Dodany: 28.04.2013 09:53|Autor: jeassy

Niestety każdy może napisać książkę


Nie potrafię zrozumieć fenomenu cyklu pani Valko. Czytanie kolejnego tomu z serii o losach rodziny, na którą spadają wszystkie możliwe nieszczęścia, było zbyt męczące. Ewidentnie jest to pozycja napisana wyłącznie dla przedłużenia żywotności bohaterek "Arabskiej żony" i zarobienia na tym. W końcu jest to historia poniekąd już nam znana, tylko przedstawiona od innej strony.

Parę słów dla tych, którzy mogli o autorce i jej książkach nie słyszeć. "Arabska córka" to opowieść Marysi (córki Doroty, o której niedolach możemy przeczytać w "Arabskiej żonie") o jej włóczędze po arabskim świecie. Targana wszystkimi nieszczęściami świata, tułała się po globie, szukając szczęścia i uciekając od nieszczęść, które i tak szybko ją doganiały. Krótko mówiąc: niczym u Forresterów z "Mody na sukces" – trzeba być przygotowanym, że może się tu wydarzyć absolutnie wszystko.

"Arabska córka" robi wrażenie migawki z losów doświadczonej przez życie młodej dziewczyny. Z góry wiadomo, jaki będzie koniec. Wie to każdy, kto zna wcześniejszą pozycję autorki. Inna sprawa, że po pierwszej części, ta zrobiła się niezwykle przewidywalna. Wszystko szyte grubymi nićmi. A język powieści działał na mnie jak płachta na byka.

Mam wrażenie, że autorka chciała zadowolić każdego: są tu i fragmenty rodem z harlequina, i bardziej drastyczne - niczym z thrillera. A szczerze mówiąc, uważam, że wyszła z tego tania sensacja, z której można by zrobić ściągawkę ze stereotypów. Pytanie jest takie: czego tu nie ma? Voodoo, gwałty, rasizm, bomby, terroryzm i mąż o sławnym nazwisku; nieco kultury Ghańczyków, trochę z życia w Jemenie i Arabii Saudyjskiej.

Valko najwyraźniej chciała "sprzedać" jak najwięcej informacji na temat arabskiego świata. Stąd niemal w każdym zdaniu arabskie słowa (przypuszczam, że znajdą się amatorzy takiego stylu). Mnie niezwykle drażni to popisywanie się znajomością obcojęzycznych zwrotów i wielu języków. Owszem, super, że autorka chce Polakom przedstawić ten jakże inny świat. Ale bez koloryzowania i rozbuchania wyszłoby nieco lepiej.

Do tego autorka skupia się na mocnych fragmentach, jak przypuszczam - chcąc uniknąć nudy. Z tym, że te przeskoki z jednych złych wydarzeń do drugich są niekiedy zbyt duże i do tego bardzo skromnie opisane, zbyt zwięźle i płasko (choć kto inny mógłby powiedzieć: treściwie). W paru miejscach po takim nagłym przeskoku w inne miejsce i tok wydarzeń trzeba nacisnąć przycisk stop, by samemu się przestawić.

Kończąc "Arabską żonę", po jej kontynuacji nie oczekiwałam zbyt wiele. Zainteresowana byłam tylko wyobraźnią Valko i historią opisaną od drugiej strony. Ale i tak się zawiodłam. Zapowiada się, że kolejne części mogą przynieść jedynie większe rozczarowanie. Ale ja chyba sobie tę wątpliwą przyjemność odpuszczę. Jeśli ktoś chce mieć migawkowy niczym w wiadomościach przegląd losów mieszkańców opisywanych przez autorkę krajów, jak Libia, Ghana czy Jemen, proszę sięgnąć na tę półkę. Z tym, że trzeba się nastawić, iż jest tu zebrane absolutnie wszystko, co nam się kojarzy ze światem arabskim. Bez tłumaczeń, szczegółów i reporterskiego zacięcia.

Ale tak naprawdę szczerze - nie polecam.


[Recenzja pierwotnie zamieszczona na prywatnym blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1867
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: DziewczynaNa102 13.11.2016 16:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie potrafię zrozumieć fe... | jeassy
Zgodzę się z Tobą przede wszystkim co do języka. Niesamowicie mnie drażniły pewne zwroty jakby wyjęte z harlequina (oczy okolone firanką długich czarnych rzęs i tym podobne). Notabene już sam początek "Arabskiej żony" mnie zniechęcił, gdy przeczytałam o serduszku trzepoczącym się jak mały ptaszek. No, ale czytałam dalej, ciekawa historii, przebrnęłam także przez "Arabską córkę". Po tylu nieszczęściach i śmierci ukochanych bliskich nie widać, by Marysia jakoś przeżywała żałobę, by jakoś ją to dotknęło. Za mało tutaj autentyczności. I czasem razi przesada: po co tyle ostentacyjnego przepychu w domu męża Marysi? Za to podobało mi się, że mogłam się dowiedzieć czegoś nowego o tak egzotycznych krajach, to niewątpliwy plus. Mimo wszystko, nie polecam.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: