Dodany: 31.03.2013 19:47|Autor: beliarus

Książka: Dom Jedwabny
Horowitz Anthony

2 osoby polecają ten tekst.

Anthony Horowitz - "Dom Jedwabny"


Autor raczej nie jest szerzej znany polskim czytelnikom. Lektura "Domu Jedwabnego" to moja pierwsza styczność z jego prozą. Uwagę przykuwa postać Sherlocka Holmesa. Powieść wpasowuje się w nurt klasycznych kryminałów, których ojcem był Arthur Conan Doyle - ten nieśmiertelny autor zmartwychwstaje w książce Horowitza. Przeszło 300 stron to hołd, ostatnie takty marszu ku pamięci postaci Holmesa - tak bardzo charakterystycznego detektywa, który wrósł na dobre w naszą popkulturę.

Jednak w odniesieniu do "Domu Jedwabnego" pojawia się problem. Jak go ocenić, skoro jest to stylizacja na utwory pióra Doyle'a? Nie ma tu nic odkrywczego, nie powinniśmy się spodziewać czegoś, czego nie znajdziemy u autora "Psa Baskerville'ów". A jak wypadł Horowitz w porównaniu z mistrzem? "Dom Jedwabny" pokazał dwie rzeczy: że nie do końca udało się podrobić styl, pisać identycznie - i że uczeń może dorównać mistrzowi.

Pewnego deszczowego londyńskiego dnia zjawia się pod drzwiami kamienicy Holmesa marszand, który prosi o rozwikłanie tajemnicy. Brzmi znajomo? Oczywiście, bo każda przygoda pary bohaterów zaczyna się niemalże identycznie. Każda strona to ukłon w stronę fanów oryginalnych powieści o detektywie i lekarzu. Horowitz jest pojętym uczniem - pieczołowicie narysował wszystkie szczegóły, drobiazgy, do których mamy sentyment, wspominając nasze pierwsze powieści detektywistyczne. Jak się okazuje, sprawa marszanda Carstairsa to tylko pretekst, by zagłębić się w wir wydarzeń, które na zawsze zmienią świadomość Watsona i Holmesa. Ogromną zaletą jest nieprzewidywalność - magiczne poczucie, że z chaosu i przypadkowych zdarzeń wyrasta podpowiedź, jak rozwikłać kryminalną zagadkę. Narrator zabiera nas w podróż za ocean, na spacer po londyńskiej dzielnicy biedoty, bieg po zaułkach portowego labiryntu. W fabule nie ma przestojów, autor od początku dyktuje szybkie tempo, lecz nie sposób pogubić się w prezentowanych wydarzeniach. Właśnie historia pana Carstairsa, tajemnica "Domu Jedwabnego" oraz ładnie odzwierciedlone realia Anglii epoki wiktoriańskiej to elementy hipnotyzujące czytelnika i niepozwalające tak łatwo odłożyć książki na półkę. Mimo wszystko nie można zapomnieć o kilku kwestiach, które nieco powstrzymują recenzenta od wystawienia najwyższej noty.

Nie przekonuje troska Holmesa o dobro biednych dzieci, które śpią w zaułkach Londynu. Cała metamorfoza spowodowana śmiercią jednego z chłopców na posyłki wydaje się lekko naciągana. Wygląda na zbędną próbę idealizacji detektywa i ukazania go jako filantropa i dobrodusznego obywatela. Taki obraz gryzie się z jego zachowaniem wobec Scotland Yardu, najbliższych współpracowników, przypadkowo napotkanych ludzi związanych ze śledztwem. Traktuje ich z wyższością, z poczuciem własnej nieomylności. W "Domu Jedwabnym" są nawet zdarzenia, które pokazują jego bezwzględność, jeżeli chodzi o udowodnienie jedynej słusznej racji. Czy taki zadufany w sobie pyszałek wykazałby troskę o dzieci, które za jednego szylinga włóczą się po ulicach, pytając o typy spod ciemnej gwiazdy? Niby nie należy spodziewać się w kryminałach dokładnej analizy psychologicznej bohatera, lecz świat przedstawiony powinien trzymać się racjonalnych granic. W takim razie logiczne wydaje się, że Holmes powinien walczyć z myślami, dochodzić do słusznej idei, a to na pewno będzie proces, a nie jednym błyskawicznie dokonanym faktem. Metamorfoza jest mocno nieprzekonująca i burzy cały wizerunek detektywa, który wszyscy przecież pokochali. Kto z nas nie chciałby być inteligentnym dżentelmenem palącym bezkarnie cygara?

Wadą jest też styl narracji prowadzonej przez Watsona. W pierwowzorach powieści o parze tropiącej zagadki wiktoriańskiego Londyn, doktor odgrywał marginalną rolę. W książce Horowitza przeszkadza gloryfikacja Holmesa. Oczywiście, Watson zawsze odnosił się do przyjaciela z szacunkiem, który jednak wzrasta tutaj uznania go za autorytet. Brakuje utarczek słownych, które były ciekawym uzupełnieniem fabuły u Doyle'a. Doktor jest zbyt zapatrzony w wielkiego towarzysza, dlatego podczas śledztwa prowadzonego w pojedynkę wydaje się zagubiony, a jego zachowania - mało autentyczne.

Fabuła powieści zahacza o kwestie związane z malarstwem i irlandzką kolonią w Stanach Zjednoczonych. Ubolewam, że te dwa tematy nie zostały rozwinięte albo lepiej dopracowane. Przecież irlandzka wybuchowość, knajpiana kultura, honor i porywczość to dobry materiał, by stworzyć jeszcze bardziej realistyczny świat, niemalże namacalny dla czytelnika.

Podczas lektury trzeba pamiętać, że Anthony Horowitz nie silił się na nowatorstwo. Złożył hołd Sherlockowi Holmesowi. To, co w kryminale najważniejsze, czyli fabuła, napięcie i klimat, stoi na wysokim poziomie. "Dom Jedwabny" to dobra lektura na styczniowe wieczory albo spóźniony prezent na gwiazdkę dla fanów Holmesa.


[Recenzję wcześniej umieściłem na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1441
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: