Dodany: 10.08.2013 18:17|Autor: Literadar

Kwiaty na poddaszu


Okładka

Rec. Monika Gielarek
Ocena: 1/6

Kwiaty na poddaszu są pierwszą częścią bestsellerowej serii amerykańskiej pisarki Virginii C. Andrews. Jak przystało na tak popularną powieść, w latach siedemdziesiątych doczekała się nawet ekranizacji. Niedawno w Polsce pojawiło się jej nowe, odświeżone wydanie. Recenzja tej książki niemalże domaga się, żeby zacząć od obrazka, napisać, w jakiej bajce żyła rodzina Dollangangerów. Było wręcz tak bajkowo, że aż nierealnie: kochający się, piękni i mądrzy rodzice. Czwórka wspaniałych, i jakżeby inaczej, pięknych dzieci: 14-letni Chris, dwa lata młodsza od niego Cathy (zarazem narratorka) i 4-letnie bliźnięta. Wiodą cudowny żywot w domu na przedmieściach i są bardzo szczęśliwi.

Co łatwe do przewidzenia, w pewnym momencie wszystko się zmienia. Dzieci tracą ojca w wypadku. Jakby tego było mało, okazuje się, że długi Dollangangerów są tak duże, że muszą opuścić swój dom na przedmieściach. Wracają do rodzinnego domu swojej matki, który stanie się dla nich więzieniem. Od tej pory czwórka rodzeństwa będzie zamknięta na klucz w jednym pokoju z dostępem do ogromnego poddasza z powodu strasznej tajemnicy z przeszłości.

Trudno uznać Kwiaty na poddaszu za dobrą powieść. Niezmiernie dziwi fakt, że ma ona naprawdę wielu fanów. Na portalach poświęconych książkom zbiera niemal wyłącznie pozytywne opinie. Czytelnicy rozpisują się jak bardzo wciągająca, jak piękna (nawet jeśli smutna) jest to historia, wzruszają się losem skrzywdzonych dzieci. Nikt jakoś nie zwraca uwagi na schematyczność fabuły i bohaterów. W powieści od początku można domyślić się jej zakończenia. Kolejne wydarzenia są po prostu coraz gorszymi etapami koszmaru. Można się tylko zastanawiać, co jeszcze autorka wymyśli, żeby uatrakcyjnić ich prywatne piekiełko. A robi aż za dużo. Jej pomysły są często wręcz patologiczne. Bohaterowie są płascy, jednowymiarowi i do bólu przewidywalni. Ich rozmowy są nadęte i sztuczne. Tak nie rozmawia młodzież. Czteroletnie maluchy nie mówią zdaniami wielokrotnie złożonymi. Autorka wkłada w usta, bądź co bądź dzieci, słowa których nigdy by nie powiedziały, przemyślenia dorosłych ludzi. To razi. A na dłuższą metę śmieszy.

Tutaj dochodzimy do kolejnej kwestii – języka. Jest bardzo prosty, dzięki czemu powieść czyta się szybko. I to chyba jedyna jego zaleta, bo oprócz tego jest przesadnie perswazyjny, podaje wszystko, nie pozostawia żadnego pola do interpretacji. Zbyt przeładowany emocjami i negatywnymi epitetami sprawia wrażenie, jakby Kwiaty napisała gimnazjalistka. To wrażenie potęguje jeszcze bardziej ciągłe podkreślanie, jak rodzeństwo było piękne, wspaniałe i mądre.

Kwiaty na poddaszu nie maja jednak samych wad. Na pewno wciągają, choć w niektórych przypadkach jest to czytanie wywołujące niesmak, w stylu: „I co ta Andrews jeszcze wymyśli”? W powieści znajdzie się też i przesłanie, i nadzieja na lepsze jutro. Może więc nie jest aż tak źle? Niestety jest.

Powieść Virginii C. Andrews nie jest godna polecenia. Chyba że ktoś po prostu lubi takie klimaty: mieszanka zakazanej miłości, zdrady, tajemnicy i troszkę horroru w starym stylu. Trochę jak Koszmar z ulicy wiązów: kiedyś przerażał, dziś najstraszniejsze sceny są wręcz śmieszne. Może w ten sposób trzeba tłumaczyć popularność Kwiatów na poddaszu, tym że kiedyś mogła to być naprawdę mocna książka.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3851
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: mary144 24.12.2015 12:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Rec. Monika Gielar... | Literadar
Zgadzam się w pełni. Dodam tylko, że wszystko jest potwornie rozwleczone, aż do zanudzenia czytelnika (w moim przypadku - słuchacza). Chwilami miałam też wrażenie, że autorka sama przejawia dziwne skłonności, ale to już pewnie zbyt daleko idące wnioski.
Jest też w tej książce wiele zdarzeń stojących w sprzeczności z logiką, np. sporządzenie liny z prześcieradeł (nikt się nie zorientował), zejście z dachu po ww. linie, a co lepsza - wejście - przez dzieci nie uprawiające sportu, od lat zamknięte w pokoju. O innych bzdurnych rzeczach długo by pisać.
Ja w każdym razie po następne tomy na pewno nie sięgnę!
Użytkownik: Roma_M 12.07.2016 11:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Rec. Monika Gielar... | Literadar
Ja również zgadzam się z Tobą "w całej rozciągłości i pełni". Na szczęście słuchałam tej książki, bo na pewno bym jej nie przeczytała (żal by mi było oczu:-). A tak skrajnie grafomańskie fragmenty mogłam sobie przewinąć, bez żalu po stracie:-).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: