Dodany: 25.07.2013 01:07|Autor: misiak297

Ciekawa postać, nudna biografia


Czy Jane Austen trzeba komukolwiek tutaj przedstawiać? Zapewne nie. Nawet jeśli ktoś nie czytał jej książek i nie oglądał któregoś z wielu filmów czy seriali powstałych na kanwie jej twórczości, to musi przyznać, że jej nazwisko jest powszechnie znane.

Delikatne, jakby pastelowe powieści Jane Austen, choć powstały dwieście lat temu, wcale nie tracą na popularności i do dziś zachwycają kolejne pokolenia czytelników (wbrew pozorom nie są to tylko czytelniczki), inspirują twórców filmu (wciąż powstają nowe ekranizacje tych klasycznych już i - co tu kryć - uwielbianych pozycji literatury angielskiej), jak i literatury (powstało parę marnych kontynuacji arcydzieł Austen, a także książek uwspółcześniających pomysły słynnej pisarki - jak seria Rosie Rushton czy dylogia o Bridget Jones pióra Helen Fielding).

Nie da się ukryć, grono "janeiterek" i "janeiterów" (jak nazywają siebie fani Jane Austen) systematycznie się powiększa. Z wypiekami na twarzy śledzą oni perypetie matrymonialne sióstr Bennet ("Duma i uprzedzenie"), kibicują Elinor i Marianne w obliczu nagłej biedy ("Rozważna i romantyczna"), przechadzają się po wspaniałej rezydencji, tropiąc flirty jej mieszkańców ("Mansfield Park"), kibicują Annie Eliott próbującej odzyskać względy pochopnie odrzuconego ukochanego mężczyzny ("Perswazje") czy śmieją się razem z autorką z głupoty dziewczęcia zaczytującego się romansami gotyckimi ("Opactwo Northanger"). Wielu z nich na pewno zastanawiało się, jaką osobą była Jane Austen. Cóż, polski "janeiter" może znaleźć odpowiedź w książce "Niezłomne serce: Jane Austen: Biografia" Valerie Grosvenor Myer. To bodaj jedyna na naszym rynku pozycja (obecnie unikatowa) opisująca koleje życia tej wybitnej angielskiej pisarki.

"Niezłomne serce..." to na pewno kopalnia informacji dotyczących nie tylko samej Austen, ale także - a może przede wszystkim - czasów, w których żyła, epoki nierzadko fascynującej dla dzisiejszych czytelników, z jej sztuką epistolografii, wystawnymi balami, ściśle przestrzeganymi zasadami i z całym tym rynkiem matrymonialnym, na którym licytowano się, kto ma więcej funtów rocznego dochodu! Grosvenor Myer nie szczędzi ciekawostek, które mogą nas - ludzi z XXI wieku - gorszyć, bawić bądź zaskakiwać:

"Zarówno w Anglii, jak i we Francji było w zwyczaju odsyłanie maleńkich dzieci z domu na rok czy dwa. Francuzi często posyłali wraz z dzieckiem akt zgonu in blanco na wszelki wypadek, gdyby niemowlę zmarło"[1].

"Duże znaczenie dla korespondencji miało eleganckie pismo; listy samej Jane są pięknie napisane, schludne, okrągłe litery lekko pochylają się w prawo. W tamtych czasach do pisania dostępne były tylko gęsie pióra, które szybko się zużywały i wymagały częstego przycinania. [...] Czytelne i wyraźne pismo było bardzo ważne, umiejętność zaś pisania małych literek pozwalała zaoszczędzić na papierze i znaczkach. [...] Wysokość opłat zależała od wagi listu i dlatego właśnie za najbardziej oszczędne uchodziło posługiwanie się pojedynczą kartką papieru, czasem nawet pisano "na krzyż" - czyli odwracano stroniczkę do góry nogami i pisano między linijkami lub też tak, by jedna linijka pozostawała pod kątem prostym do drugiej. Dwie kartki papieru oznaczały "podwójną opłatę". Wyjątkowo skąpi korespondenci czasem nawet "podwójnie krzyżowali" swe listy. [...] W tamtych czasach nie znano kopert, w związku z tym kartkę papieru składano i zaklejano cienką pieczęcią. Umiejętność składania i pieczętowania była niezbędna; choć listy niektórych osób były niechlujne i zmięte, korespondencja Jane zawsze była idealnie symetrycznie złożona i pięknie zalakowana"[2].

"Umiejętność tańczenia była nieodzowna, jeśli dziewczyna chciała mieć powodzenie w towarzystwie, więc nawet ci rodzice, którzy zazwyczaj zaniedbywali edukację córek, pilnowali, by brała ona lekcje tańca. Skomplikowane układy tańców ludowych, menuetów i kotylionów trzeba było znać na pamięć, oczekiwano też, że częste ćwiczenia taneczne wyrobią grację ruchów u młodej osoby. Ładna postawa miała znamionować damę, która także powinna była grać na fortepianie lub harfie oraz - jeśli miała ładny głos - śpiewać. Te umiejętności mogły zwiększyć jej szanse na rynku matrymonialnym"[3].

W takich czasach żyła sama Jane Austen i jej bohaterki. Jednak nakreślenie tła w "Niezłomnym sercu..." niestety nie stanowi interludium do tego, co ciekawi czytelnika najbardziej - historii samej Austen. Mówiąc ściślej, postać angielskiej pisarki gubi się gdzieś w gąszczu nazwisk, osób, które pojawią się, by zaraz zniknąć oraz błahych szczegółów, a co gorsza - w tym wszystkim gubi się też czytelnik. Trudno znaleźć porządek w tej biografii (bywa, że nawet tytuły rozdziałów nie odnoszą się do ich zawartości), historia opowiadana przez Grosvenor Myer jest zwyczajnie niespójna, do tego pozbawiona przypisów czy choćby wykazu ważniejszych źródeł.

Momentami wygląda to tak, jakby biografka przepisywała listy Austen, przekazując mało istotne informacje, opatrując je dokładnymi datami (chyba jedynie dla nadania przyzwoitej objętości książce). I tak dowiadujemy się na przykład, że pewnego dnia Austen bolało ucho, że innego zdecydowała się uszyć powłoczkę na podnóżek, jeszcze kiedy indziej spotkała się z panią Bigg, a gdy zaczęła pisać, w przypływie dobrego humoru kupiła "trochę pasmanterii z koralikami na wykończenia za dwa szylingi i cztery pensy oraz trzy pary jedwabnych pończoch za nieco mniej niż dwanaście szylingów, mimo iż w sklepie panował taki tłok, że musiała czekać pół godziny, zanim została obsłużona"[4]. Całość ratują nieco rozdziały poświęcone karierze literackiej Austen czy przejmujący opis jej ostatnich dni - a jednak to trochę za mało, aby zrekompensować czytelnikowi nudę.

Nie wątpię, że życie Jane Austen - nieco zgryźliwej, niezamożnej starej panny, pozostającej na łasce braci - w większości nie obfitowało w szczególnie ekscytujące wydarzenia (stąd skoncentrowanie na lokalnych ploteczkach). A jednak nie wątpię również, że przy tym wszystkim była ona interesującą osobą. Niestety Grosvenor Myer, niczym w suchym sprawozdaniu, przytacza wyłącznie szereg mniej lub bardziej istotnych faktów z biografii angielskiej pisarki, ale nie próbuje nawet zrozumieć jej samej, pokusić się o ciekawe wnioski.

Od biografii oczekuję ciekawego portretu, popartego rzetelnymi źródłami, noszącego w sobie ślad fascynacji biografa opisywaną osobą. Jednak wyłaniający się z "Niezłomnego serca..." portret Jane Austen przypomina najsłynniejszy wizerunek wspaniałej angielskiej pisarki autorstwa jej ukochanej siostry Cassandry - marny szkic poprawiany przez współczesnych twórców. Szkoda, że polscy czytelnicy chcący poznać bliżej tę wspaniałą pisarkę są skazani na książkę Grosvenor Myer. Może to nawet lepiej, że "Niezłomne serce..." tak trudno dziś dostać.

[1] Valerie Grosvenor Myer, "Niezłomne serce: Jane Austen: Biografia", przeł. Małgorzata Kicana, Prószyński i S-ka, 1999, s. 34-35.
[2] Tamże, s. 48-49.
[3] Tamże, s. 44.
[3] Tamże, s. 44.
[4] Tamże, s. 194.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1742
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: porcelanka 25.07.2013 21:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy Jane Austen trzeba ko... | misiak297
"Niezłomne serce" szybko ulatuje z pamięci - ja po kilkunastu miesiącach zdążyłam już całkiem o nim zapomnieć. Chciałabym przeczytać biografię Jane Austen, która dorównywałaby "Na plebanii w Haworth".
Użytkownik: Szarlotta 30.08.2013 22:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy Jane Austen trzeba ko... | misiak297
Kiedy zaczynałam czytać tę biografię, nie miała ona tutaj jeszcze żadnej mocno rozbudowanej recenzji. Teraz widzę, że pisanie czegoś nowego nie jest potrzebne, bo Misiak napisał prawie wszystko. ;)
W gąszczu zbędnych informacji, od których aż roi się w tej książce, często trudno wyłowić rzeczy, które faktycznie pozwoliłyby na lepsze poznanie i zrozumienie pisarki. Mnie szczególnie irytowało ciągłe streszczanie listów Jane Austen, które - jak w większości streszczeń - skupiało się na przekazaniu faktów (inna sprawa, że zwykle naprawdę nieistotnych), z pominięciem "ducha" relacji samej JA. Przytaczanie niektórych szczegółów było zbędne, a już na pewno w sytuacji, gdy autorka biografii odarła różne uwagi wypowiadane w swoich listach przez Jane Austen z ich pięknego, oryginalnego stylu. Pozostaje mi tylko odesłać zainteresowanych bezpośrednio do "Listów wybranych Jane Austen". Może i tutaj znajduje się sporo niewiele znaczących szczegółów, uwag dotyczących nieznanych nikomu gości przychodzących na herbatę, trudnych do rozszyfrowania koligacji rodzinnych, czy drobiazgów dotyczących przeróbek różnych elementów ubioru - ale są one autentyczne, nie tak wyrywkowe i, co najważniejsze, opisane piórem samej Jane.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: