Dodany: 10.05.2013 20:07|Autor: olka76

Czytatnik: To i owo

1 osoba poleca ten tekst.

Weekend z "Jeźdźcem..."!


Biblioteka zamknięta do poniedziałku, a czytać w weekend się chce, więc wypadło wybrać coś z własnej półki, nie ma rady. Wybrałam "Jeźdźca miedzianego", czytanego kilka ładnych lat temu, który mi się wtedy, przed laty, nie podobał - a nuż mi się coś odmieniło i może jednak coś zaskoczy, może jednak trochę się spodoba? Próbuję!
Obecnie jestem na 136 stronie i niestety, póki co, nadal nie mogę z siebie wydusić ni grama entuzjazmu dla tej powieści.
Razi mnie sztuczność, przebijająca przez tekst; momentami już, już wydawać by się mogło, że idzie dobrze (szczególnie jest to widoczne w epizodach z dziadkami głównej bohaterki), a potem klops! - i znów chodzi tylko o tę zakochaną dziewczynę, i o tego szwendającego się po Leningradzie Aleksandra, tak przystojnego, że aż oczy bolą.
Tatiana póki co, wystrojona w kieckę w róże, ewentualnie (zwyczajną!) różową, kursuje autobusami, wypatrując Aleksandra; a on, zamiast zająć się w czasie wojny wojną, ma czas na wysiadywanie po przystankach i chodzenie na lody. Przystojniejszy od każdego Rosjanina, wyższy, bardziej muskularny, jest PONAD całą resztę, a jego zęby to już w ogóle odlot! bielsze od bieli!Oczywiście, żaden Rosjanin takich nie miał. Żeby on był jakiś... normalniejszy, bardziej ludzki, ta historia zyskałaby może w moich oczach jakiś inny, lepszy wymiar. A tak jest tylko chwilami niesmaczna, chwilami... dziwaczna i sztuczna. Sama autorka zdaje się chwilami nie panować nad tym, o czym pisze. I tak np. gubi się w zachwytach: śnieżnobiałozęby Aleksander na stronie 41 ma (...)"czyste dłonie, długie, grube palce...(...)", a na 113 "(...)długie, silne, szczupłe palce...(...)"
A Dasza, siostra Tatiany na str. 61 pracowała u dentysty "(...)ponieważ lubiła tę pracę...(...)", ale już na 104 "(...)harowała do późnej nocy, nienawidząc tego, co robi...(...)".
To są drobne szczegóły, błahostki, ale niestety potrafią drażnić. A spodziewam się natknąć na jeszcze niejedną, wszak przede mną cały weekend z książką liczącą 716 stron!


Edit:
Kolejne parędziesiąt stron i robi się coraz bardziej niedorzecznie. Ewakuacje, naloty bombowe, koszmar wojny dokoła, a Aleksander, bądź co bądź oficer Armii Czerwonej, po prostu robi co chce - tzn. zajmuje się głównie Tatianą. Co za brednie... Czuję, że nie zmienię zdania co do tej książki.

Jeździec miedziany (Simons Paullina)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3679
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 16
Użytkownik: Zbojnica 11.05.2013 21:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Biblioteka zamknięta do p... | olka76
Jak słyszę tyle złego o jakiejś książce, to mam ochotę ją przeczytać, bo nie wierzę, że mogłaby byś aż tak zła. Ale po Twojej czytatce chyba nie zaryzykuję spotkania z "Jeźdźcem" ;). A pamiętam ten szał, jaki rozpętał się kilka dobrych lat temu wokół tego tytułu.
Swoją drogą, rzuciła mi się w jakiejś księgarni nowa książka Paulliny Simons. Ciekawe, jakie zbierze opinie..
Użytkownik: olka76 12.05.2013 19:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak słyszę tyle złego o j... | Zbojnica
Wiesz, zaryzykować zawsze możesz, odłożyć, gdy się nie spodoba, też możesz.
Postanowiłam przeczytać całość, chcąc znaleźć plusy - i nawet czasem znajduję, zwłaszcza, gdy w pobliżu nie ma Aleksandra. Gdy się zjawia (praktycznie w każdej chwili można się tego spodziewać) opowiadana historia znów staje się płaska jak naleśnik. Można by pomyśleć, że Herr Hitler celowo certoli się z inwazją, by śnieżnobiałozęby Aleksander miał czas chodzić na randki. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Mam już za sobą kilka rozdziałów, które czytały się całkiem dobrze, ale właśnie dlatego, że odbiegały od wątku romansowego. Epizody z życia rodziny Tatiany wypadają całkiem nieźle, mają w sobie sporo autentyzmu (ale już "świętość" Tatiany, jej gotowość do wyrzeczeń trochę zgrzyta, nie zaszkodziłoby, gdyby zeszła troszkę z tych wysokości).
Dramat rozgrywający się między Tatianą, jej siostrą a Aleksandrem jest w mojej ocenie nieprawdziwy, sztuczny. Chyba nikt, kto tę książkę będzie czytał, nie uzna, że samolubna, pusta Dasza jest warta aż takich poświęceń ze strony młodszej siostry; co więcej, moim zdaniem bardzo pewny siebie Aleksander też być może nie jest ich wart. No, ale w końcu miał być romans, z mnóstwem przeszkód, więc są, cała piramidka przeszkód, rozsypująca się co chwila i przez samą Tatianę i Aleksandra skwapliwie odbudowywana. Żeby 'chronić Daszę'. Tylko po co... Bo jak rozumiem, Dasza taka, jak ją autorka opisuje, w razie poznania prawdy raczej by się mściła, niż rzuciła z mostu z rozpaczy.

No nic, nie zrażając się tym 'miłosnym szałem', co rusz w nadmiarze przelewającym się przez tekst, i większymi lub mniejszymi błędami i nieścisłościami, czytam dalej, a koniec już niedługo.


Użytkownik: Anna 46 12.05.2013 00:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Biblioteka zamknięta do p... | olka76
Czy ów Aleksander miał oby akcent? Czy mylę z inną pozycją?
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 12.05.2013 13:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy ów Aleksander miał ob... | Anna 46
Możliwe, skoro nie jest rodowitym Rosjaninem. ;)
Użytkownik: olka76 12.05.2013 18:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy ów Aleksander miał ob... | Anna 46
A jakże, miał obcy akcent, był bowiem - nie wiem właściwie, czemu - Amerykaninem w ZSRR. Na taki oto pomysł wpadła autorka. Polemizowałabym, czy wyszedł on tej powieści na dobre...
Użytkownik: Anna 46 16.05.2013 23:23 napisał(a):
Odpowiedź na: A jakże, miał obcy akcent... | olka76
No, brawa dla autorki za realia epoki... hłe, hłe.
Ktoś taki dostałby bez sądu kulę w łeb - obcy akcent? Szpion, ani chybi.

Nie pojmuję, jak można pisać, nie przygotowawszy się uprzednio solidnie do tematu.
Użytkownik: miłośniczka 30.01.2017 12:13 napisał(a):
Odpowiedź na: No, brawa dla autorki za... | Anna 46
:-)

Aleksander przybył do ZSRR ze swoimi rodzicami (państwem Barrington), którzy wyrzekli się obywatelstwa amerykańskiego i, zafascynowani komunizmem, urządzili się w Rosji. A gdy zaczęła się wojna, oboje zostali posądzeni o szpiegostwo i straceni.

Młody Barrington zbiegł i trafił do rodziny Biełowów, którzy przyjęli go jak syna; wychowywał się z nimi przez kilka lat (ukrywali go), gdzieś na południu Rosji, w małej wiosce. Potem na tę wieś spadła jakaś zaraza i cała wieś padła; on jeden się uchował (nie do końca pamiętam ten moment), a gdy go odnaleziono, podał nazwisko najstarszego z synów Biełowów. Akcent ma nieco odmienny od północnego, petersburskiego, ale nie na tyle różny, żeby podróżujący po swoim kraju Rosjanin tego nie wychwycił, dlatego ogólnie z obcymi mało mówi i skrzętnie unika tego tematu. No cóż. Ja jako góralka akcentu będącego naleciałością takiej na przykład gwary kurpiowskiej też bym nie poznała. ;-) Dla mnie wytłumaczenie jego pochodzenia i zasadności służby w Armii Czerwonej jest całkiem przekonujące.
Użytkownik: Anna 46 30.01.2017 13:57 napisał(a):
Odpowiedź na: :-) Aleksander przybył... | miłośniczka
Kasiu kochana!
U nas ani za gwarę góralską, ani kurpiowską nie strzelali nawet za komuny.
Sowiecka rodzina ukrywającą obce dziecko i to dziecko podejrzanych, pardon, winnych rodziców - to science-fiction w najczystszej postaci.
Całe to "dzieło" to kompletna bzdura i strata czasu.
Użytkownik: miłośniczka 30.01.2017 14:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Kasiu kochana! U nas ani... | Anna 46
Mnie tam podobało się ogromnie i dostarczyło mi mnóstwa fantastycznych chwil z książką, ale ja tam nie sięgnęłam po "Jeźdźca..." w poszukiwaniu prawdy historycznej. ;-)
Użytkownik: Anna 46 31.01.2017 13:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie tam podobało się ogr... | miłośniczka
Dobra, Ruda Kasko, pozostawie to bez komentarza. :-D
Wszak o gustach się nie dyskutuje.

Przepraszam za literowki; piszę z tableta a ta gadzina usiłuje być mądrzejsza i mnie poprawia.
Użytkownik: olka76 03.02.2017 13:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie tam podobało się ogr... | miłośniczka
Przyznaję, wzięłam się za tę książkę, licząc jednak na trzymanie się faktów i ze względu na pochodzenie autorki - na trzymanie się realiów. Okazało się, że w obu przypadkach to tu mocno kuleje. Tytuł, okładka, nawiązanie do dramatycznych historycznych wydarzeń sugeruje, że będzie epicko, a to po prostu 500 czy 600 stron romansidła. Postać Aleksandra mnie niestety absolutnie nie przekonuje, więcej - widzę tylko jedną przyczynę, by był w tych realiach sowieckiej Rosji Amerykaninem: chęć przypodobania się czytelniczkom na Zachodzie.

Przy czym nie twierdzę jednak, że skoro ta książka mnie tak zwiodła i zawiodła, nie ma prawa się komuś podobać.
Użytkownik: alva 12.05.2013 18:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Biblioteka zamknięta do p... | olka76
Muszę chyba jeszcze raz przeczytać tę książkę. Czytałam ją dawno, w pośpiechu i "po łebkach" i zostało mi wrażenie sympatycznej historii, nie powalającej na kolana, ale też nie odstręczającej. Takiej "na raz". Szczegół, jasna rzecz, nie zapamiętałam. A jak teraz patrzę na recenzje, to łapię się za głowę. Aleksander naprawdę był Amerykaninem?! To cóż on robił w Armii Czerwonej?!
Użytkownik: olka76 12.05.2013 19:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę chyba jeszcze raz p... | alva
Autorka wpadła widocznie na taki właśnie oryginalny pomysł:)
Paullina Simons pochodzi z rodziny rosyjskich emigrantów, ale zdążyła się już tak zamerykanizować, że ta książka, mimo,że o Rosji i Rosjanach (no, przynajmniej w głównej mierze) jest na wskroś amerykańska. Niestety.
Użytkownik: olka76 13.05.2013 10:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Biblioteka zamknięta do p... | olka76
Skończyłam czytać. I chcąc być szczera sama ze sobą przede wszystkim, oceniłam na 2. Ta powieść jest po prostu żenująco słaba, jak na taką cegłę, która ponoć pretenduje do miana 'kultowej'(?). Istotna historia w niej zawarta (też słaba, słabiutka) dałaby się streścić nawet na 100 stronach, autorka jednak postanowiła poświęcić kilkaset stron na opisy utarczek słownych, lawiny wyznań, tudzież miłosnych zapasów pary głównych bohaterów. W pewnym momencie ma się już naprawdę dość.
Powiem tak: jak kto lubi. Wiem, że książka ma mnóstwo fanek, sama znam jedną. Osobiście jednak nie poleciłabym tej książki nikomu, kto chciałby przeczytać książkę o miłości z historią w tle.
Użytkownik: gosiaw 13.05.2013 11:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Skończyłam czytać. I chcą... | olka76
Ja oceniłam książkę nieco lepiej, dałam nawet 3. Co do meritum to zgadzam się z Tobą - to wyjątkowo słaba pozycja. Oceniłam na 3 za przejmujący opis głodującego Leningradu, bo to jedno zrobiło na mnie duże wrażenie. Choć może nie ma tu wcale zasługi autorki, po prostu temat sam się wystarczająco broni? Nie będę czytać jednak ponownie by to sprawdzić.

A może dodałabyś w treści tej czytatki link do strony książki? Wówczas ze strony książki będzie można tutaj trafić. W tej chwili nie jest to możliwe, a szkoda.
Użytkownik: olka76 13.05.2013 12:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja oceniłam książkę nieco... | gosiaw
Nie ma sprawy, dodałam.
Temat, pod jaki autorka 'podczepiła' wątek miłosny, jest materiałem na wielką powieść. Niekoniecznie wielką rozmiarami. Wielką w treści. Ale Paullina Simons, chociaż jest z pochodzenia Rosjanką, moim zdaniem ledwo go udźwignęła (może, tak jak mówisz, bardziej to on sam się wybronił). Nie szczędziła za to sił, by opisywać miłosne perypetie Aleksandra i Tatiany. Powstało grube tomisko, z którego w gruncie rzeczy po prostu zionie pustką.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: