Dodany: 16.12.2007 16:01|Autor: Meszuge
Cyfrowa bzdura
Jeśli się nie mylę, jest to debiutancka powieść Dana Browna. Być może był to niezły debiut dziesięć lat temu, ale chyba i wówczas „rewelacje” autora z dziedziny informatyki i komputerów potrafiły wprawić wiele osób, odrobinę choćby zorientowanych w temacie, w stan stuporu. Co najmniej.
Komputer z trzema milionami procesorów. Szef ochrony z lutownicą dokładający coś w ten sposób do płyty głównej. „Translator” – superkomputer łamiący klucze o długości milionów bitów… Uff. Uff, uff.
Fabuła opiera się na wyjątkowo ryzykownym założeniu, choć pewnie właściwszym określeniem byłoby - „kompletnie bzdurnym”, że jeśli wymyślony zostanie program do całkowicie pewnego szyfrowania danych (na przykład wiadomości poczty elektronicznej), to będzie to oznaczało właściwie koniec cywilizacji. Od tego momentu bowiem wszelkiej maści bandyci, zbrodniarze, terroryści i inni niegrzeczni chłopcy będą najspokojniej w świecie i całkiem bezpiecznie dla siebie uzgadniać w e-mailach kolejne skoki czy cele ataków. Nikt tych wiadomości na czas nie odczyta, nikt ich nie użyje w sądzie…
No i, rzecz jasna, pojawia się taki superzdolny programista, oczywiście Japończyk i tworzy odpowiedni algorytm. Potem, rzecz jasna, zaczyna szantażować supertajną agencję wywiadowczą, dysponującą wyżej wymienionym superkomputerem.
Do walki ze złymi facetami oraz oczywiście z uciekającym czasem staje, rzecz jasna, superkryptograf Susan, nieziemsko piękna, bogata, młoda, z poziomem IQ sięgającym sufitu. Jej partnerem w tych zmaganiach, przyjacielem i kochankiem jest, rzecz jasna, superprzystojny, młody, nieprzeciętnie inteligentny lingwista, profesor uniwersytecki zresztą.
Czym się ta cała przygoda skończyła, dowiecie się sami, pod warunkiem, rzecz jasna, że uda Wam się dobrnąć do końca tej bajki.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.