Dodany: 07.06.2013 20:39|Autor: ejotek
"Kot, który lubił Brahmsa"
Lilian Jackson Braun to amerykańska pisarka, która przez trzydzieści lat pracowała jako redaktorka w Detroit Free Press. Nigdy nie ujawniała zbyt wielu informacji na swój temat, jednak myślę, że najlepszą jej wizytówką jest seria "Kot, który...". Zresztą to dzięki niej stała się słynną pisarką.
Znany dziennikarz Jim Qwilleran przeżywa życiowy kryzys. Jest przemęczony, pisząc wciąż o restauracjach, i chce wyjechać na trzymiesięczny urlop. Jego przybrana ciotka, Fanny ma domek letniskowy nad jeziorem w pobliżu Mooseville, niedaleko kanadyjskiej granicy. Dziennikarz chce tam odpocząć od miejskiego zgiełku i pobyć na łonie natury. Zrelaksować się w miejscu, gdzie ludzie nie zamykają swoich domów i zostawiają kluczyki w stacyjkach samochodów. Pomocna w podjęciu ostatecznej decyzji okazuje się wiadomość, że właściciel domu, w którym Jim wynajmował luksusowy apartament, postanowił go sprzedać. Meżczyzna kupił więc samochód, spakował najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszył w czterystumilową podróż. Towarzystwa dotrzymywały mu jego ukochane koty: Koko i Yum Yum.
Miasteczko Mooseville okazało się bardzo specyficzne. Niby każdy każdemu ufał, jednak działo się tu coś dziwnego i panowała szczególna atmosfera. Teoretycznie nie istniała tam przestępczość, a jedynie zdarzały się incydenty. Do dobrego tonu należało chodzenie w czapce z daszkiem. Rządy sprawowała tak naprawdę apodyktyczna panna Klingenschoen, czyli ciotka Qwillerana. Prowadziła notes, w którym odnotowywała "haczyki" na mieszkańców, by potem - w odpowiednim momencie - użyć ich do osiągnięcia swoich celów. Trudno było się porozumieć z tą osiemdziesięciodziewięcioletnią kobietą, gdyż uwielbiała mówić i niełatwo było jej przerwać.
Qwilleran nie zaznał jednak spokoju w domku letniskowym. Sporo zamieszania robiły jego koty, które akurat wtedy postanowiły nabyć nowe umiejętności. Dodatkowe atrakcje zapewniły mu również nocne kroki na dachu, połów ryb zakończony złowieniem ciała mężczyzny oraz tajemnicza kaseta. Czy Jimowi uda się odpocząć? Ile czasu zajmie mu wyjaśnienie tajemniczych wydarzeń? Jak wiele zagadek kryje to małe miasteczko? I jaką rolę w kryminalnej historii odegrają koty? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w piątym tomie przygód Jima Qwillerana: "Kot, który lubił Brahmsa".
Książka pani Braun to lekki i przyjemny kryminalik na jeden wieczór. Czyta się go szybko, mimo dość drobnego druku. Jeśli ktoś jest fanem Agathy Christie, może początkowo czuć niedosyt, gdyż akcja kryminalna rozpoczyna się tutaj dopiero po kilkudziesięciu stronach. Jednak fabuła jest tak skonstruowana, że gdy już złapiemy początek nitki, pragniemy jak najszybciej dotrzeć do kłębka, czyli do poznania sensu tajemniczych zdarzeń.
Piąty tom przygód kota, który pomaga dziennikarzowi w śledztwach, był pierwszym z tej serii, jaki przeczytałam. Czy sięgnę po kolejne? Oczywiście, bowiem książka dostarczyła mi tego, czego się po niej spodziewałam, czyli ciekawej fabuły, intrygującej zagadki oraz zabawnych sytuacji.
Polecam serdecznie.
[Recenzja opublikowana wcześniej na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.