Dodany: 03.04.2004 23:38|Autor: dagunia1

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Karolina
Varga Krzysztof

Metakarolina


Usłyszał jej nazwisko w taksówce. To było niespotykane nazwisko - wypowiedziane przez głos z radia CB, wpadło w duszną przestrzeń puszki samochodu, zawibrowało w powietrzu, spadło i potoczyło się pod jego nogi. W jednej chwili wszystko wróciło. Wraz z tym słowem zatrzymał się czas, strumienie przeszłości i przyszłości wlały się w teraźniejszość, i on sam wiedział, że już nie ucieknie od niej. Karolina.

„To, co się zdarzyło, być może wcale nie miało miejsca”. Być może nie było Karoliny. Nie zdarzył się początek, nic się nie skończyło. Tylko on, tkwiąc na tylnym siedzeniu taksówki, podróżował jednocześnie po całym świecie, i szukał jej. Opierał czoło o szyby w pociągach francuskich, węgierskich, stał na tylnym pokładzie promu z Ostendy do Dover, zapinał pas w samolocie relacji Wiedeń-Madryt, i gonił ją. Jej podróż była nieustannym i nieuchronnym znikaniem. Chodziła na plaże, których on nigdy by nie znalazł, mieszkała w pensjonatach tylko jej wiadomych. I w tej podróży znikąd-donikąd był zawsze tak blisko, a jednak nie mógł jej odnaleźć. Bo jej przecież nie było. Karolina utkana ze złudzeń, ze wspomnień, ze snów o kobiecie idealnej. Fantazja. Lustro, które odbiło w sobie świat, ale świat już przebrany, już sfragmentaryzowany - na jego żądanie. „Nie ma rzeczy, są tylko ich idee, i nie ma miejsc, jest tylko pamięć po nich."

Oto i postmodernizm polski rozpostarł się przed nami niczym sztandar: „Karolina” to najnowsza książka Krzysztofa Vargi. Okładka jak krzyk warholowskiej postnowoczesności. I treść, która wciąga niby czarna topiel, nie fabułą jednak, a jej brakiem. Nie przez bohaterów, ale pustką. Nie pytać więc o Karolinę, ale dać się oblepić znaczeniami, pokąsać paradoksami. Ugrzęznąć w antynomiach, zachłysnąć się breją znaków i kodów, wreszcie utonąć w tej książce... Odpowiedzieć na wyzwanie pisarza - i wyjść z niczym. „A wszystko to żart, który zapomina się zaraz po usłyszeniu, jeszcze zanim zabrzmi wymuszony śmiech.”

Czekaliśmy na to o wiele dłużej niż reszta świata. Postmodernizm wszakże pojawił się w Polsce późno i był wyblakłą tylko makietą tego, co działo się na Zachodzie. My mieliśmy kult stereotypów, które wynosiliśmy na piedestał wartości. Zamiast imperatywu poszukiwania nowości, zapychaliśmy usta przeszłością. Dopiero ostatnie lata przyniosły zmiany - i takie książki, jak „Karolina”.

„O nic nie chodzi, wszystko uchodzi”, powiedział niegdyś Carlos Fuentes o powieści postmodernistycznej. W tej rzeczywistości, w zgiełku słowa, w obsesji znaczeń, sam brak formy jest formą. Zatem i nieistnienie Karoliny świadczy o jej istnieniu. Podróż męczy, chociaż nikt jej nie odbył. Pociąg, statek, samolot - czy tylko gra w wyobraźni narratora? Ot i zagadka dla czytelnika, który wzorem zwyczajnych powieści, szuka w tekście pewnej zwartości i oczywistości, a znajduje tylko przypadek. Krocząc podmokłą ścieżką poetyki niemimetycznej, ze zdziwieniem reaguje na nieprzejrzystość fabuły, potyka się o cytaty i wreszcie, gdy wsadzi nieostrożną stopę w błotnisty kicz, wycofuje się. Bo jakże czytać taką powieść-niepowieść, w której odnośnikiem do realnego świata zdaje się być międzynarodowy rozkład jazdy? Ten rozkład jest bodaj jedynym kluczem do postrzeczywistości, który łaskawie podrzuca narrator. A reszta to kolaż: pstrokacizna stereotypów, fragmentów, epizodów. „Pozorowany, kulejący dialog z czytelnikiem, siedzącym w głębokim fotelu, patrzącym uważnie w akapity, pogrążonym w karkołomnej lekturze z niemym pytaniem cisnącym się na usta: o co tu chodzi, czy to kolejna nieudana powieść o pisaniu powieści?”

Więc dla narratora problem, jak opowiedzieć historię o Karolinie, jest ważniejszy od samej historii. Narrator asymiluje wszystko to, co przychodzi mu do głowy, i uwspółrzędnia, nie pytając o strukturę swojej wypowiedzi. Ten tekst nigdzie się nie zaczyna, i nigdzie nie kończy. Nie ma dysponentów sensu ani hierarchizacji wartości. Rozróżnienie fikcji i prawdopodobieństwa, rzeczywistości i wyobrażenia nie jest możliwe. Jedynie problem przemijania, który przewija się przez książkę, i uparcie powraca, nie podlega kwestii.

Czytelnik może dostrzec grę przywołań, eklektyzm stylów czy nagromadzenie cytatów, ale, uff..., równie dobrze wolno mu poprzestać na powierzchni układów fabularnych. Bo takie jest prawo powieści postmodernistycznej. Karolina pozostanie zatem Karoliną, piękną dziewczyną, o której nikt wciąż nie wie nic. On będzie dalej tkwił na tylnym siedzeniu taksówki, i marzył o niej. Taka to jest właśnie metaopowieść, z metanarracją. Metaksiążka, której nie zrozumie byle czytelnik, bo od treści, napęczniałej, napuchłej od słów, dostanie metabólu głowy i odłoży „Karolinę” na półkę. Macie oto swój postmodernizm. Zadowoleni?

(Dagmara Pędrak)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5170
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: iguska 24.03.2008 12:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Usłyszał jej nazwisko w t... | dagunia1
Gdzieś przeczytałam i chyba były to słowa Pawła Dunina-Wąsowicza, że nie jest to książka dla zwykłych pożeraczy fabuł. Muszę niestety przyznać, że czuję sie przynależna do tej gorszej grupy - zaczynałam trzykrotnie i nie dałam rady przebrnąć przez tę książkę. Ogólnie podoba mi się twórczość Vargi i nigdy nie wydawało mi się, że poszukuję w książce akcji... Może kiedyś podejmę kolejną próbę, ale w tej chwili nie jeste w stanie polecić tej książki. Tak więc postmodernizm, tak? Zgadzam się z metabólem głowy. Trafnie ujęte.
Użytkownik: Ma. 24.03.2008 19:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdzieś przeczytałam i chy... | iguska
Ja również lubię czytać Vargę, ale tą książkę zaczynałam kilka razy i nie potrafiłam przez nią przebrnąć. Zniechęciłam się i raczej już po nią nie sięgnę.
Teraz zaczęłam "Śmiertelność"...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: