Dodany: 22.06.2013 23:45|Autor: Frider

Książki i okolice> Książki w ogóle

1 osoba poleca ten tekst.

Piękne okładki


Przy zakupie „Leśnego Morza” Igora Newerlego kierowałem się wyłącznie pięknem okładki. Zrobiłem tak nie po raz pierwszy zresztą. Nie zawsze przełożyło się to na bogactwo przeżyć czytelniczych, ale zdarzyły się też momenty (jak np. właśnie przy „Leśnym Morzu”) gdy spotkała mnie miła niespodzianka i odkryłem kawałek pięknej prozy. Moje pytanie brzmi:
czy zdarzyło się Wam, moi drodzy, kupić książkę wyłącznie ze względu na walory jej okładki? Jeżeli tak, to czy możecie przytoczyć tytuł i autora? I oczywiście wydawnictwo.
Jakie okładki sobie cenicie? Nowoczesne, ze skąpą ilością elementów graficznych? Bogate w szczegóły i kolorowe? Preferujecie konkretne motywy? Wolicie okładki miękkie, twarde, ze skrzydełkami, z obwolutą, materiałowe? Ciekaw jestem każdej wypowiedzi.
Pozdrawiam serdecznie
Wyświetleń: 15366
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 59
Użytkownik: ilia 25.06.2013 22:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Przy zakupie „Leśnego Mor... | Frider
Kupując książki kieruję się głównie interesującą mnie tematyką i autorem, ale przyznaję, że czasem piękna lub interesująca okładka ma wpływ na zakup danej książki. Na przykład kupiłam duński kryminał "Ostatni dobry człowiek" A. J. Kazinskiego wydany przez wyd. Amber (a raczej nie kupuję już kryminałów) dlatego, że bardzo spodobała mi się okładka http://www.empik.com/ostatni-dobry-czlowiek-kazinski-a-j,p1045574125,ksiazka-p. Książka, swoją drogą, także bardzo mi się podobała i uważam ją za jeden z lepszych współczesnych kryminałów. Także na zakup "Sztuki prostoty" Dominique Loreau (wyd. Czarna Owca) wpłynęło m.in. piękno prostoty okładki http://www.empik.com/sztuka-prostoty-loreau-dominique,prod59617066,ksiazka-p. Jeszcze jeden przykład, żeby nie przedłużać to "Na szlaku do Composteli" Hape Kerkelinga (Wydawnictwo Dolnośląskie) - na książkę zwróciłam uwagę ze względu na ciekawą okładkę - http://www.empik.com/na-szlaku-do-composteli-kerkeling-hape,prod52110066,ksiazka-p.
Jeśli chodzi o rodzaje okładek, czyli czy miękkie, twarde itp. jest mi to obojętne, byle okładka nie oderwała się po kilku czytaniach :)
Użytkownik: Urszulla 25.06.2013 22:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Kupując książki kieruję s... | ilia
To działa też w drugą stronę. Grę o tron kupiłam gdy okładka się zmieniła, bo ta poprzednia z Zysk to porażka. Z następnymi tomami też czekam. Szkoda że ich wydanie w nowej szacie jest uzależnione od serialu w hbo. Takie czasy, niestety
Użytkownik: Frider 27.06.2013 09:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Kupując książki kieruję s... | ilia
Faktycznie okładki piękne, mi też się podobają. Takie właśnie lubię-czyste w formie, nieprzeładowane detalami. Jednak jeżeli chodzi o rodzaje okładki przywiązuję do tego dużą wagę. Lubię twarde obwoluty, lubię czuć ciężar książki w rękach, lubię dotyk papieru, zapach stronic w nowej książce. Cenię sobie bardzo obwoluty na twardych, pokrytych płótnem okładkach. Taki mały feblik :) Kiedyś książki były częściej szyte ( a nie klejone) i to też zaliczam do poszukiwanych cech. Ogólnie lubię, jeżeli książka jest starannie wydana. Mam niestety sporo, bardzo cenionych przeze mnie książek, wydanych w sposób po prostu niechlujny. Mam je, bo innych wydań nie było. Wracam do tych książek, ale odnoszę wrażenie, że książka z obrzydliwą okładką, wydana w broszurowej formie odbiera mi część przyjemności z lektury, nawet jeżeli treść jest przeze mnie bardzo ceniona. Może jednak nieco dziwny jestem ?
Tutaj warto też wspomnieć o pseudo artystycznych malowidłach nie tylko na okładkach, ale też wewnątrz książek. Zdarzają się czasami książki z ilustracjami, mającymi domyślnie być bardzo wysublimowanym malarskim komentarzem do tekstu, a będące tylko niezrozumiałym bohomazem pretendującym nieudolnie do miana sztuki. To mnie denerwuje, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że na pewno jest spora grupa ludzi, która taką twórczość lubi.
Użytkownik: zandra5 25.06.2013 23:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Przy zakupie „Leśnego Mor... | Frider
Oczywiście najpierw patrzę na autora i opis książki. Ale zdarza mi się dosyć często kupić jakąś książkę tylko dlatego, że spodobała mi się okładka :) Zwłaszcza, jeśli dany autor jest mi nieznany i opis jest bardzo lakoniczny. (ostatnie przykłady: Tajemna historia Moskwy (Sedia Ekaterina) albo Lawendowy pył (Marcinkowska Danuta, Marcinkowska-Schmidt Ewa, Schmidt Klaudyna) albo Zapach rozmarynu (Marcinkowska-Schmidt Ewa, Marcinkowska Danuta) - okładki ww. książek były jednym z decydujących czynników).
Zdarza się, że przez okładkę nie kupiłam jakiejś książki.

Ale atrakcyjność okładki to pojęcie względne. Np. czytałam dużo negatywnych komentarzy na temat okładki książki J.K. Rowling "Trafny wybór", a mi na przykład ona się podoba.

W ogóle niestety nie podoba mi się okładka "Gry o tron" z wyd. Zysk i s-ka. Jakby ktoś nie kojarzył:
http://www.empik.com/gra-o-tron-martin-george-r-r,303908,ksiazka-p

Jest tak tania, nędzna i kiczowata, że uch... Ale niestety kupiłam "Grę o tron" z tą okropną okładką ;/ Bardzo mi zależało na szybkim kupnie i tylko ta wersja była akurat dostępna od ręki w empiku... Okładka jest obrzydliwa, ale założyłam na książkę taką kolorową okładkę i już mnie nie denerwuje :p
Użytkownik: alva 25.06.2013 23:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście najpierw patrz... | zandra5
Żeby było śmieszniej, to ta okładka "Gry o tron" pojawiła się także jako okładka Pozłacany łańcuch (Duncan Dave) Ponieważ mam pamięć wzrokową, przez długi czas byłam przekonana, że to jedna i ta sama książka - nie zwracałam uwagi na tytuł ani autora, po prostu kiedy widziałam okładkę, uznawałam, że już to czytałam i więcej nie muszę:)

A sama zachwyciłam się okładką Korona Cieni (Friedman C. S. (Friedman Celia S.)) w wydaniu MAG-a (o tą: http://www.empik.com/korona-cieni-friedman-c-s,prod2210061,ksiazka-p ), no a ponieważ to był trzecia część cyklu, kupiłam także dwie pierwsze. I okazało się to strzałem w dziesiątkę.
Użytkownik: Frider 27.06.2013 09:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Żeby było śmieszniej, to ... | alva
Faktycznie, blamaż wydawnictw. Wydaje mi się, że fantasy w ogóle nie ma szczęścia do okładek. Te okładki które widziałem często były kiczowate. A szkoda, bo nic nie stoi na przeszkodzie, aby książki fantasy miały okładki takie jak te z serii Diuny – małe dzieła sztuki.
http://www.empik.com/szukaj/produkt?q=diuna&qtype=​basicForm
A tutaj proszę mały potworek- Conan w wykonaniu ślepego artysty:
http://najgorsze-okladki.blogspot.com/2013/01/conan-droga-do-tronu.html
Podczas gdy np. malarstwo Franka Frazetty było z powodzeniem wykorzystywane w innych wydaniach opowieści o Conanie (wydawnictwa PIK i ART) :
http://encyklopediafantastyki.pl/index.php?title=P​lik%3AConan_pirat.jpg
Podobnie jest z książkami p. Tolkiena. Część wydawnictw wykorzystuje piękne, nastrojowe obrazy Alana Lee, ale spotkałem się też z fatalną grafiką wydawnictwa Muza. Co ciekawe po raz pierwszy zetknąłem się z „Władcą” w wydawnictwie z roku 1981(chyba II polskie wydanie). Potężne tomiszcza- twarde płótno pokryte obwolutą z koszmarnymi grafikami, pasującymi do treści książki jak bałwan do Madagaskaru. Jednak gdy miłość do tej książki nie pozwoliła mi przespać wielu następnych nocy, gdy przeczytałem tą książkę ponownie , kilkakrotnie, raz za razem, zżyłem się też z dziwnymi ilustracjami. Przestały mnie razić, czasami leżałem, przyglądałem się im i zastanawiałem się co mogą oznaczać, jak je interpretować. Dzisiaj to stare wydanie jest moim ulubionym. Okładki nie podobają mi się nadal, ale nabrałem dla nich szacunku, przyzwyczaiłem się do nich, być może poprzez wspomnienie tych pięknych dni, gdy poznawałem prozę Mistrza Tolkiena i rozpoczynałem wielką przygodę w Śródziemiu.
Użytkownik: alva 27.06.2013 20:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Faktycznie, blamaż wydawn... | Frider
Mnie się zdaje, że fantasy ma "szczęście" do okładek, które nijak się nie wiążą z treścią książki. Przynajmniej te parę(naście) lat temu tak było, teraz jest trochę lepiej. Kolejny przykład to okładki do "Czarnej Kompanii" Cooka w wydaniu Rebisu. Wpatrując się w okładkę "Żołnierze żyją", (http://www.empik.com/zolnierze-zyja-cook-glen,325870,ksiazka-p )zastanawiałam się - ki diabeł? No i słusznie, okazało się, że pierwotnie okładka ilustrowała którąś z części "Tamuli" Eddingsa.
Czytałam kiedyś artykuł właśnie o tym, jak wydawnictwa dobierają okładki do książek fantastycznych. Niestety, za nic nie mogę sobie przypomnieć, gdzie ja to czytałam. Może w "Nowej Fantastyce"? Ale to i tak było ładne parę lat temu.

A co by nie mówić, okładka znaczenie ma. Bo ma przyciągnąć wzrok. Bo jeśli nie zna się autora, "wychwalacze" na ostatniej stronie o treści książki nie mówią w zasadzie nic, to pozostaje albo przerzucić parę stron, albo kupić w ciemno. I zdaje mi się, że w tym drugim wypadku okładka będzie mieć niebagatelne znaczenie. Poza ceną, oczywiście.
Użytkownik: Sznajper 27.06.2013 23:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie się zdaje, że fantas... | alva
Fakt, okładki fantasy w przerażającej większości są paskudne.
Okładki książek Pratchetta to jeden z nielicznych wyjątków, chociaż do estetyki Kirby'ego musiałem się z początku przyzwyczaić. (A jak już się przyzwyczaiłem, to teraz nie mogę do końca zaakceptować Kidby'ego w roli jego nastepcy).
Użytkownik: parilicium 23.06.2014 21:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Faktycznie, blamaż wydawn... | Frider
Ponieważ wątek został odkurzony, dorzucę kilka słów.

Koszmarna okładka potrafi zepsuć przyjemność płynącą z lektury książki. Jak zauważyłeś, zupełnie nie mają do okładek szczęścia pozycje fantasy (science fiction także). Jest to tym bardziej wstrząsające, że mamy w kraju całą rzeszę wspaniałych grafików, którzy chlubią się wieloma osiągnięciami międzynarodowymi (projektując dla rozmaitych wydawnictw - książkowych, muzycznych, gier karcianych itd.).
Kto się interesuje grafiką, wie, że Polacy brylują - wystarczy zaglądać na Deviantart, by zdawać sobie z tego sprawę. Marta Dahlig http://dahlig.deviantart.com/gallery/, Grzegorz Rutkowski http://88grzes.deviantart.com/gallery/, Marek Okoń http://omen2501.deviantart.com/gallery/, Michał Karcz
http://karezoid.deviantart.com/gallery/, Adam Andrearczyk http://alcove.deviantart.com/gallery/, Paweł Uchorczak http://paweluchorczak.deviantart.com/gallery/, Jakub Kowalczyk http://jakubkowalczyk.deviantart.com/gallery/, Fel-X http://fel-x.deviantart.com/gallery/ (by wymienić choć niektórych) to artyści rozpoznawalni na całym świecie.

Nie wiem, ile by kosztowała okładka zamówiona na przykład u Marty Dahlig, ale wiem z całą pewnością, iż taka okładka Nawałnica mieczy: Stal i śnieg (Martin George R. R.) (wyglądająca jakby robił ją gimnazjalista uczący się Photoshopa) TAKIEJ książki to zgroza i wstyd.
Użytkownik: Frider 27.06.2013 09:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście najpierw patrz... | zandra5
A tutaj mamy już różnicę płci w ocenie wyglądu :) Okładki "Lawendowego pyłu" i "Zapachu rozmarynu" są bardzo kobiece ( w moim odbiorze). Nie wiem dlaczego, ale postacie z dolnej części "Zapachu rozmarynu" przypominają mi... „Krzyk” Muncha.

"atrakcyjność okładki to pojęcie względne".
Oczywiście, że tak. Ale m.in. dlatego tak fajnie jest poznać opinie innych o danej okładce, porównać ją z własnymi odczuciami, spróbować wejść w czyjś punkt widzenia i spojrzeć cudzymi oczami. Czasami można docenić coś , co nam się początkowo nie podobało, poddając się argumentom drugiej osoby.
Odnośnie „Trafnego wyboru”- kupiłem tę książkę jakiś czas temu i także byłem/jestem rozczarowany okładką. Jednak pomyślałem sobie w pewnym momencie, że nie warto stawiać na tej okładce krzyżyka, tylko trzeba najpierw przeczytać książkę. Czasami treść książki dobrze koresponduje z jakąś nietypową okładką, a okładka „Trafnego wyboru” nie jest wcale brzydka tylko właśnie nietypowa, być może pasuje tu nazwa :symboliczna. Książki jeszcze nie czytałem, opinię o okładce ugruntuję sobie po lekturze. Jasną sprawą jest, że po Harrym Potterze spodziewaliśmy się czegoś innego, okładka „Trafnego wyboru” nieco przeraża wizją zbyt głębokiego odstępstwa od tego za co pokochaliśmy panią Rowling.
Użytkownik: Karolina W. 27.06.2013 12:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Przy zakupie „Leśnego Mor... | Frider
Dwa dni temu natknęłam się na "Mgła z czerni zła utkana" Joana Wing http://wydaje.pl/e/mgla-z-czerni-zla-utkana.
To właśnie okładka przykuła moją uwagę. Kiedy ją zobaczyłam, krew żyłach zastygła.
Gdyby nie to, że książka prezentowana była w nowościach, nigdy bym na nią nie trafiła.
Tematyka raczej nie moja, jednak cieszę się, że podjęłam ryzyko.
Zaskakująca zawartość współgra z okładką.
" Mgła..." jest pierwszą powieścią autorki.
Sprawdziłam na jej stronie i okazuje się, że napisała ją kiedy miała zaledwie 16 lat.
Podziwiam ją za odwagę, każdy inny autor przerobiłby swoje dzieło, wygłaskał i uszlachetnił.
W tym przypadku, pozostawienie jej w niezmienionej wersji, sprawia, że widzimy świat oczami nastolatki.
Jakże wiarygodne spojrzenie.
Chyba rozumiem, dlaczego zdecydowała się na taki krok.
Jeśli zaś chodzi o wygląd okładki - lubię takie, które mają charakter, które emanują świeżością i zaskakują niebanalnym pomysłem.
Co do rodzaju - może rozczaruję większość, ale wolę czytać książki na czytniku.
Za dużo ich czytam, by nosić i wozić ze sobą... osobną walizkę.
Oczywiście na początku trudno było mi się przełamać, przyzwyczaić i przejść płynnie do korzystania z czytnika, ale po tygodniu i trzech przeczytanych książkach, pokochałam to małe, płaskie, wygodne coś ;)
Pozdrawiam gorąco



Użytkownik: inheracil 27.06.2013 20:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Dwa dni temu natknęłam si... | Karolina W.
Udaję-że-nie-uważam-tego-za-reklamę mode on. Praca, na podstawie której powstała okładka, jest autorstwa osoby, działającej w internecie jako Anapt. Mógłbym się krygować i udawać, że nie podejrzewam wykorzystania grafiki bez zgody autora. Jednak po przeczytaniu wpisów autorki (ałtorki ?) na facebooku śmiem wątpić czy znajomość prawa autorskiego jest jej mocną stroną.
Użytkownik: inheracil 27.06.2013 20:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Udaję-że-nie-uważam-tego-... | inheracil
Sprawdziłem, podejrzenie bezzasadne. Jeżeli ktoś się obraził, to przepraszam :)
Użytkownik: Karolina W. 27.06.2013 21:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Sprawdziłem, podejrzenie ... | inheracil
Sprawdziłam... na początku książki jest informacja, kto jest autorem okładki. Dobrze czasami sprawdzić nim się coś chlapnie.
Przy okazji, właśnie dostałam dwie książki.
Obie Borisa Akunina - "Walet pikowy" i "Śmierć Achillesa" wydawnictwo Świat Książki.
Okładki ciekawe, oszczędne w kolorystyce, rzekłabym nawet archaiczne.
Niestety książki klejone, ale darowanemu...
Koleżanka uwielbia jego twórczość i postanowiła mnie zarazić.
Oczywiście nie mam nic przeciwko ;)
Zaraz zabiorę się za lekturę.
Mam nadzieję, że Boris dołączy do grona moich ulubieńców.
Pozdrawiam (zwłaszcza tych w gorącej wodzie kąpanych)

Użytkownik: Frider 27.06.2013 22:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Sprawdziłam... na początk... | Karolina W.
Książek Akunina w tej serii jest dużo więcej, wszystkie w podobnej estetyce. Identycznie wydane są także audiobooki. Wydaje mi się, że warto właśnie audiobooków Akunina spróbować- to chyba jedyna książka , w której odsłuchanie z płyty zrobiło na mnie lepsze wrażenie, niż przeczytanie samodzielne.
Użytkownik: Karolina W. 28.06.2013 09:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Książek Akunina w tej ser... | Frider
Z Akuninem zaczynam dopiero romans ;)
Najpierw przeczytam, a potem, za twoją radą Frider, odsłucham.
Co do okładek - "Anatomia Zbrodni" Lawrence Goldstone Wydawnictwa Sonia Draga.
Koszmarna ;) choć utrzymana w klimacie książki.
Sama książka - ciekawa, od pierwszej kartki prowadzi w zaułki dziewiętnastowiecznej Filadelfii.
A potem jest tylko gorzej ;) sekcje zwłok, kłamstwa i zabójstwa :)
To możecie przeczytać na okładce, a posiłkowałam się tym tekstem, by nie zdradzić zbyt wiele.
Niestety czasami mogę się zagalopować ;)
Książkę polecam - na okładkę nie zwracajcie uwagi.
Użytkownik: Frider 28.06.2013 10:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Z Akuninem zaczynam dopie... | Karolina W.
Przypomina mi "Pachnidło"
Użytkownik: Karolina W. 28.06.2013 10:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Przypomina mi "Pachnidło" | Frider
Miałam podobne skojarzenia ;)

Mam kolejny przykład ;)
"Ósemka" Katherine Neville wydawnictwa REBIS.
Twarda okładka z dodatkową obwolutą, książka szyta.
Sama okładka bardzo ciekawa.
Miła dla oka kolorystyka, całkiem dobry projekt.
Kupiłam ją, bo przykuła moją uwagę, bo nie miałam już co czytać, bo pogoda była paskudna, bo pragnęłam odmiany.
Powieść zaskoczyła mnie, ale pozytywnie.
Mimo wielu zajęć domowych, pochłonęłam ją w dwa dni.
Ilość stron - niecałe 700.
Użytkownik: Frider 29.06.2013 22:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Miałam podobne skojarzeni... | Karolina W.
Okładka rzeczywiście ładna i ciekawa, ale...ta książka to straszny tłuścioch! 700 stron to nie w kij dmuchał. Zwykle taka liczba sprawia, że poważnie zastanawiam się, czy zacząć czytać, a czasami odmawiam sobie lektury. Z prostego względu- lubię doczytywać książki do końca, czuję poważny dyskomfort psychiczny, jeżeli z jakiegoś powodu nie kończę lektury. A proszę sobie wyobrazić, że zaczynam książkę 700-et stronicową i po kilkudziesięciu kartkach orientuję się, że dalsze czytanie będzie niepotrzebną męką... :).
Jeszcze kilka słów dodam do wcześniejszego Twojego postu z wypowiedzią o czytniku elektronicznym.
Nie mam czytnika. Miałem z nim kontakt poprzez znajomych, ale nie zdołałem się jednak przekonać. Wolę taskać ze sobą książki, wolę robić zakupy nowych w miejscach, w których się znalazłem. Lubię odwiedzać księgarnie w miastach, które stają się przestankiem w moim życiu. Różnica pomiędzy zakupem nowej książki w księgarni, a wgraniem e-booka na czytnik jest taka, jak pomiędzy kolacją w eleganckiej restauracji, a „lunchem” w McDonaldzie. Rozumiem, że czytnik jest znakiem czasów i może być bardzo wygodnym narzędziem dla osób czytających szybko i wydajnie, ale mi wciąż wydaje się jakąś okrojoną formą książki, czymś nieco kalekim. Pewnie się mylę i jestem po prostu staroświecki, ale czytnik będzie musiał sobie czymś u mnie zasłużyć , abym zdecydował się z niego korzystać.
Użytkownik: Karolina W. 30.06.2013 10:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Okładka rzeczywiście ładn... | Frider
Odnośnie czytnika.
Mój mąż zaopatrzył się w to urządzenie ponad dwa lata temu.
Moją pierwszą reakcją był śmiech.
Przełamałam się dopiero w zeszłym roku na wakacjach, lot samolotem i skąpy w tym przypadku bagaż, skłonił mnie do zastanowienia.
Mąż zabrał do swojej walizki wszystko co chciał i czytnik, a ja niewiele i książki.
Mogłabym się rozpisywać, ale...
Ale każdy potrzebuje na to czasu, ja przekonywałam się dość długo, a wystarczył tydzień na wakacjach.
Nie skreśliłam papierowych wersji, bo nadal je kupuję, jednak coraz rzadziej.
Będąc w obcym kraju, znalezienie książki w języku Polskim zakrawa na cud, choć i takowe się zdarzają.
Dlatego posiadanie jednego urządzenia, które potrafi w kilka minut pobrać co tylko dusza zapragnie, jest niesamowitą wygodą.
Co do niedokończonych książek.
Mam tylko jedną - "Nad Niemnem" - istny koszmar nastolatka ;)
Nie wiem jak inni, ale czytanie sprawia mi nieziemską radość.
Kończę każdą książkę po którą sięgnę, gdyż dopiero po skończonej lekturze i szerszym spojrzeniu na całość, mogę wyrobić sobie zdanie.
Tak samo jest z wydawaniem opinii, zwłaszcza o czymś, z czym nie miało się okazji dłużej obcować ;)
Nikogo nie namawiam, ale gwarantuję, że po tygodniu, lub dwóch - zmienicie zdanie.
Nadal kocham wersję papierową, ale mam otwarty umysł i potrafię się przystosować.
I coraz rzadziej przykładam rękę do wycinki drzew :D
Wiecie dlaczego świat jest piękny?
Bo każdy z nas jest inny i posiada inne upodobania.
Krytyka jest zbędna.


Użytkownik: Frider 30.06.2013 13:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Odnośnie czytnika. Mój m... | Karolina W.
To nie miała być krytyka, przepraszam. No, może troszeczkę;) Po prostu patrząc na czytniki odczuwam pewien niepokój. Patrzę na nie i wiem, że to przyszłość. Być może kiedyś książki znikną z naszych półek, a czytniki są tego przepowiednią. Patrząc na czytniki zaczynam odczuwać pewną nostalgię, taką mało skonkretyzowaną nostalgię. Być może odczuwam wtedy przemijanie, albo po prostu tęsknię za czasami gdy elektronika była rzadkością, nowinką . Nikomu nie wyrzucam zamiłowania do czytników, broń Boże. Po prostu czuję do nich nieufność, mam wrażenie jakbym widział małego, ale nafaszerowanego sterydami boksera pokonującego bez wysiłku starych mistrzów. A może to złe porównanie.
Nie lubię się przystosowywać, trudno zmieniam zdanie ( co nie oznacza, że nigdy).
A z tą wycinką lasów warto się zastanowić: czy lepiej robić książki z papieru i na każde ścięte drzewo sadzić jedno czy dwa nowe, czy produkować czytniki wytwarzając nieprzetwarzalny plastik, elektronikę i wyjątkowo toksyczne, trudne do utylizacji akumulatory...Trzeba pamiętać, że czytniki będą wytwarzane coraz doskonalsze (albo po prostu tak będą reklamowane), trzeba pamiętać, że ich żywotność będzie prawdopodobnie coraz krótsza, trzeba w końcu pamiętać, że za czytnikami pójdą kolejne gadżety. Na pewno to wszystko przełoży się na ich zdecydowanie zwiększoną sprzedaż, wytwarzanie i późniejsze kłopoty z utylizacją. Z przetworzeniem książki nie ma żadnych problemów. Ładowanie akumulatorów przebiega dzięki temu, że gdzieś elektrownia elektryczna spala węgiel wytwarzając prąd, ale zatruwając środowisko. I.t.d , każdy kij ma dwa końce.
No i nie mogę sobie odmówić małej opinii o wystawianiu opinii :). Opinię wystawiamy zawsze, także o rzeczach których nie widzieliśmy na oczy, co najwyżej nasza opinia zmienia się w czasie. Jesteśmy ludźmi, więc wydawanie opinii jest zupełnie naturalne, mechaniczne i często odbywa się w naszym umyśle poza kontrolą. Oczywiście czasami nasza opinia jest wstępna i sami zdajemy sobie sprawę, że trzeba czasu aby ją zweryfikować, ale praktycznie każdy proces myślowy kończy się jakimiś wnioskami, czyli- opinią :). Opinia w sprawie czytników jest powyżej. Prawdopodobnie kiedyś też będę posiadał czytnik, na tę chwilę na szczęście jednak nie jest mi potrzebny i niech tak pozostanie jak najdłużej. Mam nadzieję, że pozostanę jednym z Ostatnich Mohikanów czytających Książkę wśród czytelników uzależnionych od jakości akumulatorów w ich czytnikach. Dlatego też do dzisiaj wysyłam listy do przyjaciół i rodziny zwykłą pocztą, wkładając mnóstwo serca w przygotowanie listu. Mam także skrzynkę mailową. Zapchana jest zarówno „listami” od znajomych, jak i śmieciami zostawionymi „bo kiedyś się przydadzą”. Ta skrzynka nie ma dla mnie żadnej wartości. Listy przechowywane w szufladzie są bezcenne. Są osobiste, mają w sobie odrobinę serca i duszy osoby piszącej.
Przepraszam, że się rozgadałem. Należymy prawdopodobnie do dwóch różnych pokoleń. Ja wychowywałem się w świecie raczkującej telewizji (wiele lat bez telewizji), w świecie gdzie telefony były tylko w niektórych domach i instytucjach. Nie istniały komputery, nie istniały komórki, satelity, czytniki, konsole, zmywarki do naczyń, mikrofalówki, kuchenki indukcyjne. Itp. Ale książki były. I były jedyną prawdziwą rozrywką dostępną dla każdego. Obecnie moje dzieci ganiają z komórkami, lekcje odrabiają na komputerze. Nie wyobrażają sobie życia bez elektroniki. I powiem tak: teraz nie jest gorzej ani lepiej niż kiedyś. Jest inaczej, świat idzie do przodu. Godzę się z tym i cieszę, że młodzież jest w tym szczęśliwa. A ja...już się nie zmienię. Dla mnie może tego wszystkiego nie być, nawet pewnie nie zauważę jeżeli zniknie. Pod warunkiem, że w czasie gdy będzie znikać będę mógł sobie poczytać książkę.
Pozdrawiam Cię serdecznie i nie gniewaj się za długie wywody.
Użytkownik: ka.ja 30.06.2013 13:51 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie miała być krytyka,... | Frider
Używam czytnika, ponieważ do Polski jeżdżę dwa razy do roku, bywa, że tylko na trzy-cztery dni i wtedy nawet nie zdążę pobuszować po księgarniach. A może raczej - zaopatrzylam się w czytnik, ponieważ to moja jedyna szansa na dostęp do książek, polubiłam go trochę później i już nie mogę się z nim rozstać. Czyta się dobrze, bałam się, że będzie gorzej, że mniejsza przyjemność - nic z tego. Dziwi mnie tylko, że ci, którzy nie używają czytników, tak jakoś agresywnie się o nich wypowiadają. Niedawno czytałam wywiad z Kazikiem Staszewskim, ktory powiedział, że kiedy widzi kogoś czytającego z czytnika, ma ochotę wyrwać mu urządzenie i wywalić przez okno. Dlaczego? A cóż go to obchodzi? Dla mnie książka to treść. Nie widzę wielkiej różnicy między czytaniem Kraszewskiego z pożółkłych, strzępiących i leko zalatujących stęchlizną kartek, ze świeżego, białego papieru czy z ekranu czytnika. Różnice pojawiają się przy albumach, wspomnieniach ilustrowanych zdjęciami czy książkach łączących grafikę i tekst. Czytniki pokazują też okładki - można więc docenić umiejętności i pomysł grafika, a nie trzeba tego potem odkurzać. Ważne jest, żeby mieć kontakt z literaturą, żeby nie zadowalać się byle czym i rozwijać swoje potrzeby kulturalne. Nie porównywałabym książek z czytnika do śmierdzącego tłuszczem baru z niezdrowym jedzeniem, bo to by sugerowało, że treści z czytnika mogą czytelnikowi tylko zaszkodzić i popsuć smak. To nie są gorsze, uproszczone, głupsze i mniej wartościowe książki, tylko dokładnie te same, podane w elektronicznej formie. Na Twoje szczęście wszystko, co pojawia się w e-księgarniach, można też kupić w formie papierowej, na moje nieszczęśćie odwrotnie to nie działa. Nie rozpaczaj więc i nie czuj się przymuszany - czytaj, co lubisz i jak lubisz.
Użytkownik: agatatera 30.06.2013 14:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Używam czytnika, ponieważ... | ka.ja
"Dla mnie książka to treść."

Jak miło znaleźć pokrewną duszę :)
Użytkownik: Frider 30.06.2013 17:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Używam czytnika, ponieważ... | ka.ja
Chyba nie do końca się rozumiemy. Rozmawiamy o subiektywnych odczuciach, a nie konkretnych faktach, stąd prawdopodobnie niejasności. Nie czuję się przymuszany do czytania z czytników, ani tym bardziej nie rozpaczam z tego powodu. Mam za to poczucie, że pewna epoka prawdopodobnie powoli przemija. W tej chwili to nie jest nawet jeszcze równowaga pomiędzy klasycznymi książkami a e-bookami, ale raczej nie ma wątpliwości ku czemu całość zmierza. Pamiętam czasy gdy wchodziły cd-romy. Zwolennicy albumów „czarnych”, analogowych początkowo śmiali się z nowości. Cd-romy powoli (głównie z powodu wysokiej ceny) przebijały się na rynku, a w tej chwili są już praktycznie jedynym nośnikiem dla muzyki. Pamiętacie kasety VHS? Bo są już tylko w pamięci- wyparły je dvd i dyski Blu-ray. Te z kolei zostaną zastąpione przez np. pamięci flash, czy inny nowoczesny nośnik danych. Książki, wcześniej czy później, także odejdą do lamusa. Myślę, że raczej wcześniej, patrząc jak niesamowicie szybko rozwija się rynek czytników i jak coraz więcej pozycji książkowych dostępnych jest w postaci e-booków(wzrost jest i będzie lawinowy). I to się może podobać lub nie. We mnie budzi mieszane uczucia, ale raczej niechęć i obawę.
Czy wyrażam się agresywnie o czytniku? Nie sądzę, ale nie mogę tego „obiektywnie” ocenić, bo jestem autorem tych wypowiedzi. W każdym razie nie jest to moją intencją. Miałem w rękach czytnik Kindle, miałem jakiś rzadziej spotykany czytnik (nie pamiętam nazwy), miałem też w rękach urządzenia nie będące e-papierem, ale z dodatkowymi funkcjami- typu podświetlanie tekstu, wyświetlacz kolorowy. Żadne z tych urządzeń nie wzbudziło mojego zainteresowania. Nie mówię tu o wzbudzeniu sympatii, bo korzystałem z nich za krótko, ale zainteresowanie powstaje lub nie. Nie powstało.
A czy jest różnica w czytaniu w porównaniu do książki papierowej? Dla mnie jest, olbrzymia. Powtarzam jednak, że mówię tu o moich prywatnych odczuciach a nie konkretnych argumentach za. Po prostu wolę trzymać w rękach co innego niż elektroniczne cacko. Poza tym jest jeszcze kwestia bezpieczeństwa- jeżeli mam na czytniku kilkaset książek, to strata czytnika, lub jego awaria jest stratą niepowetowaną. Ryzyko, że takiej samej straty doznam na skutek zniszczenia księgozbioru jest o wiele niższe. Oczywiście można regularnie robić backupy, zmniejsza to ryzyko utraty danych, ale wymusza regularność , sprawdzanie poprawności skopiowanych plików itp. Ogólnie kłopot.
Podobnie było z- być może niefortunnym- porównaniem czytnika do posiłku w McDonaldzie. Jest to ponownie kwestia pewnych odczuć. Moich odczuć. „Klasyczne” czytanie książki to pewna celebracja, czytanie z czytnika ma posmak nowoczesności, ale kojarzy mi się w pewnym stopniu z niedbałością, pośpiechem. Powtarzam- to jest moje odczucie, nie potrafię wyjaśnić z czego wynika i nie przytaczam go tutaj aby kogokolwiek urazić.
„Dla mnie książka to treść” . Owszem, ale dla mnie nie do końca.. To trochę tak jak powiedzieć: dla mnie człowiek to umysł. Niby racja, ale odziera człowieka z jego człowieczeństwa, które składa się z wielu innych składowych niż tylko umysł. Spróbuję pokazać to inaczej. Mam książki w kilku różnych wydaniach. Ten sam autor, ta sama książka, ta sama treść. Niektóre wydania czytam z większą przyjemnością. Z czego to wynika? Nie wiem, po prostu po niektóre wydania sięgam chętniej, podana w nich treść jest lepiej przyswajalna :). Czytnik niestety niszczy jakość książek (książek pojętych całościowo, nie tylko jako treść), unifikuje je i poprzez to obniża ich wartość.
I tyle. Mamy po prostu zupełnie inne spojrzenie na to zagadnienie. Nikt z nas nie ma racji (jedynej racji), bo każde z nas stosuje inne kryteria wartości. Tak czy inaczej miło wymienić się uwagami.
Użytkownik: ka.ja 30.06.2013 18:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba nie do końca się ro... | Frider
Widocznie jestem za mało romantyczna, bo jest mi kompletnie wszystko jedno, czy książkę czytam z rozlatujących się kartek, z pięknie wydanego tomu, czy z ekranu, jeśli jest dobrze, mądrze napisana, to ją cenię, jeśli jest do bani, to nawet papier czerpany i ręcznie malowane ilustracje niczego nie zmienią. Wierz mi, że da się celebrować czytanie z ekranu, można się napawać chwilą, tekstem i treścią. W nosie mam posmaki nowoczesności - stary dobry Steinbeck niczego nie traci w postaci pliku epub. Gdyby nie czytniki, mogłabym czytać jedną-dwie książki miesięcznie, bo więcej na plecach nie udźwignę. A czytam dużo i nie wyobrażam sobie życia bez literatury. Obojętnie czy pisanej ręcznie, czy wklepywanej w pamięć komputera, czytanej z kartek czy z pikseli.
Porównanie z nośnikami dźwięku i obrazu trochę nietrafione - jestem wielbicielką czarnych, analogowych płyt, bo tylko ten nośnik jest w stanie tak dobrze oddać głebię i jakość nagrania (no i te okładki!), kasety magnetofonowe były upadkiem na przysłowiowy pysk, płyty CD to znów kroczek w górę, ale nawet najlepszy nośnik niczego nie zdziała, jeśli nie masz go na czym odtworzyć, z kiepskiego głośnika wszystko będzie brzmiało nędznie. Taśmy VHS to było dno absolutnie - filmy się wręcz utleniały i po jakimś czasie oglądanie ich było męką - szumy, badziewny obraz, magnetowid wsysający taśmę, nawet wielki wspaniały ekran tego nie uratuje, nośnik do wywalenia. Dzięki płytom DVD obraz jest znacznie lepszy i trwalszy, jak trwały, dowiemy się w przyszłości.
Jeszcze raz - nie namawiam nikogo do czytania plików, nie uważam też czytaczy książek za gorszy gatunek czytelnika - liczy się literatura.
A teraz przepraszam bardzo, udaję się celebrować lekturę, czego i Tobie serdecznie życzę.
Użytkownik: Czajka 30.06.2013 19:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba nie do końca się ro... | Frider
A próbowałeś trzymać w ręku czytnik z trzystoma książkami? Bo dla mnie też jest ogromna różnica między trzymaniem takiego czytnika a trzymaniem trzystu książek w ręku. ;)
Masz rację, czas płynie i nic nie jest takie jak przedtem i mnie też było przykro, kiedy pojawił się pan Gutenberg ze swoją czcionką i jednym ruchem zesłał tych biednych mnichów w przeszłość. I nie ma już ręcznie pisanych ksiąg, inicjałów malowanych złotą farbą ani po słowie koniec nie ma już "to ja pisałem, a teraz idę się napić, bo zimno".
Przepraszam za lekką ironię, szkoda, że czytanie na czytniku kojarzy Ci się z niedbałością. Mnie się nie kojarzy. Zapewniam Cię, że celebrować można książkę niezależnie od okoliczności, dobra książka pozostaje dobrą niezależnie od nośnika. Niedbałe czytanie nie zależy od nośnika.
Czytnik to nie koniec świata, moim zdaniem. To nowa możliwość. Tak samo jak gramofon nie był końcem świata, tylko możliwością słuchania muzyki, kiedy nie mogło się iść na koncert. Koncerty nie wymarły, oryginały wiszą dalej w muzeach. Kwestia potrzeb i możliwości. Czytnik to nie gadżet, ale sposób.
Pewnie, lepiej czytać książkę w pięknej płóciennej oprawie z ręcznie wklejonymi ilustracjami, na pięknym tarasie z widokiem na góry. To przyjemność dodana, bo Odys i tak wraca na swoją Itakę. Takie jest moje doświadczenie. :)


Użytkownik: Frider 30.06.2013 21:02 napisał(a):
Odpowiedź na: A próbowałeś trzymać w rę... | Czajka
Wszystkie Piękne Panie...
Czuję się pokonany. Ilością i jakością argumentów, przedstawionych przez szerokie i zacne grono miłych adwersarek.
Chylę czoła przed inteligencją i urodą.
W dowód pokuty kupię sobie czytnik ;)
Pozdrawiam z szacunkiem.
...aczkolwiek nie przekonany...
Użytkownik: ka.ja 30.06.2013 21:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszystkie Piękne Panie...... | Frider
Nie zamierzałam Cię przekonywać do czytnika, tylko do tego, że nie ma różnicy. Naprawdę. Więc bez znaczenia jest, czy kupisz czytnik, czy nie. Czytaj książki, bo to się liczy. I nie myśl o czytelnikach czytnikowych, że to jakiś gorszy albo mniej wymagający, płytszy gatunek ludzki.

Znam rodzinę, w której najbardziej namiętną użytkowniczką czytnika jest osiemdziesięcioletnia seniorka rodu. Uwiódł ją możliwością powiększenia czcionki ;)
Użytkownik: Frider 30.06.2013 21:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zamierzałam Cię przek... | ka.ja
Oj, miałem już nie odzywać się w tym temacie , ale jednak zostałem zmuszony.
„I nie myśl o czytelnikach czytnikowych, że to jakiś gorszy albo mniej wymagający, płytszy gatunek ludzki”.
Absolutnie nigdzie tego nie napisałem. Nigdzie w moich wypowiedziach nie ma też cienia sugestii, że tak uważam. Wszystko co pisałem odnosiłem do samego urządzenia i jego dalszej roli w literaturze i czytelnictwie, nic więcej. Skąd to zaskakujące zdanie? Czyżbyśmy dotychczas nie rozmawiali na ten sam temat?
Użytkownik: ka.ja 30.06.2013 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, miałem już nie odzywa... | Frider
To przez tego McDonalda. Napisałeś, że czytanie z czytnika jest mniej wartościowe, bo książka zostaje okrojona, zunifikowana. Przesadziłam, przypisując Ci ocenę samego czytelnika, to prawda.

Co zaś się tyczy zawartości czytnika, to nie ma strachu, nawet gdyby spłonął, wszystkie zakupione książki wciąż są do pobrania w księgarni, w której zostały zakupione. Nie trzeba robić licznych kopii.
Użytkownik: Czajka 01.07.2013 21:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszystkie Piękne Panie...... | Frider
A czy to wojna jakaś? No i co to za pokuta, która pewnie okazałaby się czystą przyjemnością. :)
Ale ja nie chcę nikogo przekonywać, każdy czyta swoimi sposobami, każdy sposób ma swoje wady i zalety. I ja rozumiem, że dla kogoś jest wadą, że czytnik nie szeleści i nie pachnie i nie jest szyty. Naprawdę. I rozumiem, ze książki się kurzą i zajmują dużo miejsca. To są konkrety. Ale jeżeli ktoś ma odczucie, że czytnikiem się czyta byle jak, to jest to niesprawiedliwość i po prostu muszę się wtrącić, bo ja dużo czytam w czytniku i dużo słucham audiobooków. Nie robię tego byle jak, a wielokrotnie już tu się spotkałam z opinią, że to droga dla leniwych maturzystów, że hamburger, że dla niewidomych, że łatwizna, że bylejakość i że gadżet. Trochę mnie to zawsze dotyka. No i nie zgadzam się z tym, bo najzwyczajniej jest za dużo książek i za mało czasu, żeby hamburgerami się opychać.
Użytkownik: Frider 01.07.2013 21:59 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy to wojna jakaś? No ... | Czajka
Wojna? Ależ skąd. Nigdy nie walczę z kobietami :) Po prostu poczułem się nieco skonfundowany damską nawałą. Może to kwestia mojej wrodzonej nieśmiałości oraz braku umiejętności wysławiania się, połączone z typowym dla osoby rzadko wypowiadającej się publicznie instynktem ucieczki. Nie chciałbym jako forumowy „świeżak” zostać zjedzony przez wytrawnych bywalców tego ekskluzywnego klubu.
;)
Zalety, wady, możliwości i braki czytników omówiliśmy powyżej, niewiele pozostało do dodania. Oczywiście zawsze można temat pociągnąć i nie widzę problemu, żeby go kontynuować, zresztą rozmowa z kobietą nigdy nie jest czasem straconym. Niestety uważam, że nie dojdziemy do porozumienia w postaci przekonania kogokolwiek do własnego zdania. Z prostego powodu. Jak już wcześniej pisałem, cały podjęty wątek opiera się na uczuciach, czy też odczuciach. I tutaj jestem na pozycji przegranej. W kwestii uczuć z żadną z Pań równać się nie mogę i nawet nie próbuję. Zresztą emocjonalna dynamika nie jest moją mocną stroną. Mężczyźni się nie odzywają, Panie nie używające czytników takoż. Samotność w dyskusji potrafi być wyzwaniem, ale bywa i ciężarem. Szczególnie jeżeli w temat nie jest się bardzo zaangażowanym. Czytnik to tylko gadżet i wątek o nim powstał przypadkowo.
Ale, ale... jeżeli poruszyłaś (zawsze przechodzenie na Ty w internecie jest dla mnie krępujące, ale jak widzę na Bi-netce jest standardem, dlatego sobie na to pozwalam) temat audiobooków z kolei. Słuchałem ich sporo. Podobał mi się tylko jeden (zresztą bardzo). Czy to oznacza, że jestem ich przeciwnikiem i poprowadzę krucjatę przeciwko nim? No właśnie, oczywiście że nie. To kwestia odczuć. Mam sprecyzowane zdanie na temat czytników, podałem je powyżej. Podyskutować możemy, ale raczej niczego nie osiągniemy, oprócz miłej dyskusji.
Jeszcze jedno: „Ale jeżeli ktoś ma odczucie, że czytnikiem się czyta byle jak, to jest to niesprawiedliwość „
W odczuciach nie ma niesprawiedliwości, one są albo ich nie ma i nikogo nie powinny bezpośrednio dotykać. Mam odczucie, że w tym roku zima była zbyt długa, czy to oznacza, że narciarze powinni mnie zlinczować, bo oceniłem początek roku, w ich opinii, niesprawiedliwie?
Żartuję oczywiście od początku do końca. Myślę , że do tematu czytników warto wracać cyklicznie, w miarę jak ich rynek będzie się rozwijał. Warto obserwować zmiany, oby na lepsze. Ostatnia uwaga do zdania Ka.ja (Ka.ji? Odmienia się?) powyżej, że książki można pobierać wielokrotnie z konta sklepu. Na razie, drogie Panie, przypuszczam że na razie. Nie przyzwyczajajcie się za bardzo do luksusu. To jest pieniądzem, zawsze z czasem ulega ograniczeniom.
Jestem otwarty na dalsze uwagi i pozdrawiam serdecznie.
Użytkownik: agatatera 01.07.2013 22:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Wojna? Ależ skąd. Nigdy n... | Frider
Do ostatniej uwagi: towar zakupiony należy do mnie. Niezależnie od formy. A jak ktoś sklepom nie ufa, to zawsze może mieć swój plik oprócz czytnika także na komputerze/dysku przenośnym/płycie/USB/w chmurze ;)
Użytkownik: Frider 01.07.2013 22:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Do ostatniej uwagi: towar... | agatatera
Oczywiście, że towar zakupiony należy do nabywcy. To samo powiedzą sklepy za parę lat, jednocześnie odmawiając prawa do ponownego pobrania pliku :).
Nie bądź naiwna. Na razie sytuacja jest różowa, bo rynek potrzebuje energii kupujących do rozrastania się. Rynek podsuwa interesujące opcje, zachęca do kupna, wiedząc , że inwestuje na przyszłość. Ten stan nie będzie trwał wiecznie. W chwili, gdy czytniki zaczną uzyskiwać choćby minimalną przewagę, warunki stawiane przez sklepy znacznie się zaostrzą.
„komputer/dysk przenośny/płyta/USB/w chmurze ;) „
Niestety moja praca polega m.in. na tym, że codziennie muszę archiwizować dane z pracy całego dnia. I tutaj mam kilka uwag
1. Płyty DVD i cd-romy (także uznanych firm) to- przepraszam za słowo- badziewie jakich mało. Wspominane wcześniej kasety VHS odtwarzam po kilkudziesięciu latach bez problemów (np. ceremonię ślubu:). Obraz jest marny jak elity polityczne w Polsce, ale jest. Płyty DVD i cd-romy natomiast, nawet te leżące w szufladzie, po kilku latach mają około 50% błędów. Część nie daje się w ogóle odtworzyć. Firmy chwalą się, że ich płyty przetrwają stulecia. Owszem, zgadzam się- płyty na pewno, dane na płytach absolutnie nie.
2. Pierwsza burza z przepięciem sieci załatwia sprawę dysku twardego. Nie pomoże UPS, uwierzcie mi. Dane zostaną zniszczone po...kablu sieciowym w przypadku dużych wahań napięcia.
3. Codzienne kopie na USB. Oczywiście, świetna sprawa. Nie znam człowieka, który kopie zapasowe robi codziennie.
Użytkownik: agatatera 01.07.2013 23:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że towar zaku... | Frider
Jakoś nie znikają mi książki z Amazonu, a u nich już dawno nie jest to rynek świeży ;) Nie kupuję e-booków codziennie i nie potrzebuję codziennych kopii zapasowych. No i jakoś do tej pory przez te wszystkie lata użytkowania nic mi się z moimi sprzętami nie stało ;)

Jak to mówią - dla chcącego... :> Równie dobrze można napisać, że sąsiad zaleje mi mieszkanie, będzie pożar, kot/pies/chomik pogryzie mi książkę, dziecko mi ją podrze i dalej w ten deseń ;)
Użytkownik: Frider 01.07.2013 23:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakoś nie znikają mi ksią... | agatatera
Być może masz rację Enga, nie wykluczam :) Wskazuję możliwe zagrożenia, ale nie twierdzę, że są pewnikiem wystąpienia.
Inny punkt widzenia, alternatywne spojrzenie itd. Bawmy się.
Nie zatracając poczucia humoru ;)
Ps. Chyba jednak u nich to także wciąż rynek świeży ( w znaczeniu miernego rozwoju). Jeżeli nie świeży, to wciąż mało zdobyty. E-booki przebijają się systematycznie, bardzo skutecznie, ale raczej powoli. Działa prawo bezwładności i przyzwyczajenia.
Ps 2. Nie obraziłaś się za "piękną Panią" ? Bo zaczynam czuć się jakoś dziwnie...
Użytkownik: aleutka 02.07.2013 00:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Być może masz rację Enga,... | Frider
Juz trzy lata temu Amazon podawal, ze sprzedaje wiecej ebookow niz papierowych ksiazek. Przy calej ostroznosci, z jaka nalezy traktowac te dane juz wtedy analitycy zakladali, ze ta tendencja bedzie tylko rosnac. Mowienie o swiezosci rynku jest tu nieporozumieniem. Moze w Polsce gdzie czytnik moze byc wciaz duzym wydatkiem (choc oferta rosnie ponoc) ale w krajach anglojezycznych ten rynek jest juz calkiem niezle rozwiniety.
Użytkownik: ka.ja 01.07.2013 22:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Wojna? Ależ skąd. Nigdy n... | Frider
Dość miło mi się z Tobą dyskutowało, aczkolwiek myślałam, że używamy w rozmowie argumentów, a nie płci. Póki stosujesz rozmaite za i przeciw, jest ok, ale nie podoba mi się, że różnicujesz dyskusje według tego, czy oponentem jest kobieta czy mężczyzna. Już "piękne panie" wydały mi się dziwne, bo przecież nie wiesz, jak wyglądam, może jestem wyjątkowo szpetna i w ten sposób mógłbyś mi tylko zrobić przykrość. Mnie się nigdy nie zdarza w merytorycznej dyspucie wyskakiwać z odwołaniem do urody, bo jakby to brzmiało, gdybym nagle nazwała Cię przystojniakiem? Poza tym zważ, że moje argumenty były zdecydowanie rzeczowe i pragmatyczne pragmatyczne, a nie emocjonalne.

Nie wiem, dlaczego poczułeś się ofiarą "damskiej nawały", nie występowałam w tej dyskusji z pozycji płci, tylko próbowałam bronić e-czytelnictwa. Nie mam pojęcia, co w tym jest seksualnego.
Użytkownik: Frider 01.07.2013 22:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Dość miło mi się z Tobą d... | ka.ja
Od płci nie uciekniemy, niestety. „Piękne Panie” nie były oczywiście złośliwością i nie miały seksualnego podteksty, były tylko kurtuazyjnym zwrotem. Dziwię się, że Cię uraziły, ale na przyszłość będę bardzo bezosobowy i bezpłciowy, specjalnie dla Ciebie. Poza tym dla mnie ( i wielu innych mężczyzn) inteligentna kobieta zawsze jest piękna. Podkreślam to, bo nie widząc osoby kierujemy się innymi kryteriami „urody”. Szkoda, że tego nie rozumiesz. Jeżeli jesteś „szpetna” wyglądem, to ja tego nie widzę. Widzę inteligencję, „błysk” i werwę, to jest dla mnie piękne i na podstawie tego wyobrażam sobie rozmówcę. Ale jak chcesz mogę sobie wyobrazić osobę brzydką. Proszę bardzo, nie ma problemu.
Nasza dyskusja nie jest merytoryczna, może powtórzę to do znudzenia. Nasza dyskusja mówi o naszych ( a przynajmniej moich) subiektywnych odczuciach. Gdzie tu merytoryczność?
Możesz nazywać mnie przystojniakiem, zachęcam :) Zresztą, skąd wiesz, że jestem mężczyzną? Ka.ja?
Oczywiście, Twoje argumenty są bardzo rzeczowe, doceniam je. Odpowiem tak: mamy...nieco inne...poczucie humoru :).
A ofiarą „damskiej nawały” poczułem się, bo (skup się, będzie merytorycznie) opinię przeciwstawną do mojej wypowiedziały same kobiety.
Użytkownik: norge 01.07.2013 22:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Od płci nie uciekniemy, n... | Frider
No, nie wytrzymałam, żeby się nie wtrącić! Czytam twoje komentarze Friderze i oczom nie wierzę. Jakieś "Panie" pisane z dużej litery, ale "mężczyzna" już z małej, potem szereg niby to kurtuazyjnych zwrotów w stosunku do płci pięknej, ale i zachęta do skupienia się "bo będzie merytorycznie", a na końcu poddanie w wątpliwość swojej własnej płci ("skąd wiesz, że jestem mężczyzną"), no po prostu żenada. Albo się wygłupiasz, albo coś ci się zupełnie poplątało...
Użytkownik: Czajka 02.07.2013 19:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Wojna? Ależ skąd. Nigdy n... | Frider
Zostawmy te czytniki, które dla mnie są narzędziami zresztą, nie gadżetami, jako że gadżety niekiedy nie pełnią funkcji użytkowej.
W odczuciach nie ma niesprawiedliwości, mówisz. To prawda. Kiedy stwierdzasz, że jest Ci zimno, to oczywiście, nie dotyka mnie to bezpośrednio. Natomiast jeżeli masz odczucie, że narty to byle jakie spędzanie czasu, to owszem, gdybym była narciarzem, to uraziłoby mnie to osobiście, bo według mnie, nie jest to odczucie, ale opinia. W dodatku niezbyt pochlebna dla narciarstwa. :)
Użytkownik: Karolina W. 30.06.2013 15:18 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie miała być krytyka,... | Frider
Nie gniewam się ;)
Daleka jestem od tego ;)
I lubię długie wywody, choć sama piszę oszczędnie, acz dobitnie ;D
Pierwszą "komórkę" miałam w wieku 33 lat, wiec prawdopodobnie jesteśmy w jednym wieku ;)
Swoje książki również (jak Ty)zabezpieczałam szarym papierem, później kolorową tapetą, by wnieść nieco koloru na półki z książkami.
Oczywiście masz rację... każdy kij ma dwa końce ;)
A ja?
A ja, czasami lubię wsadzić kij w mrowisko, broń boże by szkód narobić, ale po to by życie miało kolor :D
Pozdrawiam cię serdecznie :)
Użytkownik: alva 30.06.2013 11:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Okładka rzeczywiście ładn... | Frider
O, mam tak samo! To znaczy, w każdym mieście, w którym jestem i w którym jest księgarnia, po prostu MUSZĘ kupić książkę. Choćby nawet była w języku, którego nie znam;) W końcu zawsze może to być album.
I wygląda to tak, że zabieram ze sobą czytnik na podróż "tam" po to, żeby mieć mniej bagażu i móc przywieźć "stamtąd" więcej książek:) Wbrew pozorom, logika w tym jest.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 27.06.2013 18:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Przy zakupie „Leśnego Mor... | Frider
Mnie się w życiu nie zdarzyło, żeby kupić w ciemno książkę, o której nic nie wiem, tylko dlatego, że spodobała mi się okładka (zresztą nawet notom wydawców nie dowierzam. Generalnie muszę zajrzeć do środka, przerzucić kartki, przeczytać kilka zdań. No, chyba, że autor jest mi znany i jestem zdecydowana na zakup jego kolejnego utworu - wtedy wystarcza mi informacja, że pozycja jest dostępna).
W ogóle przywiązuję stosunkowo małą wagę do estetyki okładek, może dlatego, że wychowałam się w czasach, gdy była ona stosunkowo skromna, niekiedy wręcz siermiężna, a w bibliotekach wszystkie książki były obkładane w szarobrązowy papier. Praktycznie całe księgozbiory moich dziadków i rodziców składały się z dwóch rodzajów książek - albo w twardej oprawie oklejanej płótnem (cała klasyka wydawana w latach powojennych tak wyglądała - Sienkiewicz i Orzeszkowa w beżowym, Żeromski w ciemnozielonym, Nałkowska w bordo, Prus w jasnozielonym, Mann w granatowym, Molier w białym. Przedwojenne miewały nawet żywsze barwy - pamiętam "Hrabiego Monte Christo" po niemiecku w kolorze mniej więcej cyklamenowym - i do tego bogate złote litery), albo w papierowej z jakimś dość zgrzebnym nadrukiem. Przy czym nawet te bywały szyte, dzięki czemu spora ich część przetrwała do dziś.
Nieładna okładka, owszem, trochę mnie uwiera w moje poczucie estetyki :-), ale nie jest to powód, żebym zrezygnowała z zakupu książki, którą chcę mieć ze względu na treść.
Za to jeśli mam do dyspozycji kilka możliwości, czyli np. mogę nabyć ten sam utwór w różnych wydaniach różniących się oprawą, to tak:
- wolę szyte, niż klejone
- wolę twardą okładkę, matową lub lakierowaną, niż miękką (miękkie - bo lżejsze - są dobre do torebkowych czytadeł, przewodników, rozmówek)
- nie lubię obwolut, bo do czytania i tak je trzeba zdejmować
- wolę dyskretną kolorystykę i oszczędną grafikę, choć i tu są wyjątki, bo na przykład w książkach podróżniczych (seria "Blondynek" z NG, seria z Bernardinum) żywe kolory mi nie przeszkadzają
- wręcz jestem zachwycona, gdy jakiś wydawca pozwala mi na skompletowanie utworów jednego autora (lub wielu autorów dobranych wg jakiegoś klucza) w jednolicie oprawionej serii. Przykłady: Kapuściński z Czytelnika, Proust z PIW-u (niestety 1 tom był niedostępny i z wielkim bólem serca dokupiłam inne wydanie...), Osiecka i Wańkowicz z Prószyńskiego, Axelsson, seria "Fortuna i fatum" czy seria "z wagą" z WAB-u, Cortazar z Muzy.
-
Użytkownik: Frider 27.06.2013 22:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie się w życiu nie zdar... | dot59Opiekun BiblioNETki
Oj, chyba jesteśmy z tego samego pokolenia. Także pamiętam te „opakunkowe” ochronne obwoluty. Przyznam się, że ja też wykonywałem takie obwoluty w swoim księgozbiorze (posiadam tę cenną umiejętność do dnia dzisiejszego, chociaż już nie korzystam z niej) i zaniechałem tego gdzieś w latach 90-tych chyba. Pamiętam natomiast dobrze dzień, gdy zacząłem te opakowania ściągać... Wręcz odkrywałem znane sobie książki na nowo. Szarość PRL-u wywołała u mnie dokładnie odwrotny efekt, niż u Ciebie- ja się nie przyzwyczaiłem do siermiężności książek i nie uznałem takiego stanu za akceptowalny. Od chwili gdy wydawcy zaczęli się prześcigać w pomysłowości wydawniczej (odchodząc od tego, że generalnie poziom wydawanych książek chyba się pogorszył) poczułem się jak dwulatek wrzucony do sklepu z zabawkami. Zresztą okładki PRL-u zwykle nie były wcale takie złe. Przeważały grafiki, na całkiem niezłym poziomie. PRL miał też swoje małe plusiki. O ile dobrze pamiętam książki były wtedy relatywnie dużo tańsze w stosunku do średniej płacy „na etacie”, oraz wydaje mi się, że było dużo więcej wydań prozy klasycznej, zarówno polskiej, jak i światowej. Jeżeli się mylę proszę mnie poprawić, mogę źle pamiętać, bo jednak sporo wody od tego czasu upłynęło. Wracając jeszcze króciutko do finansów- pamiętam, że wchodziłem do księgarni i jednorazowo kupowałem stosik książek- 10-15. Dzisiaj kupuję jedną i dobrze się nad zakupem zastanawiam.
Dodam jeszcze jeden przykład pięknie wydanej serii- Muminki z lat 70-80 tych :) Uwielbiam je.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 27.06.2013 22:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, chyba jesteśmy z tego... | Frider
Jeśli chodzi o ceny, też mam takie wrażenie, choć nie pamiętam konkretów (cyferki mi się słabo utrwalają); asortyment klasyki był bardzo duży, chociaż bywały w tym przypadku problemy z dostępnością. Pamiętam taki moment, jak po wyprowadzce z domu zaczęliśmy sobie kompletować własny księgozbiór. Rodzice mieli co prawda całkiem niezłą biblioteczkę, ale jak tu nie mieć swojego Sienkiewicza? Allegro nie było, antykwariatów internetowych nie było, a tradycyjnych też nie tak wiele, trzeba było kupić nowego. Akurat wychodziło wydanie dzieł zebranych w 16 czy 17 tomach - tylko że trzeba się było zarejestrować z wyprzedzeniem w kolejce w księgarni, pobrać talon i potem z tym talonem stawiać się po odbiór kolejnych pozycji. Okładki nawiasem mówiąc też interesujące graficznie są, z biało-szarymi rycinami na czarnym tle, ale niestety wszystkie papierowe i klejone, część już się zupełnie sypie, mimo że aż tak znowu często czytane nie były. To był już schyłek PRL-u, a to wydanie w płótnie z lat 50, które mieli rodzice, nadal stoi u brata i ma się dobrze.

Z PRL-owskich serii doskonała była "Naokoło świata" - też jednolita graficznie, w białych obwolutach z fragmentami fotografii - i jeszcze lepsza "Biblioteka Złotego Liścia", klasyka dla dzieci i młodzieży w płótnie i kolorowych obwolutach z grafikami w stylu retro. Z tej ostatniej mam kilkanaście, żadna z nich do tej pory się nie rozpadła, choć niektóre były czytane nie powiem ile razy... I cała seria o Ani L.M. Montgomery, też w płótnie, każdy tom w innym kolorze.
A Muminki też śliczne, choć papierowe.
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 28.06.2013 12:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, chyba jesteśmy z tego... | Frider
Muminki dalej można kupić w ładnym wydaniu:
http://www.empik.com/pakiet-muminki-jansson-tove,2511321,ksiazka-p - to z pudełkiem jest wprawdzie niedostępne, ale dalej jest cała seria w twardych okładkach:
http://www.nk.com.pl/muminki-9-ksiazek/536/ksiazka.html no i jest jeszcze wydanie dwutomowe: http://www.nk.com.pl/muminki-ksiega-pierwsza-ksiega-druga-zestaw/1639/ksiazka.html


Ja też lubię ładne okładki i dobrze wydane książki. Moim faworytem jest seria "Uczta Wyobraźni" i np. ostatnio wydany w niej "Wurt": http://www.mag.com.pl/pliki/ksiazki/Wurt/Uczta_wyo​bra__ni_-_Wurt_B_M.jpg albo twardookładkowe książki Dukaja z Wydawnictwa Literackiego z grafikami Bagińskiego.

Ładnie wygląda zbiór książek Michela Ende ze Znaku, tutaj kilka zdjęć: http://znak-zorro-zo.blogspot.com/2010/12/byc-mikoajem-czyli-prezenty-prezenty.html
Znak w ogóle ma niezłe serie, np "50 na 50": http://www.znak.com.pl/grupa,grp,10023


Bardzo mi się podoba wydawnictwo Karakter, które dba o formę swoich książek (choć są miękkie okładki, ale za to dobry papier): http://www.karakter.pl/literatura-piekna
Powergraph też wydaje książki w bardzo dobrej formie - twarde okładki, jednolita szata graficzna - choć czasem rysunek na okładce nie jest najlepszy, to i tak prezentują się nieźle:
http://powergraph.pl/wp-content/files/okladki/science_fiction_front_500.jp​g
Tutaj wszystko co wydali: http://www.powergraph.pl/ksiazki/ - zwłaszcza seria "Kontrapunkty" dobrze wygląda.


No i jestem miłośnikiem komiksów, a wśród nich można znaleźć sporo albumowych perełek wydawniczych.
Użytkownik: Frider 29.06.2013 22:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Muminki dalej można kupić... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
To wydanie Muminków jest nieco inne niż to o którym mówiłem. Może to tylko sentyment, ale to pierwsze wydaje mi się do dzisiaj ładniejsze :) Wydanie dwutomowe jest bardzo ładne. Nasza Księgarnia wydaje teraz sporo książek w podobnym formacie. Z tych, które uważam za prawdziwe perełki to:
http://www.nk.com.pl/kubus-puchatek-chatka-puchatka-powrot-do-stumilowego-lasu-zestaw-3-tytulow/1100/ksiazka.html
Kubuś Puchatek to taka książka, która może towarzyszyć czytelnikowi od 1 roku do 100 lat (jak Muminki:)).
http://www.nk.com.pl/poczytaj-mi-mamo-zestaw-3-czesci/1698/ksiazka.html
Książki z mojego dzieciństwa. Nie czytane przez Mamę ( albo tego nie pamiętam), czytane samodzielnie :)
http://www.nk.com.pl/zestaw-agnieszka-osiecka-dzieciom-grzegorz-kasdepke-dzieciom-przygody-pippi-dzieci-z-bullerbyn/1385/ksiazka.html

Jeżeli jestem przy dzieciach- rewelacyjne wydanie książek o Martynce. Przepiękne, kolorowe, malownicze, nastrojowe ( i co tylko jeszcze chcecie ) ilustracje, przyjemne, proste teksty. Dla dziewczynek w wieku kilku lat najwspanialsza lektura:.
http://www.weltbild.pl/szukaj.html?search=1&p_acti​on=3207060146&query=*&searchSpecificTitle=martynka​
A tutaj książka- także dla dzieci- chyba jedna z najpiękniej i najsolidniej wydanych ze wszystkich, które w życiu w rękach miałem:
http://www.empik.com/powiastki-beatrix-potter-potter-beatrix,prod58801316,ksiazka-p

Wurt- piękna okładka.
Czy książki Dukaja z grafikami Bagińskiego to te?
http://www.wydawnictwoliterackie.pl/rezultaty/
Na stronie wymieniona jest okładka „Lodu” jako dzieło Bagińskiego. Czy inne okładki także?
Książki Znaku baardzo ładne, zachęciłem się do kupna.
Karakter- dla mnie nie. Symbolizm nie jest dla mnie, nie w takiej formie. Nie, zdecydowanie nie.
Powergraph za to jak najbardziej tak. Mam całość FNiN. W zasadzie mój syn ma. Kupiłem mu kiedyś pod choinkę, potem z ciekawością zacząłem pierwszy tom, wessałem go jak odkurzacz i poprosiłem o więcej. Potem już musieliśmy sobie z rąk wyrywać :) Podobnie jak kilka lat wcześniej czytaliśmy całą rodziną na zmianę Harrego Pottera. Pojechaliśmy na narty, a leżeliśmy i czytaliśmy Harrego, każde z nas inny tom :)
Teraz mam piątkę dzieci. Od niemowlaka do wkraczającego w dorosłość młodzieńca. Plus tego jest taki, że cały czas jestem na bieżąco z literaturą dla czytelników w każdym wieku. Wiem co lubią maluszki, wiem co lubią kilkuletnie dziewczynki, pamiętam co lubią kilkuletni chłopcy, widzę czym się zaczytują nastolatki i na co mają chęć młodzi ludzie... Odjazdowo, biblioteka pęka w szwach :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 30.06.2013 12:52 napisał(a):
Odpowiedź na: To wydanie Muminków jest ... | Frider
Z tej serii Naszej Księgarni sam mam kilka książek - właśnie to "Poczytaj mi, mamo" (już mocno zaczytane, więc nie takie ładne :), Pippi, Kasdepkę oraz Misia Uszatka.
Martynkę bardzo lubią moje córki, ale ja za nią nie przepadam. Treść jest dla mnie trochę irytująca, a ilustracje choć są rzeczywiście niezłe, momentami nieco jakby kiczowate i to mi przeszkadza (ale czytać muszę, bo dzieci ciągle to wybierają).

Na okładkach książek Dukaja tylko ta z "Wrońca" nie jest Bagińskiego (tam okładkę i ilustracje wewnątrz tworzył Jakub Jabłoński).

Dzieci to dla mnie wspaniała inspiracji do szukania ładnych wydań i budowy biblioteczki. Pewnie większości nigdy nie tkną, ale lubię mieć ładne książki na półkach, więc się tym za bardzo nie przejmuję. :-)
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 20.06.2014 15:20 napisał(a):
Odpowiedź na: To wydanie Muminków jest ... | Frider
Pozwolę sobie odświeżyć temat z okazji nowego wydania Muminków z okazji setnych urodzin Tove Jansson. Tutaj można zobaczyć nowe wersje:
http://nk.com.pl/muminki-9-ksiazek/2032/ksiazka.html
http://ryms.pl/ksiazka_szczegoly/2014/index.html - tu po kliknięciu lepiej widać poszczególne okładki
Użytkownik: Frider 23.06.2014 17:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozwolę sobie odświeżyć t... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Super, widzę, że zanosi się na kupno czwartego kompletu :).
Ja z kolei odkryłem ładną serię wydawnictwa Muza S.A.- "Kalejdoskop". Cała seria jest bardzo ładna, chociaż niejednorodna, mi szczególnie podobają się okładki typu: jednolite tło z okienkiem. Nie dam linka do cyklu, bo niestety nigdzie nie znalazłem pełnego zestawienia, a na stronie wydawnictwa nie ma nawet śladu tych książek.
Użytkownik: Czajka 02.07.2013 19:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Przy zakupie „Leśnego Mor... | Frider
Nawiązując do tematu, zdarzyło mi się dwa razy kupić książkę dla samej okładki. W pierwszym przypadku była to "Sztuka średniowiecza" Umberto Eco, w drugim "O łuskaniu fasoli". Właściwie, to w drugim zaważył też tytuł. Pierwszej jeszcze nie przeczytałam, ale okładkę oglądałam już kilka razy.
Wolę oczywiście okładki twarde, bez obwoluty, może być materiał. I najlepiej żeby książka była szyta i miała ilustracje. Chyba że to e-book, wtedy wystarczy jej piękno samo w słowach. :)
Użytkownik: fixelus08 24.06.2014 14:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Nawiązując do tematu, zda... | Czajka
Nigdy nie zdarzyło mi się kupno książki tylko dla samej okładki. No ale, cóż może jeszcze wszystko przede mną.
Użytkownik: Konciaknet 02.07.2014 13:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy nie zdarzyło mi się... | fixelus08
Mi się zdarzyło mnóstwo razy. Czasami były rozczarowania a czasem miłe zaskoczenie.
Użytkownik: Porterski74 08.07.2014 09:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Mi się zdarzyło mnóstwo r... | Konciaknet
Staram się już nie popełniać takich błędów. Kilka razy zdarzyło mi się zakupić książkę dla samej okładki i niestety rozczarowanie było dość duże.
Użytkownik: kasior64 21.07.2014 13:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Staram się już nie popełn... | Porterski74
Mi to się zdarza bardzo często. Czasami jest to dobry wybór a czasami nie bardzo.
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 09.07.2014 11:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Przy zakupie „Leśnego Mor... | Frider
Bardzo fajny wywiad w nawiązaniu do tematu: http://www.dwutygodnik.com/artykul/5317-projekt-ksiazka-projektant.html
No i automatycznie przypomniała mi się książka Miliard rzeczy dookoła (antologia; Szydłowska Joanna, Bąk Edgar, Bersz Tomasz i inni), gdzie czytałem fajny wywiad z Kubą Sowińskim, projektantem okładek do serii "50 na 50" http://www.znak.com.pl/kategoria/literatura/seria-50-ksiazek-na-50-lecie-znaku/14


W zasadzie to na stronie dwutygodnika fajne są wszystkie wywiady z jednej serii:
http://www.dwutygodnik.com/artykul/5230-projekt-ksiazka-autor.html
http://www.dwutygodnik.com/artykul/5257-projekt-ksiazka-wydawczyni.html
http://www.dwutygodnik.com/artykul/5283-projekt-ksiazka-redaktor.html
Użytkownik: Frider 30.09.2014 17:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo fajny wywiad w naw... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Zwróciłem uwagę na pewien szczegół, który szczególnie mnie zaskoczył (mówię o wywiadzie z Przemkiem Dębowskim). Chodzi mi mianowicie o fakt, że projektant okładki jest tutaj przedstawiony jako osoba samodzielnie zatwierdzająca własne projekty. Mało tego, autor wywiadu przytacza nawet okoliczność, gdy tenże projektant wstrzymuje partie drukowanych już książek, bo po fakcie zmienił zdanie co do wyglądu okładki! Nieprawdopodobne. Nie wiem, czy takie historie są możliwe w każdym wydawnictwie, ale świadczą...No właśnie o czym świadczą? O skąpstwie wydawnictwa, które nie zatrudnia nikogo sprawującego „nadzór jakości” nad projektantem? O rozrzutności wydawnictwa, które pozwala projektantowi na marnotrawstwo pieniędzy w związku z zarzuconym projektem i koniecznością utylizacji wydrukowanych już książek?
Z wywiadu nie wynika, aby w wydawnictwie istniała jakaś osoba zatwierdzająca projekty okładek. Nie widać wskazania aby projekty poddawane były czemuś w rodzaju „wewnętrznych konsultacji”. Jeżeli faktycznie jedyną osobą projektującą i zatwierdzającą własne projekty jest ich autor, to przestaję się już dziwić, dlaczego istnieje tak dużo książek posiadających tak bardzo niedopasowane do treści, lub po prostu koszmarnie brzydkie okładki. Zaskakujące, że projektanci mają aż tak wolną rękę w tym co robią i że ich projekty są bezkrytycznie wdrażane do masowej produkcji.
Dobra okładka to taka okładka, która sprawia, że w przerwach lektury patrzę na nią i pozwalam myślom błądzić, wiążąc swobodnie przeczytaną treść z oglądanym frontem. Podobnie jak ilustracje powinna uzupełniać książkę, ale i wnosić do niej coś własnego, wywołującego przemyślenia.
Wywiady bardzo ciekawe, szczególnie podobał mi się ten z redaktorem. Brak w nim niestety jednej, wyraźnie wypowiedzianej, konkluzji – redakcja książki czasami zmienia wydźwięk niektórych jej elementów lub nawet całości. Można się kłócić, czy to książce pomaga (czy nie, jak czasami uważają autorzy), ale bardzo istotny jest fakt, że czyni to redaktora ewidentnym współtwórcą książki, mającego realny wpływ na końcowy wygląd dzieła. Bardzo możliwe, że część surowych tekstów uznanych pisarzy (przed obróbką redakcyjną) nigdy nie znalazłaby uznania w oczach czytelników; można też przypuszczać, że część surowych tekstów mniej znanych autorów znalazłaby większą przychylność. Oczywiście nie mówię tutaj o poprawkach ortografii i interpunkcji, tylko o wygładzaniu stylistycznym, konstrukcyjnym, czy nawet logicznym. Redaktor to chyba zwykle pisarz z natury, nie tworzący z różnych względów, ale podejrzewam, że często znacznie sprawniejszy „w piórze” od uznanych literatów.
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 30.09.2014 20:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Zwróciłem uwagę na pewien... | Frider
On mówi o swoim wydawnictwie (Karakter) i swoim projekcie książki, który miał wyznaczyć linię całej serii - o tej właśnie: http://www.karakter.pl/ksiazki/filtruj/literatura-piekna. Między majem w wrześniem mija dużo czasu i ta wizja serii najwyraźniej się zmieniła. Dla mnie to mówi raczej o fachowości i profesjonalnym podejściu do wydawania książek, a jednocześnie o byciu w zgodzie z własną artystyczną wizją.


A tutaj dalsza część wywiadów:
http://www.dwutygodnik.com/artykul/5342-projekt-ksiazka-ilustratorka.html
http://www.dwutygodnik.com/artykul/5366-projekt-ksiazka-korektorka.html
http://www.dwutygodnik.com/artykul/5397-projekt-ksiazka-drukarz.html
http://www.dwutygodnik.com/artykul/5425-projekt-ksiazka-promocja.html
http://www.dwutygodnik.com/artykul/5449-projekt-ksiazka-dystrybutorka.html
http://www.dwutygodnik.com/artykul/5455-projekt-ksiazka-ksiegarz.html
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: