Dodany: 04.08.2013 19:53|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Zapomniana proza bratanków


Co my wiemy o literaturze węgierskiej? Oczywiście znamy „Chłopców z Placu Broni”, może czytaliśmy parę wierszy Petőfiego albo coś noblisty Kertesza, od czasu do czasu na fali jakże pożytecznych biblionetkowych mód wypływa autor niepodręcznikowy, np. Márai, Kosztolányi czy Szabó… i to raczej wszystko. A przecież historię i kulturę Węgrzy mają równie bogatą, jak my, więc trudno przypuszczać, żeby ich literatura ograniczała się do tych paru nazwisk.

Swego czasu liczne wydawnictwa miały taki miły zwyczaj zapoznawania czytelników z twórczością zagranicznych pisarzy poprzez antologie; mając do dyspozycji kilkadziesiąt (albo i kilkaset, jak w trzytomowym wyborze „Poeci języka angielskiego”) próbek prozy lub poezji, można było choćby pobieżnie rozeznać się w języku, stylu, ulubionych motywach poszczególnych literatów. W ciągu ostatniego ćwierćwiecza wydano niewiele tego rodzaju publikacji, zaś tamte sprzed czterdziestu czy pięćdziesięciu lat powoli znikają z bibliotek i prędzej, niż wznowienia choć jednej z nich, doczekamy się raczej jedenastego wydania „kultowych” powieścideł o wszechświatowych spiskach albo zakochanych wampirach.

Na szczęście istnieją jeszcze biblionetkowe dobre dusze, z własnej woli rozprowadzające wśród spragnionych kolegów ocalone egzemplarze takich literackich reliktów. Jednym z nich jest niniejsza antologia, zawierająca 37 opowiadań 27 węgierskich autorów, żyjących i piszących (choćby tylko przez kilka lat) w XX wieku. Przestrzeń czasowa pomiędzy nimi jest ogromna, bo są tu autorzy fizycznie i mentalnie przynależący jeszcze do wieku XIX (Jókai, Mikszáth, Tömörkeny), rówieśnicy naszych wielkich prozaików dwudziestolecia międzywojennego (Molnár, Móra, Móricz, Babits, Kosztolányi, Karinthy, Fekete, Bálint, Kassák, dwóch Illésów, Tamasi, Palotai, Sziráky) i tacy, którzy zaczynali publikować tuż przed II wojną lub dopiero po niej (Goda, dwoje Szabó, Lengyel, Mándy, Nemes, Mészöly, Vidor, Janikovszky) i w chwili wydania antologii byli nadal w pełni sił twórczych.

Wszystkie ich utwory łączy jedno: dobra jakość. Nawet te nieco słabsze fabularnie pisane są doskonałym językiem, dostosowanym do klimatu opowiadania, pełnym wyrazu, nieskazitelnym pod względem gramatycznym i stylistycznym; a że przekładane były (w różnych proporcjach) przez sześcioro tłumaczy, wniosek sam się nasuwa: przynajmniej do lat 70 XX wieku dobry warsztat był podstawą sukcesu literackiego, a tłumacze byli przygotowani do pracy równie solidnie, jak sami pisarze (i na szczęście nie mieli do dyspozycji automatycznych translatorów). Oczywiście w takiej obszernej próbie muszą się znaleźć utwory, które podobają się nam bardziej lub mniej – bo akurat jesteśmy szczególnie wrażliwi na daną tematykę, a znów inna nam nieszczególnie odpowiada, bo mamy upodobanie do złożonej lub prostszej konstrukcji zdań, bo wolimy bardziej klimaty sentymentalne niż humorystyczne, względnie na odwrót, i tak dalej.

Jeśli idzie o moje preferencje, uszeregowałabym zawartość zbiorku tak:

- bardzo dobre i jeszcze lepsze: „Bal”, „Żaba”, „Wróbel-żebrak” (M. Jókai); „Minister pilnie poszukiwany”, „Psy Pála Szontagha” (K. Mikszáth); „Babcia i powieść”, „Proces” (I. Tömörkeny); „Figi za dwa grajcary” (F.Molnár); „Mały kłamczuch” (Z. Móricz); „Złoty grosz” (M.Babits); „Szach-mat” (D. Kosztolányi); „Jakub” (I. Fekete); „Z pamiętnika kota” (G. Bálint) [obowiązkowa lektura dla wszystkich kociarzy!]; „Zimowy płaszcz Janosa Kovácsa” (B. Illés); „Szron i krew” (A. Tamasi); „Zimowy dzień” (E. Illés); „Żart na prima aprilis” (B. Palotai); „Zabawy i zabawki” (J. Sziráky); „Włamywacz” (G. Goda); „Niemiła dziewczynka” (M. Szabó); „Protekcja” (L. Nemes); „Csui” (I. Szabó) [znacie „Złodziejkę książek” Zusaka? Ten sam motyw – dziecko łaknące czytania zakrada się do cudzej biblioteki, chcąc pożyczyć książki, z których nie korzystają inni - tylko w lapidarnym skrócie i z innym epilogiem];

- dobre: „Podpory rządu” (K. Mikszáth); „Balaż i owca”, „Dorożmańska wrona” (F. Móra); „Duch”, „Goście” (I. Fekete); „Rozległe morza” (L. Kassák); „Jeż kłamczuch” (A. Tamasi); „Niegrzeczny chłopiec (J. Sziráky); „Ptaki i ludzie” (B. Lengyel); „Być dorosłym” (M. Vidor); „Jutro rano” (E. Janikovszky);

- średnie: „Odpiłowane szczyty płuc” (F. Karinthy) [parodie bywają zabawne, ale ta jest nieco przesadzona, a co za dużo, to niezdrowo]; „Drużyna z tylnej części placu” (I. Mándy) [obiektywnie to może niezłe, ale chłopcy grający w piłkę nożną to zdecydowanie nie moja tematyka];

- zupełnie nie w moim guście: nieco abstrakcyjne bajki „Zaczarowana strażacka orkiestra” i „Kotkoda!” (M. Mészöly).

Sumaryczna ocena, tak czy inaczej, wypada na 5. A apetyt na poznanie twórczości przynajmniej kilku napotkanych tu autorów – bezcenny (i raczej z małymi szansami na zaspokojenie…).



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 941
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: