Dodany: 11.04.2013 10:44|Autor: misiak297

Droga donikąd


Mogłoby się wydawać, że Franklin "Frank" i April Wheelerowie - małżeństwo z kilkuletnim stażem - są naprawdę szczęśliwi. No bo przecież mają siebie, dwójkę miłych dzieci, śliczny domek na przedmieściach, parę oddanych przyjaciół, opinię sympatycznych ludzi wśród sąsiadów, a do tego Frank ma pracę - może nielubianą, może bezsensowną, ale jednak zapewniającą utrzymanie rodziny. Czego chcieć więcej do szczęścia?

Cóż, Richard Yates pozwala na bardziej dogłębne przyjrzenie się rodzinie Wheelerów. I czytelnik stopniowo zaczyna ich dostrzegać takimi, jakimi naprawdę są. W oczach społeczności idealni, stanowią parę zmęczonych prowadzonym życiem frustratów, którzy postępują tak, jak wymagają tego od nich inni. Niezauważalnie dla siebie znaleźli się w gronie pospolitych, nieznośnie mieszczańskich małżeństw z przedmieść (co to rażą swoją przeciętnością, mają prostackie marzenia, lubują się w urządzaniu grillów, zachwycają się nową kosiarką, narzekają na szkoły, wymieniają się przepisami i uwielbiają obmawiać sąsiadów). A przecież tak bardzo pogardzali tymi pospolitymi Donaldsonami, Cramerami, Wingate'ami i Campbellami! Nagle okazuje się, że życie Wheelerów to jedna wielka szopka.

"Nierealistyczne jest to, że mężczyzna z takim potencjałem intelektualnym przez lata haruje jak pies w pracy, której nie znosi, wraca do domu, którego nie znosi, w dzielnicy, której nie znosi, do żony, która całkowicie jego uczucia podziela. (...) Oboje daliśmy się zaplątać w to złudzenie, ponieważ potwornym, obscenicznym złudzeniem jest pomysł, że ludzie muszą rezygnować z prawdziwego życia i »ustatkować się«, kiedy zakładają rodziny. To wielkie sentymentalne kłamstwo przedmieść"[1].

Bohaterowie padają ofiarą tego "sentymentalnego kłamstwa" - a dla czytelnika wszystko staje się jasne: skąd w pozornie idealnym małżeństwie tyle kłótni, tyle precyzyjnego zadawania sobie bólu. Skąd wrażenie, że te wszystkie szklanki do koktajli, kamienie w ogrodowej ścieżce, krakersy z mięsną pastą i niezasadzone rozchodniki otrzymane w prezencie od życzliwych sąsiadów to tylko marne rekwizyty w konformistycznej sztuce najeżonej konwenansami, jaką przyszło odgrywać Wheelerom (i właściwie również innym; niczego nieświadomym sąsiadom - Shepowi i Milly Campbellom, będącym ze sobą z wygody i przyzwyczajenia, czy Helen Givings, której ustabilizowane życie rujnuje chory psychicznie syn).

"Całe jego życie to łańcuch decyzji podejmowanych wbrew sobie? Przyjęcie beznadziejnie nudnej pracy, aby dowieść, że tak samo jak każda inna głowa rodziny potrafi być odpowiedzialny, przeprowadzka do przepłaconego, snobistycznego mieszkania, by dowieść własnej dojrzałej wiary w fundamentalne prawdy porządku i zdrowia, sprowadzenie na świat drugiego dziecka, by dowieść, że pierwsze nie było pomyłką, kupno domu na wsi, ponieważ taki był następny logiczny krok i Frank musiał dowieść, że jest w stanie to uczynić. Udowadniał i udowadniał. (...) To było takie groteskowe i proste"[2].

Szansą na ocalenie małżeństwa i odzyskanie życiowej satysfakcji ma być wyjazd do idealizowanej przez Wheelerów Europy, gdzie April sama mogłaby utrzymać rodzinę, a Frank znalazłby prawdziwy cel. Decyzja o wyjeździe do Paryża szokuje statecznych sąsiadów z Revolutionary Road, ale przynosi zawieszenie broni i porozumienie między małżonkami. Czy sentymentalne marzenia o wyjeździe do Europy ziszczą się? Czy między bohaterami na dobre zapanuje zgoda?

Akcja "Drogi do szczęścia" rozgrywa się w 1955 roku, a jednak tego zwyczajnie się nie czuje. Bo choć to era służbowych lunchów zakrapianych alkoholem, niepracujących matek i przepisujących wszystko na maszynie sekretarek (komputer jest kwestią niedalekiej przyszłości), wszystko pozostaje boleśnie aktualne. Frank, April, Milly czy pani Givings są tak precyzyjnie oddani pod względem psychologicznym, że nietrudno znaleźć te same typy osób we współczesnym nam świecie. Ich konflikty zaś - pomimo całej zmiany dekoracji - nic nie straciły na aktualności. A sama "Droga do szczęścia" - mimo że upłynęło tyle lat od jej napisania - wciąż porusza, wciąż przeraża, wciąż zaskakuje, wciąż wzrusza.

I to jest właśnie miernik dobrej literatury!


---
[1] Richard Yates "Droga do szczęścia", przeł. Alicja Siewior-Kuś, wyd. Sonia Draga, 2009, s. 126-128.
[2] Tamże, s. 71.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2626
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: norge 11.04.2013 18:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Mogłoby się wydawać, że F... | misiak297
Polecałam, zachęcałam i... zachwyciłeś się, tak jak ja. Doskonała recenzja! Moje wrażenia są bardzo podobne do twoich, misiaku. Też zwróciłam uwagę na to, że książka choć stara, w ogóle się nie zestarzała :) Uderzył jeszcze taki leciutki humor i dystans, z jakim Yeates pisze o swoich bohaterach. Pod jakąś inna recenzją przytoczyłeś pewien smakowity cytacik, który ośmielę się przytoczyć, bo był to jeden z tych fragmentów, które powodowały u mnie chichot w trakcie lektury:

"Poprzez ten humor Yates pokazuje pewne prawdy - jak na przykład w czasie narzeczeństwa Franka i April "połowa przyjemności z romansu polegała na tym, że był prawie jak małżeństwo", a po ślubie "połowa przyjemności z małżeństwa polegała na tym, że było jak romans".

No, ale tak gdzieś od połowy robi się coraz mniej do śmiechu...
Użytkownik: porcelanka 05.05.2013 11:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Mogłoby się wydawać, że F... | misiak297
Odebrałam postaci Franka i April jako przykład na to, że człowiek nie został stworzony do szczęścia, bo szczęśliwy być nie umie. Oto małżeństwo, które ma wszystko, do czego dąży większość ludzi okazuje się głęboko nieszczęśliwe. Oboje dawno zatracili już marzenia, o ile w ogóle kiedykolwiek je mieli. Tak właściwie czy Frank sam wie do czego dąży? Wydaje się, że w tym wszystkim zabrakło Wheelerom nie tylko celów do osiągnięcia, ale przede wszystkim marzeń – ich życie jest puste i pozbawione aspiracji. Gdy pojawia się plan wyjazdu do Europy, małżeństwo Franka i April całkowicie się zmienia – znowu towarzyszy im jakaś idea, wspólne marzenie.Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Natomiast pewne problemy są wciąż przerażająco obecne w dzisiejszym świecie.
Użytkownik: misiak297 11.05.2013 10:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Odebrałam postaci Franka ... | porcelanka
April rzeczywiście jest ofiarą swoich czasów. A Frank - choć może wydawać się inaczej - myśli przede wszystkim o sobie i swoich potrzebach. Nie próbuje zrozumieć żony.

"Droga do szczęścia" to kawał naprawdę dobrej literatury. Przedstawiłaś bardzo interesującą interpretację.

Zastanawiam się, czy pomimo tego, że dałem "tylko" piątkę, nie umieścić tej książki w moich rewelacjach roku.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 04.06.2013 17:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Odebrałam postaci Franka ... | porcelanka
Mi sytuacja bohaterów przypomina piosenkę "Windą do nieba" zespołu Dwa plus jeden. Z jednej strony April jest uwięziona w domu i chciałaby żyć pełnią życia, tylko konwenanse i oczekiwanie społeczne jest inne (w piosence: "Ale dziewczyna przez świat nie może iść całkiem sama/ Życie jest życiem pan przecież wie"). No i oczywiście zazdrość innych, że Wheelerowie "tak wspaniałą rodziną są" - czyli "powiozą mnie windą do nieba". Z drugiej natomiast, podobnie jak w piosence, główna bohaterka ma trochę nierealistyczne i idealistyczne spojrzenie na życie - chciałaby Bóg wie czego, zachwycając się jedynie własnym pomysłem "bo to taka prześliczna idea" - Dwa plus jeden wyśpiewuje to: "Mój piękny panie RAZ zobaczony w "Technicolorze" ", a dalej "Już mi lusterko z tym pana zdjęciem też nie pomoże" oraz "Więc nie mógł mi się pan przyśnić dziś/ I tak odchodzę bez pożegnania jakby znienacka/ Ktoś między nami zatrzasnął drzwi" - April jedynie wymyśliła sobie, jak to będzie wspaniale i doskonale, żyjąc marzeniem i nadzieją. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworuBardzo pesymistyczne...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: