„Wszystkie baśnie umarły”[1]
„Ludzie zrobili się dziś tacy nudni, wierzą w liczby, tak jak arcybiskup wierzy w Boga. Tylko że liczby nie mówią nic o tym, jak naprawdę jest na świecie. Potrzebujemy opowieści! Ten kto potrafi opowiadać naprawdę dobre historie może zmienić wszystko”[2]. Baśnie umarły, gdy do naszego świata wkroczyły maszyny. Jednak my, współcześni, nie chcemy szarej codzienności – chcemy kolorów i baśnie wracają do łask. To tylko jeden z wątków „Domu Augusty” – niezwykle złożonej powieści Majgull Axelsson, która baśnią nie jest.
„Nie wiedzą, jak bardzo są do siebie podobne pomimo dzielących je lat – tych, które już były i tych, które dopiero nadejdą”[3]. Augusta. Alicja. Andżelika. Przedstawicielki trzech różnych pokoleń – praprababka, cioteczna babka i praprawnuczka. Nieprzypadkowo wszystkie noszą imiona rozpoczynające się tą samą literą alfabetu – w końcu to trzy wariacje tego samego losu: dzieciństwa pozbawionego miłości, trudnego dorastania i popełnianych błędów. Jednocześnie imiona tych kobiet są symbolami czasów, w których żyją. Augusta, urodzona w końcu XIX wieku, jest ucieleśnieniem tego, co staroświeckie – dawnych zasad i skromności, i nawet jej niezachwiana wiara w socjalizm jest tego wyrazem. Alicja to przedstawicielka lat 50. minionego wieku, ofiara przeciętności i ujednolicenia. Walczy o prawo do samodzielnego decydowania o własnym losie i jednocześnie pozostaje jedynie trybem w wielkiej machinie. Andżelika to symbol pokolenia końca XX wieku – już jej imię charakteryzuje ją w pełni. Nie Angelika, ale Andżelika – w tej formie wygląda to fatalnie, prawda? Miała być dowodem tego, że nieślubne dziecko nie jest kimś gorszym i stała się własną antytezą. Reprezentuje świat pośpiechu i zabiegania, przemijających mód, płytkich uczuć.
„Radość jest matką smutku. Miłość matką nienawiści. Na dnie czystej prawdy kulą się najbrudniejsze kłamstwa. Wszystko zawiera w sobie swoje przeciwieństwo”[4]. Augusta oswaja tragedie, które przeżyła, przekuwając je w baśnie, Alicja stara się nie pamiętać tego, co było złe, a Andżelika traumy zamienia na liczby. Która z ucieczek od rzeczywistości jest najskuteczniejsza?
Axelsson wspaniale portretuje kobiety. Kobiety, bo „Dom Augusty” stanowi swego rodzaju matriarchat – już otwierające powieść drzewo genealogiczne skupia się głównie na nich. Mężczyźni to element chaosu – właściwie są przyczyną każdego nieszczęścia i problemu. Pisarka wznosi pomnik kobiecości – charaktery wszystkich żeńskich postaci są skomplikowane i niejednoznaczne, to kobiety dźwigają pewne brzemię, to na nie spada cała odpowiedzialność.
Na uwagę zasługują forma i język powieści. „Dom Augusty” jest jak mozaika, wszystkie historie przeplatają się ze sobą i łączą w niespodziewanych momentach. Axelsson operuje bardzo ciekawym stylem – nie epatuje przemocą fizyczną, a jednak tworzy przejmujący obraz rozpadu więzi rodzinnych i społecznych. Plastyczny język oscyluje pomiędzy baśniowością a ostrym realizmem.
Znakiem świetnej prozy jest bogactwo jej interpretacji. „Dom Augusty” każdy czytelnik odbierze inaczej, każdego poruszy inny fragment. Ta wieloznaczność i wielowymiarowość sprawiają, że powieść Axelsson jest w pewnym sensie ponadczasowa i ponadkulturowa. Nie ma znaczenia, że akcja rozgrywa się w Szwecji na przestrzeni ponad stulecia. Pewne prawdy są uniwersalne. Bo w końcu „jest tak wiele rzeczy, których o sobie nie wiemy. Których może nawet wcale nie musimy wiedzieć”[5].
---
[1] Majgull Axelsson, „Dom Augusty”, przeł. Katarzyna Tubylewicz, wyd. W.A.B., Warszawa 2008, s. 138.
[2] Tamże, s. 142.
[3] Tamże, s. 16.
[4] Tamże, s. 297.
[5] Tamże, s. 432.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.