Dodany: 17.07.2013 18:45|Autor: natanna51

O kociej ferajnie i ludziach, którzy ją pokochali.)


Historia dużej urody kocura Riko, który założył rodzinę z kotką Szarosrebrną i zrobił wszystko, co było w jego mocy, by zapewnić swej familii poprawę warunków bytowych, przykuła moją uwagę jak dobra saga rodzinna. Z ogromnym zainteresowaniem czytałam o perypetiach kociej rodziny, o tym, jak sprytnie Riko wkradł się w łaski ludzi z sąsiedztwa, do których zamierzał się przeprowadzić, o kocich smutkach i radościach, a także o zaufaniu, jakie ludzie ci zdobywali u przygarnianych kotów, z których powstała z czasem spora futrzasta gromadka różnych charakterów.

Z doświadczenia wiem, że wśród kotów tak raczej się nie zdarza, kocury z natury chadzają swoimi drogami, nie dbając o jedną kotkę, a raczej są podrywaczami walczącymi z innymi kocurami o względy wciąż innych samiczek. Potomstwo też ich nie interesuje, a wręcz odwrotnie, staje się dla niego zagrożeniem i kotki muszą ukrywać przed nimi młode, (osobiście dawno temu byłam świadkiem, jak ukochana kotka moich dzieci, nazywana przez nie Kajtusiową, przenosiła swoje kocięta z miejsca na miejsce, pilnując, by kocur ich nie dopadł).

Bohater książki Joanny Chełstowskiej i Ludwika Kozłowskiego jest jednak zupełnie inny. Riko to dzielny, pomysłowy, a także rozumny i dobry kot, dla którego kotka Szarosrebrna i jej kocięta są dobrem nadrzędnym, o które dba jak najlepszy ojciec o swą rodzinę (niejeden ojciec mógłby się od Rika nauczyć, jak być odważnym i władczym, silnym i łagodnym zarazem, twardym, a jednocześnie delikatnym i wrażliwym, a przede wszystkim, jak być wiernym i opiekuńczym, pozbawionym samczego egocentryzmu i egoizmu).

Historia Riko wydaje się być nieprawdopodobna, ale skoro autorzy zapewniają, że się wydarzyła naprawdę, to wierzę w to i cieszy mnie, że mogłam dzięki nim ją poznać i wejść w środek tej ferajny o różnej maści i temperamencie, smucąc się i ciesząc razem z Riko. Historia ta, dzięki doskonałej znajomości kociej natury, jaką zaprezentowała w książce para jej autorów, rzuciła zupełnie inne światło na moje postrzeganie tych czworonogów, z czego się bardzo cieszę. Owszem, część kociej mowy i ja do tej pory potrafiłam zrozumieć, ale to maleńki przejaw tego, co te zwierzęta swym zachowaniem potrafią przekazać człowiekowi, czy też innym zwierzętom. To edukacja, którą chłonęłam ze sporym zainteresowaniem, odczuwając przy tym przyjemność czytania.

Na końcu książki "Riko i my", w której poruszony jest również ważki temat rozdawania i adopcji kotów, autorzy załączyli "Podręczny słownik kociej mowy". Słownik stanowi istotny element w odczytywaniu zachowań swoich pupilów i będzie bardzo pomocny w kontaktach z tymi akurat braćmi mniejszymi, jak nazywał zwierzęta św. Franciszek z Asyżu.

Książkę Joanny Chełstowskiej i Ludwika Kozłowskiego "Riko i my" polecam wszystkim, nie tylko posiadaczom i miłośnikom kotów.

[Opinia ukazała się na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 448
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: