowicz? Ten Gombrowicz, który cierpiał osamotnienie na emigracji? Gombrowicz wątpiący? Gombrowicz obrażalski i śmieszny w swoich namiętnościach? Smutny? Jakże to?

Ano tak. „Być konkretnym człowiekiem. Być indywiduum. Nie dążyć do przemiany świata jako całości - żyć w świecie przerabiając go o tyle, o ile to leży w zasięgu mojej natury. Urzeczywistniać się zgodnie z moimi potrzebami - potrzebami indywidualnymi.” Więc - być Gombrowiczem. Płakać w uśmiechniętej masce klowna, śmiać się ze łzami w oczach. Zerwać z widowni płachtę obojętności, omamić ich, rozzuchwalić - i ośmieszyć. I odejść, jeszcze tupiąc, jeszcze wzbijając kurz z desek, niech wibruje za nim jak gasnące wspomnienie. A potem już tylko cisza. Oniemiałe twarze gasną w niezrozumieniu.

(Dagmara Pędrak)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 11484
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: zoondel 12.06.2004 22:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Scena jest pusta. Wokół c... | dagunia1
bosko!
Użytkownik: Franco1987 17.08.2008 11:44 napisał(a):
Odpowiedź na: bosko! | zoondel
przepraszam, ale muszę zaprotestować. pamiętasz może naigrawanie się Gombrowicza ze sztuki? z zachwytów, które przychodzą znikąd, z egzaltacji, ze sztucznego podziwu?
nie podoba mi się to co się mówi o Gombrowiczu, bo mówi się nieuczciwie. podziwia się go za bardzo. był wybitny, owszem, bywał wielki, ale podziw tak bezgraniczny (i odrobinę egzaltowany) z Twojej strony jest moim zdaniem nadmierny. trzeba widzieć go także w jego wadach, bo tylko tak człowiek może być widziany w pełni. także może zburzę mit geniusza-clowna, jeśli powiem - Gombrowicz bywał małostkowy, bywał przestylizowany,sam sobie przeczył. w Dziennikach daje się we znaki jego niespokojna natura i owszem, jest dużo mądrości, filozofii, demaskacji stereotypów, czy ludzkich przywar, ale dużo też ośmieszenia samego siebie (raczej nie celowego). Gombrowicz był - przypominam - człowiekiem. Literatem, człowiekiem z talentem ale także - człowiekiem z kompleksami.
jego Kosmos jest dla mnie jedną z najważniejszych książek, ale już w Trans-Atlantyku nie mogę się oprzeć pewnemu nadmiarowi. wiem - Gombrowicz operuje nadmiarem, celowo przeładowuje i przestylizowuje, ale na Boga, nie róbcie z niego boga! są momenty, kiedy i on się gubi! kiedy nudzi. kiedy irytuje. kiedy jest mały.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: