Dodany: 05.04.2013 18:49|Autor: zsiaduemleko{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!

O tym, kiedy przewracać kartki nut


Człowiek zakochany to głupi jednak jest. Nierzadko w rozmarzeniu wygaduje różne głodne kawałki, a potem popije i plecie jeszcze większe niedorzeczności. Postępuje nielogicznie i dopuszcza się nieprzemyślanych czynów. Jest beztroski, rozrzutny, zaślepiony i przydatny społeczeństwu jak czekoladowy hełm. Beznadziejnie zakochana kobieta z własnej woli służy najpierw za pojemnik na spermę, potem za inkubator na ten różowy zlepek prymitywnych męskich genów w postaci płodu, aby na końcu dźwigać w ramionach wrzeszczące brzemię i pozwalać, by bezlitośnie rozciągało swoimi serdelkowymi rączkami jej kiedyś jędrne i foremne piersi. Z kolei zakochany facet żeni się, robi z kobietą różne obrzydliwości, potem robi to samo (i wszystko, o co wstydził się poprosić małżonkę) z każdą inną kobietą, a następnie sfrustrowany dźga swoją miłość nożem i dla pewności zrzuca ją ze schodów, bo nudy. Wiem, generalizuję i koloryzuję, ale jestem w tym dobry. Ponieważ uczciwie zakochany człowiek jest niczym upośledzony umysłowo szczeniak z wadą serca, warto byłoby otoczyć go opieką i udzielić paru dobrych rad. Nie ma gwarancji, że zakochany się do nich ustosunkuje. Nie jest również powiedziane, że one w ogóle dotrą do jego zakutego łba (miłość podobno z mózgu robi wiórki kokosowe tudzież mamałygę), ale siedzieć bezczynnie i obserwować, jak się człowiek marnuje, też nie wypada. To tak, jakby patrzeć na dwie ostatnie żyjące pandy, które nie chcą kopulować, i nie podjąć żadnego działania. M.A. Zawadzki (a właściwie Konstanty Krumłowski - to informacja z gatunku tych, które nikogo tak naprawdę nie interesują) postanowił działać i podzielił się z zakochanymi paroma cennymi radami, jak sobie radzić z tą uciążliwą chorobą. I zanim pobiegniesz do księgarni z nadzieją, że lektura rozwiąże wszystkie problemy sercowe cywilizacji, wiedz, że jest jedno "ale" - od 1903 roku nieco zmieniły się realia, w jakich żyjemy.

"Jesteś młodym człowiekiem w pełni sił i urody męskiej, masz, co prawda, skromną jeszcze posadę, ale przy twojej pilności i staranności czeka cię awans niebawem. Prezentujesz się dobrze, masz zapasik odłożonej gotówki, masz trochę długów, kilka garniturów, kilka par butów, spory zapas bielizny, frak, cylinder i nieskończoną liczbę modnych rękawiczek, krawatów, kołnierzyków i lasek spacerowych. Jednym słowem jesteś młodzieńcem comme il faut, a że ci się już znudził stan kawalerski i uczuwasz początkowe symptomata tęskniącego serca i chorego żołądka - postanowiłeś się przeto ożenić. Nie spieszy ci się bardzo, dlatego swobodnie i z namysłem przystępujesz do oglądu przyszłych kandydatek na kapłankę twego ogniska"[1].

Tak, cały urok tego poradnika (a w zasadzie czegoś w rodzaju broszurki, bo przeczytać to można w jeden krótki wieczór) to jego historyczny, antyczny wręcz wydźwięk. Pochodząca z początku XX wieku treść adresowana jest do zakochanych rodzaju męskiego i to właśnie dżentelmenów autor poucza o tym, co im wypada oraz przestrzega przed tym, co jest wysoce niewskazane w kontaktach z ukochaną i jej otoczeniem. Na przykład zaglądanie lubej w dekoltaż - choć kuszące - było wtedy naganne (podobno nadal jest). Skomplikowana to epoka - nie wystarczyło być miłym dla kobiety i mieć czyste uszy, by uznała, że w zamian należy się mężczyźnie seks (jak psu buda!).

"Ucieranie nosa, kaszlenie, charkanie i plucie nie powinno mieć miejsca przed drzwiami. Na fizjologiczne te czynności dość jest czasu w drodze i w sieni domu"[2].

Co chyba najbardziej uderza w "Przewodniku...", to specyficzny status społeczny kobiety, której głównym zadaniem najwyraźniej jest trzepotanie rzęsami, rumienienie się i pozostawienie inicjatywy mężczyźnie. Takie czasy, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że autor, pod przykrywką troskliwości i rozkoszowania się powabem kobiety, najwyraźniej korzysta z każdej okazji, by złośliwie szydzić. Być może robi to nieświadomie, a być może tylko ja już w pierwszym zdaniu dostrzegam subtelne, choć stanowcze wykluczenie kobiety z gatunku homo sapiens:

"Jeżeli mówimy, że człowiek jest królem stworzenia, to z pewnością godną jego towarzyszką na Ziemi jest kobieta"[3].

No przecież wstawić zamiast kobiety psa i mamy gotowy slogan na okładkę miesięcznika "Mój Czworonóg" (gdyby istniał). A dalej:

"Mężczyzna w stosunku do kobiety nie powinien nigdy zapominać o swej przewadze umysłowej i fizycznej, ale z przewagi tej nie wolno mu prawie nigdy korzystać"[4].

Albo nieco bardziej żartobliwie o kobiecym zmyśle artystycznym:

"Niech więc twoja żona czyta - lecz niech sama, broń Boże, nie pisze! Niech lubi i zna się na muzyce i teatrze - lecz poza amatorskiem domowem graniem na fortepianie niech nie marzy o laurach wirtuozostwa na publicznych koncertach lub amatorskich scenach!"[5].

Istny festiwal starego, dobrego, konserwatywnego szowinizmu! Ubawiłem się.

Bo uśmiechnąć się przy czytaniu można, i to zadziwiająco często. Zacytowane powyżej fragmenty prezentują się wybornie i powinny przede wszystkim rozbawić, a jest tego dużo, dużo więcej. Kiedy już przedrzemy się przez rozdział poświęcony zasadom zachowania i ubioru, trafiamy na przykładowe rozmówki związane z codziennymi czynnościami i sytuacjami (np. rozważania o wyższości zgrabnych kobiecych łydek nad krzywymi łydkami męskimi), a także na listy miłosne o różnym ładunku emocjonalnym. Nie sposób pozostać obojętnym podczas lektury listu wesołego rękodzielnika, który szuka usprawiedliwienia dla faktu, że się upił na wycieczce z ukochaną.

Zgubnym byłoby podejście do tej książki z pełną powagą. Treść jest mocno przeterminowana, wypełniona oczywistościami i nikt raczej nie skorzysta z edukacyjnego potencjału "Przewodnika zakochanych". No, chyba że spodziewasz się od rodziców wybranki zaproszenia na przejażdżkę konną i nie wiesz, co na siebie włożyć. W każdym innym przypadku należy poradnik potraktować z przymrużeniem oka, raczej jako ciekawostkę historyczną z kategorii "tak w zamierzchłych czasach bywało", i pohamować zapał we wprowadzaniu opisanej tam etykiety ponownie do codziennego obiegu (choć niektóre zachowania nie utraciły wiele na aktualności). Bo czasy się zmieniły i teraz potencjalna ukochana nie brzdąka na fortepianie, czekając rozmarzona na dżentelmena w cylindrze, który zachwieje jej światem. Zamiast tego maltretuje klawiaturę, robiąc codzienne zakupy na allegro i od święta poluje na darmowe próbki perfum w Rossmannie. Jedynie jej nogi prawdopodobnie nadal są zgrabniejsze od męskich, szczególnie kiedy uroczo staje na palcach.



---
[1] M.A. Zawadzki, "Przewodnik zakochanych", wyd. Iskry, Warszawa 2007, str. 22.
[2] Tamże, str. 27.
[3] Tamże, str. 7.
[4] Tamże, str. 8.
[5] Tamże, str. 18.


[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3281
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: nainala 05.04.2013 22:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Człowiek zakochany to głu... | zsiaduemleko{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
Przy każdej Twojej recenzji boki można zrywać. Gratulacje!!!
Użytkownik: anek7 06.04.2013 11:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Człowiek zakochany to głu... | zsiaduemleko{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
Gdyby nie to, że mam już tę książeczkę dzięki przecudnej rekomendacji Hurlina (O dawnych obyczajach miłosnych- część pierwsza) to pewnie pędziłabym na jej poszukiwania.

Świetna recenzja przesympatycznej książeczki:)
Użytkownik: hburdon 06.04.2013 12:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Człowiek zakochany to głu... | zsiaduemleko{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
Ja bym mu splunęła w sieni mojego domu!
Użytkownik: sowa 08.04.2013 23:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja bym mu splunęła w sien... | hburdon
Nienienie, Haniu. Gdybyś miała splunąć mu, to zdecydowanie lepiej w sieni jego domu ;-))).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: