Dodany: 31.05.2013 18:45|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

Czytatka-remanentka (V 13)


Krótkie notatki o książkach, które nie załapały się w maju 2013 na mój potencjał recenzyjny :

Nie boję się bezsennych nocy... z księgi drugiej (Hen Józef (właśc. Cukier Józef Henryk)), Nie boję się bezsennych nocy... z księgi trzeciej (Hen Józef (właśc. Cukier Józef Henryk))
Doskonałe dzienniki intelektualne, pełne mądrych refleksji m.in. na temat antysemityzmu (tych najwięcej, ale też trudno się dziwić: kogo dotyczy bezpośrednio to zjawisko, ten je odczuwa z większą mocą i trudniej – jeśli w ogóle - przechodzi nad nim do porządku dziennego), patriotyzmu, polskiej rzeczywistości w sąsiadujących ze sobą epokach PRL-u i III RP. No i oczywiście literatury, w tym własnej twórczości autora. Czyta się świetnie, i aż żal bierze, że się nie zna sporej części wspominanych w tekście jego utworów, bo lektura byłaby jeszcze przyjemniejsza, gdyby się mogło skonfrontować treść z okolicznościami powstawania.

Tonio Kröger (Mann Thomas (Mann Tomasz))
Krótka przypowieść o dojrzewaniu emocjonalnym młodego człowieka z bogatej mieszczańskiej rodziny. Tonio – uczniak poznaje smak rozczarowania, gdy zdaje sobie sprawę, że przyjaźń nie ma monopolu na wyłączność. Tonio – szesnastolatek kocha się w niedostępnej blond piękności, ignorując dziewczynę, która go ceni i rozumie. Tonio w trzeciej dekadzie życia wyrasta na artystę – niespokojnego ducha; włóczy się po Europie, wraca do rodzinnego miasta, gdzie spotyka go kolejne rozczarowanie… Piękny język, doskonały klimat, za to trochę przegadane dialogi Tonia z Lizawietą i rozmyta puenta.

Zagadka Kuby Rozpruwacza (Pilipiuk Andrzej (pseud. Olszakowski Tomasz))
No i znowu zachciało mi się wrócić w okolice Wojsławic i Starego Majdanu, żeby podpatrzeć, skąd u ubogiego starowiny Jakuba Wędrowycza tyle niespożytych sił życiowych. Jak zwykle nieźle się bawiłam, choć parę opowiadań jednak bym wyrzuciła, preferując te, gdzie przaśny humor mniej wykracza poza granice dobrego smaku i gdzie brak (albo mało) ofiar w ludziach.

Cmentarz w Pradze (Eco Umberto)
Okrutnie pokręcona książka z bohaterem-narratorem tak odpychającym, jak Bardamu u Celine’a, a właściwie znacznie bardziej, bo tamtego nihilistą i cynikiem uczyniły w znacznej mierze warunki, w jakich wzrastał, a Simonini sam z siebie jest z gruntu amoralnym i inteligentnym psychopatą, który manipuluje ludźmi dla samej przyjemności manipulowania i nie ma żadnych zahamowań przed czynieniem zła. Jego ( i nie tylko jego, bo przecież w jego otoczeniu jest dostatecznie dużo ludzi, którzy bezkrytycznie powtarzają kolportowane przez niego i jemu podobnych brednie) historia to wymowny przykład, co może zdziałać podła – choćby nie wiem jak bzdurna i bezzasadna – ideologia, gdy trafi na podatny umysł i ręce zdolne do realizacji wszystkiego, co się w owym umyśle ulęgnie. Za samo ukazanie tego mechanizmu należy się autorowi uznanie, a do tego jeszcze dochodzi parę innych zalet. Mistrzowska umiejętność wykreowania bohatera tak antypatycznego, by budził w czytelniku uczucie odrazy, ale równocześnie tak fascynującego, by tenże czytelnik nie opuścił go aż do końca. Rewelacyjnie odmalowane scenki z XIX-wiecznego Paryża z mnóstwem niemalże odczuwalnych zmysłami detali (zwłaszcza gdy chodzi o przepisy kulinarne) – i z tryskającymi między wierszami gejzerami erudycji. Pomysłowa konstrukcja z narracją prowadzoną na przemian przez Simoniniego, zagadkowego księdza Dalla Piccola i narratora zewnętrznego. Z wad – jeśli nie liczyć obrzydliwych poczynań Simoniniego – są tylko dłużyzny, zwłaszcza od momentu, gdy do gry wkraczają Rosjanie.

Przetrwają najpiękniejsi: Wszystko, co nauka mówi o ludzkim pięknie (Etcoff Nancy L.)
Gdy chcemy przywołać z pamięci tytuły publikacji poruszających kwestię piękna, na pierwszy plan odruchowo wysuwa się doskonała „Historia piękna”, album i antologia tekstów literackich w jednym (a dzięki wkładowi własnemu niezastąpionego erudyty Umberta Eco – coś więcej niż tylko album i antologia). Niewielu jednak czytelnikom przyjdzie na myśl wydana kilka lat wcześniej monografia amerykańskiej autorki Nancy Etcoff, poświęcona stosunkowo wąskiemu wycinkowi pojęcia piękna: urodzie ludzkiego ciała. A szkoda, bo rzecz jest niezmiernie interesująca, zaczynając od samej definicji – co stanowi o tym, że kogoś uważamy za pięknego? Czy te kryteria oceny mamy genetycznie wbudowane, czy musimy się ich dopiero nauczyć? Dlaczego w różnych etnicznie populacjach i w różnych okresach historii tych samych populacji ideał urody nie jest identyczny? Na co jesteśmy gotowi, by się do niego zbliżyć? I najważniejsze: czy odległość od tego ideału wpływa na relacje międzyludzkie, na sposób, w jaki postrzegamy innych? (Chyba nie jesteśmy zaskoczeni, że wpływa, i to jak! Cytowane wyniki badań psychologicznych pokazują, że – świadomie czy nieświadomie – osobom urodziwym zwykle przypisujemy lepsze cechy charakteru niż nieatrakcyjnym, a popełnione przez nie naganne uczynki oceniamy łagodniej, niż gdy są dziełem kogoś brzydkiego…).
Nawet jeśli sporo z przytaczanych faktów już znamy, ich syntetyczne opracowanie i podsumowanie, spisane całkiem przystępnym językiem, stanowi bardzo atrakcyjną lekturę. Ponieważ w książkach wydawanych w ostatnim ćwierćwieczu próżno szukać errat, pozwolę sobie wypunktować pojedyncze dostrzeżone w tekście błędy: 1/niesłuszne z medycznego punktu widzenia twierdzenie, że „pryszcze (…) mogą też być oznaką dużo bardziej nieprzyjemnych chorób {na przykład odry}lub obecności pasożytów skórnych” [160] (potoczna nazwa „pryszcze” odnosi się do jednego jedynego rodzaju zmian skórnych, występujących w trądziku i w terminologii medycznej określanych jako „wykwity grudkowo-krostkowe”; ani odra, ani pasożyty tego rodzaju zmian nie powodują); 2/nieprawidłowa pisownia nazw leków przeciw łysieniu – „rogaine {który zawiera Minoxidil} (…), prospecia (…)”[177] zamiast „Regaine {który zawiera minoxidil} (…), Propecia (…)” (pomijając literówki, nazwa preparatu oryginalnego powinna się rozpoczynać wielką literą, zaś nazwa międzynarodowa małą); 3/ błędnie podana nazwa geograficzna („archipelagu Tongan” [278]), powstała najpewniej w tłumaczeniu jako kalka anglojęzycznego „Tongan archipelago” (co oznacza archipelag tongański, czyli archipelag wysp Tonga). Łącznie pięć na ponad trzystu stronach, czyli mało – a wiedzy i przyjemności sporo.

No i Pieśń lodu i ognia, czytana powtórnie z efektem, jakiego się sama nie spodziewałam. A miałam tylko przerzucić „Nawałnicę mieczy”, chcąc wyłapać wszystkie rozbieżności między serialem a wersją książkową… Ale że mi się czytało nad podziw dobrze, zrobiłam fabularny „w tył zwrot” i zaczęłam od początku, teraz już tylko skupiając się na technice (no bo za pierwszym razem zdążyłam się dostatecznie udenerwować oczekiwaniem na dalsze losy moich ulubionych postaci i odkrywaniem, co autor im zgotował). Skończyło się tym, że inne lektury legły odłogiem (niniejszym przepraszam wszystkich oczekujących na oddanie pożyczek zalegających u mnie od, horribile dictu, mniej więcej roku! W zasadzie należałoby też przeprosić sporą liczbę własnych książek za to, że miały być przeczytane już, zaraz po nabyciu, a tylko się kurzą na półkach…), a ja brnęłam po westeroskich zamkach, strażnicach i polach bitew z jeszcze większym zachwytem niż za pierwszym razem. To mi się rzadko zdarza – podnieść ocenę przy drugim czytaniu, dostając równocześnie białej gorączki z racji uświadomienia sobie faktu, że jeszcze tylko „Taniec ze smokami”, a potem co?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3042
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 16
Użytkownik: Marylek 31.05.2013 18:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Krótkie notatki o książka... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dorotko, jeśli wiesz, gdzie te błędy (nr 2 i 3) w "Najpiękniejszych" były, jeśli potrafisz je jeszcze odnaleźć, to popraw, bardzo Cię proszę!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 31.05.2013 20:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Dorotko, jeśli wiesz, gdz... | Marylek
OK, nie ma problemu!
Użytkownik: Marylek 31.05.2013 20:57 napisał(a):
Odpowiedź na: OK, nie ma problemu! | dot59Opiekun BiblioNETki
Dzięki! Po cudzych książkach nie piszę, ale w swoich coś takiego zawsze poprawiam. :)
Użytkownik: misiabela 31.05.2013 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Dorotko, jeśli wiesz, gdz... | Marylek
:-))))))) (spójrz parę postów niżej)
Użytkownik: misiabela 31.05.2013 20:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Krótkie notatki o książka... | dot59Opiekun BiblioNETki
Niedawno przeczytałam "Pingpongistę" Hena i bardzo mi się podobała. Na tyle, że już w kolejce mam następną jego książkę, a w bibliotece poluję na "Nie boję się bezsennych nocy". Cieszę się, że pozytywnie zaopiniowałaś tę książkę bo wiem, że szykuje się czytelnicza uczta. Szkoda tylko, że w moich bibliotekach nie ma części drugiej ani trzeciej.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 31.05.2013 20:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Niedawno przeczytałam "Pi... | misiabela
Uśmiechnij się do Marylka!
Użytkownik: misiabela 31.05.2013 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Uśmiechnij się do Marylka... | dot59Opiekun BiblioNETki
No to lecę!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 31.05.2013 20:52 napisał(a):
Odpowiedź na: No to lecę! | misiabela
A ja, gdybyś chciała, mam do pożyczenia "Toast" ("Prawo i pięść"), nie pamiętam u kogo teraz jest, ale na pewno u kogoś od nas ze Śląska, więc mogę dla Ciebie zarezerwować, jak tylko dostanę z powrotem.
Użytkownik: misiabela 31.05.2013 21:00 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja, gdybyś chciała, mam... | dot59Opiekun BiblioNETki
"Toast" jest w bibliotece, więc dzięki :-)
Użytkownik: Marylek 31.05.2013 20:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Uśmiechnij się do Marylka... | dot59Opiekun BiblioNETki
Miły uśmiech - zawsze w cenie! Może Cię to zmotywuje do przyjechania wreszcie na Śląsk? Albowiem melduję posłusznie, że posiadam komplet (choć część trzecia aktualnie wędruje).
Użytkownik: misiabela 31.05.2013 21:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Miły uśmiech - zawsze w c... | Marylek
Wakacje coraz bliżej, nie wykluczam takiej możliwości :-)
Użytkownik: ka.ja 08.01.2014 11:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Krótkie notatki o książka... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dot, ja z pytaniem o dzienniki Hena. Czytam to w postaci e-booka, w którego tytule jest zaznaczone, że to tom pierwszy, a jednak całość ma ponad tysiąc stron i, jak mówiła koleżanka, która już skończyła, zapiski prowadzone są do roku 2001. Czy pozostałe dwa tomy to notatki z lat późniejszych?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 08.01.2014 13:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot, ja z pytaniem o dzie... | ka.ja
Według tego co pamiętam, to w 2001 był opublikowany 3 tom "Nie boję się bezsennych nocy", czyli w tym e-booku powinna się mieścić całość (drukowane wydanie w formacie chyba B5 ma ponad 800, ale pewnie jest też i mniejszą czcionką).
Bo potem był jeszcze "Dziennik na nowy wiek", ale on wyszedł w osobnym (pojedynczym) tomie, jakieś 3 lata temu.
Użytkownik: ka.ja 08.01.2014 14:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Według tego co pamiętam, ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Widocznie więc błąd jest w tytule. Wyczytałam też gdzieś, że to konkretne ubiegłoroczne, ponadtysiącstronnicowe wydanie jest nieco odmienne od poprzednich, bo zostało poprawione i uzupełnione przez autora. Szkoda, że "tom 1" w tytule pozostał i wprowadza zamieszanie.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 08.01.2014 15:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Widocznie więc błąd jest ... | ka.ja
W międzyczasie znalazłam tego e-booka - matko, on jest droższy od wydania papierowego, i to sporo! Zdębiałam, jak zobaczyłam cenę... Faktycznie chyba "tom I" napisali przez pomyłkę, a w rzeczywistości to muszą być trzy. I to uzupełnione! Korci, żeby mieć na własność, ale chyba jednak papierowe sobie zafunduję :-).
Użytkownik: ka.ja 08.01.2014 16:11 napisał(a):
Odpowiedź na: W międzyczasie znalazłam ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Na szczęście większość księgarni z e-bookami regularnie obwieszcza obniżki cen wybranych tytułów i takie cuda można kupić dużo, dużo taniej. Co nie zmienia faktu, że niektóre pozycje w postaci elektronicznej bywają droższe od papierowych, i to w twardych okładkach. Tak było z "Młodszym księgowym" i "Życiem jak w Tochigi"; strasznie mnie to zdziwiło, tym bardziej, że po jakimś czasie obie książki zniknęły ze sprzedaży w postaci e-booków w niektórych księgarniach, w innych nadal są dużo droższe niż ich papierowe odpowiedniki - dla przykładu e-Dehnel kosztuje 44.90, a tradycyjny - 29.90. Ciekawa jestem, z czego to wynika.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: