Dodany: 19.12.2007 11:04|Autor: bazyl3

To nie s.f...


Książkę przeczytałem w jeden dzień. Przeczytałem, ba, pochłonąłem! I mimo że ten dzień minął jakiś czas temu, to dopiero dziś ochłonąłem na tyle, by móc coś o "Białym na czarnym" Rubena Gallego napisać.

Rzecz nie jest bynajmniej zapisem pracy twórczej scenarzysty horroru. To pamiętnik chłopca, urodzonego w Moskwie, syna egzotycznych (Wenezuelczyk i Hiszpanka) rodziców, którego matkę poinformowano o jego śmierci przy narodzinach i w rezultacie, jako sierota, został wchłonięty przez radziecki system "opieki" społecznej. Opieki w cudzysłowie, bo tak naprawdę z opieką niemający nic wspólnego. Dość powiedzieć, że system ten ma za zadanie w specyficzny sposób (brak lub minimalna opieka osób trzecich) doprowadzić głęboko niesprawnych fizycznie, choć nieraz obdarzonych niezwykłym intelektem, ludzi do naturalnej śmierci. Naturalnej, to ważne, wszak w radzieckim komunizmie nie może być mowy o bestialstwie na miarę eutanazji.

Nie będę się wdawał w szczegóły, powiem jedynie, co mi się podobało. Urzekło mnie ciepło Rubena i jego niesamowita zdolność cieszenia się z rzeczy małych. Jego pogodne podejście do spraw przerażających. Jego relacja, która, mimo że oszczędna w detalach, przekazuje straszną prawdę i mrozi krew w żyłach.

Polecam ją wszystkim tym, którzy ciągle, wszystkiego mają za mało - pieniędzy, gadżetów - i ten "niedostatek" odbiera im radość życia. Niech przeczytają opowieść człowieka, który nie miał nic, lecz, mimo chwil zwątpienia, lubił żyć.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3661
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: