Dodany: 21.05.2013 11:03|Autor: anek7

Rozliczenia z przeszłością


Olga Rudnicka jest młodą pisarką, najbardziej znaną jako autorka dwóch powieści o przygodach sióstr Sucharskich, a "Martwe Jezioro", o którym chcę kilka słów napisać, to jej literacki debiut, wydany w 2008 roku.

Beata Rostowska, młoda, niezależna kobieta, pracuje w firmie konsultingowej; jej najlepszą przyjaciółką jest Ula, z którą wspólnie wynajmuje mieszkanie i która koniecznie chce ją wyswatać ze swoim bratem Jackiem. Tymczasem Beacie ani w głowie amory - przez przypadek odkryła, że człowiek, którego przez całe życie uważała za swojego ojca, z całą pewnością nim nie jest. Ponieważ z rodziną nigdy nie była zbyt blisko, rodzice nawet w dzieciństwie się nią zbytnio nie przejmowali, a od dwóch lat wzajemne kontakty zupełnie się urwały, Beata postanawia znaleźć swojego prawdziwego tatę lub nawet obydwoje rodziców, bo dopuszcza możliwość, że została adoptowana. Wynajęty detektyw odkrywa przed nią jednak jeszcze bardziej szokującą prawdę...

Tymczasem rodzina przypomina sobie o istnieniu Beaty i zaskoczona dziewczyna otrzymuje zaproszenie na ślub młodszej siostry, Ani. Początkowo nie chce jechać, ale później dochodzi do wniosku, że wizyta w rodzinnym domu może stać się okazją do wyjaśnienia tajemnic z przeszłości. Już na miejscu orientuje się, że zaproszenie nie było bezinteresowne, a tajemnic i niedomówień przybywa...

"Martwe Jezioro" jest dobrą książką; no, może bez fajerwerków, ale trzeba pamiętać, że to debiut powieściowy młodej dziewczyny - w chwili premiery autorka miała 20 lat. Niezły pomysł, przemyślana kompozycja, kilku ciekawie nakreślonych bohaterów to zdecydowanie atuty tej powieści. Co prawda od razu wiadomo, kto jest "dobry", a kto "zły", ale takie czarno-białe podziały trafiają się nawet najlepszym. Za plus trzeba też uznać niebanalne zakończenie - na takie wyjaśnienie rodzinnych tajemnic w życiu bym nie wpadła. Autorka nie mnoży pobocznych wątków, pisze prostym językiem, co sprawia, że książkę czyta się może nie z zachwytem, ale na pewno z przyjemnością.

Porównując "Martwe Jezioro" z "Nataliami" można zobaczyć, jaką drogę pisarka przebyła w ciągu kilku zaledwie lat dzielących ich powstanie. I to cieszy oraz napawa optymizmem, pozwalając wierzyć, że w przyszłości jeszcze nie raz Olga Rudnicka zaskoczy nas swoją pomysłowością i poczuciem humoru.

Na koniec dodam, że książka doczekała się kontynuacji pt. "Czy ten rudy kot to pies?".


[Tekst opublikowałam na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 909
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: