Dodany: 30.05.2013 20:58|Autor: AnnRK

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Trzynasta opowieść
Setterfield Diane

1 osoba poleca ten tekst.

Każdy ma jakąś historię


Historie umierają z chwilą, gdy ostatni z jej uczestników pożegna się ze światem. By tak się nie stało, ludzie przez lata ustnie przekazywali sobie opowieści, utrwalali je obrazem, symbolem, w końcu zaś słowem. Są historie bezpowrotnie zabierane do grobu, których już nikt nie przekaże dalej. Nie wskrzesi. Nie odkopie. Nie da im drugiego życia. Bywa jednak i tak, że zbliżający się koniec motywuje do zdobycia się na szczerość, podzielenia historią, którą przez lata ukrywaliśmy przed światem. Ze strachu. Ze wstydu. Z sobie tylko znanych powodów.

Życiorys Vidy Winter skrywa w sobie wiele tajemnic. Ta ogromnie popularna pisarka wytworami swojej fantazji przez wiele lat karmiła nie tylko czytelników, ale i dziennikarzy oraz zwykłych ciekawskich. "To, że tamci zadają ciągle takie same pytania, nie znaczy przecież, że musimy udzielać stale takich samych wyświechtanych odpowiedzi"[1]. Trudno stwierdzić, czy w którejś z licznych biografii kryje się choć ziarno prawdy. Owiana legendą panna Winter żyje na uboczu, w wielkim domu otoczonym tajemniczym i ogromnym ogrodem. "Już sama jego wielkość przytłaczała. (...) W żywopłotach, które wyglądały na zwarte, kiedy patrzyło się na nie wprost, z boku odsłaniały się skośne przejścia. Łatwo można było wejść w krzewiaste zarośla, ale z trudem udawało się z nich wydostać"[2].

Do tej samotni panna Winter zaprasza Margaret Lea, córkę antykwariusza z Cambridge, biografa amatora. "Antykwariat był jednocześnie moim domem i miejscem pracy. Był dla mnie lepszą szkołą niż jakakolwiek inna, a później moim własnym uniwersytetem. Był moim życiem"[3]. Margaret od najmłodszych lat bardziej ceniła towarzystwo książek niż ludzi. Pochłaniała kolejne tomy, z czasem coraz częściej sięgając po literaturę dziewiętnastowieczną, "biografie, autobiografie, wspomnienia, pamiętniki i listy"[4]. Odgrzebywanie cudzych historii, odkurzanie życiorysów stało się prawdziwą pasją kobiety. Nic więc dziwnego, że to właśnie do niej Vida Winter wysłała zaproszenie, to z nią postanowiła podzielić się swoją tajemnicą, przy niej chciała po raz pierwszy zmierzyć się z prawdą, z rzeczywistą historią, której niczym nie ubarwi, niczego w niej nie zmieni. "Powiem pani prawdę"[5] - oświadcza pisarka. Niepewnie, nie bez wahania. Może chcąc, ale nie bardzo wierząc w to, że potrafi zdobyć się na szczerość. Czuje jednak w kościach przeżyte lata, na karku zaś - oddech śmiertelnej choroby. Co takiego zdarzyło się w jej życiu, że zmierzenie się z tym wymaga tak wielkiego wysiłku?

Niemal codziennie obie kobiety spotykają się w bibliotece. W długim, wysokim pokoju z kominkiem, pełnym schludnie ułożonych książek. Zaryzykuję stwierdzenie, że każdy z czytających ten tekst chciałby mieć takie pomieszczenie u siebie w domu. Vida Winter snuje swą historię, Margaret Lea wieczorem spisuje ją ołówkiem, napięcie rośnie, a i emocji nie brak. Opowieść pisarki jest ich pełna. Winter zabiera nas do czasów swego dzieciństwa, a nawet jeszcze wcześniejszych. Narodziny nie są prawdziwym początkiem. "Nasze życie nie jest od razu nasze własne, ale stanowi ciąg dalszy czyjejś historii"[6]. Zanim więc poznamy losy Vidy, dowiemy się czegoś o jej pochodzeniu, o rodzinie, w tym najbliższej, której zawdzięcza pojawienie się na świecie. Część tej historii pisarka zna z opowieści Gosposi, która przez wiele lat prowadziła dom, gdzie wychowała się panna Winter, część stanowią podsłuchane rozmowy, sporo to interpretacja "wzmianek, spojrzeń i przemilczeń"[7]. Całość stanowi opowieść o ludzkich dramatach, namiętnościach, szokujących niekiedy zachowaniach i preferencjach, niedających się okiełznać uczuciach, pragnieniach, których niezaspokojenie przyprawić może o szaleństwo, a nade wszystko o tajemnicach, zaskakujących, niekiedy nie do uwierzenia.

Emocje, uczucia, pasja, namiętności. W tym czworoboku zamknąć można całą tę historię z więziami silniejszymi niż rozsądek, z miłościami zakazanymi, z uzależnieniem od innych tak mocnym, że nie mieć tej drugiej osoby przy sobie znaczy tyle co znikać, rozpływać się, umierać.

Historia Winter to nie tylko opowieść jej samej, ale też dialogi z innymi. Przypadkowe, świadome, ważne. Tu wszystko ma sens i cel. Kolejne przewijające się przez powieść postaci można lubić lub nie, ale nie sposób pominąć ich obecność milczeniem. Mają swój zdecydowany charakter, ich pojawienie się nie pozostaje bez echa. Każda dokłada swą cegiełkę do opowieści, budując emocjonalnie rozedrganą konstrukcję, która w końcu ukazuje się w całej okazałości. W jednych wzbudzi złość, w innych zdumienie, wzruszenie, a może niesmak. I znów, można tę historię lubić lub nie, ale nie sposób podejść do niej obojętnie. Zbyt wiele w niej emocji, zbyt wiele wątków przyspieszających bicie serca. Raz chce się potrząsnąć bohaterem ze wzburzeniem, innym razem - przytulić jak najmocniej, jak choćby Aureliusa, który wpatrując się w "skrawek wyrwanego skądś papieru z wyblakłą plamą atramentu, która kiedyś mogła być jakimś słowem"[8], szuka wskazówek co do swojego pochodzenia, co do znaczenia zamazanego wyrazu, bo może on być jego imieniem, nadanym mu przez matkę, której nie znał, przez ojca, którego nigdy nie widział. Jest taki bezradny w swych poszukiwaniach, taki rozczulający w swej nadziei.

"Trzynasta opowieść" Diane Setterfield to nie tylko pasjonująca historia, ale i przejmująca próba zmierzenia się z własną przeszłością, z czymś, czego nie da się zmienić, czego nie da się odwrócić. Można tę przeszłość akceptować lub nie, ale nie da się jej wymazać, udać, że nie miała miejsca. "Milczenie nie jest naturalnym środowiskiem dla ludzkich historii. One potrzebują słów. Bez nich blakną, chorują i umierają. A potem straszą po nocach"[9]. Nic dziwnego, że Vida postanowiła się swoją historią podzielić, dzieje się w niej tak wiele, że noce z duchami jej opowieści do lekkich z pewnością nie należą.

W tej powieści wszystko jest ogromne. Przestrzeń i czas. Dom i ogród. I biblioteka. I problemy. Namiętności. Otchłanie. Trochę to przytłacza, ale gdy wciągniemy się w wir wydarzeń - przepastne żywopłoty, monumentalne budowle, rozbuchane emocje przestaną zawadzać, budując całą misterną konstrukcję. Finał nie wbija w fotel, gdyż Setterfield stworzyła historię, która sama w sobie jest szokująca i gdy wraz z Margaret poznajemy kolejne jej niuanse, szybko dochodzimy do wniosku, że zakończenie będzie na podobnym poziomie. Niemniej jednak okazuje się zaskakujące i bardzo ładnie spina wszystkie wątki. Konstrukcja "Trzynastej opowieści" jest przemyślana, bohaterowie dopracowani. Całość ma nieco gotycki charakter, tajemniczy, z emocjami graniczącymi z szaleństwem, cieniem zbrodni, z antynomicznymi bohaterami.

"Każdy ma jakąś historię. To jest tak jak z rodziną. Możesz nie wiedzieć, kim jesteś, mogłaś ją stracić, ale ona mimo to istnieje. Możesz ją porzucić, możesz się od niej odwrócić, ale nie możesz powiedzieć, że jej nie masz"[10].

Debiutancka, a zarazem jedyna powieść Diane Setterfield trzyma w napięciu, wciąga. Spodoba się miłośnikom rodzinnych tajemnic, przeszłości, która wiele w sobie skrywa, emocjonalnych wątków, nietuzinkowych postaci uwikłanych w nie zawsze zwyczajne sytuacje. Duża zaleta to czytelnicza pasja Margaret. Pięknie o niej mówi, czaruje słowem. Każdy ma jakąś historię, każdy ma jakąś opowieść. Wiele z nich warto poznać. Także i tę trzynastą, niezwykłą historię życia Vidy Winter.


---
[1] Diane Setterfield, "Trzynasta opowieść", przeł. Barbara Przybyłowska, wyd. Amber, 2006, s. 11.
[2] Tamże, s. 72.
[3] Tamże, s. 19.
[4] Tamże, s. 20.
[5] Tamże, s. 47.
[6] Tamże, s. 55.
[7] Tamże, s. 56.
[8] Tamże, s. 198.
[9] Tamże, s. 252.
[10] Tamże.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1434
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: