Dodany: 09.06.2013 11:32|Autor: misiak297

Ukrywane drzazgi, bagatelizowane belki


Źle się dzieje w polskim Kościele i coraz trudniej to ukryć. W pismach tzw. "lewicujących" (ale nie tylko) coraz częściej pojawiają się artykuły na temat (marnej) kondycji tej instytucji. Pijaństwo księży, libacje, homo-związki, kochanki, molestowanie seksualne i wreszcie pedofilia - chyba najohydniejsze z możliwych przestępstw, bo wymierzone w kogoś niewinnego, kto nie jest w stanie się bronić. Jak szeroki jest zakres tego zjawiska w naszym kraju? Trudno o statystki, dużym problemem jest tu zmowa milczenia i próba załatwiania tych spraw przez Kościół we własnym zakresie (zwykle polegająca na przeniesieniu kapłana o skłonnościach pedofilskich do innej parafii, w której ofiarą mogą padać kolejne dzieci). Właśnie o tym kontrowersyjnym temacie traktuje reportaż Ekke Overbeeka. Publikacja książki "Lękajcie się. Ofiary pedofilii w polskim Kościele mówią" wzbudziła spory szum. I słusznie - bo o tym problemie powinno się mówić. A sama książka jest naprawdę wstrząsająca.

Właściwie to jedna z tych publikacji, w której cytaty mówią same za siebie, znaczą więcej niż słowa recenzenta - i właśnie z tych cytatów utkany będzie mój tekst.

Pierwsza część reportażu obejmuje wprowadzenie w problematykę. Overbeek prezentuje skalę zjawiska w Polsce i na świecie, wyjaśnia, dlaczego w naszym kraju tak trudno poradzić sobie z tym niewątpliwym problemem i czemu ofiary pedofilów w sutannach nie mogą dojść sprawiedliwości. Dziennikarz w sposób rzetelny pokazuje, jak z problemem poradzono sobie na świecie. Same suche fakty i statystki wsparte rozlicznymi źródłami - ale czyta się je z przerażeniem. Trzeba powiedzieć jasno: "Lękajcie się..." to dokument wstrząsający. Prawdziwy problem - zdaniem Overbeeka - tkwi w tym, że Kościół pośrednio daje przyzwolenie na tego typu przestępstwa:

"Głównym zarzutem wobec Kościoła nie jest to, że bywają w nim pedofile, tylko to, że Kościół ich krył i nierzadko nadal kryje. Ludzi o skłonnościach pedofilskich można znaleźć również w innych zawodach (...). Problem polega jednak na tym, że instytucja kościelna chowa i chroni sprawców, zamiast pomóc ofiarom"[1].

Dziennikarz bez skrępowania pisze o tym, jak hierarchowie Kościoła, broniąc się przed zarzutami dotyczącymi pedofilii, manipulują cytatami, używają argumentów, eufemistycznie mówiąc, nieprzekonujących. Takich jak ten, że "to nie organizacja kościelna przyczynia się do molestowania nieletnich, tylko świat zewnętrzny, który kusi duchownych i prowadzi ich na manowce"[2]. Powiedzcie sami, czy to nie jest zrzucanie odpowiedzialności i zapominanie o ofiarach skrzywdzonych psychicznie na całe życie? A, i jeszcze jeden idiotyzm - arcybiskup Silvano Maria Tomasi zwrócił uwagę, że:

"Choć wielu mówi o molestowaniu dzieci jako o pedofilii, byłoby bardziej poprawne mówić o efebofilii, to znaczy o homoseksualnym przyciąganiu do męskich nastolatków"[3].

Przepraszam, ale czy to nie jest absurdalne? Może nawet nie cytowałbym tego argumentu, gdyby pewien polski duchowny ostatnio nie użył go w popularnym programie publicystycznym. Ciekawe, jak arcybiskup określiłby molestowanie dziewczynek?

Wydawałoby się, że media nagłaśniające kolejne przypadki pedofilii w Kościele aktywnie przyczyniają się do niwelowania problemu. Dobrze, dzięki temu świadomość społeczna jest większa. Jednak - jak dowodzi dziennikarz, posługując się przykładami - środek ciężkości zostaje położony nie tam, gdzie powinien. Media są nadmiernie ostrożne (bywa, że artykuły dotyczące przypadków pedofilii wśród duchownych czekają na publikacje parę lat, aż zostaną zebrane naprawdę niezbite dowody winy).

"W Polsce media i politycy starannie unikają pytania o odpowiedzialność biskupów. Za to skwapliwie polują - przynajmniej werbalnie - na pedofilów. Ale pedofil jest człowiekiem chorym, ofiarą własnych popędów, przeważnie nieuleczalnych. Za to biskupi, którzy przerzucali pedofilów z parafii do parafii, mimo że wiedzieli o ich chorobie, świadomie narażali na niebezpieczeństwo kolejne dzieci. Kiedy te same dzieci, już jako dorośli, pukają do drzwi biskupich pałaców, odsyłane są do chorych sprawców. Tu nie chodzi o odpowiedzialność karną lub finansową, ale o odpowiedzialność moralną tych, którzy uczą moralności innych"[4].

Do tego dochodzą jeszcze prawne absurdy - czyli przedawnienie przestępstwa - przez które w przypadku pedofilii niezasłużenie cierpią przede wszystkim ofiary. Kodeks mówi, że przedawnienie następuje po piętnastu latach od przestępstwa (ale nie przed upływem pięciu lat od uzyskania przez ofiarę pełnoletności). Czyli jeśli ofiara, dajmy na to, miała maksymalnie czternaście lat, musi złożyć doniesienie przed trzydziestym rokiem życia. Tymczasem lęk, nieuzasadniony wstyd i poczucie winy u większości skrzywdzonych są tak silne, że zanim zostaną przełamane (u dorosłych już ofiar), jest za późno. Nie pomaga też powszechna kultura milczenia, która każe prać własne brudy w czterech ścianach. Tym samym błędne koło się nakręca:

"Te lęki [ofiar] utrzymują błędne koło w ruchu: media mało robią, bo ofiary milczą. Ofiary milczą, bo nie ma co liczyć na reakcje instytucjonalne. Instytucje - kościelne i państwowe - nie działają, dopóki nie odczuwają presji ze strony mediów. A media mało robią, póki ofiary milczą"[5].

Druga część zawiera wyznania ofiar - w formie opowieści lub wywiadów. Tu już nie ma suchych statystyk i faktów wstrząsających, ale jednak mówiących o "przypadkach", nie o konkretnych osobach. To pozwala na przyjrzenie się problemowi oczami osób pokrzywdzonych.

Niech tu cytaty też mówią same za siebie:

"Nie mam do niego żalu o to, co [ksiądz] mi zrobił fizycznie, tylko o to właśnie, co mi psychicznie robił. I z tym się do tej pory nie mogę uporać. (...) Jestem po trzech próbach samobójczych, po ciężkiej depresji. I wiem, że tego wszystkiego mogłoby nie być, gdybym go nie spotkała. Jeśli miałabym chodzić do kościoła, to musiałabym wziąć poprawkę na to, że jednak jakoś jestem tam współwinna. Kościół mnie tym karmi. (...) Dla nich molestowanie nie istnieje. Albo inaczej je pojmują (...) Cały czas pokutuje myślenie, że ofiara też jest winna, bo w jakiś sposób brała w tym udział. I księża w ogóle tłumaczą sobie to kategoriami swojego myślenia katolickiego, że to szatan"[6].

"Dostałam list, że kuria nie ponosi odpowiedzialności za przestępstwo księdza, ale zapewniają mnie o swojej modlitwie. (...) Kuria miała sygnały wcześniej na sto procent. Ale nikt nie reagował. Piętnaście lat miałam kiedy na jednej z oaz był ksiądz, który zobaczył, co Bartek [inny ksiądz] robi, i strasznie się przeraził. Pojechał do kurii i sygnały, że coś się dzieje (...). Skończyło się na tym, że ksiądz został totalnie skasowany. Bartek pojechał do biskupa, powiedział swoją wersję, wymyślił coś na tego księdza. Biskup uwielbiał Bartka. Tego księdza odsunęli do jakiejś beznadziejnej parafii. Odsunęli go od młodzieży. On jest w tym momencie wykluczony, przez to właśnie, że próbował jakoś wpłynąć na tę sprawę [7].

"Zacząłem unikać lekcji religii, zacząłem unikać mszy (...). Kiedy rodzice się dowiedzieli, że nie chodzę na religię, nie pytali dlaczego, tylko dostałem lanie. Chcieli mnie zmusić do pobożności i po prostu dostałem lanie. Takie było podejście, takie wychowanie. Ja nic nie powiedziałem, bo się wstydziłem. Zresztą ci księża na tym jadą. Oni znają psychikę dziecka, że dziecko się wstydzi o takich rzeczach mówić, wstydzi się przyznać rodzicom, czy komukolwiek powiedzieć. Po prostu to wykorzystują"[8].

"Mieszkam nadal w tej samej wsi. Wiem, że ludzie wiedzą, że mnie taka sytuacja się przytrafiła. Jeden uwierzy, drugi nie uwierzy. Jeden potrafi współczuć, inny potrafi się z tego śmiać"[9].

"Złość we mnie narastała, kiedy widziałem to zakłamanie. Jeden z biskupów powiedział ostatnio, że problemu pedofilii w Kościele polskim nie ma. To jest dosłowne plucie mi w twarz. Taka instytucja jak Kościół nie powinna kłamać w żywe oczy"[10].

"Byłem wykorzystywany seksualnie przez księdza wikarego w małej parafii na Mazowszu. (...) Nie mówiłem, co tam się dzieje, tylko że nie chcę tam chodzić. A dopiero potem nie wytrzymałem i powiedziałem. Odrzucono to. Mama na to: »Nie żartuj. Takich rzeczy ten człowiek nie może ci robić. Wymyślasz po to, żeby tam nie chodzić«. (...) Mama i dziadkowie w ogóle nie przyjęli do wiadomości, że taka rzecz mi się dzieje. Było oczywiście: »Nie wygłupiaj się. Daj spokój«. Nie wierzyli chłopcu. To na wsi przecież. Tam takie rzeczy były nie do pomyślenia"[11].

"Kiedy zaczęło docierać do mnie, co ten człowiek mi zrobił, jak mnie skrzywdził na całe życie, bo ja przez niego nie potrafiłem okazywać uczuć swoim synom, dzieciom, nie mówiąc już o żonie. Byłem takim wyprutym pustym stworzeniem"[12].

Trudno nie współczuć tym ludziom, zdruzgotanym psychicznie, złamanym przez życie, nierzadko po próbach samobójczych. Trudno też nie wściekać się z bezsilności - bo temu wszystkiemu przecież można było zapobiec, a nawet jeśli się nie zapobiegło, odpowiedzialni mogliby ponieść zasłużoną karę. Tymczasem ofiary pedofilii rzadko słyszą od swoich oprawców "przepraszam" po latach.

Trudno się też nie złościć na mechanizmy, jakimi rządzi się Kościół, który - jak widać - przymyka oko na tę sprawę. Trudno się nie wściekać na Kościół, który politykuje z ambony, potępiając ludzi wchodzących w związki partnerskie czy decydujących się na in vitro. Szkoda, że w przypadku pedofilii - która jest przestępstwem - biskupi nie są tak wygadani albo pozwalają sobie na słowa, które wołają o pomstę do nieba (pamiętacie, jak jeden z nich stwierdził, że były papież miał ważniejsze sprawy na głowie niż pedofilia w kościelnych szeregach - bo przecież najistotniejsze jest to, żeby ludzie trzymali się przykazań?). Aż się prosi o przywołanie biblijny cytat o drzazdze i belce w oku.

Wiem, że tą recenzją pewnie wsadzę kij w mrowisko. Ale o tym problemie trzeba mówić. Warto zapoznać się też ze wstrząsającą książką Overbeeka, tym bardziej że nie jest ona obliczona na wywołanie taniej sensacji, tylko na nagłośnienie problemu. Ktoś pisał ostatnio, że krytykowanie Kościoła jest modne w tych czasach - ale warto pamiętać, że za tą krytyką stoi świadomość niesprawiedliwości, hipokryzji i cierpienia wielu ludzi.



---
[1] Ekke Overbeek, "Lękajcie się. Ofiary pedofilii w polskim Kościele mówią", wyd. Czarna Owca, 2013, s. 46.
[2] Tamże, s. 62-3.
[3] Tamże, s. 53.
[4] Tamże, s. 71.
[5] Tamże, s. 119.
[6] Tamże, s. 132-3.
[7] Tamże, s. 135-6.
[8] Tamże, s. 154.
[9] Tamże, s. 156.
[10] Tamże, s. 159.
[11] Tamże, s. 186.
[12] Tamże, s. 189.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2703
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: Marylek 02.06.2014 17:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Źle się dzieje w polskim ... | misiak297
Wstrząsająca lektura. Polska milczy, holenderski dziennikarz się dziwi. Mnie brak słów.
Użytkownik: olina 17.06.2014 21:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Źle się dzieje w polskim ... | misiak297
Bardzo dobrze, Misiaku, że wsadziłeś kij w mrowisko. Wydaje mi się, że każdy rodzic/wychowawca/trener/ksiądz powinien przeczytać tę książkę. Ilu ludzi ma wyobrażenie, że to „całe molestowanie” to przelotny dotyk? Zresztą nawet Kościół tłumaczy, że „dziecko po prostu chciało się przytulić” (jak zwykle wina ofiary). Gdyby nie gniew, to płakać by się chciało. Rodzice mogą przestrzec dziecko przed niektórymi sytuacjami. Mogą powiedzieć, że nikt nie ma prawa wkładać mu ręki do majtek. Mężczyzna, który jako siedmiolatek o tym nie wiedział, wspomina nawet żal, że ksiądz nie wybrał właśnie jego do „czyszczenia kielichów”. Nieświadomość w połączeniu z manipulacją często prowadzi do tragedii. Poza tym dziecko musi wiedzieć, że z KAŻDĄ sprawą może przyjść do rodzica. Dziecko wstydzi się, boi - zwłaszcza, że pedofile potrafią zastraszać albo budzić poczucie winy w swoich ofiarach – ale sygnalizuje, że dzieje się coś złego! Overbeek jest skrupulatny i bezstronny. Uzasadnia rzeczowo, czemu w Polsce hierarchia Kościoła ma taką pozycję, i wyjaśnia, dlaczego media boją się mówić o molestowaniu przez księży. Arcybiskupowi Tomasiemu przydałaby się definicja: http://pl.wikipedia.org/wiki/Efebofilia

Jestem przeciwna jakiemukolwiek uogólnianiu, ale właśnie żeby go uniknąć, przedstawiciele Kościoła powinni oczyścić instytucję nie tylko z pedofilów (prokuratura!), ale i z wszystkich kłamców i tchórzy, którzy ich chronią/chronili. Zmiany w prawie też by się przydały. Masz rację - jakie przedawnienie?! Dziecko molestowane, nawet jeśli podźwignie się w życiu dorosłym, nawet jeśli na powrót nauczy się kochać, ufać, radzić sobie z seksualnością, nigdy nie zapomni.
Użytkownik: Kuba Grom 17.06.2014 21:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Źle się dzieje w polskim ... | misiak297
Moja mama pamięta że gdy odwiedziła kiedyś babcię na wsi, po niedzielnej mszy proboszcz zabrał ją na spacer koło plebanii. Wszystko było dobrze do momentu gdy "dla dowcipu" zaczął ją boleśnie szczypać w sutki. Przestraszyła się, uciekła i opowiedziała wszystko babci. Nie wiadomo co takiego babcia powiedziała potem księdzu, ale od tego czasu omijał moją mamę szerokim łukiem.
Miała wtedy może 11 lat.

Ostatnie słowa biskupów o tym, że przyczyną jest "seksualizacja dzieci" pokazuje, że chce się zwalić winę na ofiary.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: