Dodany: 30.06.2013 14:24|Autor: Oio
Historia napisana od nowa
Bardzo lubię czasy Tudorów, choć może niekoniecznie chciałabym żyć wtedy na angielskim dworze (zdecydowanie zbyt łatwo było stracić głowę). A Hilary Mantel dostała już dwie nagrody Bookera - właśnie za powieść "W komnatach Wolf Hall" i za jej kontynuację, "Na szafocie". Nie mogłam przepuścić takiej okazji.
Wszyscy to znamy, lepiej lub gorzej. Każdy uczył się na historii o Henryku VIII i wie, że aby móc rozwieść się z Katarzyną Aragońską i poślubić Annę Boleyn (która miała dać mu upragnionego następcę), zerwał z Watykanem i został głową Kościoła Anglii. Te właśnie wydarzenia są osią fabuły - a jednak Hilary Mantel przesuwa pewne akcenty i wybiera bardzo ciekawą perspektywę. Głównym bohaterem czyni bowiem Tomasza Cromwella, doradcę Henryka VIII.
Cromwell to postać, która wydaje się mało interesująca. Tak jak w "Dynastii Tudorów" (oglądaliście?) - cały czas gdzieś tam jest, wciąż kręci się w pobliżu, ale nie zwraca na siebie zbyt wiele uwagi (no, przynajmniej mojej). W dodatku raczej nie sprawia zbyt sympatycznego wrażenia. Niby był zdolnym politykiem i doradcą, wzmocnił królewskie finanse i pozycję króla, ale historia jakby go nie lubi. Hilary Mantel wykorzystała tę pozornie nieciekawą postać i dzięki temu ukazała wydarzenia historyczne w nowym świetle; pozwoliło jej to na zmuszenie czytelnika do ponownego rozważenia pewnych kwestii, do spojrzenia na "fakty" z innej strony. Wybór głównego bohatera okazał się nadzwyczaj trafny. Nie tylko dlatego, że Cromwell wciąż jest w centrum wydarzeń i ma na nie znaczący wpływ. Mantel bowiem nie opowiada jedynie o Henryku VIII, jego żonach i tworzeniu Kościoła anglikańskiego. W "Wolf Hall" pokazuje losy jednostki w kontekście wielkiej historii. Jej Cromwell jest zatem nie tylko postacią historyczną, ale też po prostu człowiekiem. Obserwujemy jego drogę od syna kowala do jednego z najważniejszych polityków na angielskim dworze królewskim. Hilary Mantel tworzy obraz mężczyzny sprytnego, inteligentnego, pracowitego, silnego, o własnym spojrzeniu na sprawy rządów czy religii. Ma on dużą wiedzę o polityce i gospodarce, zna parę języków, doskonale orientuje się w sytuacji na świecie. Całkiem nieźle potrafi też określić stosunki panujące na dworze królewskim (a zorientowanie się w tej sieci intryg wcale nie jest proste). Cromwell do wszystkiego doszedł sam, tylko sobie i swojej inteligencji może zawdzięczać tak spektakularny awans społeczny. To powoduje, że czujemy podziw dla niego. Ale Mantel sprawia też, że po prostu go lubimy. Jej Cromwell darzy szczerym szacunkiem kardynała Wolseya, ogromną rolę odgrywa w jego życiu rodzina. Na postać, która do tej pory nie cieszyła się wielką sympatią, pisarka popatrzyła z zupełnie innej strony.
Inaczej niż zwykle potraktowany też został w tej powieści Tomasz Morus, przedstawiany na ogół jako człowiek o ogromnej sile moralnej, który nie potrafił się wyrzec swojej wiary i swoich ideałów. Tutaj jest dalekim od doskonałości fanatykiem religijnym. Być może Cromwell Mantel jest zbyt wybielony, być może jej Morusowi za bardzo się dostało. Tego nie wiemy. A pisarka doskonale zdaje sobie sprawę, jak niewiele w gruncie rzeczy możemy powiedzieć na pewno o historii. O ile trudno nie zgadzać się z pewnymi faktami, o tyle sposób ich ukazania może być diametralnie różny. Trudno też po pięciuset latach ocenić charakter Cromwella. Kto wie, czy przez parę wieków nie był krzywdzony przez historyków? Historię tworzyli nie tylko jej uczestnicy, ale też następne pokolenia, które opowiadały ją na swój sposób.
"Wie, że to żywi prześladują umarłych. Piszczele i czaszki są wysypywane z zetlałych całunów, a słowa niczym kamyki wkładane do półotwartych ust: redagujemy ich pisma, na nowo piszemy ich życiorysy"*.
A Mantel swoją wizję potrafi uczynić wiarygodną. Drobiazgowo przedstawia nie tylko sytuację polityczną czy charakter Cromwella, ale też zwykłe życie w Anglii w XVI wieku. Świat jej powieści jest pełen szczegółów. Autorka wprowadza bardzo wiele postaci, bardzo wiele wątków. Czasem można się w tym wszystkim pogubić, lektura wymaga pewnego skupienia. Język powieści jest dość specyficzny - wszystko zostało opisane w czasie teraźniejszym (także wydarzenia z przeszłości), niekiedy też trudno się zorientować w dialogach - nie zawsze wiadomo, kto co mówi. Ale "Wolf Hall" jest interesujące, Mantel potrafi pokazać znaną historię w nowy, ciekawy sposób.
Osiągnięcie zbyt wysokiej pozycji na dworze Henryka VIII bywało niebezpieczne. Bardzo wielu ludzi, którzy wspięli się na sam szczyt, w końcu spadło z hukiem (najczęściej zaś spadała głowa). Historia Cromwella już się dokonała, znamy jej koniec. I o ile w powieści "W komnatach Wolf Hall" wciąż jest on na samej górze, w końcu nieuchronnie poleci w dół. Chętnie poczytam o tym, co będzie dalej w kontynuacji - "Na szafocie".
---
* Hilary Mantel, "W komnatach Wolf Hall", przeł. Urszula Gardner, wyd. Sonia Draga, 2010, s. 653.
[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.