Dodany: 23.05.2013 17:17|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Brat Makary stokroć lepszy od brata Cipolli!


Pamiętacie braciszka Cipollę Boccaccia, franta nad franty, który z wielkim sprytem potrafił wywinąć się z opresji, korzystając z fantazji, obrotnego języka i niesłychanego tupetu? To wyślijcie go do szesnastowiecznej Rzeczypospolitej i dodajcie mu żołądek bez dna, sarmacką butę, skłonność do warcholstwa, ale mimo wszystko złote serce i człowieczeństwo skryte za wybornym poczuciem humoru, a dostaniecie brata Makarego, bohatera „Siedmiu zacnych grzechów głównych”. Tadeusz Kwiatkowski z niesłychaną swadą, przyprawiając czytelnika o wybuchy zdrowego rechotu, a równocześnie kreśląc nadzwyczaj zręcznym piórem obraz epoki, napisał genialną satyrę, która swego czasu doczekała się co najmniej 6 wydań, a dziś z niewiadomych powodów jest całkowicie niemal nieznana. Fabuła obraca się wokół tynieckiego zamku, na którym za plecami wdowy po jego włodarzu rządzi grupa oo. jezuitów. Kwestarz Makary ma zamiar zwalczyć konkurencję i zastąpić braciszków panoszących się w Tyńcu swoimi konfratrami. W tym celu realizuje plan, od którego czytelnika ze śmiechu boli brzuch.

Długo można by pisać o owym kwestarzu od ojców karmelitów, bowiem postać to zacna i rzadko kiedy tak barwne w literaturze występują. Niech jednak o swym bohaterze opowie sama książka:

"Dopiero teraz karczmarz doszedł przyczyny popłochu swego konkurenta. Ale było już za późno. Wyrósł przed nim potężny chłop, odziany w stary, skurzony habit, z kosturem w ręku i workiem na plecach. Był to brat Makary, sławny kwestarz, postrach przydrożnych karczem, beczka bez dna, łapikufel, któremu jeszcze nikt nie dorównał w mieleniu jęzorem i opróżnianiu antałków. Umiał przy tym tak łeb skołować, tak duszę opętać, tak wizjami niebieskiego edenu zachęcić, że biedny ten, kogo nawiedził w swym żebraczym obowiązku. Piwnica wnet zaświeciła pustkami i jeszcze ostatni grosz musiał wrzucić do przepastnego worka"[1].

Sam kwestarz jest wobec siebie szczery i wie, czego chce od życia:

"- Zawsze pełną konew miodu stawiałem wyżej od pięknej cnoty wstrzemięźliwości. Pozwala ona bowiem upadać człowiekowi i pogrążać się dzięki temu w piękną żałość nad swymi grzechami, co jest, jak powszechnie wiadomo, otwartą furtą do niebios i nieśmiertelności"[2].

"- Nie wybieram się do piekła. Ogromnie lubię życie i Pan Bóg wie, co robi, że mnie nosi po tym łez padole. Kto kocha życie, jest godnym synem ziemi, a kto umie z życia wyssać jego najlepsze soki, ten godnym przeżyć największych abnegatów i pustelników, którzy łatwym sposobem chcą zaskarbić sobie łaski boże. Bo czyż nie trudniej prawdziwie żyć niż unikać na odosobności pokus światowych? Czyż Panu Bogu może się podobać to, że człowiek nie para się z przeciwnościami i zamyka się w eremie, pacierze klepiąc i wzdychając za każdą potrzebą?"[3].

Pomagają mu rubaszne przyśpiewki z epoki, które i dziś są aktualne dla wielu z nas:

"Póki żyję, to piję,
Jak umrę, to zgniję,
Dusza moja na sąd stanie,
Śmiało powiem: piłem, Panie!"[4].

Jeżeli zaś nie wierzycie, że brat Makary potrafi każdemu łeb skołować, przeczytajcie fragment jego pogwarki z uwięzionym przezeń karbowym:

"- A jakby się pan mój tutaj stawił, to też by go nie było? Powiedz, ojcze.
- Gdyby się stawił, to by go dla mnie nie było, ale byłby dla ciebie, zatem będąc twoim panem, byłby tu panem dla ciebie, zaś dla mnie by go nie było, gdyż moim panem nie jest. Rozumiesz?
- Rozumiem.
- Nic nie rozumiesz, boś wędzikiszka.
- Ale mój pan jest panem wszystkich.
- Pytlujesz jak pękaty kapucyn na odpuście. Powiadam, że jeśli go nie ma, to nie ma i pana. Z tego jasno się wywodzi, że skoro ty jesteś, to ty jesteś panem. Ale że ja jestem z tobą, więc ja jestem twoim panem, bo jestem. A jeśli coś jest, to jest"[5].

Prócz niewątpliwych walorów rozrywkowych, powieść daje czytelnikowi możliwość obcowania na każdym kroku z pięknymi staropolskimi słowami – kontuszami, podwikami, margrabiami, koncerzami, facecjami i wieloma innymi. Autor – widocznie chcąc wyśmiać swą satyrą ciemnotę owych czasów – bardzo ineteresująco kreśli migawki z epoki. Chwilami trudno nie zezłościć się lub nie pokręcić głową z politowaniem nad naiwnymi i poczciwymi naszymi praojcami, którzy byli a to przesądni:

"Mateusz od rana wiedział, że mu się złe dzisiaj przydarzy. Po trzecim kurze, gdy wygramolił się z łoża, widział jak pachołkowie pędzili drogą dziewczynę opętaną przez diabła, co krowom mleko w wymionach kisiła, potem liska porwał mu prosiaka, a na koniec smutek go jakiś omotał i oczy szkliły mu się całe poobiedzie. Nieszczęście nie dało na siebie długo czekać. Brat Makary zachodził ostatnio w te strony rzadko, ale dla obu karczmarzy był jak obłok gradowy albo zagon nieprzyjacielski, który szerząc zamęt i popłoch, uspokajał się dopiero, leżąc pod stągwiami pełnymi napoju"[6],

a to zdewociali czy zwyczajnie ciemni:

"Ojciec Polikarp, furtian zakonny, mrużył ślepia i chyba dzięki swej świątobliwości dokonał niesłychanego cudu, gdyż w ręku swym dzierżył szpunt od baryłki, którym co dopiero odemknął podwoje. Sam tak się tym zdziwił, że przypatrywał się owemu dziwnemu kluczowi z niejakim zdumieniem. Wnet jednak uwierzył w objawienie Wszechmocy, bo przeżegnał się gorliwie i jął ochoczo zbierać datki, których baby nie szczędziły mając na uwadze swą przyszłość wiekuistą"[7].

Brak w tej recenzji miejsca na wszystkie smakowitości historyczno-socjologiczne, które Tadeusz Kwiatkowski zawarł w swym dziele, warto jednak przytoczyć zdanie niejako „w pigułce” prześmiewczo pokazujące przywary naszego ludku:

"Powoli ciżba się przerzedziła, wszyscy pośpieszyli do swych zajęć. Kupcy, by oszukiwać, a baby bić mokrą szmatą natrętne bachory, kmiotkowie wywalać gały na cuda po straganach, poważni rajcowie miejscy sądzić błahe sprawy wiarołomnych białogłów"[8].

Powieść czyta się niezwykle potoczyście, smakuje niczym najprzedniejszy węgrzyn. Krom wyżej opisanych, Tadeusz Kwiatkowski poprzez wyraziste postacie rycerzy: pana Gęby, Topora, magnata Tenczyńskiego daje obraz szlacheckich przywilejów, obyczajów i złotej wolności. Z przymrużeniem oka pozwala nam podpatrywać zbytki i nadużycia dawnych zakonników, a także ukazuje takie elementy codziennego życia, jak obowiązki pańszczyźnianych chłopów, ich nadzorców, żywot codzienny miasta renesansowego - psoty żaków, kombinatorów i sto innych szczegółów. Każdy, komu ciężko na duszy albo szuka lektury przyjemnej, choć nie prostackiej, powinien sięgnąć po tę książkę. Jej jedynym minusem jest to, że przygody brata Makarego tak prędko się kończą, bo zaiste godne są wielotomowej sagi!

Aby dodać smaczku, na koniec przytoczę arcydzieło satyry, genialną parafrazę Pieśni nad Pieśniami, włożony w nigdy niesyte wina usta naszego kwestarza swoisty hymn czy panegiryk o dzbanie tego szlachetnego trunku:

"- Przemiły gąsioreczku - powiedział półgłosem - pociągnąłem cię jak czystą krynicę, a żeś od wody źródlanej łaskawszy i cudniejszy, chwalę cię jak wschód słońca, co przynosi rześkość poranku i nadzieje na obfity dzień. Piękne jest lico twoje jak róża sarońska, skąpana rosą i oddechem księżyca. Piękna jest szyja jako szyja synogarlicy. Twe oko wyziera ku mnie z odległych winnic południa, mądre i wyrozumiałe. Pierś masz dumną i wyniosłą, a dotknąć cię rozkosz to sięgająca ponad pokusy siedmiu grzechów głównych. Twój głos bulgoce, jak strumyk w gaju, gdzie pochylają się drzewa wiadomości dobra. Wonność twoją zebrały dojrzałe ręce skupiając sto zapachów. Gąsiorku, jeśli niebo nie jest wybrukowane twoim rodzeństwem - nie warto o nie zabiegać"[9].



---
[1] Tadeusz Kwiatkowski, "Siedem zacnych grzechów głównych", wyd. Iskry, Warszawa 1974, s. 19.
[2] Tamże, s. 20.
[3] Tamże, s. 219.
[4] Tamże, s. 27.
[5] Tamże, s. 167.
[6] Tamże, s. 13.
[7] Tamże, s. 101.
[8] Tamże, s. 122.
[9] Tamże, s. 192.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5533
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: Stary_Zgred 24.05.2013 18:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Pamiętacie braciszka Cipo... | LouriOpiekun BiblioNETki
Pamiętam, jak męczyłam się czytając tę książkę. Postać głównego bohatera jest tak przerysowana, że nie da się do niej przywiązać. Kwestarz robi wrażenie, jakby był chorym psychicznie bratem Zagłoby, który wszystko robi z większym natężeniem od bohatera Sienkiewicza. Niestety mnie jego działania nie przekonują. To wina postaci drugoplanowych, potraktowanych jak banda idiotów, którym można wmówić byle głupstwo, a i tak w nie uwierzą. Podoba mi się ta entuzjastyczna recenzja, ale ni w ząb się z nią nie zgadzam. Może to "różnica pokoleń" :)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 24.05.2013 21:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Pamiętam, jak męczyłam si... | Stary_Zgred
Przyznaję 100% racji co do przerysowania postaci - ale jest to przywilej satyry! Właściwie miejscami jest to nawet pewnego rodzaju paszkwil na osoby duchowne, które bardziej przywiązane są do doczesności i nie wahają się wykorzystywać swojej uprzywilejowanej pozycji w społeczeństwie. Brak tu równowagi oczywiście, ale - tak jak pisałem, to satyra, a nie obiektywna w wymowie powieść historyczna. Bardzo drażnią mnie pseudohistoryczne opracowania przyklaskujące czarnemu mitowi inkwizycji i "mrokom średniowiecza", ale w "Siedmiu zacnych..." urzeka mnie humor i piękny język. Chyba Kwiatkowski nie miał pretensji do bycia polskim Druonem ;)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 19.03.2022 20:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznaję 100% racji co d... | LouriOpiekun BiblioNETki
Chyba pierwszy raz od napisania powyższej recenzji przeczytałem ponownie "Siedem zacnych…", więc możliwe że spierniczałem albo smak mi się wyostrzył, bo ocena spada z 6.0 na 5.0 – śmiałem się trochę mniej, za to trochę bardziej mierził mnie (chyba odpowiadający bardzo komunistycznym wydawcom) antyklerykalizm i bzdurne ukazanie pewnych skojarzeń z inkwizycją – ostatecznie wymowa tego jest stonowana jako opis Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu bazuje na czarnej legendzie, humbugu rozpowszechnionym przez oświeceniowych matołków. (zainteresowanych demistyfikacją tego czarnego pijaru odsyłam do czytatki Herezja, inkwizycja, mitologia )
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: