Dodany: 21.06.2013 14:15|Autor: zsiaduemleko

Książka: Solaris
Lem Stanisław

3 osoby polecają ten tekst.

O tym, jak mi z Lemem nie wyszło


Tak jest, jestem dziadem i przyznaję, że do tej pory nie czytałem Lema. Nic, zero, nul. Nawet tego czegoś o pilocie Pirxie, co to było podobno lekturą obowiązkową, kiedyś, w jakiejś szkole, na jakiejś planecie. Zawsze brakowało mi motywacji, a dodatkowo na niekorzyść Lema działał mój przekorny system dobierania lektur. Ilekroć ktoś mi mówił czy pisał: "przeczytaj Lema", z rezygnacją spuszczałem głowę wiedząc, że Lem będzie musiał poczekać. Bo tak. Bo nie będziesz mi mówić, co mam robić. Bo kiedy ja robię ci wykład o Dukaju (na twoją wyraźną prośbę, nie żebym kogokolwiek zmuszał do słuchania tego), podczas oracji w brzmienie mojego głosu wkrada się podniecenie, oczy mi się szklą ze szczęścia, a dłonie zaczynają drżeć z zaangażowania w temat - co tam dłonie!, cały drżę z chęci przekazania tylu informacji, że na wszystkie na pewno nie wystarczy nam czasu - a wszystko, na co ciebie stać w reakcji, to rzucone między kolejnymi łykami piwa "a czytałeś Lema?", zaczynam się rozglądać za jakimś ostrym narzędziem. Albo obuchowym. No zabiję i zgwałcę zwłoki. Więc nie - nie czytałem i za karę nie przeczytam. Doszło do tego, że im częściej ktoś mi proponował Lema, tym dalej w kosmos mojej listy lektur ten Lem odlatywał. Ponieważ jednak ostatnimi czasy lemowskie lobby jakby ucichło, mój upór nieco złagodniał, aż pewnego dnia, nie czując się do niczego zmuszany, zacząłem po cichu czytać "Solaris". I tak sobie myślę, że ten Lem mógł jeszcze trochę poczekać w sumie.

Mógł poczekać, bo przeczytałem i nie urwał mi głowy, a nawet nie zerwał ze mnie piżamy. Szczerze przyznam, że nie wiem, z czego to wynika, bo nie mam pojęcia, czego oczekiwałem. Może po trosze z mojej wrodzonej niechęci do sci-fi, z którą co prawda dzielnie walczę, ale jednak zawsze ona gdzieś tam tkwi, głęboko zakorzeniona, i dochodzi do głosu w krytycznych momentach. Może po prostu chciałem mieć za sobą tego Lema, stał mi kołkiem w gardle i podświadomie się do niego uprzedziłem. Może też, zakładam taką możliwość, nie do końca zrozumiałem przekaz "Solaris", nie wyłapałem wszystkich niuansów, pogubiłem się w odniesieniach. Nie wiem, ale dokonało się - Lem mnie rozczarował.

Czysto fabularnie "Solaris" określiłbym jako skromną, mało rozbudowaną opowieść. Mamy tytułową planetę, prawie kompletnie pokrytą kleistym oceanem, który na podstawie wielu lat ludzkich badań uznany został za swoistą formę życia i świadomości, choć nie udało się z nim nawiązać kontaktu. Przynajmniej nie w znanym ludzkości kształcie. Trochę jak z Bogiem. Mamy też stację badawczą i wreszcie mamy przybywającego na tę stację bohatera, Kelvina, który rzecz jasna jest wielce zdziwiony, że codzienność na niej nie wygląda tak, jak sobie wyobraził. Nikt go szczególnie nie wita, tam ktoś popełnia samobójstwo, tu znowu ktoś popada w chorobę psychiczną - takie tam przywary każdej zamkniętej społeczności (słyszałem, że usunięcie konta z fejsbuka to cyfrowy rodzaj samobójstwa). W związku z tym początkowo atmosfera powieści jest całkiem atrakcyjna, bo niepokoi i intryguje zarazem - nieokreślone zagrożenie, mania prześladowcza, snujące się po stacji tajemnicze postaci, zbiorowy obłęd, któremu z niedowierzaniem przygląda się Kelvin, aż w końcu sam zaczyna popadać w lekką paranoję. Ale potem gdzieś to wszystko znika. Szkoda.

Nie zrozumcie mnie źle - jeśli kogoś wystarczająco zaintryguje samo założenie Solaris jako planety, to będzie w siódmym niebie, bo Lem miał jasno sprecyzowaną i przemyślaną koncepcję. Szeroka historia badań podparta relacjami z ich przebiegu, rozbudowane analizy z zakresu wielu nauk, a nawet obszerny katalog form "życia" występujących na powierzchni Solaris, który stanowi chyba największe wyzwanie dla wyobraźni czytelnika (spróbuj sobie wyobrazić niewyobrażalne). Tak, to może zauroczyć, uwieść, ale ja byłem zimny jak głaz i nic nie wyszło z tego romansu.

No właśnie - romans. Może to określenie na wyrost, ale relacja między Kelvinem i pojawiającą się znikąd Harey należy do niezwykle specyficznych. I jest dla mnie najmocniejszym elementem powieści. Harey - ucieleśnienie utraconej miłości i kompleksu winy - wydaje się nieświadoma, że najzwyczajniej w świecie nie ma prawa fizycznie istnieć (powody pozostawiam do samodzielnego poznania). W pełni tego świadomy jest za to Kelvin, ale tęsknota pcha go w ramiona kochanki i największego koszmaru jednocześnie, w desperackiej próbie spełnienia miłości. Odzyskania tego, co bezpowrotnie utracone. I uczucie się spełnia, tymczasowo znajduje odzwierciedlenie w licznych subtelnościach, gestach Harey, półsłówkach i samym cieple bliskości, ale jednocześnie bohater pogrąża się w beznadziei z bolesną wiedzą, że bierze udział w czymś w rodzaju świadomego snu, z którego nikt nie chce się obudzić (bo mu dobrze), ale każdy kiedyś będzie musiał. Lem przedstawił rozczulający opis tego, w jaki sposób nasza pamięć tworzy obraz najbliższych, rejestruje ich gesty i reakcje, a często po prostu idealizuje, by w kryzysowym momencie obnażyć naszą potrzebę ciepła i tęsknotę głuchą na głos rozsądku. Wiem, że powyższy akapit może być w dużej mierze niezrozumiały i tajemniczy, ale to dlatego, że chyba nie potrafię wyjaśnić struktury niecodziennego związku Kelvina i Harey bez niepotrzebnego zagłębiania się w jego niuanse, bo przy okazji mógłbym niepotrzebnie ograbić innych czytelników z przyjemności poznawania ich we własnym zakresie.

Wychodzi więc na to, że nie taki całkiem do bani ten Lem, choć mogło być znacznie lepiej.


[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5818
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 19
Użytkownik: sowa 21.06.2013 14:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak jest, jestem dziadem ... | zsiaduemleko
Znacznie lepiej jest za to w ekranizacji Tarkowskiego (serdecznie polecam, jeśli nie znasz). Chociaż sam Lem uważał, że całkiem do bani :-).
Użytkownik: Frider 22.06.2013 11:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak jest, jestem dziadem ... | zsiaduemleko
Opis bardzo piękny ( i zabawny:). Przeczytałem z przyjemnością. Czy trafiony ocenić się nie da, bo odbiór książki jest rzeczą bardzo subiektywną . Ocena (3,5)- bardzo niska i myślę, że warto ją zweryfikować, gdy „Solaris” ułoży się w głowie. To jest taka książka, która czasami, po dłuższym czasie, jest lepiej odbierana niż na gorąco.
Nie o tym jednak chciałem mówić. Uważam, że rozpoczęcie przygody z Lemem od „Solaris” było chybione. Ktoś Panu źle doradził. Pomimo że książka ta jest uważana za jego sztandarowe osiągnięcie ( a raczej najbardziej znane), nie jest jednak reprezentatywna dla jego twórczości. Przygodę z Lemem warto rozpocząć od wspomnianego właśnie „Pilota Pirxa” (proponuję króciutki „Terminus”), „Dzienników Gwiazdowych”, czy nieśmiertelnego „Niezwyciężonego”. Solaris to nieco inny gatunek twórczości tego samego autora. To trochę tak jakby zaczynać przygodę z Lemem od „Szpitalu Przemienienia”, czy „Summa Technologiae”. Ten sam autor, bardzo wysoki poziom literacki, ale...nie ta bajka.
Ps. to nie jest namawianie na kolejną lekturę Lema, więc proszę się nie zrażać i nie uciekać od lektury :), to garść luźnych uwag w niezobowiązującej dyskusji ;)
Ps 2. U mnie Dukaj będzie musiał teraz długo poczekać.... ;)
Ps 3. Książki Lema czytałem wieki temu, w innej rzeczywistości, nawet nie wystawiłem im ocen na Biblionetce. Dzięki Pańskiej recenzji czas będzie niektóre odświeżyć :)
Pozdrawiam serdecznie.
Użytkownik: zsiaduemleko 22.06.2013 12:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Opis bardzo piękny ( i za... | Frider
Tak, spotkałem się już z opinią, że wybór tytułu nie należał do tych najszczęśliwszych, ale podobnie miałem w przypadku Dukaja - niewielu polecało na inaugurację "Lód" (sam bym nie polecił), a to właśnie on mnie zauroczył. "Solaris" przeczytałem już jakiś czas temu (swoją opinię na Biblionetce publikuję zazwyczaj z opóźnieniem)i cóż, do tej pory nic nie sprawiło, bym spojrzał na nią inaczej. Natomiast nie wydaje mi się, bym automatycznie z tego względu skreślił Lema, bo trzeba znacznie więcej, by mnie zniechęcić. Przy kolejnej okazji zwrócę większą uwagę, po co warto sięgnąć na początek (mimo, że początek już za mną), tym bardziej dziękuję za sugestie.
I jaki pan? Jaki pan? zsiaduemleko jestem.
Użytkownik: Frider 22.06.2013 22:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, spotkałem się już z ... | zsiaduemleko
"Jaki pan?"
Ja to trochę taki niedzisiejszy jestem :) Dobrze, będę pamiętał.
Użytkownik: szlonko 08.07.2013 22:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, spotkałem się już z ... | zsiaduemleko
przepraszam, że się wcinam - ale nie poleciłbyś "Lodu"?! a cóż to za herezja? :)
Użytkownik: Frider 08.07.2013 22:48 napisał(a):
Odpowiedź na: przepraszam, że się wcina... | szlonko
Wcinać się zawsze można (trzeba), przecież to Forum otwarte. W związku z tym śmiało wypowiem się na komentarz, nie przeznaczony dla mnie :), nawiązując dość luźno do wypowiedzi Zsiaduegomleka (pisałem po literze, zastanawiając się gęsto, bo odmiana tego nicka sprawiła mi niejakie kłopoty :).
Otóż opinia moja jest taka : „Lód” ma u mnie ciężki los. Kupiłem go co prawda, leży w biblioteczce i cieszy oczy przepiękną okładką, jednak odstrasza mnie zbyt obfitym i narzucającym się hołdem czytelników. Dziewięć recenzji (9)!! No, no,no. Nie wiem, czy chcę to czytać. Po pierwsze boję się, że dołączę (wbrew mojej wrednej naturze) do grona wiernopoddańczych miłośników. Po drugie, boję się, że jeżeli mi się nie spodoba, zostanę zjedzony przez „wojujących Dukajowców”. Po trzecie...moja przekorna natura mówi mi, żeby nie czytać takich ewidentnie przebojowych i popularnych tekstów ( ;) )...Jak to mówi Zsiaduemleko :”bo nie będziesz mi mówić, co mam robić „.
Heretyk to ja :)
Użytkownik: cordelia 22.06.2013 13:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Opis bardzo piękny ( i za... | Frider
Myślę, że w rozpoczęciu przygody z Lemem nie tylko wybór lektury jest ważny, lecz i czas. Niedawno czytałam "Bajki robotów", wydanie z 1983 roku, z którego dowiedziałam się, że to lektura szkolna, jeśli dobrze pamiętam, dla uczniów szóstej klasy szkoły podstawowej. Ktoś chyba ograniczył się do przeczytania tytułu. ;-)
Użytkownik: misiak297 22.06.2013 13:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że w rozpoczęciu p... | cordelia
Rzeczywiście, ja przerabiałem to w szkole podstawowej, w szóstej klasie i przypominam to sobie jako mordęgę. W zeszłym roku próbowałem wrócić do Lema, ale "Katar" i "Śledztwo" to nie moja bajka. Chyba nam z Lemem nie po drodze...
Użytkownik: Frider 22.06.2013 22:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiście, ja przerabi... | misiak297
„Katar” i „Śledztwo” to właśnie nie do końca jest też Lemowa bajka. Lem to eksperymentator. Dwa wymienione dzieła oraz „Szpital Przemienienia” „Wysoki Zamek” to inny nurt pisarstwa Lema. Nurt na tyle odmienny od tego, do czego przyzwyczaił nas Lem ( i od tego, w czym jest najlepszy), że sprawia wrażenie jakby wyszedł spod innej ręki. Być może należą tutaj także inne tytuły, ale w tej chwili ich nie pamiętam. Aha, jest jeszcze spora ilość dzieł, które trudno zakwalifikować: czytałem „Doskonałą Próżnię” i „Wielkość Urojoną”- fikcyjne recenzje i wstępy do nieistniejących książek (coś jak zwiastuny fikcyjnych filmów u Tarantino :), poza tym eseje ( np. „Filozofia przypadku”, „Fantastyka i Futurologia”, „Summa technologiae”- przez tą ostatnią niestety nie przebrnąłem, po połowie uznałem się za pokonanego i jak zwykle poczułem szacunek dla inteligentniejszych ode mnie) będące fantastycznym popisem intelektu i wyobraźni pisarza, trudne jednak do przełknięcia dla przeciętnego czytelnika. Ogólnie rzecz ujmując, Lema warto czytać mniej więcej w tej kolejności , w której tworzył- najłatwiej zżyć się, zrosnąć z jego twórczością. Lem jest jak chimera, zmienia się, pokazuje nam różne oblicza, jest nieprzewidywalny. Lem to pożywka dla rozumu, jego książki zawsze balansują na granicy science i fiction. Czasami w niesamowicie zabawny sposób.
Użytkownik: cordelia 23.06.2013 11:21 napisał(a):
Odpowiedź na: „Katar” i „Śledztwo” to w... | Frider
I, rzecz niebywała, ta zabawność nie jest pustą rozrywką! Popis intelektu nie jest czczym brylowaniem, któremu tak lubią oddawać się pośledniejsi autorzy. Lem jest i dowcipny, i niesłychanie przenikliwy, i właśnie to zestawienie jest dla mnie wspaniałe.
Zgadzam się, że "Katar", będący zresztą ponoć drugim podejściem do tego samego tematu co "Śledztwo", jest z nieco innej, mniej Lemowskiej bajki. Czytałam niedawno tę książkę bez większych uniesień i zżymając się trochę, że trwa to zbyt długo, że dla tych kilku pereł, które w niej znalazłam, trzeba przebyć takie morze słów. Samego Lema musiało to mierzić, skoro koniec końców porzucił beletrystykę. Jego późniejsze, niebeletrystyczne dzieła są znacznie trudniejsze, ale czytelnikowi, który przebrnie przez nie, oczywiście czytając ze zrozumieniem, odpłacają za fatygę z nawiązką.
A czy czytałeś "Maskę", Friderze? Też jakby z innej bajki, ale zarazem bardzo Lemowskiej. To był "mój pierwszy Lem" (w szkole odpuściłam go sobie), i od tego pierwszego wejrzenia zaczęła się moja wielka a nieodwzajemniona miłość do nieśmiertelnego. ;-)
Użytkownik: Frider 23.06.2013 20:03 napisał(a):
Odpowiedź na: I, rzecz niebywała, ta za... | cordelia
Nie pamiętam „Maski”, niestety. Nie jest to jednoznaczne z nieprzeczytaniem jej, bo jak wspominałem książki Lema czytałem wieki temu (minimum 20 lat wstecz). Niektóre z Jego książek czytałem kilkakrotnie, niektóre raz, niektórych nie udało mi się przeczytać wcale. Jak było z „Maską” nie wiem. Niektóre tytuły pamiętam że czytałem, pamiętam że mi się podobały, ale nie pamiętam nic z fabuły. Czarna dziura :) Na szczęście po tej dyskusji postanowiłem odświeżyć sobie znajomość z twórczością Lema i co więcej, uzupełnić sobie bibliotekę brakującymi dziełami, „Maską” na pewno też.
Użytkownik: cordelia 24.06.2013 11:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie pamiętam „Maski”, nie... | Frider
Bardzo zacny plan. :-) Przyjemności!
Użytkownik: cordelia 22.06.2013 12:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak jest, jestem dziadem ... | zsiaduemleko
Powiadasz, że masz przekorny system dobierania lektur? W takim razie nie polecam Ci "Cyberiady", zwłaszcza "Siedmiu wypraw Trurla i Klapaucjusza". Ba, zabraniam. ;-)
Użytkownik: Frider 22.06.2013 22:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Powiadasz, że masz przeko... | cordelia
Taak. Trurl i Klapaucjusz to moi idole na zawsze. Podzielę się z Wami pewnym wstydliwym wspomnieniem. Pamiętam jak wróciłem kiedyś ze szkoły ( z 11-12 lat miałem) po pewnej bójce z nielubianym kolegą. Miałem rozbite wargi do tego stopnia , że wyglądałem jak Rocky po walce. Wróciłem do domu, siadłem i otworzyłem „Cyberiadę”. Pamiętam, że śmiałem się dziko, pomimo że rozbite usta przy śmiechu bolały jak diabli. Śmiałem się i nie mogłem przestać. Pamiętam to do dzisiaj. Aha i to jeszcze pamiętam : „gniewny Gienek Gienerator, garbiąc garści grzązł gwałtownie” i jeszcze to: „Żądny mięciny brądnej, łydasty łaniele, samoćpaku mimajki...”. Nie ma lekko, przypomina mi się coraz więcej :)
„Wybiła godzina — ścina się rodzina,
Brat brata lub ciotkę, a kuzyn kuzyna.
Bulgoce saganek — dochodzi bratanek,
Żre podagra szwagra, kat mu zaraz zagra”. Bajki Robotów, niestety reszta wyleciała z pamięci.
Ilość humoru zawarta w Cyberiadzie jest nie-praw-do-po-dob-na.
Użytkownik: jakozak 22.06.2013 14:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak jest, jestem dziadem ... | zsiaduemleko
Cóż, z Solarisem i Bajkami robotów mi nie wyszło. Natomiast to: Opowiadania wybrane (Lem Stanisław) mnie zachwyciło. Spróbuj, proszę.
Użytkownik: karmiacykolibry 22.06.2013 19:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak jest, jestem dziadem ... | zsiaduemleko
Osobiście uważam, że z niektórymi utworami literackimi (nie tylko Lema) trzeba trafić we właściwy okres w swoim życiu. Tak jest właśnie z Solaris.
Ja ostatnio odbiłem się od Cyberiad chociaż Solaris wcześniej powalił. Może przy następnym podejściu będzie lepiej.
Użytkownik: Izzy 24.06.2013 11:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak jest, jestem dziadem ... | zsiaduemleko
Owszem Dukaj jest dobry ale nie byłoby Dukaja bez Lema. Klasyków dobrze znać, ma się wtedy bazę porównawczą. Starsi czytelnicy niejako mają lepiej, ponieważ wraz z rozwojem polskiej fantastyki poznali w swoim czasie książki Lema, Snerga, Zajdela, Sapkowskiego czy Hollanka, więc mając takie podstawy pełniej odbierają młodszych twórców.
Natomiast młodsi czytelnicy zaczynają od Dukaja lub Grzędowicza i na nich poprzestają, niewielu poszukuje korzeni fantastyki. Ba, Lem ich nudzi i niczego nowego nie wnosi. Cóż na to powiedzieć? Mówi się trudno, każdy sam dobiera sobie lektury i jak chce się czego nieuchwytnego pozbawić to jego wybór. Widocznie Lem nie dla Ciebie.
Użytkownik: ellsworth 06.10.2013 11:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak jest, jestem dziadem ... | zsiaduemleko
Co do Dukaja, to mnie odrzucił kompletnie pokręconą "Perfekcyjną niedoskonałością". Nie dałem rady przebrnąć...

Natomiast Lema czytałem do tej pory 6 książek i wrażenia mam skrajnie różne. Od bezgranicznego zachwytu nad "Dziennikami Gwiazdowymi", po zupełne zniechęcenie "Dziennikiem znalezionym w wannie". Solaris plasuje się gdzieś pośrodku. Choć idea 'żywej planety' nie jest nowa (krótkie opowiadanie Murray Leinster "Samotna planeta" napisane ponad 10 lat wcześniej, z którego Lem czerpał pełnymi garściami) to bardzo spodobały mi się nazwijmy to encyklopedyczne fragmenty Solaris, gdzie przytaczane były różne teorie i opisywany proces (nie)poznania planety. Książkę psuje wątek miłosny, który zupełnie nie pasuje mi do powieści sf.
Użytkownik: zsiaduemleko 06.10.2013 12:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Co do Dukaja, to mnie odr... | ellsworth
Mam wrażenie, że "Perfekcyjna niedoskonałość" jest nieco zbyt pokręcona jak na pierwsze starcie z Dukajem. Nie czytałem od niego wszystkiego, ale spośród pełnoprawnych, obszernych powieści to chyba "Inne pieśni" są najbardziej przystępne na start, najbardziej uniwersalne. Więc jeśli jeszcze kiedyś będziesz miał dogodną okazję i brak ciekawszych dla siebie perspektyw, to spróbuj.
Poza tym, nie sądzę by książkę psuł wątek miłosny, bo jest on na tyle specyficzny i na tyle w klimacie sci-fi, że nadaje powieści emocjonalnego wydźwięku, jednocześnie nie psując koncepcji całości. Ba, jest jej integralną częścią, bez której to już nie byłoby TO.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: