Dodany: 31.07.2013 13:08|Autor: Popkulturka

Zombie? Jak to się wszystko zaczęło...


[Tekst zawiera odniesienia do poszczególnych elementów fabuły].

Tematyka "zombiaków" od dłuższego czasu króluje w kinach. W latach 60-tych nastąpił prawdziwy wysyp trupów, od czarno-białych filmów klasy B zaczynając, na kolejnych kolorowych klonach kończąc. Ostatnio historia przeniosła się na karty komiksów i do telewizji w postaci serialu stacji AMC.

Tak naprawdę nigdy nie rozumiałem fascynacji zombie. Żaden specjalny z nich wróg, bo przecież nie myśli, nie knuje. To nie to samo, co wampiry czy choćby wilkołaki, o których ostatnio sporo się kręci. Ale dopiero za sprawą serialu AMC "The Walking Dead" oraz właśnie przeczytanej książce "Wojna zombie" zrozumiałem, że jest to wróg bardzo specyficzny. Po pierwsze nie myślałem o zombie jako o wrogu globalnym, a już na pewno nie armii, jak nazywa ją Brooks w swojej książce. Armia musi mieć jakąś strukturę, stąd zombie bliżej do plagi czy hordy. Ale, co ciekawe, autor bardzo trafnie wylicza wszystkie za i przeciw takiemu myśleniu. Stąd zombie to nie tylko kawał chodzącego, zgniłego mięsa, ale przede wszystkim niepowstrzymany wróg, na którego żadna wymyślona przez człowieka broń masowego rażenia nie działa.

Wojna z zombie trwała 10 lat, a narrator - autor specjalnego raportu dla ONZ - przez kolejną dekadę jeździł po świecie i zbierał informacje od naocznych świadków. Książka napisana została w formie wywiadów, dokumentów, a jej podstawą stało się odrzucenie większości raportu autora. Ze skrawków, wywiadów i pozostałych materiałów stworzył książkę, którą dostaliśmy do rąk. To, co naprawdę podobało mi się, to całkowicie dokładne oddanie realiów tego fikcyjnego świata. Książka została podzielona na osiem części, z których każda opisuje w kilku wywiadach (albo opowiadaniach), jak postępowała zaraza w konkretnych częściach świata, jakie były jej początki oraz jak ludzie na nią zareagowali. Najciekawszy wniosek jest taki, że ludzie jak zawsze zignorowali zagrożenie i czekali do ostatniej chwili, a konwencjonalna broń nie dała rady hordom zombie. Otrząśnięcie się po porażce, przegrupowanie i opracowanie skutecznej taktyki zajęło wiele czasu. Możemy również obserwować upadające morale ludzi. Rezygnacja, jaka przewija się przez pierwsze rozdziały, jest tak przytłaczająca, że zacząłem się na poważnie zastanawiać, jak się przygotować do zbliżającej się apokalipsy.

Gdy już uświadomiono sobie powagę zagrożenia, rządy państw albo ratowały tylko nielicznych, aby zapewnić ciągłość narodowi, albo po prostu porzuciły swoich obywateli na pastwę zombie, zostawiając tylko informacje, dokąd się udać i gdzie są punkty ewakuacyjne. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że każde państwo radziło sobie na swój sposób. Nie powstał żaden wspólny plan kryzysowy. I tak Izreal jako pierwszy rozpoznał zagrożenie i zamknął granice; Chiny i USA rzuciły na hordy zombie liczną armię, ale przegrały; Indie odizolowały swoją ludność w odciętych rejonach kraju; Pakistan i Iran nawzajem się zlikwidowały; RPA rozpoczęła wdrażanie planu mającego ratować część ludności, by ratować państwowość; ludność USA po porażce uciekła za Góry Skaliste i tam rozpoczęła przegrupowanie sił; Japonia ewakuowała swoich obywateli na Kamczatkę; Rosja dziesiątkowała swoją armię, aby utrzymać posłuszeństwo i wróciła do caratu; Korea Północna z dnia na dzień przerwała kontakt ze światem.

Uporządkowane chronologicznie wydarzenia ukazują, jak świat radził sobie z hordą "zombiaków". Najpierw był to etap poznawania, potem paniki, następnie bezsilnej walki i ucieczki, a wreszcie powrotu i ofensywy. Zwłaszcza końcowe wydarzenia owiane są patosem, ale czemu się dziwić? Autor jest Amerykaninem i jeden z rozdziałów poświęca właśnie na opis powracającej do pełni sił armii USA, która reformuje swoje wojsko i dysponuje oczywiście najnowszymi rozwiązaniami.

Max Brooks wykazał się niesamowitą znajomością ludzkiej psychiki. Idealnie opisuje zachowania ludzi, zachodzące w nich zmiany - ukazał ludzi, którzy musieli wybierać pomiędzy lękiem i moralnością w czasach, gdy ich świat został wywrócony do góry nogami. Żołnierze i bohaterzy jego wywiadów to przede wszystkim zwyczajni ludzie, którzy mieli kontakt z postaciami niezwykle ważnymi dla przebiegu wojny. Realizmu książce dodaje brak komentarzy narratora.

Ponadto Brooks okazuje się być doskonałym strategiem i znawcą wojska, albo po prostu odrobił zadanie domowe - problemu opisuje sposoby walk, opisy taktyki, broni i sprzętu wojskowego. Ale to jeszcze nic, ponieważ na potrzeby książki musiał napisać zupełnie na nową sztukę wojenną, i to z perspektywy różnych mocarstw. "Pomysł na wojnę" wyglądał zupełnie inaczej w przypadku armii USA, Rosji czy Chin.

W książce najbardziej podoba mi się wizja świata po takim zdarzeniu, jak pojawienie się hord zombie. W żadnej dotychczasowej produkcji nie omawiano szerzej, jak doszło do zainfekowania populacji wirusem, jego pochodzeniem i sposobem rozprzestrzeniania się. Autor zadał sobie trud, wymyślając te wszystkie zdarzenia.

Sięgając po książkę, miałem nadzieję, że będzie to porywający horror budujący napięcie. Nic z tego. Książka to składanka różnych opowieści. Ale opis zachowania ludzi i ich emocji równie dobrze buduje to napięcie. Fenomenem książki jest objętość: 500 stron suchych faktów, które czyta się jednym tchem. Dodatkowo oprawa graficzna książki wprowadza czytelnika w głęboki trans. Ślady krwi na stronach (nadrukowana czerwona farba) sprawiają, że czasem bałem się ich dotknąć, aby nie pobrudzić rąk.

Książka zasłużyła na najwyższą ocenę. Choć jest to moja pierwsza powieść o tematyce zombie, to jestem szczęśliwy, że udało mi się ją przeczytać przed nadciągającą premierą filmu.

Dziękuję J.K. za udostępnienie książki, którą dziś trudno dostać.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1085
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: