Jestem odurzona prozą Fleur Jaeggy. To proza przepiękna, poetycka, pełna ukrytych znaczeń, ale zarazem bolesna i mroczna. Nie ma w niej ani odrobiny ciepła, iskierki nadziei, światełka w tunelu. Przeciwnie, mrok gęstnieje. Im dalej w las, tym ciemniej, o czym przekonuję się w miarę czytania kolejnych książek, które pochłaniam w porządku chronologicznym: najpierw były "Szczęśliwe lata udręki", opublikowane w roku 1989, potem zbiór opowiadań
Gniew niebios (
Jaeggy Fleur)
(1994), a teraz czytam, i dziś zamierzam skończyć, minipowieść
"Proleterka" (
Jaeggy Fleur)
(2001).
Wszystkie trzy książki są w moim odczuciu doskonałe. "Gniew niebios" wydaje mi się minimalnie słabszy od dwóch minipowieści, ale ponurością nie ustępuje im ani trochę. Co opowiadanie, to mroczna dusza i nieszczęśliwy los. Bohaterowie przywodzą na myśl zamaskowane postacie z obrazów Pietra Longhiego: niby to zabawa, niby to tylko maski, ale na sam widok ciarki przechodzą po plecach.
Opowiadania, może z wyjątkiem "Żony", przemawiają do mnie bardziej "w szczególe" niż "w ogóle". Dla ilustracji kilka cytatów:
"Nie za bardzo cieszyło ją życie. Według Marii Anny to dlatego, że Johanna nie lubiła mężczyzn. Lubiła za to pastować posadzki [coś dla zsiaduegomleka - przypis mój], klęczała nad nimi z pochyloną głową, całymi godzinami. I lubiła spać. Była jeszcze ładna. Ale niczego nie lubiła naprawdę. Może oprócz tych państwa, u których pracowała. Bo byli tacy smutni. I starali się to ukryć. Kiedy ona podaje do stołu, udają wesołych. Nie potrzeba śmiać się głośno, żeby ukryć smutek, myślała".[1]
"Tego wieczoru zabawki nie były już przedmiotami kultu, tylko na powrót zwyczajnymi lalkami do psucia, do rozkosznego patroszenia. Ubierali je i rozbierali, aż w końcu nawet pani zrzuciła z siebie sukienkę. Bawili się, że są szczęśliwi".[2]
"Nie było już żadnych gałązek do obcinania. Ważyła w rękach sekator, nie wiedząc, przeciwko komu go skierować. Popatrzyła na swoją dziewczynkę".[3]
"Radość płynie z rzeczy prostych - mówią przybysze. - Śmierć jest jedną z nich".[4]
"Kwiaty nie mogą uczynić nic innego, jak tylko zwiędnąć i rozsypać się, nie inaczej niż istoty ludzkie. Ale są od umarłych bardziej niecierpliwe w owym dążeniu, by jak najprędzej obrócić się w proch [...]".[5]
Zostały mi jeszcze do przeczytania "Żywoty domniemane", ale na razie nie odważę się po nie sięgnąć. Co będzie, jeśli okaże się, że w tej książce mrok jest jeszcze głębszy? Nawrót depresji gangstera murowany. Mam ostatnio szczęście do ponurych lektur. Czas zamknąć tę czarną serię, która towarzyszyła mi przez całą zimę, zakończyć tę podróż przez noc. Wyruszyłam w nią "Gondolą żałobną" Tranströmera. Mam nadzieję powrócić na brzeg "«Proleterką»".
Tytułowa "Proleterka" to jugosłowiański statek wycieczkowy, którym szesnastoletnia bohaterka w towarzystwie zdystansowanego, milczącego ojca odbywa podróż inicjacyjną, wdając się w dość nieprzyjemne, błyskawiczne romanse. Gdy rejs dobiega końca:
"«Proleterka» wydaje się opustoszała. Coś się natychmiast zmieniło w jej wyglądzie. Jakby pociemniała jeszcze bardziej i nabrała metalicznego połysku. [...] Teraz nawet nie sposób byłoby na nią wejść. Całkowicie zamknęła się w sobie. Nikt nie dostanie się na pokład, chyba że drogą abordażu. Statek jest jak mauzoleum. Albo jak zdobycz wojenna. W rzeczywistości należy do odwiecznej toni. Do morskich odmętów. Do zmyśleń".[6]
Nie brzmi to optymistycznie, ale mimo wszystko, mimo lodowatego piękna tej prozy, mimo marcowej śnieżycy i zasp za oknem trwam w niezachwianym przekonaniu, że wiosna tuż.
---
[1] Fleur Jaeggy, "Bez przeznaczenia", w: tejże "Gniew niebios", przełożyła Magdalena Tulli, wyd. Noir sur Blanc, 1999, s. 11.
[2] Fleur Jaeggy, "Bez przeznaczenia", tamże, s. 13.
[3] Fleur Jaeggy, "Bez przeznaczenia", tamże, s. 13.
[4] Fleur Jaeggy, "Bliźniacy", tamże, s. 68.
[5] Fleur Jaeggy, "Żona", tamże, s. 19.
[6] Fleur Jaeggy, "«Proleterka»", przełożyła Magdalena Tulli, wyd. Noir sur Blanc, 2003, s. 69.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.