Dodany: 11.04.2004 08:56|Autor: dagunia1

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Spis cudzołożnic: Proza podróżna
Pilch Jerzy

4 osoby polecają ten tekst.

O tym, jak grzeszą w Galicji


W małym notesiku zapisywał ich imiona: wykaligrafowane starannie litery były jak kod do innej rzeczywistości. Obok imion - numery telefonów. I tylko te litery i cyfry, stłoczone na niewinnej bieli papieru. Dopiero wyobraźnia cyfry zamieniała w głosy, imiona w ciała. W kobiety spragnione jego obecności. Ten mały notesik był więc sekretną przepustką do grzechu. Spisem jego cudzołożnic.

Jerzy Pilch mieni się obecnie najpopularniejszym pisarzem Rzeczpospolitej. Trudno orzec, czy zaszczytny ów tytuł przypadł Pilchowi z racji samego pisania, czy jest też rezultatem zgrabnego marketingu; dość powiedzieć, że to książki z tzw. krakowskiego okresu Pilchowej twórczości uczyniły go znanym i lubianym. Jerzy Pilch na sławę czekał długo: ta, będąc kochanką marudną i wybredną, zdecydowała się sprzyjać Pilchowi dopiero po kilku latach żmudnego pisania, a na dobre została z nim po opublikowaniu „Spisu cudzołożnic”. I właśnie o „Spisie” będzie mowa na tym miejscu. Oto Jerzy Pilch z czasów galicyjskich. Pilch - kpiarz i literacki błazen, który swojego czytelnika topi w językowym żywiole.

Fabuła „Spisu” snuje się koncentrycznie wokół wydarzenia przyjazdu szwedzkiego humanisty do Krakowa. Uniwersytet deleguje pracownika, Gustawa, aby ten, mocą swojej erudycji, dokonał cudu przemienienia smutnego Krakowa w miasto dostojnej tradycji i kultu. I Gustaw staje na wysokości zadania: manipuluje materią zdarzeń i miejsc, niemal przykrywa miejskie szarości tkaniną magii i uroku - wszak talentu mu nie brak (Gustaw jest niedoszłym pisarzem). Szwed daje się omotać. Pijany albańskim koniakiem, chce jeszcze tylko spróbować (sic!) polskiej kobiety. I cóż Gustaw? Nie darmo uczelnia wybrała właśnie jego: Gustaw wyciąga swój mały notesik, sekretny pamiętnik kobiet, które miał lub planował/marzył mieć. Jego dziennik rozkoszy pisany numerami telefonów. Spis cudzołożnic przeszłych i przyszłych. Spis kobiet mitycznych, które wspomogły Gustawa w „zażegnywaniu fenomenu obojętności świata.”

Błądząc wzrokiem po zapiskach, Gustaw oddaje się wspomnieniom. Brnie marzycielsko przez fabularne meandry, wraca po wielekroć do miejsc znajomych, czasów minionych bezpowrotnie. Szukając cudzołożnicy idealnej, oddaje się wycieczkom stylistycznym, co prują szew fabuły i opóźniają akcję. Szwedowi jednak krzywdy to nie czyni - albański koniak dopełnia finału delegacji sprawniej niż Gustaw wertujący notesik. Zakończenie książki opiewa spotkanie z kobietą marzeń - i tu wypada zaprzestać wszelkim streszczeniom, aby nie pozbawiać czytelnika niespodzianki.

„Spis cudzołożnic” jest literackim afrodyzjakiem: oto wyrafinowane popędy stylistyczne Pilcha, błahość, lekkość i ulotność tematyki przyciągają czytelnika i łapią go za szyję niczym czuła kochanka. Konstrukcje zdaniowe są fetyszem, jeszcze nie zmanierowane, a już kipiące od banalności i łagodnej kpiny. Pilch czaruje słowami, a przy tym nie zadaje sobie trudu konsekwentnego budowania wątków. Gustaw z równą łatwością zmienia tematy, jak zmieniałby kochanki. Fabuła miejscami pęka niczym rozdzierane namiętnymi palcami prześcieradło.

I oto ujawnia się mistrzostwo Jerzego Pilcha: ten pisarz wie, kiedy zacząć, i kiedy skończyć. Z dziur w prześcieradle wyziera bowiem metafizyczny kontekst: czym jest grzeszność? Czym jest picie? Cudzołóstwo? Czytelnik nagle zostaje sam wobec problemu, który zdawkowo podrzucił narrator. „Spis cudzołożnic” jest gorzkawą satyrą, wymierzoną w społeczeństwo. Osadzony bardzo silnie w czasoprzestrzeni, piętnuje polityczne i obyczajowe schematy, hierarchie społeczne i literackie, wreszcie stereotypy myślenia i pisania. Już tylko ulubione hasło Gustawa: „Jesteśmy dwoma protestantami w sercu rzymsko-katolickiej Polski” sugeruje ważkość podejmowanych kwestii. „Spis” bynajmniej nie katalogizuje kochanek dostępnych w obszarze Galicji, ale przypuszcza atak na narodowe niedomagania. Wytyka palcem truizm. Zdziera zasłony hipokryzji.

Jerzy Pilch w dwóch kontekstach: językowym i sytuacyjnym, zgrabnie zorganizował całość książki. I tym, w pewnym sensie, dokonał literackiego rozgrzeszenia swojej prozy, sam siebie przedrzeźnił - z ogromnym wdziękiem, choć nieskromnym gestem. Wszak gdyby nie ten język, rozrzedzony stylistycznym błaznowaniem, „Spis cudzołożnic” byłby opisem tylko jednego cudzołożnika - właśnie Jerzego Pilcha, który zdradził gatunek powieściowy dla swoich postmodernistycznych, chociaż żywiołowych wycieczek. A gdyby nie groteskowość całej sytuacji, Gustaw zamiast rzędu kochanek, miałby wciąż jedną i tę samą, ociężałą, brzydką i niechętną - Polskę. Dzięki Pilchowi ma przynajmniej marzenia. Oraz swój notesik. Dobre i to.

(Dagmara Pędrak)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 17109
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: