Dodany: 24.04.2013 21:34|Autor: norge
Czy w XXI wieku da się tak pisać o miłości?
W przepisie na dobrą książkę są dwa elementy gwarantujące, że wzbudzi ona moje zainteresowanie: nazwisko ulubionego autora i tematyka. Łatwo więc sobie wyobrazić, że kiedy usłyszałam o najnowszej powieści Jeffreya Eugenidesa, której akcja rozgrywa się w latach 80. w kampusie studenckim, a jej bohaterowie są uwikłani w trójkąt miłosny, byłam pewna, że to będzie TO :).
W "Intrydze małżeńskiej" kłębi się od wątków, wydarzeń i poruszanych tematów. Można ją czytać według różnych kluczy i odbierać na wielu poziomach. A więc mamy tu wyrafinowaną zabawę konwencją powieści romantycznej, w której Madeleine, współczesna "panna na wydaniu", musi dokonać wyboru między dwoma adoratorami. A także rozprawę o literaturze, która - przeplatając się cały czas z życiem bohaterów - wpływa na ich uczucia, postępowanie i dokonywane wybory. Jest fenomenalnie oddany klimat lat 80., z uwypukleniem społecznego kontekstu każdej postaci i, co za tym idzie, z dramatycznym zderzaniem się ich światów. Wreszcie przepiękna, nostalgiczna opowieść o młodości, o czasach studenckich, o gwałtowności uczuć, o dojrzewaniu. Mimo że moje własne doświadczenia studenckie mają się do tych opisywanych przez autora jak ziemia do nieba, błyskawicznie złapałam kontakt z emocjami młodych Amerykanów. Zatęskniłam za tamtymi czasami...
Eugenides pisał swoją książkę około 10 lat i to się najwyraźniej opłaciło. Każdy najmniejszy epizod został starannie dopracowany, każdy wątek mistrzowsko poprowadzony i zakończony. Bohaterowie są naturalni, prawdziwi i – co charakterystyczne dla dobrej literatury - dalecy od jednoznaczności. Mój stosunek do nich, a zwłaszcza do Madeleine, zmieniał się co minutę. I chyba do końca nie potrafię się zdecydować, co tak naprawdę o niej myśleć. Jest rozsądną dziewczyną z dobrego domu, może ciut drobnomieszczańską, ale próbuje się buntować. Młodzieńcy ubiegający się o jej względy to ekscentryczny, błyskotliwy Leonard oraz Mitchell, student religioznawstwa, marzyciel poszukujący sensu życia. Tę trójkę dwudziestolatków zwiąże łańcuch wzajemnej fascynacji, seksu, rywalizacji i zazdrości.
Przy czytaniu pierwszych rozdziałów śmiałam się głośno, bo niektóre uszczypliwości autora były i trafne, i zabawne. Śmiech zamarł mi na ustach, kiedy dotarłam do najbardziej poruszającego i zarazem najsmutniejszego wątku - opisującego zmaganie się z chorobą psychiczną, ze skutkami brania silnych leków psychotropowych, z codzienną udręką osób choremu bliskich. Krystalizowało się pytanie: Ile można poświęcić dla miłości? W pewnym momencie zaczęłam się nawet bać, co ten Eugenides jeszcze ze swoimi bohaterami zrobi, czym mnie zaskoczy, a że wcześniej poznałam jego w tej dziedzinie możliwości, spodziewałam się w zasadzie wszystkiego :).
Urzekła mnie ta powieść. Napisana jest tak lekko, jakby autor się w ogóle nad nią nie natrudził i jakby opowiadał tę historię ot, tak, bez namysłu. Może to dziwne, ale już dziś wiem, że wrócę do niej za rok, za pięć lat... To tego typu pozycja, którą za każdym razem można odkrywać na nowo, na co innego zwracać uwagę, inaczej pewne sprawy interpretować. Jednym słowem – nadzwyczajna.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.