Dodany: 31.01.2008 08:47|Autor: dansemacabre

Opowieść o Polsce z futbolem w tle


Nowa powieść Tomasza Białkowskiego zabierze nas w podróż po Polsce, z jej wszystkimi bolączkami i wadami, a w tle zarysuje radosne oczekiwanie na Wielki Mecz, który ma być symbolem początku przemiany tego wszystkiego, co podczas podróży nas tak silnie uwiera i domaga się poprawy. To słodko–gorzka opowieść o Polsce i polskości zarówno w aspekcie lokalnym (autor sugestywnie portretuje swój rodzinny Olsztyn i okolice), jak i ogólnonarodowym. Doskonale łączy komizm słowny i sytuacyjny z gorzką ironią i pośrednim oskarżeniem, jakie kierować będzie w stronę Polaków.

Tadek, główny bohater książki, jest poszukiwaczem, obserwatorem i niejednokrotnie komentatorem doświadczanych zdarzeń. Zaczytany w opowieściach o Indianach i Dzikim Zachodzie, żyje wspomnieniami i nieśmiało próbuje dopasować się do kalekiego świata pomieszanych wartości i priorytetów, jaki go otacza. Historie, które opowiada są rwane i pozornie nieuporządkowane, niemniej jednak wzajemnie się zazębiają i wraz z dodanymi do nich relacjami ze spotkań polskich działaczy piłkarskich, usiłujących z gwiazd światowego futbolu stworzyć rodzimą reprezentację piłkarską, tworzą spójną całość zamkniętą w finale w taki sposób, że otwarte zakończenie książki jest jednocześnie momentem, w którym wydaje nam się jasny zarówno cel zwierzeń Tadka, jak i tajemnicza misja działaczy.

„Mistrzostwo Świata” jest przede wszystkim książką zabawną. Doświadczamy śmiechu przez łzy, ale śmiechu jest znacznie więcej. Jest sentymentalną podróżą w głąb samego siebie, podróżą otwarcia na nowe i zderzenia tego, co minęło z tym, co jest. Dowiemy się między innymi, dlaczego Tadek nie został poetą, co na ulicach Olsztyna robi sam Goethe oraz co ma z bohaterem wspólnego obraz Beckmanna. Przeczytamy o tym, dlaczego Tadek nie wyłącza irytującej stacji radiowej i jak można wykorzystać magnetowid, którego nie da się podłączyć do telewizora. Poznamy wzloty i upadki studenta bibliotekoznawstwa, historię udaremnienia męczeńskiej śmierci Babci Majowej i katastrofy remontowej w domu polonistki Tadka. Przyjrzymy się także dwóm Polskom – tej, której już nie ma i tej, która tak męczy nas obecnie.

Najpierw ta, co minęła. Rewelacyjnie przedstawiona scena rozmowy ojca z synem na temat buntu z okresu komunizmu i konsekwencji, jakie ten bunt przyniósł, w oparach absurdu pokazuje charakter ówczesnej państwowości. Do tego dochodzi jeszcze dokładny opis kuligu zorganizowanego ku chwale ludowej ojczyzny, którego finałem dla Tadka była wędrówka po szpitalach bez rentgena i z pijanymi lekarzami dyżurnymi. Białkowski dokopuje wczorajszej Polsce, ale równie celnego gola strzela w bramkę Polski współczesnej, tej nieudanej, przetransformowanej w nicość i nie dającej żadnych perspektyw. Kiedy Tadek podejmie decyzję o emigracji zarobkowej, tak powie o swym kraju do kolegi: „Gruby, to kraj nie dla nas. Do niczego tu nie dojdziemy. Zresztą Polak ma w genach tułaczkę. To niejako nasz patriotyczny obowiązek. Pamiętasz, Wielka Emigracja, tysiące co zostały na Zachodzie po wojnie, w stanie wojennym? No to teraz pora na nas. To będzie nasz wkład w dziejową kolej”*. Wymowny jest fakt, iż emigracja Tadka nie dochodzi do skutku, że będzie musiał odnaleźć się w tym, co ma i co go otacza. Ale zawsze pomocne będzie piwo, towarzystwo pięknej dziewczyny i mecz piłkarski oglądany w telewizji.

Gdy już przekonani jesteśmy o tym, iż wszystko, co opisuje autor znane jest mu z bezpośredniego doświadczenia, postać głównego bohatera wydaje się co najmniej zagadkowa. Tadek wyznaje, iż „Wymyślamy sobie ludzi i miejsca, których podświadomie pragniemy. Czy wszystko, co mnie dotychczas spotkało, wymyśliłem sobie?”**. To także kolejny trop interpretacyjny powieści, której wieloznaczność i wielopłaszczyznowość (wynikająca choćby z kontekstu tytułu) pozwalają na przeżycie lektury ważnej i potrzebnej każdemu Polakowi.

Tadek gra swój własny, życiowy mecz, ale jego losy to także mecz rozgrywany na stadionie polskości, z rodzimą polską publiką na trybunach. Mecz tak ważny, jak eliminacyjne spotkanie piłkarzy na murawie, dające nadzieję na to, że biało–czerwoni wygrają i będą walczyć dalej. Białkowski zagrał z polskim czytelnikiem fair play. Nie będzie w tej książce rzutów karnych, nie będzie żółtych i czerwonych kartek. Jest dobrze rozegrane spotkanie, w którym arbitrem między czytającym a autorem będzie wykreowany przez niego bohater.



---
* Tomasz Białkowski, "Mistrzostwo Świata", wyd. Portret, 2008, s. 144.
** Tamże, s. 188.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 920
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: