Dodany: 29.07.2013 21:52|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Uważajmy, kotojady czyhają!


Już przy „Piaskowej Górze” odniosłam wrażenie, że autorka w jakiś sposób wybija się z grona współczesnych polskich prozaiczek. Przy „Chmurdalii” była to już bardziej pewność niż wrażenie, a „Ciemno, prawie noc” zdecydowanie utwierdziło mnie w tej opinii. Być może mam nietypowy gust i swoisty sposób oceniania – otóż przekonania o nieprzeciętności pisarza nabieram na przykład, gdy w jego wykonaniu akceptuję coś, co u innych mnie razi lub zgoła uniemożliwia czytanie.

Do niemal turpistycznego naturalizmu Bator przywykłam już przy obu poprzednich powieściach, nie znajdując lepszego porównania dla tego rodzaju obrazowania niż malarstwo Dudy-Gracza, podkreślające wszystko to, co dziwne, pokraczne, odpychające. Opisywanie prymitywności, głupoty, małości i podłości musi tylko mieć cel (tutaj ma - jest nim wyraźnie artykułowany brak zgody na przyjmowanie tego typu zjawisk za normę).

Nie dość jednak tego, bo autorka postawiła przede mną (nie, to byłaby zgoła karygodna zarozumiałość! nie tylko przede mną przecież, lecz przed wszystkimi czytelnikami o podobnych preferencjach) kolejne wyzwania, konstruując zamiast jednoznacznej gatunkowo powieści istny miszmasz. Czy „Ciemno, prawie noc” to powieść psychologiczna (cały wątek dzieciństwa i młodości Alicji i Ewy), obyczajowa (w wątkach pobocznych mnóstwo motywów uwypuklających różnice w sposobie życia i myślenia kilku pokoleń mieszkańców Wałbrzycha), satyryczna (wystarczyłby sam wątek Kołka i Łabędzia tudzież ich wielbicieli), thriller kryminalny (zniknięcia dzieci) czy może jeszcze co innego? A i o jednolitości narracji nie ma mowy; w monologu Alicji relacje z wydarzeń bieżących przeplatają się z retrospekcjami, część wysłuchiwanych przez nią opowieści staje się samodzielnymi partiami narracyjnymi, a do tego jeszcze mamy zapisy forumowych dyskusji… czy może raczej nieskrępowanej wymiany obelg i pomówień, nie bez powodu ochrzczonej przez autorkę wymownym mianem „bluzgu”.

To także nie wszystko, bo jest jeszcze coś, co u dziewięćdziesięciu procent pisarzy irytuje mnie do niemożliwości, mianowicie solidna dawka metafizyki, wzbogacająca na wskroś realną scenerię. Ale tutaj każdy element realizmu magicznego jakoś bardzo udatnie koresponduje z mrocznością fabuły i kreacjami postaci; wszystko jest na swoim miejscu, jak u Murakamiego albo u Marqueza. A sama fabuła, choć wykorzystująca kilka motywów dobrze już wyeksploatowanych przez wielkich i małych twórców (powikłane życiorysy ludzi na terenach zmieniających przynależność państwową, tajemnica z przeszłości rzutująca na los kolejnego pokolenia rodziny, trauma związana z chorobą psychiczną krewnych, wypływanie hochsztaplerów żądnych podziwu lub zysku na fali wzburzenia ludzi jakimś dramatycznym zdarzeniem), jest na tyle oryginalna i na tyle zaskakująca, że trzyma w niepewności aż do ostatniej strony.

Byłam bardzo bliska postawienia najwyższej oceny, ale ostatecznie zjechałam o jedną w dół ze względu na: a) jedną zbyt dosłowną scenę erotyczną (nic nie poradzę, że na mnie działa to odwrotnie – nie pobudza wyobraźni, tylko ją ogranicza), b) zbytnie rozbudowanie wspomnianych „bluzgów” (pierwsza porcja rzuca na kolana, bezlitośnie obnażając dno intelektualne i moralne „dyskutujących” osobników; druga skłania do pokiwania głową z politowaniem, ale już trochę nudzi; a trzecia… cóż, nadmiar się przejada), c) trochę rozwleczone sceny z rynku, zwłaszcza w drugiej połowie akcji. Osobną sprawą jest dość spora jak na produkt WAB ilość literówek, na szczęście nieosiągająca wartości krytycznej, przy której czytanie zamienia się w tropienie byków. Ale tu niech się korekta bije w piersi, a samej autorce należy się ukłonić nisko za to przeraźliwie ostre spojrzenie na nas – Polaków i nas – ludzi, za pozostawienie nadziei, że jeszcze umiemy się obronić przed złem, którym zarażają nas metaforyczne „kotojady”, no i za przeurocze postacie „kociar” – staruszek-dziwaczek, gotowych dać wszystko za bezpieczeństwo i odrobinę komfortu dla bezbronnych zwierzaków…

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2953
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: joanna.syrenka 23.09.2013 01:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Już przy „Piaskowej Górze... | dot59Opiekun BiblioNETki
Właśnie skończyłam i miło mi (ponownie) stwierdzić, że w większości nasze opinie o książce się pokrywają. A scena na Rynku - masz na myśli pierwszy "show" Łabędzia? - nie przypominał Ci czasem znanych nam obrazków z obrony krzyża na Krakowskim Przedmieściu? Uważam, że to był jeden z lepszych fragmentów! Za to bluzgi faktycznie pod koniec nużyły, ale ich miejsce w książce było też potrzebne i uzasadnione.

A podsumowując całą przeczytaną przeze mnie Bator: zakochałam się w "Chmurdalii". Rzadko się zdarza, żeby kontynuacja jakiejś książki była lepsza, niż pierwszy tom - a dla mnie "Chmurdalia" przebiła "Piaskową Górę", i to zdecydowanie. Ponadto po lekturze tych dwóch odniosłam wrażenie pewnej wtórności w "Ciemnno, prawie noc". Troszkę utartymi szlakami idzie pani Bator, schematem w tworzeniu postaci i fabuł. Dlatego m.in. tę książkę oceniłam niżej, niż losy Dominiki Chmury.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 23.09.2013 07:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie skończyłam i miło... | joanna.syrenka
A, no to tak jak ja - "Chmurdalia" najwyżej, "Piaskowa Góra" i "Ciemno, prawie noc" oczko niżej.
Użytkownik: zamileo 28.01.2021 10:00 napisał(a):
Odpowiedź na: A, no to tak jak ja - "Ch... | dot59Opiekun BiblioNETki
Czy "Ciemno, prawie noc" to kontynuacja "Piaskowej góry" i "Chmurdalii"?
Użytkownik: ka.ja 28.01.2021 10:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy "Ciemno, prawie noc" ... | zamileo
Nie, zupełnie oddzielna opowieść.
Użytkownik: zamileo 29.01.2021 22:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, zupełnie oddzielna o... | ka.ja
Dziękuję.
Użytkownik: misiak297 01.10.2013 20:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie skończyłam i miło... | joanna.syrenka
Jestem mniej więcej w połowie tej książki i muszę przyznać, że a) Bator naprawdę umie pisać i tworzyć ciekawe opowieści b) podoba mi się wielowątkowość i zmiany stylów c) scena z Łabędziem była po prostu mistrzowska! Ale d) scena erotyczna przywodzi na myśl Felicjańską, śmieszy i zniesmacza jednocześnie e) Gdzieniegdzie całość wydaje się trochę przegadana (np. cały wątek z dyrektorem domu dziecka i jego opowieść o sprzedaży podrobionych obrazów). Gdzieniegdzie przydałby się w "Ciemno prawie noc" po prostu klawisz back space.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: