Dodany: 05.01.2008 12:48|Autor: hburdon

W okowach baśni, czyli Kopciuszek zniewolony


[Ten tekst nie jest recenzją i przeznaczony jest dla osób, które znają książkę – zdradza treść i zakończenie.]


W jednej z BiblioNETkowych dyskusji przeczytałam, że „Dziwne losy Jane Eyre” to książka naiwna. Chciałabym zaprotestować. „Jane” nie każdemu musi się podobać, to rzecz naturalna; i na pewno wiele złego można o niej powiedzieć – ale nie to, że jest naiwna. „Dziwne losy Jane Eyre” to powieść złożona strukturalnie i treściowo; nie bez powodu należy do kanonu klasycznej literatury angielskiej.

Nie sposób oczywiście w krótkim tekście dokonać dogłębnej analizy; chciałabym tylko zwrócić uwagę na dwie rzeczy, które szczególnie rzuciły mi się w oczy podczas niedawnej, powtórkowej lektury. Pierwsza z nich to wykorzystanie motywów baśniowych; druga, centralny temat książki, jakim jest w moim odczuciu zniewolenie.

„Dziwne losy Jane Eyre” są naturalnie uwspółcześnioną wersją opowieści o Kopciuszku. Oto sierota wychowywana przez złą macochę/ciotkę, która mając dwie własne córki/i syna faworyzuje je nad Kopciuszka/Jane. Od razu jednak widzimy różnicę: Kopciuszek jest brzydki, zaś dwie siostry/kuzynki ładne (no, w każdym razie jedna z nich). I tak jest właściwie przez całą książkę: bajkowe motywy zostają odwrócone bądź wykrzywione. Jest bal; ale Kopciuszek/Jane przez cały czas kryje się w cieniu, ignorowany przez Księcia/Rochestera. Kiedy wreszcie dziewczyna próbuje się wymknąć, ten dogania ją, ponieważ przystanęła, by poprawić sandałek. Gdy macocha/ciotka umiera, Kopciuszek/Jane jedzie, aby jej wybaczyć, i godzi się z kuzynkami. Wybaczenie krzywd to motyw obecny również w nowoczesnych wersjach bajki; w klasycznym „Kopciuszku” mowa tylko o tym, że złym siostrom ptaszki wydziobały oczy[1]. W „Dziwnych losach” wzrok traci Książę/Rochester.

Drugą bajką nieustannie obecną w „Jane Eyre” jest „Piękna i Bestia”[2]. Pierwsze zastrzeżenie takie samo jak powyżej: Piękna nie jest wcale piękna. Trafia jednak do mrocznego, kryjącego tajemnicę zamku i stopniowo budzi się w niej uczucie do mrocznego pana owego zamku. Musi jednak wyjechać. W bajce ojciec Pięknej jest chory, więc Bestia pozwala jej odjechać; jednak rozłąkę z ukochaną niemal przypłaca życiem. W „Dziwnych losach” Jane wyjeżdża dwukrotnie, najpierw do umierającej ciotki – jak Bestia, Rochester każe jej przyrzec, że wróci najdalej po tygodniu; w przeciwieństwie do Pięknej, Jane odmawia złożenia takiej obietnicy. Wydaje się początkowo, że po jej powrocie książka potoczy się tak jak baśń, że pobiorą się i będą żyli długo i szczęśliwie; jednak ślub nie dochodzi do skutku, a Jane ucieka. Tym razem Bestia/Rochester rzeczywiście staje w obliczu śmierci; i nie wiadomo, czy jego koniec nie byłby bliski, gdyby nie powrót ukochanej. W baśni Piękna śni o martwym Bestii; w powieści – Jane wraca, bo wydaje jej się, że słyszy głos Rochestera. Ale w baśni Bestia odzyskuje urodę – a w powieści Rochester zostaje jeszcze bardziej oszpecony.

Można też dostrzec w książce odwrócenie pewnego powszechnie występującego w baśniach motywu: to nie Książę ratuje Księżniczkę, ale przeciwnie, Jane kilkakrotnie ratuje Rochestera. Podczas ich pierwszego spotkania Rochester skręca nogę i Jane pomaga mu wsiąść z powrotem na konia; kiedy Bertha próbuje go podpalić, Jane budzi się i gasi pożar; wreszcie pod koniec książki wraca, by zwrócić mu życie.

Jeśli liczne nawiązania do baśni tworzą strukturę powieści, to jej treść opiera się na wątku również często w baśniach obecnym – i nie mam tu na myśli miłości Księcia i Księżniczki. Moim zdaniem „Dziwne losy Jane Eyre” w znacznie większym stopniu niż konwencjonalnym romansem o guwernantce, która wyszła za swojego pracodawcę, są powieścią o wolności i zniewoleniu, w szczególności zniewoleniu kobiety. Jest to zasygnalizowane już w pierwszym zdaniu, i w pierwszej scenie. Przypomnę: „Tego dnia nie można było iść na spacer”. Mała Jane zostaje „uwięziona” w domu przez pogodę; zamiast spaceru zaszywa się za zasłoną okienną, żeby poczytać książkę. Zostaje ze swojego dobrowolnego więzienia wyciągnięta siłą przez kuzyna-dręczyciela; następuje krótka walka, w wyniku której Jane zostaje uwięziona już na dobre, w „czerwonym pokoju”, w którym zmarł jej wuj. Przerażona próbuje się wydostać, wreszcie traci przytomność. To wydarzenie zaważy na całym jej życiu; gdyby nie ono, nigdy nie zostałaby wysłana do szkoły; gdyby nie ono, ciotka nie znienawidziłaby jej na tyle, żeby ukrywać przed nią istnienie chcącego ją adoptować krewnego, i Niepiękna prawdopodobnie nigdy nie trafiłaby do zamku Bestii.

Z domu ciotki Jane wyjeżdża do charytatywnej szkoły z internatem dla sierot, gdzie spędza kolejnych osiem lat, sześć jako uczennica i dwa jako nauczycielka. Szkoła w Lowood również jest dla niej więzieniem. Pod koniec tych ośmiu lat Jane postanawia się stamtąd wydostać; prosi Boga najpierw o wolność, a wreszcie – zdawszy sobie sprawę, że w ustach wiktoriańskiej sieroty jest to prośba zbyt ambitna – krzyczy w desperacji: „Daj mi przynajmniej inną niewolę!”[3]. Tą wymarzoną „inną niewolą” okazuje się posada guwernantki w Thornfield Hall.

Właśnie podczas zwiedzania Thornfield Hall przez Jane mają miejsce dwie ważne sceny, choć ich znaczenie trudno docenić przy pierwszym czytaniu, nie wiedząc jeszcze, w jak niespodziewany sposób rozwinie się akcja. Jane dwukrotnie słyszy dziwny śmiech, i dwukrotnie Brontë wydaje się ten fakt niemal bezpośrednio komentować. Za pierwszym razem śmiech słychać tuż po zdaniu mówiącym, iż jeden z korytarzy wyglądał „jak w zamku jakiegoś Sinobrodego”[4]. Za drugim – tuż po wewnętrznym monologu Jane, kiedy rozważa ona pozycję kobiety w społeczeństwie: „[kobiety] cierpią, znosząc zbyt rygorystyczne ograniczenia, zbyt absolutną stagnację”[5]. Śmiechem daje o sobie znać Bertha Mason Rochester.

Na temat symboliki tej ostatniej postaci napisano niejeden traktat. Bertha jest fizycznie uwięziona w jednym z pokojów Thornfield Hall; interpretowano ją najrozmaiciej, między innymi jako symbol zniewolenia Angielki epoki wiktoriańskiej, jako symbol niewolnictwa na skolonizowanej przez Brytyjczyków Jamajce (skąd Bertha pochodzi) bądź też jako alter ego Jane. Krytycy często sympatyzują z Berthą, podając nawet w wątpliwość fakt jej szaleństwa, a raczej jego genezę: wszak na poparcie teorii, że przyczyną uwięzienia jej była niekontrolowana agresja, mamy tylko słowa Rochestera. Z całą pewnością według obecnych standardów nie można powiedzieć, aby zapewnił on żonie godne warunki życia, nawet zakładając, iż istotnie była szalona[6]. Trudno też uwierzyć w jego świadectwo dotyczące jej charakteru – Rochester przedstawia Berthę jako ucieleśnienie szatana; dlaczego ją w takim razie poślubił?

Jane – wielokrotnie w książce opisywana jako „niewolnica” – więziona u ciotki w Gateshead, w szkole w Lowood, wreszcie w Thornfield – dowiedziawszy się o istnieniu Berthy, ucieka i dzięki ucieczce po raz pierwszy w życiu zdobywa niezależność. Otrzymuje posadę jako nauczycielka w wiejskiej szkole, potem pokaźny spadek po wuju. I wtedy nagle dostaje się pod hipnotyczną niemal władzę St. Johna Riversa, któremu niemal udaje się nakłonić ją do bezmiłosnego małżeństwa i misjonarskiej pracy w Hindustanie. Dlaczego nasza Jane nie jest w stanie wieść niezależnego życia, dlaczego zawsze musi popadać w zależność od mężczyzn? Do ślubu z St. Johnem nie dochodzi, Jane otrzymuje bowiem metafizyczną wiadomość od Rochestera – i wraca do niego. Czy jest to szczęśliwe zakończenie? Niby tak, nasza Sierotka wreszcie poślubiła Księcia swoich marzeń[7]... ale nadwątlone zaufanie czytelnika w stosunku do Rochestera nadaje zakończeniu ponury charakter. Czy nie jest to po prostu ostateczne popadnięcie w zależność od mężczyzny, który jedną żonę doprowadził już do śmierci? Brakuje mu tylko sinej brody…

Absolutnie nie upieram się przy takiej interpretacji, to tylko myśl. Jednak mocy dodaje jej sama końcówka. Ostatnie zdania książki należą do oczekującego śmierci St. Johna: „żarliwie odpowiadam – Amen; przyjdź po mnie, Panie Jezu”. Dlaczego Brontë kończy swój „naiwny” romans pragnieniem śmierci?



---
[1] Co, nie było tego u Disneya? I odcinania palców i pięt, żeby zmieścić wielgachną stopę w pantofelek, też nie było? Polecam wersję braci Grimm.
[2] Nb. istnieje wyraźna paralela między „Kopciuszkiem” Grimmów a „Piękną i Bestią”: ojciec wyjeżdżając pyta córki, co chciałyby dostać. Dwie złe córki proszą o kosztowne stroje i klejnoty, dobra córka – o pierwszą gałąź, która otrze się o kapelusz powracającego ojca („Kopciuszek”) lub o kwiat róży („Piękna i Bestia”).
[3] Charlotte Brontë, „Jane Eyre”, Marshall Cavendish Ltd, str. 86 (rozdział X). Tłumaczenie, z braku laku, jak zwykle moje.
[4] Ibid., str. 109 (rozdział XI). Pozwolę sobie przypomnieć, iż Sinobrody znany był z tego, że nieposłuszne żony mordował, a ich szczątki doczesne trzymał pod kluczem.
[5] Ibid., str. 112 (rozdział XII).
[6] Znakomite studium szaleństwa kobiety uwięzionej i pozbawionej stymulacji można znaleźć w opowiadaniu Charlotte Perkins Gilman „Żółta tapeta” (1892); polskie tłumaczenie ukazało się w „Wysokich Obcasach” bodajże w lutym 2007.
[7] Warto może zauważyć na marginesie, że w przeciwieństwie do Kopciuszka, Jane Eyre nie przekracza bariery klasowej. Ona jest biedna i musi – o zgrozo! – zarabiać na swoje utrzymanie; on jest bogaty; ale ona również pochodzi z rodziny o szlachetnym rodowodzie. Protekcjonalny, wręcz lekko pogardliwy stosunek Jane do osób niższego od niej pochodzenia najlepiej świadczy o tym, że o przekraczaniu barier klasowych nie może być mowy.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 49372
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 45
Użytkownik: visia 07.01.2008 01:01 napisał(a):
Odpowiedź na: [Ten tekst nie jest recen... | hburdon
Bardzo ciekawa recenzja. Koncepcja Losów Jane jako opowieści o zniewoleniu kobiety i jej drodze do wolności broni się dobrze. Zastanawiam się tylko nad zakończeniem. Twierdzisz, że małżeństwo z Rochesterem jest kolejną formą zniewolenia. Nie w pełni się z tym zgadzam. Wydaje się tu istotny fakt, że Rochester jest obecnie słaby, ślepy i bezradny i to Jane obejmie w tym związku rolę przewodnika i opiekuna. Być może była to jedyna satysfakcjonująca forma wolności dla kobiety doby wiktoriańskiej, któr\a nie chciałą rezygnować ze związku z mężczyzną?
Użytkownik: hburdon 07.01.2008 19:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawa recenzja. ... | visia
Masz rację, to dobra myśl. Można by powiedzieć, że Jane dopiero teraz jest bezpieczna w tym związku. Tak czy inaczej, jest to happy end dość wątpliwy.

Inna sprawa, że Jane jest raczej niesympatyczną bohaterką, moim zdaniem; po kolejnym czytaniu pewnie wysmaruję diatrybę na ten temat. :)

Cieszę się, że chciało ci się to wszystko czytać.
Użytkownik: visia 07.01.2008 19:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz rację, to dobra myśl... | hburdon
No to już czekam na ten nowy tekst. Ten był super. Pozdrawiam.
Użytkownik: embar 07.01.2008 20:59 napisał(a):
Odpowiedź na: No to już czekam na ten n... | visia
"Protekcjonalny, wręcz lekko pogardliwy stosunek Jane do osób niższego od niej pochodzenia"- gdzie dokładnie? Bo ciekawość mnie zżera :)
Użytkownik: embar 07.01.2008 21:11 napisał(a):
Odpowiedź na: "Protekcjonalny, wrę... | embar
Chciałam jeszcze dodać, że nic tak nie pomaga w zrozumieniu książki jak jej dobra ekranizacja :) w przypadku Jane Eyre olśnił mnie najnowszy miniserial BBC z r. 2006. Jeśli można powiedzieć, że zostało uwypuklone to co w tej książce najlepsze, to na pewno w tym przypadku. Dużo wnosi :) Mogę tylko polecić!
Użytkownik: hburdon 07.01.2008 21:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałam jeszcze dodać, ż... | embar
BBC robi genialne adaptacje - mają wyjątkowy talent do wychwytywania w klasyce ironii i humoru. Właśnie śledzę najnowszą wersję "Rozważnej i romantycznej", piękna! Bardzo chwalona była też zeszłoroczna adaptacja "Pań z Cranford" Elizabeth Gaskell, niestety przegapiłam, może kupię sobie na DVD.
Użytkownik: beatrixCenci 12.01.2008 23:24 napisał(a):
Odpowiedź na: BBC robi genialne adaptac... | hburdon
To prawda. :)
A jeszcze muszą mieć świetne zaplecze techniczne, no dekoratorskie - te wszystkie wnętrza i kostiumy. I nawet obsada. Po prostu są dopieszczone - chyba pod każdym względem.
A interpretacja Jane Eyre bardzo ciekawa, przeczytałam z wielką przyjemnością. :)
Użytkownik: hburdon 07.01.2008 21:52 napisał(a):
Odpowiedź na: "Protekcjonalny, wrę... | embar
O rany, wszędzie! Za każdym razem, jak spotyka na swojej drodze jakąś służącą, mowa jest o tym, że jak na służącą, to była ona nawet ładna/miła/dobra, ale w domyśle zawsze słychać, że to przecież tylko służąca. Wielokrotnie podkreślane jest, że panna Jane to prawdziwa lady, choćby była w łachmanach - sama Jane też parę razy mówi o sobie, że wulgarność zawsze była jej obca. Kiedy jest nauczycielką w wiejskiej szkole, peroruje na temat wyższości brytyjskich wieśniaczek nad wieśniaczkami innych krajów, ale też zawsze podkreślana jest przepaść między nią a pospólstwem. Obiecuję solennie, że przy kolejnym czytaniu wszystko wynotuję, ale na razie pozwólcie mi poczytać coś innego dla odmiany. :)
Użytkownik: joanna.syrenka 08.01.2008 01:06 napisał(a):
Odpowiedź na: O rany, wszędzie! Za każd... | hburdon
Tak, też to odczułam, chociaż nie na tak szeroką skalę, jak zostało to przedstawione w Twojej interpretacji. W ogóle - bardzo ciekawe spojrzenie na książkę, która - choć zawsze dziwnie niepokojąca - była dla mnie tylko czytadłem.
Z przyjemnością przeczytam sobie ją jeszcze raz (to będzie chyba 50-ty! :-D)
Użytkownik: hburdon 08.01.2008 01:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, też to odczułam, cho... | joanna.syrenka
Ja jestem szalenie wyczulona na problemy klasowe po przeczytaniu "Przejrzeć Anglików" Kate Fox - ta książka naprawdę odmieniła moje spojrzenie na świat! :)
Użytkownik: embar 12.01.2008 19:01 napisał(a):
Odpowiedź na: O rany, wszędzie! Za każd... | hburdon
Trudno Jane winić za to że została wychowana na "lady" i tak się zachowywała, zresztą to z dzisiejszego punktu widzenia trudno oceniać jako złe. Cóż były kiedyś inne czasy :) A co najlepsze ta książka została napisana w tychże właśnie innych czasach czy możemy jej mieć za złe że nie przystaje do naszych ideałów damy? :) Należy pamiętać że rozluźnienie społeczne dotarło do UK tak naprawdę dopiero w latach 60-tych XX wieku :)
Kate Fox zanotowałam jako literaturę obowiązkową :)

Użytkownik: janmamut 08.01.2008 01:36 napisał(a):
Odpowiedź na: [Ten tekst nie jest recen... | hburdon
Haniu! Bardzo ciekawa ta (nie)recenzja. Czy gdzieś można zostać wprowadzonym w taki sposób myślenia (studia, a jeszcze lepiej lektury)?
Użytkownik: hburdon 08.01.2008 11:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Haniu! Bardzo ciekawa ta ... | janmamut
Och, ja po prostu mam taki naturalny talent! ;) A studia anglistyczne, obejmujące m.in.: literaturę angielską, literaturę amerykańską, czytanie tekstów literackich, a nawet kółko miłośników literatury (czy jak to się tam zwało), też na pewno nie zawadziły. :) (Czytanie tekstów literackich to były wyjątkowo ciekawe zajęcia.) Poza tym zawsze lubiłam czytać teksty krytycznoliterackie.
Aktualnie czytam historię rodziny Bronte i już widzę, że w przyszłości czytać "Jane Eyre" będę jeszcze zupełnie inaczej, przez pryzmat biografii Charlotte.
Użytkownik: visia 08.01.2008 19:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Och, ja po prostu mam tak... | hburdon
Tak, Jane to zawsze była dla mnie Charlotte. Czytałam kilka książek biograficznych na temat rodziny Bronte i czasem nie wiem, co jest bardziej fasynujace, życie sióstr czy ich twórczość. Swoją drogą, niemiłe cechy charakteru Jane, na które zwróciłaś uwagę, rzucają przykre swiatło na osobowość autorki powieści. Choc mnie te cechy uderzyły dopiero nieprzyjenie w "Villette". Być może "Dziwne losy..." czytałam za wcześnie.
Użytkownik: ta-miza 09.01.2008 15:59 napisał(a):
Odpowiedź na: [Ten tekst nie jest recen... | hburdon
"Dziwne losy Jane Eyre" czytałam już dość dawno - jednym tchem. Nie zgadzam się z opinią, że jest to książka naiwna - chyba że ktoś widzi w niej wyłącznie warstwę fabularną. Jednak w swoim gatunku jest świetna, dla mnie - zaraz po powiściach Jane Austen :)
Użytkownik: Kasia91 10.01.2008 12:09 napisał(a):
Odpowiedź na: [Ten tekst nie jest recen... | hburdon
Ta książka ma coś w sobie :). Na pewno nie jest 'naiwna' i nie jest zwykłym romansem.
Co do twojej analizy - zastanawiam się nad zakończeniem. Czy aby na pewno było tak, że Jane popadła w zależność od mężczyzny? Wydaje mi się, że oni po prostu było zależni od siebie nawzajem, bo się kochali. Przecież szczęście Rochestera było zupełnie zależne od Jane.
Swoja drogą, zostawiła go samego, zakochanego, z szaloną kobietą, nie kontaktując się. Rochester ją okłamywał, w ogóle w całym swoim życiu popełnił mnóstwo błędów, ale moim skromnym zdaniem Jane też zrobiła źle, uciekając.
Użytkownik: kindzie 11.01.2008 23:51 napisał(a):
Odpowiedź na: [Ten tekst nie jest recen... | hburdon
Świetna recenzja. Zgadzam się z Tobą, że Jane jest niezbyt sympatyczną osobą. Podobnie, jak jedna z poprzednich komentatorek mam wrażenie, że Jane to alter ego Charlotty Bronte i że autorka wyposażyła swoją heroinę w pełen komplet swoich przywar - ponieważ Charlotta (przynajmniej taka, jaka wyłania się z biografii sióstr Bronte pióra Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej) jest wybitnie antypatyczną osobą: skrajną ksenofobką, egocentryczką, skłonną do podejrzeń, do pogardy, niechęci i przypisywania bez żadnych podstaw innym ludziom jak najpaskudniejszych wad. Jedyną piękną cechą jej charakteru jest miłość do najbliższej rodziny, a zwłaszcza do sióstr.

A wracając do samej książki: niedawno odświeżyłam sobie "Rebekę" Daphne du Maurier i dopiero za tym razem i nawet nie samodzielnie, tylko za podpowiedzią autorki wstępu, zauważyłam, jak mocno i jak przewrotnie ta książka nawiązuje do "Dziwnych losów Jane Eyre". Na pierwszy rzut oka można by sądzić, to nieco unowocześniony cover "Dziwnych losów", ale po chwili dochodzi się do wniosku, że, wręcz przeciwnie, to zdecydowana polemika. Twoja recenzja, zwłaszcza kiedy piszesz o Rochesterze jako Sinobrodym mordującym swoje żony dosłownie lub metaforycznie, może jednak skłaniać do zastanowienia, czy opozycja pomiędzy tymi dwiema książkami jest faktycznie aż taka mocna.
Użytkownik: Czajka 12.01.2008 02:05 napisał(a):
Odpowiedź na: [Ten tekst nie jest recen... | hburdon
Piękna recenzja, kusicielko. Teraz muszę mieć Jane na własność. :)
Ale miłość jest zawsze popadnięciem w zależność, co jest okropne ale i piękne też podobno. Skoro w "Dziwnych losach..." jest tak bajkowo, to może załóżmy, że to dobre zakończenie? Ja uwierzyłam Rochesterowi. Wiem, zawsze tak się zaczynają miłe złego początki.
I jakoś nie mogę obarczyć go winą za śmierć pierwszej żony, dlaczego? Bezpośrednią przyczyną było zgubne nadużywanie alkoholu. Aczy można mieć pretensje o to, że jej nie kochał, żeby rzymać w ramionach, tak jak obiecywał Jane? Zapewnił jej jakieś warunki, mimo, że został przecież oszukany.
Użytkownik: embar 12.01.2008 19:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Piękna recenzja, kusiciel... | Czajka
Rochester został przez nią paskudnie wystawiony do wiatru (mówię o ucieczce). Jeśli się kogoś kocha nie odchodzi się bez słowa zostawiając go niech się męczy niepewnością :/ To jedno mogę mieć Jane za złe.
Pewnie tak Charlotte wyobrażała sobie odwet na rodzie męskim :)
Użytkownik: embar 12.01.2008 19:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Rochester został przez ni... | embar
No a jeśli chodzi chodzi o pierwszą żonę, ją w moim mniemaniu traktował wprost cudownie, zważywszy, że został kompletnie z niczym :/
Użytkownik: Czajka 12.01.2008 20:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Rochester został przez ni... | embar
Ale ona się na nim zawiodła, trudno wtedy o jakieś racjonalne decyzje. Cierpiała przecież. :)
Użytkownik: hburdon 12.01.2008 21:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale ona się na nim zawiod... | Czajka
Moim zdaniem to była jak najbardziej racjonalna decyzja. Ona się bała, że jeśli nie odejdzie natychmiast, bez pożegnania, to w ogóle nie będzie w stanie odejść. A zostać nie mogła, bo jako po pierwsze dama, a po drugie chrześcijanka, nie mogła przecież pozwolić, żeby z niej zrobił swoją kochankę - do czego on, de facto, dążył.
Użytkownik: Czajka 14.01.2008 01:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim zdaniem to była jak ... | hburdon
Bardzo się zgadzam. :)
Użytkownik: embar 18.01.2008 14:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim zdaniem to była jak ... | hburdon
List, jeden mały list udałoby się zorganizować- żeby tylko powiedzieć, że żyje. Zawsze się zastanawiam dlaczego ludzie tak robią.
Użytkownik: aleutka 11.08.2010 11:52 napisał(a):
Odpowiedź na: List, jeden mały list uda... | embar
Przeciez ona byla w szoku. Mozlwie ze wrecz klinicznym. Trudno wtedy myslec racjonalnie i uwzgledniac cudze uczucia. Nie mowiac juz o skladnym pisaniu.

Co mialaby zreszta napisac w takim liscie? Odchodze nie probuj mnie znalezc? Mysle ze tyle potrafil zrozumiec.
Użytkownik: embar 18.01.2008 14:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Piękna recenzja, kusiciel... | Czajka
"Bezkresne Morze Sargassowe" na pewno czytaliście? Albo widzieliście może któryś z filmów?
Użytkownik: hburdon 18.01.2008 15:39 napisał(a):
Odpowiedź na: "Bezkresne Morze Sar... | embar
Dobrze, że przypomniałeś - ja właśnie nie mogłam sobie przypomnieć, jak to się nazywało. :) Książki ("Szerokie Morze Sargassowe (Rhys Jean)") nie czytałam (nadrobię!), widziałam adaptację, tę z 1993.
Użytkownik: norge 25.02.2008 15:34 napisał(a):
Odpowiedź na: [Ten tekst nie jest recen... | hburdon
Po wielu latach wróciłam do tej książki właśnie teraz, jako że naszła mnie ochota na jakieś czytadło. Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam tą recenzję i bardzo podoba mi się twoja interpretacja „Jane Eyre”. Dała mi dużo myślenia. Zaimponowałaś mi przenikliwością, precyzją i niezwykle ciekawym przedstawieniem tematu. Gratulacje!
Użytkownik: hburdon 25.02.2008 15:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Po wielu latach wróciłam ... | norge
Bardzo ci dziękuję, Diano! :)
Użytkownik: anndzi 23.07.2010 11:47 napisał(a):
Odpowiedź na: [Ten tekst nie jest recen... | hburdon
Jestem wprost pod urokiem tej książki. Uwielbiam powieści, które przenoszą mnie w inny świat i "trzymają" w nim jeszcze kilka dni po przeczytaniu książki. Twój tekst jest również ciekawy, podoba mi się koncepcja zniewolenia. Dziwią mnie tylko opinie biblionetkowiczów co do antypatyczności Jane. Ja, przeciwnie, bardzo polubiłam tę bohaterkę. Ujęła mnie prostotą, naturalnością, szczerością, zasadami i wytrwałym dążeniem do celu. Może dlatego, że trochę tym przypomina mnie samą:)
Użytkownik: izkabellla 11.08.2010 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem wprost pod urokiem... | anndzi
Uważam, wbrew wszystkim tu obecnym, że zniewolony był Ronchester. Został siłą pchnięty w toksyczny związek przez rodzinę, która chciała go wykluczyć ze spadku. Ponadto został brutalnie oszukany; nikt go nie uprzedził, że w rodzinie Maisonów choroby psychiczne są dziedziczne. Został skazany na życie w najgorszym ze związków. Realia tamtej epoki nie zezwalały na unieważnienie małżeństwa w przypadku niepoczytalności umysłowej któregoś z małżonków. Większość kobiet widziało tylko jego 20 tysięcy funtów i nic więcej. Spotkał w końcu Jane, która go pokochała za charakter a nie za pieniądze. Nie mógł uczynić z niej swojej prawowitej żony z uwagi na poprzednie małżeństwo. Wtedy miał wybór: żyć dalej samotnie, bez miłości, w otoczeniu służby i pseudoprzyjaciół czy sprzeniewierzyć się obowiązującym konwencjom i zmusić Jane do krzywoprzysięstwa? Wiedział, że Jane jest zbyt zachowawcza, dlatego nie uprzedził jej o małżeństwie, w którym mu przyszło żyć. To Ronchester był niewolnikiem swojej epoki, a nie Jane.
Użytkownik: aleutka 16.12.2010 15:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Uważam, wbrew wszystkim t... | izkabellla
Realia epoki pozwalaly Rochesterowi jak najbardziej na uniewaznienie malzenstwa. To Berta nie mialaby nic do gadania w odwrotnej sytuacji. On byl wszechwladnym wiktorianskim mezem, w dodatku czlowiekiem bardzo bogatym. Gdyby chcial moglby to zrobic. Religijne nakazy tez nie stalyby mu na drodze. Wcale nie potrzebowal zadnych okolicznosci usprawiedliwiajacych, a w tej akurat sytuacji takie okolicznosci istnialy, poniewaz rzeczywiscie go oszukano w bardzo istotnych kwestiach. Ale wlasnie on sie poczuwal do jakiejs odpowiedzialnosci za Berte i w porownaniu z owczesnymi "domami wariatow" zapewnil jej w miare przyzwoite warunki. Chociaz musze przyznac, ze dreszcze mnie przechodza na sama mysl.

Nie zmuszal Jane do krzywoprzysiestwa dlatego wlasnie ze wszystko przed nia ukryl. Krzywoprzysiestwo musi byc swiadome i to on je popelnial. Dobrze wiedzial ze Jane nie zgodzilaby sie na malzenstwo znajac pelna sytuacje, w pewnym sensie postapil wobec niej jak rodzina postapila wobec niego :) Pod koniec sam przyznaje, ze pragnal tego malzenstwa bardzo egoistycznie i byl jak dziecko, ktoremu odebrano cos czego chcialo, odebrano dla jego dobra.

JANE? ZACHOWAWCZA??????? Skad to wzielas? Jane jest bardzo buntownicza...

Użytkownik: hburdon 17.12.2010 01:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Realia epoki pozwalaly Ro... | aleutka
"w pewnym sensie postapil wobec niej jak rodzina postapila wobec niego" - trafna uwaga!
Użytkownik: Selena 05.02.2015 12:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Realia epoki pozwalaly Ro... | aleutka
To nie XVIII w., w którym rozwody były powszechne u arystokracji. W epoce wiktoriańskiej musiałby udowodnić, że żona go zdradza albo zachowuje się niegodnie (świadomie) - a skoro trzymał ją pod kluczem, to byłoby to trudne. Nie wspominając już o tym, że przecież Berta też miała swoją rodzinę, których adwokat blokowałby wszystkie jego kroki. Mógł jeszcze unieważnić małżeństwo, ale wtedy musiałby udowodnić, że żona była już przed ślubem chora i to przed nim zatajono - widocznie tego też nie potrafił zrobić. Albo nie chciał, by o nim było głośno.
Nie wiem też, czy warunki w domu były znacznie lepsze. Oczywiście dużo się słyszało o torturach w Bethlem. Ale z drugiej strony jeszcze w XVIII w. William Tuke zreformował szpital w Yorku, wprowadzając nowoczesne, jak na tamte czasy, metody terapii (wyrzucił m.in. kajdany). A już od czasów szaleństwa króla Jerzego lekarze zrozumieli, że z chorób psychicznych można się wyleczyć. Zamknięcie w domu jednak temu nie sprzyjało.

Co z tego, że nie zmuszał Jane do krzywoprzysięstwa? Gdyby doszło do "ślubu", a on potem by się rozmyślił czy zmienił zdanie, a nawet umarł, Jane czekałaby przyszłość albo w burdelu, albo jako utrzymanki, gdyby miała szczęście. Tak wyglądała sytuacja kobiety w czasach wiktoriańskich. I jego to nie obchodziło. Mnie osobiście zdziwiło, gdy postanowiła do niego wrócić. Znacznie bardziej podobało mi się zakończenie z "Porwania Jane E.".
Użytkownik: aleutka 05.02.2015 13:47 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie XVIII w., w którym... | Selena
Właśnie założyłam, że nie miałby problemów z udowodnieniem, że zatajono przed nim chorobę Berty i zapewne nie chciał tego robić bo sytuacja Berty po czymś takim byłaby nie do pozazdroszczenia a i jego rodziny nie stawiałoby to w najlepszym świetle.

Przyznam że nigdy nie zgłębiałam tematu wiktoriańskich szpitali psychiatrycznych. Moja wiedza na ten temat pochodzi z literatury (na przykład od Sarah Waters, która mam wrażenie dość dokładny research robi) - i otóż stwierdzam że w porównaniu z tym co tam wyczytałam warunki Berty nie były najgorsze (co nie znaczy oczywiście, że nie mogłyby być lepsze).

Mówiąc o krzywoprzysięstwie odnosiłam się wyłącznie do wypowiedzi poprzedniczki, która stwierdzała właśnie że Rochester nie miał innego wyjścia jak zmusić Jane do krzywoprzysięstwa. Wyjaśniałam po prostu, że to nie miało miejsca, technicznie rzecz biorąc Jane nie popełniłaby krzywoprzysięstwa, bo to musi być świadome, a ona nie wiedziała jak sytuacja wygląda. Nie miałam zamiaru twierdzić, że to było ze strony Rochestera szlachetne czy coś.
Użytkownik: Selena 22.02.2015 14:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie założyłam, że nie... | aleutka
Nie wiem na ile Sarah Waters przebadała temat szpitali psychiatrycznych, ale nawet u niej widać było, że próbowali leczyć pacjentów. A z tego, co czytałam o szpitalach, wyleczenia się zdarzały; zresztą w Złodziejce też o tym wspominano. Bertę zamknięto i zostawiono samą sobie. Więc według mnie miała znacznie gorzej.

Co do udowodnienia, że zatajono przed mężem chorobę - musiałby znaleźć świadków, którzy przed ślubem zauważyliby dziwne zachowanie Berty i potwierdziliby, że jej rodzina zdawała sobie z tego sprawę - nie sądzę, by to było takie proste. Służba z jej rodzinnego domu, podobnie jak jej krewni raczej by milczeli, a ludzie z ich stanu, którzy odwiedzali dom Berty, pewnie nie chcieliby się mieszać.
Wątpię też, by myślał, o żonie nie próbując unieważnić małżeństwa - sytuacja Berty u niego w domu była nie do pozazdroszczenia, więc wątpię, by coś w niej się pogorszyło. Ale rzeczywiście, odium spłynęłoby na niego i nie sądzę, by normalny rodzic oddał mu córkę za żonę jakby mu się udało jednak unieważnić małżeństwo.
Użytkownik: misiak297 15.08.2010 08:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem wprost pod urokiem... | anndzi
Właśnie, ja też uważam, że Jane wcale nie była antypatyczna. Jest to jedna z moich ulubionych bohaterek literackich. A ile ja się napłakałem razem z nią, gdy głodowała, czy odjeżdżała z Thornfield Hall!
Haniu, recenzja znakomita. Uwielbiam teksty krytycznoliterackie, uwielbiam przekonujące dobrze udowodnione teorie i ciekawe rozwiązania.
Użytkownik: Pingwinek 17.04.2016 19:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem wprost pod urokiem... | anndzi
I ja dziwię się, czytając opinie o antypatyczności Jane. Od początku ją polubiłam i dość dobrze rozumiałam.
Użytkownik: jetaime 11.08.2010 22:26 napisał(a):
Odpowiedź na: [Ten tekst nie jest recen... | hburdon
Autorce recenzji mogę jedynie pogratulować takiej wnikliwości przy czytaniu! Zawsze zazdroszczę ludziom mogącym się skupić na czymś więcej niż tylko na sensacji/romansie w takiej powieści jak "Jane Eyre" właśnie. Dlatego po lekturze zaglądam na biblionetkę, żeby odrobinę poszerzyć swoje horyzonty i czytelnicze doznania. I proszę, tak jasno sformułowane myśli i refleksje, które u mnie po pierwszym przeczytaniu "Jane" ledwie się zarysowały! Chciałabym, żeby podejmowane przeze mnie studia, te same co u autorki zresztą, otworzyły mi oczy przy czytaniu w podobny sposób, ale chyba nie powinnam się łudzić ;)
Użytkownik: diagon_alley 16.12.2010 03:16 napisał(a):
Odpowiedź na: [Ten tekst nie jest recen... | hburdon
swietna recenzja/analiza. przyznam, ze miala dosc podobne wrazenie tj. temat zniewolenia kobiety. dziekuje za trafne porownania do kopciuszka i pieknej i bestii ;)
Użytkownik: jakozak 17.12.2010 11:17 napisał(a):
Odpowiedź na: [Ten tekst nie jest recen... | hburdon
Ja już sama nie wiem, jak jest z tą Jane Eyre.
Pamiętam, gdy czytałam ją gdzieś około 1975 roku. Byłam zachwycona! Potem Czesi zrobili film. Równie świetny, jak książka.
Po latach - powiedzmy jakieś 2000 - przeczytałam książkę jeszcze raz. Dno, kompletne. A Jane mnie wkurzyła swoją infantylnością.
Nie zmieniłam oceny, bo ktoś mi napisał, że może to złe tłumaczenia. Ale tak naprawdę mam ochotę postawić jej tróję.
Użytkownik: Pingwinek 17.04.2016 19:36 napisał(a):
Odpowiedź na: [Ten tekst nie jest recen... | hburdon
Podoba mi się Twoja teoria, przekonuje mnie. Ciekawe rozwiązanie.
Użytkownik: Pingwinek 03.12.2018 03:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Podoba mi się Twoja teori... | Pingwinek
Często wracam do tej (nie)recenzji. Kawał naprawdę dobrego tekstu krytycznoliterackiego. Coraz bardziej mi się podoba ta interpretacja "Dziwnych losów Jane Eyre".
Użytkownik: Nawia 10.08.2018 11:43 napisał(a):
Odpowiedź na: [Ten tekst nie jest recen... | hburdon
Dziękuję za baśniową recenzję, czyta się przyjemnie i daje do myślenia.

Zastanawia mnie na przykład, czy książka rzeczywiście mówi jedynie o zniewoleniu kobiety? Mężczyźni w powiści dysponują większą wolnością o tyle, o ile sami wybierają swoją niewolę - St John oddał się Chrystusowi i misjonarstwu, natomiast Rochester szaleńczo szukał po świecie tego, co ten pierwszy odrzucił - prawdziwej miłości - ze swojej strony ignorując religijność.
Użytkownik: Kuba Grom 03.12.2018 03:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za baśniową rece... | Nawia
ciekawa koncepcja.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: